Białorusini wkroczą na Wołyń? Eksperci nie wykluczają

Czytaj dalej
Fot. East News
Olga Siemaszko

Białorusini wkroczą na Wołyń? Eksperci nie wykluczają

Olga Siemaszko

Ukraiński Sztab Generalny odnotowuje działania wojskowe na granicy białorusko-ukraińskiej. Eksperci nie wykluczają wkroczenia armii białoruskiej na Wołyń. Sam reżim w Mińsku obecnie szykuje się bardziej do obrony niż do ataku. Łukaszenka gromadzi armię ludową i planuje zaangażować w obronę Białorusi nawet oddział myśliwych i rybaków – pisze Olga Siemaszko

- Ukraińskie wojsko monitoruje granicę białorusko-ukraińską i utrzymuje tam niezbędną liczbę żołnierzy na wypadek próby inwazji wojskowej na Wołyń z terytorium Białorusi - powiedział ukraińskiej telewizji ekspert wojskowy Oleg Żdanow. - Jeśli Putin mocno naciśnie na Łukaszenkę, wtedy na Ukrainę może wkroczyć armia białoruska, składająca się z 20-25 tysięcy żołnierzy – dodał ekspert. Fakt, że ukraińskie wojsko uważnie monitoruje granicę na północy, może świadczyć o tym, że wyciągnęli wnioski z błędów z przeszłości. Głównym z nich jest to, że w przeddzień 24 lutego granica białoruska była bez wzmocnionej kontroli. Ujawniono to podczas niedawnego wywiadu dla Ukrinformu z szefem SBNU Ołeksijem Daniłowem. Według niego Ukraińcy wierzyli Łukaszence, że nie zamierza zaatakować Ukrainy:

- Ponadto dwa dni przed wojną nasz minister obrony rozmawiał z ministrem obrony Białorusi. Zapewniali, że w żadnym wypadku tak się nie stanie. Nasz naczelnik straży granicznej w ciągu dnia komunikował się z naczelnym funkcjonariuszem straży granicznej Białorusi, który mówił: „nawet nie myślcie sobie, że będziemy w tym uczestniczyć, że ktoś pójdzie na Ukrainę z naszego terytorium”- powiedział Daniłow. Taka polityczna łatwowierność kosztowała Ukraińców to, że Rosjanom z terytorium Białorusi tak szybko udało się dotrzeć do Kijowa. Teraz sytuacja na granicy odpowiada czasowi wojny: tory kolejowe zostały rozebrane, mosty wysadzone, teren przygraniczny zaminowany, wznoszone są fortyfikacje.

Po drugiej stronie granicy także trwają przygotowania do wojny. Łukaszenka zdecydował się na utworzenie Południowego Dowództwa Operacyjnego na kierunku ukraińskim. Wcześniej na Białorusi takie dowództwa istniały na kierunkach zachodnim i północno-zachodnim, bo właśnie ze strony Polski i Litwy reżim widział potencjalne zagrożenie ofensywą militarną. Teraz Ukraina została dodana do listy niebezpiecznych sąsiadów. To w ramach tworzenia Dowództwa Operacyjnego na granicę z Ukrainą przemieszczany jest obecnie sprzęt wojskowy, w tym częściowo z regionów zachodnich. Wojsko białoruskie zaczęło również zaminowywać tereny graniczące z Ukrainą i Polską w obwodzie brzeskim. Zaminowywane są drogi leśne i mosty. Prowadzone jest również inżynieryjne wzmocnienie granicy. Armia białoruska żyje w reżimie ciągłych manewrów. Ćwiczenia odbywają się na wszystkich poligonach w kraju. Sprawdzane jest wszystko, od możliwości przenoszenia sprzętu wojskowego na duże odległości, po gotowość mobilizacyjną komisarzy wojskowych. Od kilku dni reżim mówi o tym, kto będzie bronił Białorusi: planowane jest utworzenie armii ludowej, w szczególności oddziałów złożonych z okolicznych mieszkańców, organizowanych przy każdej radzie wiejskiej. W takim oddziale powinno być około 50 osób. Obiecano im, że otrzymają najnowszą broń i nauczono ich obsługi. Problem w tym, że jest mało prawdopodobne, aby w każdej radzie wiejskiej Białorusi udało się znaleźć 50 ludzi gotowych do walki, którym można by dać broń. Ponieważ większość z meszkańcow to emeryci, а dokładniej starsze kobety. Dlatego kto będzie bronił terytorium nowoczesną bronią, nie jest do końca jasne.

Planuje się też utworzenie oddzielnej jednostki bojowej z myśliwych i rybaków. Łukaszenka spotkał się w tym tygodniu z szefem ich stowarzyszenia i dał rozkaz zebrania około pięciu tysięcy ludzi, którzy wiedzą, jak strzelać. Tym oddziałem będzie kierował były minister spraw wewnętrznych Igor Szunewicz.

Ukraiński wywiad wojskowy, według ostatnich doniesień, nie zaobserwował jeszcze formowania oddziałów ofensywnych na kierunkach wołyńskim i poleskim do uderzenia z terytorium Białorusi. Jegor Lebyadok, białoruski ekspert wojskowy uważa, że wszystkie prowadzone w ostatnim czasie działania władz wskazują, że Białoruś przygotowuje się do wojny. Według niego, jeśli wyda się rozkaz wkroczenia wojsk białoruskich na terytorium Ukrainy, wojsko nie odmówi jego wykonania. Ekspert mówi, że podstawowym zadaniem Rosjan jest zajęcie południa, zdobycie tam przyczółka, a potem główne siły zostaną przeniesione do Kijowa. Sądząc po tym, jak aktywnie wszystko się wydarza, może to nastąpić między końcem lipca, a początkiem października - mówi Lebyadok.

Olga Siemaszko

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.