Alison Belsham – Łowca tatuaży. Obdziera ofiary żywcem ze skóry
Tatuażystka, policjant, który pierwszy raz styka się z morderstwem i seryjny zabójca. Takimi figurami gra w „Łowcy tatuaży” Alison Belsham. I gra z powodzeniem.
Ona jest pasjonatką tatuaży. Nie wyszło jej z mężem, również tatuażystą, ale ma syna i pracę, któa jest pasją. A Alison Belsham stara się pisać o niej tak, jakby sama nie wypuszczała z rąk maszynki do tatuażu.
On po latach terminowania w policji i częstych odwiedzin kościoła wreszcie zostaje komisarzem. Kiedy musi zająć się pierwszym trupem, nie zdaje sobie sprawy, że będzie ścigał seryjnego zabójcę. Zabójcę, o tytułowej przypadłości. Bo oprócz tego, że to morderca, to także łowca tatuaży i to pozyskiwanych z ludzi. By powiększać swoją kolekcję, obdziera ofiary żywcem ze skóry.
Zanim czytelnik przekona się, kto jest owym łowcą, na kartach książki pojawią się kolejne trupy, tatuażystka lubiąca w przeszłości nadużywać wobec krnąbrnych facetów noży, rozpocznie zaś prywatne śledztwo. I wzorem wielu innych kryminałów – owego łowcę poznajemy z fantastycznie napisanych monologów wewnętrznych, z zimną krwią opowiadających o jego przygotowaniach do zbrodni i płynących z samego aktu zabójstwa emocji.
„Łowca tatuaży”, pełen smaczków z salonów i konwentów tatuaży, to wzorowy kryminał z bardzo mocnym finałem, ciekawymi postaciami i dobrze napisanymi dialogami, które dla W.A.B. przełożyła Dorota Konowrocka-Sawa.