Atmosfera jadu i nienawiści miała wpływ na zabójcę Adamowicza

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banas / Polska Press
Marcin Darda

Atmosfera jadu i nienawiści miała wpływ na zabójcę Adamowicza

Marcin Darda

- Trudno posądzać o dokonanie zabójstwa z motywem stricte politycznym osobę o głębokich zaburzeniach psychicznych. Ale poza sporem jest to, że takie właśnie osoby są nadzwyczaj podatne na wszechobecną atmosferę przemocy i nienawiści - mówi Kazimierz Olejnik, były zastępca Prokuratora Generalnego.

Co Pan pomyślał w pierwszej chwili, gdy usłyszał o zamachu na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza?

Pomyślałem: stało się. Stało się coś, co wisiało w powietrzu od dawna i w końcu musiało się stać. Dla mnie ten wstrząs to niestety naturalne następstwo tego, co trwało w przestrzeni publicznej w ostatnich latach, tej nienawiści, jadu, wzajemnych pretensji, złości, chęci wdeptania bliźniego w ziemię. Śledzę te procesy od dawna, mam spore doświadczenie zawodowe i wynikające z tego wnioski nie były optymistyczne, serce podpowiadało mi , że taka tragedia może się stać, natomiast rozum szeptał, że stanie się na pewno. I, niestety ten moment przyszedł w ubiegłą niedzielę.

Pan mówi o motywie politycznym, i faktycznie zamachowiec też taki motyw wykrzyczał ze sceny. Tyle tylko, że był to motyw osobisty. Skąd wiadomo, że wpływ na niego miał ten polityczny konflikt PiS – opozycja, który dzieli Polskę na dwie części i tam mowa nienawiści?

Motyw polityczny to jedno i moim zdaniem do niego jest jeszcze daleko, ale zbyt dużo w życiu widziałem i nie mam wątpliwości, że polityczny klimat, ta atmosfera uprzedzeń i siania nienawiści mogła wywołać właśnie taki skutek jak zamach. Trudno posądzać o dokonanie zabójstwa z motywem stricte politycznym osobę o głębokich zaburzeniach psychicznych. Ale poza sporem jest to, że takie właśnie osoby są nadzwyczaj podatne na wszechobecną atmosferę przemocy i nienawiści. Zatem nie tyle był to motyw polityczny, ile motyw wynikający z nasączonej złem, ogólnej atmosfery w życiu publicznym.

A jak w tej atmosferze wypada prokuratura? Bo akurat z tą tragedią zbiegł się fakt umorzenia sprawy wystawienia politycznych aktów zgonów wystawionych przez Młodzież Wszechpolską m.in. prezydentowi Adamowiczowi. To się nie wpisuje w tę atmosferę zła?

Niestety, nie są to zbyt korzystne oceny. Mówimy o ogólnej atmosferze, ale ta atmosfera to jest w pierwszej kolejności język, którego używa świat polityki, zresztą po obydwu stronach sporu. Obie strony okładają się równo i tylko spece od języka mogą policzyć kto więcej, a kto mniej. Taki jest dziś świat polityki. Niezależnie od tego, chodzi jednak o prawidłowe o funkcjonowanie państwa i jego poszczególnych organów. Ono powinno funkcjonować w oparciu o swoje instytucje i obowiązujący system prawny z całkowitym pominięciem wszelkich emocji. Czy państwo zdało egzamin, czy też czyniło pewne ukłony w określonym kierunku, gdy niezbyt sprawnie działało w sprawie niektórych zachowań przedstawicieli skrajnej prawicy? Jest czymś dramatycznym, by nie rzec symbolicznym fakt, że kilka dni przed zamachem prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie tzw. cywilnych aktów zgonów, które m.in. prezydentowi Gdańska wystawiła Młodzież Wszechpolska. Ja to odbieram jako przyzwolenie państwa do czynienia zła. Teraz dopiero państwo reaguje, już po zamachu na prezydenta Gdańska zatrzymano trzy osoby, które groziły śmiercią innym politykom. Ale wcześniej nie. Być może nastąpi pewien przełom, gdy do wszystkich dotrze, że przemoc może zadziałać w obie strony. Może zadziałać nie tylko w stronę dzisiejszej opozycji, ale karta się w przyszłości może odwrócić.

A czy to nie jest tak, że ta karta już się odwróciła? Osiem lat temu zastrzelono w łódzkim biurze PiS Marka Rosiaka, teraz zamordowano Adamowicza z PO. Wtedy też były żarliwe komunikaty polityków, że „nigdy więcej”, że „państwo nigdy już nie pozwoli” na coś takiego, a to się znów stało.

Również i ten element mam na uwadze, ale to w ogóle nie musi się wiązać ze zmianą władzy. Jeżeli powstaje sprzyjający klimat to zagrożeni są wszyscy. Nieraz tylko przypadek powoduje, iż akty agresji, które lęgną się w chorych umysłach są wymierzone w polityka władzy lub opozycji. Niestety łódzki dramat sprzed ośmiu lat niczego polityków nie nauczył, a przynajmniej zbyt szybko zapomnieli o tej lekcji. Mam zresztą wrażenie, iż w Polsce tego rodzaju tragiczne zdarzenia nie służą wielkim celom narodowym i wspólnemu dobru, lecz stanowią raczej paliwo do partykularnych przepychanek partyjnych i kreowaniu własnych lub partyjnych interesów.

Ale świadczy o tym, że państwo działa tylko na jeden moment, po prostu reaktywnie przeprowadza akcję kontroli po tragicznym wydarzeniu, bo czym temat gdzieś przepada. Mija osiem lat i znów jest tragedia, i znów akcja...

Po części jest to prawda i dotychczas niestety mieliśmy do czynienia właśnie z taką filozofią postępowania władz. Bezpośrednio po tragedii obietnica szybkiej poprawy, a później jeszcze szybciej ogólna amnezja. Przecież przed zamachem na prezydenta Adamowicza odnotowaliśmy wiele różnego rodzaju aktów agresji j , mówię tu o tych cywilnych aktach zgonu, które wystawiono przecież nie tylko jemu, ale i kilkunastu innym prezydentom miast. Mieliśmy także szubienice z wiszącymi portretami europosłów, a to i tak nie wszystko. Tych aktów mowy nienawiści było co niemiara. To naprawdę wymaga szerokiej refleksji ze strony polityków, którzy nadzorują państwowe instytucje, czy w tych przypadkach organy państwa zachowały się tak jak należy. Przypominam sobie taki przypadek jak wycofanie aktu oskarżenia przeciwko byłemu księdzu Jackowi Międlarowi oskarżonemu przez prokuraturę z przepisów o mowie nienawiści przeciwko Żydom i Ukraińcom. Takie decyzje stwarzają atmosferę przyzwolenia państwa na przemoc i nigdy nie powinny mieć miejsca. W przestrzeni publicznej władza jest czymś przejściowym i zazwyczaj jest stymulowana kalendarzem wyborczym, natomiast atmosfera i klimat wrogości może trwać bardzo długo i popychać różne osoby, czy to chore psychicznie, czy rozchwiane emocjonalnie do aktów przemocy.

Atmosfera jadu i nienawiści miała wpływ na zabójcę Adamowicza
Prokurator Kazimierz Olejnik: w Polsce tragiczne zdarzenia nie służą wielkim celom narodowym i wspólnemu dobru, lecz stanowią paliwo do partykularnych przepychanek partyjnych i kreowaniu własnych lub partyjnych interesów.

A co Pan by zrobił, żeby to nie był reaktywny model działania państwa, państwa które raz słyszy ten język przemocy, inny razem nie słyszy, tylko czyni te ukłony w stronę określonych środowisk, jak sam Pan to nazwał.

Ja jestem tylko prokuratorem, na dodatek w stanie spoczynku. Prostej recepty nie ma, ale gdybym wrócił do czynnej służby, to pierwsza, fundamentalna zasada jest taka: zero tolerancji dla tego rodzaju zachowań , zarówno w otwartej przestrzeni publicznej jak i w internecie . Zero tolerancji przy każdej tego rodzaju agresji i aktach nienawiści, bo tylko wtedy to będzie sygnał, że państwo i prawo działa, a za przestępstwo jest kara. Ale tak naprawdę praprzyczyną tego stanu rzeczy jest mowa nienawiści polityków, bo klasa polityczna za pomocą tego języka walczy o swoją strefę wpływów, o wyborcę, co przekłada się na przeciwnika politycznego, którego miesza się z błotem. Na to nie mam wpływu, bo to powinna być refleksja tych, którzy są wybierani w wyborach, by nami rządzić. To jest kwestia ich mądrości i dalekowzroczności: czy chcą utrzymać substancję narodu, państwa i społeczeństwa jako całości, czy też będą te podziały pogłębiali i to w sposób świadomy. Jeżeli Polska będzie podzielona na pół i nieważne gdzie ta granica będzie przebiegać, czy pośrodku, czy lekko na prawo albo lewo, to jestem pewien, że te różnice będą się pogłębiać. Trzeba dojrzałości i rozmowy na argumenty i kompromisów, a nie siekiery, pałki i noża. Tyle tylko, że musi to zrozumieć klasa polityczna.

Klasa polityczna ma narzędzia wpływu na prokuraturę, która może tę falę zatrzymać, a nie robi tego.

Prokuratura jest dziś przede wszystkim elementem gry politycznej, bo została upolityczniona, podporządkowana politycznemu ministrowi, który w sposób formalny może mieć wpływ na to, co ona robi, lub czego nie robi. Trzeba dodać, iż obecny Minister Sprawiedliwości wcale nie ukrywa, iż korzysta z przysługujących mu uprawnień. Dlatego to przede wszystkim społeczeństwo, bezpośrednio lub poprzez swoich przedstawicieli wybieranych do różnych organów państwa ,powinno pytać, dlaczego coś akceptowano, do czegoś dopuszczano, a co innego pomijano i to w majestacie prawa. Pamiętam taką historię, gdy na manifestacji KOD doszło do szarpaniny z prawicowymi bojówkami. Bojówkarz pobił tam kobietę, ewidentnie doszło do przestępstwa, ale nie w oczach prokuratora, który napisał w decyzji o umorzeniu, „intencją sprawcy nie było pobicie, a okazanie niechęci do wartości pod sztandarami których szedł dany pochód”. To jest właśnie obszar, w których społeczeństwo powinno polityków rozliczyć. Dobrze by to się stało po tym ostatnim dramacie i byłby to piękny pomnik dla prezydenta Pawła Adamowicza.

Czyli nie wierzy Pan, że to zabójstwo zakończy tę wojnę polsko – polską?

Od poniedziałku wciąż słyszymy o kolejnych przypadkach formułowania gróźb. Sytuacja wcale się nie uspokoiła, cisza nad trumną była bardzo krótka, a jest zagrożenie eskalacji. Czy ja zatem wierzę w koniec wojny polsko – polskiej? Chciałbym w to wierzyć. Z natury rzeczy jestem optymistą, a nie potrafię sobie wyobrazić co się jeszcze musi stać, jaki wstrząs musi nastąpić, aby wnioski z tych tragedii dotarły do umysłów tych paru najważniejszych osób w Polsce. Państwo ma budowę hierarchiczną, a wiemy, że gdzieś na szczycie jest paru wodzów, którzy w zaciszu gabinetów wydają polecenia i wskazują kierunki działań, a potem podległe im legiony te polecenia wykonują. Czyli musi to w końcu dotrzeć do tych na szczycie, albo też ci na dole muszą powiedzieć tym na górze, że źle się bawią, bo sprawy zaszły za daleko i jeśli tego nie zmienią, to suweren wypowie im posłuszeństwo. Ale żeby do tego doszło, to w Polsce musi się zapewne pojawić jakiś nowy polityczny Mesjasz

Marcin Darda

Dziennikarz Dziennika Łódzkiego. Najważniejsze informacje ze świata polityki, samorządów i partii politycznych Łodzi i regionu łódzkiego. Informacje zdobywam sam, zazwyczaj takie, którymi władza nie chciałaby się chwalić na konferencjach prasowych.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.