Jacek Czerkacz: Tu zyskują nie tylko dzieci. Tyle samo otrzymuje się od nich

Czytaj dalej
Agata Sawczenko

Jacek Czerkacz: Tu zyskują nie tylko dzieci. Tyle samo otrzymuje się od nich

Agata Sawczenko

To praca z drugim człowiekiem. Dlatego warto zacząć od terapii... Własnej – mówi Jacek Czerkacz.

Szczęśliwe dzieciństwo to bardzo ważna sprawa. Pan zapewnia je całkiem sporej gromadce dzieci.

Jacek Czerkacz, kierownik Rodzinnego Domu Dziecka prowadzonego przez Caritas: Mamy w tej chwili siódemkę wychowanków. A do tego czwórkę własnych dzieci.

Już w niedzielę Caritas zaprasza do Podlaskiego Muzeum Kultury Ludowej na piknik rodzinny w ramach Dnia Rodzicielstwa
Zastępczego.

W godz. 12–15 zaplanowano m.in. warsztaty garncarskie, rzeźbiarskie oraz wykonywania zabawek, spotkanie z zawodnikami futbolu amerykańskiego Lowlanders oraz wspólną biesiadę.

Od wielu lat jest trend, by odchodzić od tych tradycyjnych domów dziecka na rzecz rodzin zastępczych czy właśnie rodzinnych domów dziecka. Dlaczego to dla dzieci takie ważne.

Bo ważna jest rodzina. A te dzieci albo pochodzą z rodzin dysfunkcyjnych, albo nawet tych rodziców fizycznie zabrakło. A dziecko pozostawione bez rodziny jest osamotnione, pozbawione oparcia. Opieka to funkcja rodziny – i jest nie do przecenianie. Dlatego my się staramy tym dzieciom zapewnić to poczucie rodzinności, żeby mogły się z kimś identyfikować, żeby widziały, że komuś na nich zależy, że mają w soim otoczeniu kogoś dorosłego, kto wspiera je i im pomaga. I czuwa nad nimi.

To ważne, by mieć kogoś bliskiego...

Im dłużej z tymi dziećmi się pracuje, tym na co dzień stają się bliższe, ale i otwarte. Bo zawsze na początku jest taki okres, kiedy się ludzie ze sobą docierają, poznają, zaczynają się akceptować. Nawet nasze dzieci biologiczne zawsze na początku mają trochę dystansu do osób, których nie znają jeszcze przecież – to naturalne. i zawsze trochę czasu trwa, zanim się do siebie zbliżą.

Więcej jest tych trudnych momentów? Czy więcej tej miłości czy dobroci?

To jest właśnie wprost proporcjonalne do przeżytego wspólnie czasu. Na początku tych problemów jest zawsze więcej niż po roku, dwóch czy trzech. Ale z czasem one stają się coraz mniej odczuwalne. Są mniej poważne. Bo dzieci się socjalizują, udomawiają, czują się bardziej bezpieczne, spokojne. I są mniej podatne na wpływ środowiska.

Trzeba być dobrym pedagogiem, psychologiem, żeby założyć rodzinę zastępczą czy rodzinny dom dziecka?

Niewątpliwie. A moje zdanie jest takie, że do tej pracy trzeba się przygotować. A z drugiej strony – przygotować się jest bardzo trudno. Jeśli miałbym radzić – to na pewno warto przejść terapię własną, psychologiczną – nieważne czy grupową, czy indywidualną. Bo to jest praca z drugim człowiekiem. A często bywa przecież, że człowiek straci cierpliwość, wybuchnie... A jak się pracuje z dziećmi, które nie są biologiczne, to bardziej jest człowiek narażony na takie emocje. Bo to ogromny obszar emocji, ukazywania pewnych prawd. Ma się bardzo duży wpływ na te dzieci, ale i dzieci oddziałują ogromnie na wychowawców. Z perspektywy trzech lat pracy z dziećmi nie mogę powiedzieć, że to tylko one zyskały. Bo tyle samo, co my daliśmy dzieciom, otrzymaliśmy również od nich. Ja niewątpliwie jestem zupełnie innym człowiekiem dziś niż byłem gdy zaczynałem pracę. Ta praca zmienia.

Na lepsze?

Zdecydowanie. Bo ma się więcej dystansu, patrzy się na siebie trochę z boku. Więcej ma się optymizmu, ale i wewnętrznego spokoju.

Agata Sawczenko

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.