I w tym roku nie wykluczam konfetti! Czyli o wpadkach podlaskich policjantów

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Izabela Krzewska

I w tym roku nie wykluczam konfetti! Czyli o wpadkach podlaskich policjantów

Izabela Krzewska

Ucieczka zakutego w kajdanki podejrzanego, słynne konfetti, zamieszki na ul. Barszczańskiej w Białymstoku i śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjantów. W 2016 r. o podlaskich funkcjonariuszach było głośno w całej Polsce. Nie zawsze w pozytywnym kontekście. Co na to Daniel Kołnierowicz, który od roku pełni funkcję szefa podlaskiej policji?

- W ubiegłym roku nie obyło się bez kilku wpadek, które spowodowały niemałe rysy na mozolnie budowanym wizerunku podlaskiej policji.

- Takie przypadki były. Analizując temat, w ciągu ostatniego roku to może nie wpadką, ale najbardziej dramatyczną sytuacją była ta z ulicy Barszczańskiej w Białymstoku.

- Przypomnijmy, że chodzi o śmierć 34-letniego białostoczanina, który zmarł w szpitalu dwa dni po policyjnej interwencji na balkonie swego mieszkania. Stracił przytomność po tym, jak mundurowi z komendy miejskiej użyli - wobec szamoczącego się mężczyzny - siły i gazu, powalili na ziemię, zakuli w kajdanki. Po tym zbulwersowani mieszkańcy białostockiego osiedla Starosielce zorganizowali marsz. W finale doszło do zamieszek, w stronę policjantów poleciały kamienie i butelki...

- Nigdy nie jest dobrze, jeśli pojawiają się choćby najmniejsze wątpliwości co do tego, czy interwencja podjęta przez funkcjonariuszy była przeprowadzona prawidłowo czy nie. A zwłaszcza, jeżeli ktoś wiąże z nią śmierć człowieka. Nie można nad tym przejść obojętnie. To był bez wątpienia ciężki okres. Po pierwsze przez fakt, że coś takiego zaistniało. Po drugie, ze względu na emocje, które ciężko było stonować. Kiedy panowało ogólne wzburzenie, zwłaszcza w rejonie ulicy Barszczańskiej, trudno było wytłumaczyć ludziom: może to nie tak, dajmy sobie chwilę na wyjaśnienie.

Stanowisko Komendanta Wojewódzkiego Policji w Białymstoku pełni od 12 stycznia 2016 r. Prezydent RP Andrzej Duda podczas uroczystości w Belwederze mianował go na stopień generalski.

- W grudniu ub.r. olsztyńska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjantów. Uznała, że przebieg interwencji nie miał związku ze śmiercią 34-latka. Poczuł pan ulgę?

- To oczyściło nasze działania. Wcześniej była kontrola z komendy głównej i z MSWiA. One również nie stwierdziły niewłaściwego działania policjantów. Teraz mamy pełną jasność. Dojście do tego wniosku zajęło prokuraturze 8 miesięcy. Tyle trwa prawidłowe wyjaśnienie sprawy. A wtedy, w kwietniu 2016, żądano wyroku natychmiast. W mediach pojawiały się domysły i teorie, które powodowały nakręcanie sytuacji oraz eskalacji pewnych zachowań. A nie było tak, że staraliśmy się coś ukryć, zataić - takie działania nie miałyby sensu. Strzelalibyśmy sobie w stopę. Żądanie prawdy jest potrzebne, ale potrzebne jest też zrozumienie i apele o spokojne podejście do tematu.

- To teraz poproszę pana komendanta o odniesienie się do przypadków, które naraziły podlaską policję na śmieszność. Zacznijmy może od zakutego w kajdanki podejrzanego, który pilnowany przez dwóch policjantów uciekł z budynku białostockiej prokuratury. Co warto dodać, miał ręce skute kajdankami, a na nogach skarpety i klapki...

- Sam fakt oceniam negatywnie. To byli doświadczeni policjanci, którzy takich doprowadzeń sprawców mieli na swoim koncie pewnie setki, a może i więcej. Rutyna dała o sobie znać. Wizerunkowo nam się nie przysłużyli. Pracujemy ciężko, pracujemy skutecznie. A jedno wydarzenie, przysłania ten obraz.

- Okoliczności tej sprawy wywołują uśmiech, ale dla samych policjantów z konwoju skutki są przykre. Ponieśli konsekwencje służbowe, a decyzją Prokuratury Okręgowej w Białymstoku staną niedługo przed sądem za niedopełnienie obowiązków. Grozi za to do 3 lat więzienia.

- Nie chcę oceniać podejścia prokuratury do tej sprawy. Osobiście miałbym poważne wątpliwości co do takiego rozstrzygnięcia. Będę z niecierpliwością czekał na wyrok sądu. Policjanci w postępowaniu dyscyplinarnym ponieśli karę za to zdarzenie, dosyć zresztą dotkliwą. Myślę, że wyciągną z tego na przyszłość wnioski. A wiem, że jeden z tych funkcjonariuszy ze dwie czy trzy noce - poza godzinami służby - angażował się w to, żeby tego uciekiniera zatrzymać. I to dzięki niemu, w dużej mierze, został zatrzymany. Trzeba to wszystko brać pod uwagę. Według mnie, policjant zachował się bardzo honorowo. Trzeba o tym pamiętać. Błąd się może zdarzyć każdemu, tu się zdarzył wskutek zaniedbań czy rutyny. Ale postawa po popełnieniu błędu również świadczy o policjancie, jak i człowieku.

- Obecnie w ogólnopolskich mediach słychać kpiny z funkcjonariuszy policji konnej w Szczecinie, którzy zabezpieczali orszak Trzech Króli w przebraniach... aniołów. Wciąż jednak jest też przywoływany przykład konfetti, które cięli białostoccy policjanci z Oddziału Prewencji na obchody Dnia Niepodległości w Augustowie.

- Przedstawienie tej sprawy w mediach było ogromną manipulacją faktami i dobudowywaniem teorii, która nie ma związku z rzeczywistością. Nie ukrywaliśmy tego, zdjęcia są na naszej stronie internetowej. Uważamy, że święto niepodległości powinno być obchodzone uroczyście, podniośle i w taki sposób, który zachęci mieszkańców do uczestnictwa. Sam element przelotu śmigłowca i zrzucenie biało-czerwonego konfetti zostało pozytywnie ocenione przez mieszkańców Augustowa, którzy później dziękowali za zorganizowanie tego święta i za jego oprawę. Po miesiącu jedna ze stacji telewizyjnych przedstawiła to w zupełnie inny sposób. Od tego momentu, wskutek takiego przekazu, to konfetti przestaje się podobać. Zrozumiałbym sytuację, gdybyśmy mieli ustosunkować się tylko do kwestii, czy to dobrze, że policjanci cięli to konfetti, czy nie dobrze. Gdyby to był jedyny wątek, zrozumiałbym wątpliwości. Ale twierdzenie, że policjanci cięli konfetti zamiast pełnić służbę patrolową jest kłamstwem. Nie byli to funkcjonariusze, którzy pełnili służbę zewnętrzną. Byli parę dni po przyjęciu. Nie mieli uprawnień do jakichkolwiek środków przymusu. Cała ich rola w tym okresie - między przyjęciem do służby a skierowaniem do szkoły - to rola typowo techniczna. Zapoznają się z przepisami BHP, uczą się musztry, żeby dobrze wypaść na ślubowaniu, pobierają mundury. Nie rozumiem, dlaczego ktoś z uporem maniaka trzyma się wersji, że my zdjęliśmy tych policjantów ze służby i skierowaliśmy ich do cięcia konfetti. Zdaniem mediów policjanci cięli tony papieru, cały dzień. A chodziło o dokładnie trzy ryzy papieru, a policjantów było 9-10. Można się domyśleć, ile to zajęło. I jeszcze nagłówki z twierdzeniami: „Policjanci cięli konfetti dla ministra Zielińskiego”. Przecież Święto Niepodległości to nie urodziny ministra Zielińskiego, to nie jest bal sylwestrowy, ale święto wszystkich Polaków. Porównanie przygotowania oprawy tego święta do noszenia komuś desek na prywatnej budowie jest jakimś nieporozumieniem.

- Skupiając się więc na kluczowym wątku, uważa pan, że policjanci powinni zajmować cięciem konfetti?

- Nie powinni ciąć, trzeba było je kupić, poprosić o pomoc szkołę, załatwić to w inny sposób.

- Rzecznik podlaskiej policji w oficjalnych komunikatach ograniczał się do ogólników, że wobec osoby, która wydała polecenie cięcia kartek papieru oraz osoby, która je rozrzuciła ze śmigłowca zostaną wyciągnięte konsekwencje, zgodnie z dyspozycją art. 132 ust 4b ustawy z dnia 6 kwietnia 1990 r. o Policji. To pozostawiło pole do domysłów mediom, które powoływały się na nieoficjalne informacje. Czy możemy teraz się dowiedzieć konkretnie: kogo ukarano i jak?

- Z trzema osobami przeprowadzono rozmowy dyscyplinujące, ale - proszę mi wybaczyć - nie podam danych identyfikujących te osoby do publicznej wiadomości.

Trzeba sobie zadać pytanie o wagę tego przewinienia i wziąć pod rozwagę fakt, iż wszystkim tym osobom zależało na tym, by uroczystości z okazji święta odzyskania niepodległości, które były przez nich przygotowywane, wypadły jak najlepiej. Natomiast z kontekstów wypowiedzi w niektórych mediach wynika, że lepiej jest nic nie robić, bo zaraz ktoś dorobi do tego teorię i nawet najbardziej godne pochwały działania zostaną zdyskredytowane. Odczuwam wielką niesprawiedliwość i brak obiektywizmu w przedstawianiu tej sytuacji.

- A może ten brak obiektywizmu wynikał z blokady informacyjnej? Nie zawiodła polityka medialna policji?

- Zgadzam się z panią. Wszystkie informacje powinny ujrzeć światło dzienne. Od A do Z. Według mnie, od samego początku powinno się pojawić oficjalne oświadczenie. Twarde stanowisko spowodowałoby, że obraz nie byłby tak jednoznaczny i nie wynikałby tylko z przekazów jednej stacji telewizyjnej.

- Planuje pan konfetti na tegorocznych obchodach święta 11 listopada?

- Nie wykluczam takiej sytuacji. To święto narodowe. Jeżeli będzie konfetti, zostanie przygotowane, ale z wyciągnięciem odpowiednich wniosków.

- Tuż po objęciu stanowiska wojewódzkiego komendanta policji, w wywiadach prasowych mówił pan, że nie zamierza patrzeć na kwestie bezpieczeństwa przez pryzmat „słupków” i statystyk. Chciał pan stworzyć policję bliską społeczności lokalnej. Funkcjonariusze mieli przede wszystkim pomagać obywatelom, a nie być jedynie rozliczani z liczby wystawionych mandatów. Udało się?

- Sądzę, że tak, aczkolwiek jest to proces, który ciągle trwa. Policja powinna pracować na potrzeby lokalnych społeczności, służyć mieszkańcom, a nie ich represjonować. To, że tak powinna pracować, to nie tylko moje zdanie, ale i kierownictwa komendy głównej, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Stąd szereg naszych działań, które mają na celu zbliżenie policji do społeczeństwa.

- Jakieś przykłady?

- Jest ich wiele, np.: odtwarzanie posterunków, zwiększanie roli dzielnicowego, ale też takie zachowania, które są przykładami zwykłej ludzkiej życzliwości i pomocy. Jeszcze parę miesięcy temu niektóre stacje telewizyjne naśmiewały się: „Jak to? To policjanci będą teraz jeździć z kanistrami i dowozić benzynę?”. Ale proszę sobie wyobrazić, że w ubiegłym roku przeczytałem wiele listów z podziękowaniami od osób, którym pomogli policjanci. Chodziło o jakieś drobne, proste sytuacje, jak zepchnięcie zepsutego samochodu na pobocze. Przejeżdżali inni kierowcy, nikt się nie zatrzymał, żeby pomóc. Zrobił to patrol policji. Był też przypadek z dowożeniem paliwa. Na wiadukcie Dąbrowskiego w Białymstoku stał pojazd na pasie, gdzie nie powinien. Siedziała w nim rodzina - małżeństwo z dzieckiem. Było zimno. Jechał patrol, policjanci zapytali, co się stało. A tej rodzinie po prostu zabrakło paliwa. Mężczyzna razem z policjantami udali się więc na stację i napełnili kanister. Policjanci odwieźli go i rodzina szczęśliwie odjechała. Później otrzymałem podziękowania od tej rodziny. Czułem się dumny. To są czasem drobne sprawy, które praktycznie nie wiążą się z żadnym wysiłkiem, ale budują pozytywny wizerunek policji. W tym kierunku trzeba iść, niezależnie od złośliwych opinii.

- A co można zrobić od razu dla poprawy wizerunku tej formacji?

- Jakbyśmy zapytali mieszkańców: jaką policję chcieliby mieć, odpowiedzieliby, że widoczną, skuteczną, pomocną, reagującą. Chcieliby generalnie widzieć policjantów w swoim miejscu zamieszkania, na ulicach, a nie izolujących się i pozamykanych w komendach czy komisariatach. Stąd też nasze działania. W 2016 roku przesunęliśmy 42 etaty do służby zewnętrznej. Biorąc pod uwagę wielkość naszego garnizonu i porównując się do innych województw, proporcjonalnie tych etatów przesunęliśmy najwięcej. Dzięki temu stajemy się bliżsi lokalnemu społeczeństwu.

Drugi aspekt to oczywiście odtwarzanie posterunków policji. Przypomnę, że dotychczas otwartych zostało pięć posterunków, a w planie mamy kolejne. Sami tego nie wymyśliliśmy, to był postulat mieszkańców i samorządowców. Przywracanie zlikwidowanych posterunków poprzedzone było konsultacjami społecznymi. Poziom bezpieczeństwa wszędzie musi być taki sam. Nie możemy, jako policja, nikogo ze względu na miejsce zamieszkania dyskredytować. Staramy się wychodzić do tych mniejszych miejscowości, tam, gdzie były posterunki. Nie są to duże jednostki. Co do zasady są to posterunki pięcioetatowe. Etaty tam przesuwane są z komend powiatowych oraz wojewódzkiej. Być może w przyszłości uda się jeszcze jakieś wygospodarować i wzmocnić te jednostki.

- Podlaski poseł Platformy Obywatelskiej, Robert Tyszkiewicz, nazywa przywracanie posterunków policji w mniejszych miejscowościach działaniem propagandowym i „powrotem szyldów”. Twierdzi, że z sygnałów, jakie docierają do niego od samorządowców, w praktyce dyżur policjanta odbywa się godzinę w ciągu dnia lub raz na parę dni.

- Chciałbym pewne rzeczy zdementować. Prawdopodobnie osoba ta myli pojęcia i mówi o punktach przyjęć interesantów. Posterunki policji, tak jak powiedziałem, są pięcioetatowe. Taka obsada faktycznie nie pozwala na funkcjonowanie posterunku przez 24 godziny na dobę, ale służbę na terenie tego posterunku staramy się układać tak, aby była całodobowa. Jeżeli nie siłami tego posterunku, to siłami z jednostki na terenie której posterunek się znajduje. Myślę, że dwie, a na pewno jedna zmiana w ciągu doby jest. Przywiązujemy dużą uwagę, żeby była to służba zewnętrza, a nie w budynku. Na drzwiach, na tablicach informacyjnych powinny być numery telefonów do kierownika posterunku lub dzielnicowego na wypadek, gdyby w danej chwili funkcjonariusze byli w terenie, na interwencji, patrolu. Jest też numer 112. Dzięki temu służba na terenie działania posterunków powinna być ciągła.

- 12 stycznia minął dokładnie rok odkąd został pan powołany na stanowiska komendanta wojewódzkiego. Co zapisałby pan po stronie sukcesów, a co po stronie porażek? Co się udało zrealizować, a co wymaga poprawy?

- Wciąż są zadania do wykonania. Odtwarzamy posterunki, zwiększamy liczbę służb zewnętrznych. Tu były duże wątpliwości. Słyszałem takie głosy, że „skoro pan komendant chce przesuwać etaty z innych pionów do służby zewnętrznej - kto będzie prowadził dochodzenia, pracę operacyjną? Legnie wykrywalność”. Tymczasem okazało się coś wręcz przeciwnego. Wykrywalność poszła do góry. Jest najwyższa od 19 lat. Wyniosła w 2016 r. 71,2 proc. To o 5,3 proc. więcej, niż w roku poprzednim. To bardzo duży skok. Spadła też liczba przestępstw stwierdzonych. W ub. roku na terenie woj. podlaskiego było ich 17.826. Poza tym i tak - ze względu na dużą liczbę zadań - policjanci z komórek innych niż patrolowe byli wykorzystywani do służby zewnętrznej. Więc może lepszym jest zwiększenie etatowe tych komórek i w mniejszym stopniu wykorzystywanie do służb zewnętrznych funkcjonariuszy innych pionów.

- Podobny trend, czyli wzrost wykrywalności, występuje też w kategorii przestępstw kryminalnych (tych było minimalnie więcej o 0,5 proc., a wykrywalność wzrosła o 8,1 proc. - do 61,6 proc.) oraz najbardziej dokuczliwych typu: bójki, pobicia, rozboje, kradzieże, włamania, uszkodzenie ciała. Liczba tych przestępstw spadła i to o ponad 10 proc. Jednak mimo że wykrywalność wzrosła o 5,3 proc., to dziś wynosi i tak niewiele, bo 38,1 proc. Nie chcę być złośliwa, ale nie wygląda to imponująco.

- Rozpiętość wykrywalności jest duża. Bójka i pobicia to jest 78,8 proc., kradzież mienia - 30,4 proc., kradzież z włamaniem - 33,1 proc., kradzież samochodów - 21,8 proc., rozboje - 77,6 proc., spowodowanie uszczerbku na zdrowiu - 88,8 proc., uszkodzenie mienia - 25,7 proc. Jest tu jeszcze nad czym pracować, ale trzeba zwrócić uwagę na progres, który bezsprzecznie nastąpił. Statystyki pokazują, że nasza praca idzie w dobrym kierunku.

- Jak by pan wyjaśnił te pozytywne trendy spadku przestępczości i wyjaśnionych spraw?

- Więcej widocznej służby zewnętrznej powoduje, że przestępstw jest mniej. Powoduje też szybszą reakcję na zgłoszenia. To dowód na to, że nie chodzi o działanie od akcji do akcji, ale o jeden spójny system pełnienia służby.

- Według badań CBOS, policja jest drugą w Polsce najlepiej postrzeganą instytucją. 72 proc. obywateli ocenia ją pozytywnie. Negatywnie - 17 proc. i ten wskaźnik maleje. Jak pan to skomentuje?

- Nastawienie do policji się zmienia. Ale zmienia się też sama praca policjantów.

- Czego należy panu życzyć w nowym roku?

- Prosiłbym o życzenia spokoju, bo spokój policji to też spokój mieszkańców. Życzyłbym sobie też ciągłej zmiany na lepsze w pozytywnym postrzeganiu policji, nie kojarzeniu jej z formacją, która przyjedzie i wypisze mandat, ale czasem też zatrzyma pojazd i zapyta kierowcę: „co słychać, czy wszystko w porządku?”. Życzyłbym sobie również obiektywnego spojrzenia na nasze działania.

Izabela Krzewska

Socjolog z wykształcenia. Z zawodu - dziennikarz. W Gazecie Współczesnej pracuję od 2009 roku, a w niedługim czasie dołączyłam również do zespołu Kuriera Porannego. Od początku na łamach naszych dzienników i na portalach internetowych www.wspolczesna.pl i www.poranny.pl zajmuję się głównie tematyką prawną. Relacjonowanie ważnych procesów, sprawy kryminalne, wypadki, pożary, raporty  o przestępczości, historie z życia wzięte... To obszar dziennikarstwa, który - mam nadzieję - dostarcza moim Czytelnikom nie tylko wielu emocji, ale także wiedzy o zmieniających się przepisach prawnych i zagrożeniach dla ich bezpieczeństwa. Staram się, aby każdy materiał był rzetelny, zrozumiały, ale też sprawnie napisany. Bo nawet najbardziej niezwykła ludzka opowieść "blednie" pod nieciekawym piórem.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.