Agnieszka Zabrocka: Nie ukrywam, że jestem osobą, która lubi wyrażać swoje zdanie

Czytaj dalej
Fot. Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Tomasz Maleta

Agnieszka Zabrocka: Nie ukrywam, że jestem osobą, która lubi wyrażać swoje zdanie

Tomasz Maleta

Przez wiele lat obserwowała pracę białostockich radnych z perspektywy pracownika biura rady miasta. Dziś sama jest radną. – Wydawało mi się to znacznie prostsze niż okazało się w rzeczywistości – wyznaje radna Agnieszka Zabrocka. Nie ukrywa, że jest osobą, która lubi wyrażać swoje zdanie. Uważa, że po to też została wybrana na radną, żeby debatować w imieniu mieszkańców. - Nie ma lepszego sposobu na prezentowanie swoich racji niż zabieranie głosu na forum rady - dodaje.

Jak zostaje się radną?
Agnieszka Zabrocka: Dzięki głosom mieszkańców, czyli przekonaniu ich ciężką pracą, spotkaniami, rozmowami, że będzie się ich dobrze reprezentowało w radzie.

W kampanii to chyba nic trudnego. Wystarczy coś obiecać, czasem dobre miejsce na liście, tej która ma wzięcie w danym roku wyborczym?
Wbrew pozorom nie jest to jednak takie proste. Żeby zostać radnym trzeba naprawdę ciężko pracować. Byłam na liście Koalicji Obywatelskiej piąta, ale dzięki dotarciu do wyborców w moim okręgu udało mi się uzyskać trzeci wynik.

Zanim da się ich zauroczyć na tyle, że zaufają, trzeba podjąć decyzję o starcie. Co w Pani przypadku było taki impulsem?
Chyba chęć wpływania na rzeczywistość. Ale też na pewno głosy osób, które namawiały mnie do startu. Zdecydowało wsparcie, które otrzymałam od rodziny, przyjaciół, współpracowników, a szczególnie szefa podlaskiej PO posła Krzysztofa Truskolaskiego, któremu bardzo zależy na udziale jak największej liczby kobiet w życiu publicznym.

Przez wiele lat obserwowała Pani radę miasta z perspektywy pracownika jej biura. Z jakimi odczuciami, a może obawami, przekraczała pani próg rady tym razem z drugiej strony?
Obawy na pewno żadnej nie było i pewnie dlatego zdecydowałam się na start. Natomiast jak już przekroczyłam ten próg, to dopiero z tej drugiej strony widzę różnicę. Jest znacznie większa odpowiedzialność niż się mogło wcześniej wydawać. Wtedy była to praca na zapleczu, a teraz jest się wystawionym do „pierwszego szeregu”. To bardzo wiele zmienia. Może gdybym miała tego świadomość przed startem, to bym nie starała się o mandat. Wydawało mi się to znacznie prostsze niż okazało się w rzeczywistości.

Czy po tych dwóch miesiącach bytności w radzie jest Pani czymś jeszcze zaskoczona?
Na pewno jest dużo łatwiej komentować, oglądać z boku i radzić coś komuś, gdy nie jest się radnym. W momencie, gdy już złożyło się ślubowanie i trzeba podpisać pod jakimś projektem, decyzją, pokazać twarz, to już tak łatwo nie jest.

Starowała Pani z największego okręgu obejmującego Wysoki Stoczek, Zawady, Antoniuk, Bacieczki, Dziesięciny. Czy po zdobyciu mandatu sprawy osiedlowe będzie miała Pani na pierwszym planie, czy może bardziej skoncentruje się na tych ogólnomiejskich i z tej perspektywy będzie patrzyła Pani na Białystok?
Z jednej i z drugiej. Nie ukrywam, że mam dużo pomysłów, które chciałabym wprowadzić w życie w całym mieście. Niemniej okręg zawsze będzie priorytetem, bo w swoim programie zaprezentowałam wiele rzeczy przeznaczonych dla osiedli, o których pan wspomniał. Chcę tych wszystkich obietnic, na ile będzie to możliwe, dotrzymać. Na pewno będę zabiegać o przebudowę ul. Hallera na tym jeszcze niezmodernizowanym odcinku. Bardzo chciałbym, aby na bulwarach przy ul. Świętokrzyskiej powstał park z piknikowymi ławkami. Zresztą już teraz zgłaszają się do mnie mieszkańcy z inwestycyjnymi pomysłami, głównie dotyczącymi budowy ulic. Ale też moim marzeniem jest remont starej elektrowni w centrum miasta, siedziby Galerii Arsenał. Od lat uważam, że rewitalizacja budynku oraz utworzenie bulwarów nad rzeką Białą, to fantastyczny pomysł. Mam nadzieję, że teraz, kiedy są sprzyjające warunki, znajdą się na to środki i wreszcie się uda. Ale jak już wspomniałam, na pewno nie zapomnę o swoim okręgu.

No właśnie. Mieszkańcy pofastowskich bloków nie zgadzają się, by w ich sąsiedztwie powstała instalacja do magazynowania odpadów.
Wiem, byli na posiedzeniu komisji zagospodarowania przestrzennego i ochrony środowiska, której przewodniczę. Wysłuchaliśmy ich. Komisja wystąpiła do prezydenta z prośbą o wyjaśnienie procedury i jaką decyzję zamierza urząd podjąć w tej sprawie. Chcemy zapoznać się z odpowiedzią prezydenta i poznać uwarunkowania prawne tej sprawy.

Dlaczego zdecydowała się Pani na pracę w tej komisji? Ochrona środowiska, a przede wszystkim zagospodarowanie przestrzenne, od lat wzbudza w Białymstoku bardzo wiele emocji i kontrowersji. Nie wspominając, że jest to bardzo pracochłonna materia i nieustannie wystawiona pod pręgierz opinii publicznej.
O tym, że jest to bardzo trudna komisja, przekonałam się już po tych dwóch miesiącach. Niemniej dzięki mojej wcześniejszej pracy w biurze rady miasta znam procedury, regulaminy i inne przepisy. Tak więc od strony prawnej byłam przygotowana do pracy w tej komisji. Poza tym interesuję się urbanistyką, architekturą miejską, planowaniem przestrzennym.

Mieszkańcy ulicy Grunwaldzkiej protestują, bo nie zgadzają się na sposób procedowania planu miejscowego, który był na jednej z ostatnich sesji. Proszą wojewodę, by w trybie nadzorczym, uchylił uchwałę rady miasta. Twierdzą nie do końca zostały zachowane procedury. Bo nie mieli szans uczestniczenia w komisji zagospodarowania przestrzennego która omawiała plan miejscowy okolic ul. Grunwaldzkiej tuż przed czwartkową sesją na stadionie miejskim. Spodziewali się, że będą mogli przyjść na komisję – jak to jest zazwyczaj – do magistratu. Ponadto sprzeciwiają się budowie bloku. To Pani zwoływała posiedzenie komisji tuż przed sesją?
Z informacji prasowych wiem, że mieszkańcy złożyli skargę do wojewody. Czekamy na jej rozstrzygnięcie. W mojej ocenie cała procedura została przeprowadzono prawidłowo.

Czy posiedzenia komisji nie powinny być transmitowane przez Internet? Tak jak to miało miejsce w czasie pandemii, podczas zdalnych obrad?
Nie wydaje mi się, by były one pasjonujące dla mieszkańców. Sesje rady są transmitowane, bo tam zapadają wiążące decyzje. Ponadto z tego co pamiętam, to oglądalność tych transmisji z posiedzeń komisji była - delikatnie rzecz ujmując – bardzo słaba.[/

Pierwsze sesje nowej kadencji pokazały, że ma Pani zacięcie do retoryki politycznej. I pod tym względem wyrasta Pani w klubie KO na pierwszą twarz potyczek z opozycją. Tak jak w poprzedniej kadencji był nią Marcin Moskwa, dopóki nie odszedł na fotel prezesa KPKM.
Marcina Moskwy nie da się zastąpić. Zresztą nie mam w tym kierunku żadnych ambicji. Nie ukrywam natomiast, że jestem osobą, która lubi wyrażać swoje zdanie. Uważam, że po to też zostałam wybrana na radną, żeby debatować w imieniu mieszkańców. Nie ma lepszego sposobu na prezentowanie swoich racji niż zabieranie głosu na forum rady.

To dlatego przedstawiała pani projekt stanowiska odnośnie Tarczy Wschód czy może ktoś z klubu Panią wyznaczył?
Byłam autorką tego stanowiska i pomysłodawcą jego przyjęcia. Naturalne więc, że prezentowałam ten projekt na sesji. Uważam, to za bardzo ważną sprawę dla mieszkańców Białegostoku. Chodzi przecież o wzmocnienie bezpieczeństwa naszej granicy i o to że dla rządu granica wschodnia jest priorytetowa, nie zostajemy zostawieni sami sobie, granica zostanie wzmocniona nie tylko przez fortyfikacje, ale też będą środki finansowe przeznaczone na wsparcie mieszkańców.

To dlaczego nie uznaliście choćby jednego argumentu, który podnosił PiS postulując np. wpisanie do stanowiska zdania o wojnie hybrydowej prowadzonej przez Białoruś.
Faktycznie dyskusja była bardzo gorąca, a atak PiS bezpardonowy.

Podobnie jak odpowiedzi z drugiej strony.
Stanowisko przygotowane przeze mnie było szeroko dyskutowane w klubie oraz wśród radnych Polski 2050 i uznaliśmy, że poprawki PiS nie są potrzebne.

To Pani wzięła na swoje barki ciężar sporu z PiS. Nie czuła Pani, że nie miała większego wsparcia ze strony klubu w dyskusji. Tym bardziej, że po drugiej stronie byli doświadczeni radni, zaprawienie w niejednych bojach o przyjmowane przez radę stanowiska.
Chodziło o to, by nasz głos, że wspieramy Tarczę Wschód był usłyszany. Dodam, że pomysł stanowiska pojawił się dlatego, że wsłuchuję się w głos mieszkańców, którzy boją się wojny. Dla nich Tarcza Wschód to jest ogromne poczucie bezpieczeństwa. Taki był cel przyjęcia tego stanowiska. By głos białostoczan był usłyszany. W dyskusji wsparli mnie radni Marek Tyszkiewicz i Karol Masztalerz. Zapewniam, że celem nie była bijatyka słowna na sesji.

Tyle, że tak się dzieje w przypadku przyjmowanych stanowisk. O nie zawsze jest bitwa. Przeszłość udowodniła to dobitnie.
Tak ma pan racje, faktycznie tak się dzieje. Obserwowałam to wielokrotnie z pozycji pracownika biura rady miasta. Myślę jednak, że czasem warto tą dyskusję toczyć szczególnie w tak ważnych sprawach.

No właśnie. W poprzedniej kadencji, jeśli był rozpatrywany projekt jakiekolwiek stanowiska, to procedowano go na początku porządku obrad. W tym przypadku przewodnicząca wprowadziła go pod koniec drugiej dziesiątki punktów rozpatrywanych tego dnia na sesji. Nie umniejsza to wadze materii, która była rozpatrywana.
Absolutnie. Zapewne zdecydowały o tym ważne względy proceduralne. Jestem wdzięczna radnym, że zgodzili się włączyć ten projekt do porządku obrad. Najważniejsze, że stanowisko zostało przyjęte.

To początek Pani drogi samorządowej. Zastanawia się pani, gdzie może ją zaprowadzić za parę lat?
Na razie staram się jak najlepiej wykonywać obowiązki radnej. Wymaga to wiele pracy i na niej chciałabym się skupić.

Tomasz Maleta

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.