Białostocka polonistka bije po lekcjach.. na macie. "Potrzebowałam męskiej energii"

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz/ Polska Press
Izabela Krzewska

Białostocka polonistka bije po lekcjach.. na macie. "Potrzebowałam męskiej energii"

Izabela Krzewska

Ma 44 lata i jest nauczycielką języka polskiego w VI LO w Białymstoku. Wieczorami, kiedy nie sprawdza uczniowskich wypracowań, nakłada wygodny strój i... idzie się bić. Jest wysiłek, jest pot. – To uspokaja głowę – mówi Eliza Godlewska i biegnie na kolejny trening defendo

Czym jest defendo?
To europejski system samoobrony, którego twórca, Jyrki Saario, pochodzi z Finlandii. Powstał stosunkowo niedawno. W Polsce pojawił się w 2010 roku. Bazuje na 65 technikach zaczerpniętych z różnych sztuk walki. Są to między innymi elementy kickboxingu, boksu tajskiego, brazylijskiego jiu-jitsu. Twórca defendo wybrał z nich takie techniki, które są najprostsze, a jednocześnie najbardziej skuteczne w obronie przed napastnikiem. Im jest ich mniej, tym lepiej. Jest sześć poziomów wyszkolenia uczniowskiego.
A pani na którym jest poziomie?
Piątym. Niedawno z wielką dumą przyszyłam do spodenek naszywkę z pięcioma belkami.
Ile zajęło dojście do tego poziomu?
Około trzech lat. Wcześniej przez rok trenowałam krav magę, a jeszcze wcześniej – przez sześć lat – jogę.
Od jogi do sztuk walki? To dość daleka droga. Sport zawsze był obecny w pani życiu?
Co ciekawe, nie. Pamiętam z czasów szkolnych, że nie przepadałam szczególnie za sportem i nigdy mnie do niego nie ciągnęło. Po 40-tce pomyślałam, że fajnie byłoby zrobić coś dla siebie, zająć czymś głowę, zająć się ciałem. Praktykując jogę też się można zmęczyć, ale szukałam czegoś mocniejszego, bardziej intensywnego. Przeglądałam Facebooka i przez przypadek natknęłam się na reklamę krav magi. Taki rodzaj aktywności wydał mi się całkiem przekonujący. Po roku razem z koleżanką przeniosłyśmy się na defendo, w tej samej szkole samoobrony. W międzyczasie pojawiły się kettle (kettlebell – ciężarki z „uszami” – przyp. red.) na wzmocnienie ciała, żeby było silniejsze i bardziej wytrzymałe na ciosy i kopnięcia.
Jak otoczenie zareagowało na pani pasję?
Mam wrażenie, że zawsze uchodziłam za osobę spokojną, delikatną, kobiecą. Może dlatego moi znajomi nieustannie się dziwią. „Przecież jest tyle kobiecych aktywności: możesz pójść na fitness, tańczyć salsę” – słyszę. Ale ja chcę robić coś niestandardowego, trochę na przekór, iść pod prąd. Mówi się, że kettle i systemy samoobrony to męska energia, więc chyba tej męskiej energii po prostu potrzebowałam.
A jaka była reakcja w VI LO, gdzie uczy pani języka polskiego? Czy uczniowie, dyrekcja i koledzy z pracy wiedzą w ogóle, czym zajmuje się pani po godzinach?
Wiedzą, niektórzy się dziwią, wielu patrzy z podziwem. Co na to uczniowie? Pamiętam grupę chłopców z obecnej maturalnej klasy. Kiedy byli w pierwszej klasie, przed każdym językiem polskim stawali pod salą i pytali, jak minął mi wczorajszy trening. To było bardzo miłe. Co sądzą o mojej aktywności, trzeba by ich zapytać, ale myślę, że niektórzy patrzą na mnie z ciekawością: z jednej strony „Lalka” i trzecia część „Dziadów”, z drugiej rękawice bokserskie.
Ale czyż jest lepszy i legalny sposób na wyładowanie frustracji za błędy ortograficzne w szkolnych wypracowaniach niż na macie?
Bardziej irytuje mnie nieznajomość lektur przez uczniów (śmiech). Na pewno praca nauczyciela jest bardzo odpowiedzialna i stresująca. Zresztą każdy człowiek powinien mieć jakąś pasję, która pozwoli mu ten stres odreagować. Ja traktuję sport właśnie w takich kategoriach: odpoczynku dla głowy, ale też zrobienia czegoś fajnego dla swojego ciała. Poza tym na treningach są świetni ludzie i fantastyczna atmosfera. To też sprawia, że można odpocząć i dobrze się bawić w jednym czasie.
Jak często pani trenuje?
Trzy razy w tygodniu.
Jeździ pani na zawody?
Defendo to system samoobrony a nie sztuka walki, więc jako takich zawodów nie ma. Są w kettlebell. Nasza szkoła organizowała na początku kwietnia Mistrzostwa Polski Kettlebell Lifting i miałam możliwość być podczas nich sędzią asystującym. Myślę, że to kierunek dla mnie, chociaż patrzyłam z zazdrością na zawodników na podestach.
Może defendo to nie sztuka walki, ale jednak walczy się o przetrwanie. Może pani opisać taki trening?
Generalnie ćwiczymy w parach, ewentualnie w trójkach lub czwórkach, jeśli mamy jakieś scenki sytuacyjne - jednego obrońcę i dwóch lub trzech napastników. Bo takie sytuacje też się zdarzają na ulicy. Defendo to sport bardzo kontaktowy. Trenujemy nieustannie w zwarciach, klinczach, obalamy się na matę. Ćwiczymy obronę przed napaścią z przodu, z boku, z tyłu, kiedy przeciwnik nas przewraca i musimy wydostać się z parteru. Na najwyższych poziomach mamy też pracę z nożem, pałką oraz bronią palną. Oczywiście używamy gumowych atrap. Chodzi tutaj o skuteczną obronę przed napastnikiem. Najważniejsze, żeby techniki mieć przećwiczone w tysiącach powtórzeń, a w sytuacji awaryjnej ma zadziałać wyćwiczony odruch. Istotne jest budowanie nawyków.
Dużo kobiet jest w pani grupie?
Nasza sekcja defendo jest zdecydowanie sekcją męską. Na dwudziestu mężczyzn obecnie jestem jedyną kobietą. Niebawem, po krótkiej przerwie, wróci na matę moja sparing-partnerka.
Zapytam, czy w ogóle jest szansa, żeby kobieta mogła się obronić przed trzema mężczyznami?
Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. W sytuacji ulicznej to pewnie byłoby bardzo problematyczne. Nawet dla mężczyzny. Generalnie najlepiej unikać takich sytuacji. Ale jeżeli taka się zdarzy, to należy przynajmniej próbować atakować w newralgiczne miejsca i uciekać. Trenowanie takich sportów buduje pewność siebie i ogromną pokorę. Nie wyszłabym na ulicę, żeby szukać przeciwnika, aby pokazać, jaka to ze mnie świetna fighterka. To nie o taki rodzaj pewności chodzi.
A o jaki?
Oprócz wzmocnienia ciała i techniki, ważny jest też trening mentalny. Nie można się za długo zastanawiać, bo można dostać w nos – na przykład. Więc ta pewność siebie to szybkość podejmowania decyzji, większa stanowczość, wyznaczanie granic, poczucie wewnętrznej siły, które sprawia, że łatwiej w relacjach z ludźmi zadbać o siebie, o swoje dobro.
A czy w czasie treningu doznała pani jakichś kontuzji?
Kiedy zaczynałam moją przygodę z tym sportem, pamiętam zupełnie dla mnie nowe doświadczenie bólu. To w końcu celowe kopnięcie, celowe uderzenie. Z czasem mięśnie się wzmacniają, utwardzają. Ciało oswaja się z bólem, łatwiej go też znieść. Początki były jednak trudne. Kiedyś po serii kopnięć miałam na udzie wielkiego krwiaka. Noga potwornie mnie bolała. Innym razem koleżanka przypadkowo skaleczyła mnie paznokciem w brew, aż pociekła mi krew. Ale takie sytuacje zdarzają się sporadycznie. Czasem kończy się na siniakach i otarciach. Bardzo ważne jest dbanie o bezpieczeństwo partnera i zapewnienie sobie nawzajem skutecznego treningu bez kontuzji. O tym nieustannie przypomina nam trener.
A czy prócz treningów, chodzi pani na siłownię?
Nie potrzebuję siłowni. Jedna kula kettlebell to fantastyczne, uniwersalne narzędzie, które wpływa pozytywnie na całe ciało. Wzmacnia siłę mięśni i ich wytrzymałość, poprawia kondycję i mobilność. Ja uprawiam rosyjską odmianę – giriewoj sport. Pracuję najczęściej na kulach po 10-12 kilogramów, ale są i takie ważące 40 kilo. Prawidłowe wykonanie ćwiczenia wymaga skoordynowania pracy nóg, rąk i oddechu. To dla mnie rodzaj medytacji. Trzeba uspokoić głowę. Jednocześnie z tą głową trzeba „gadać” i to doskonały trening mentalny. Bo głowa mówi: „odłóż, po co robić 100 powtórzeń i tak się męczyć”.
Czy miała pani chwile zwątpienia?
Miałam. To było na ostatnim egzaminie z defendo, na piąty poziom. Żeby go zaliczyć, trzeba było przejść wszystkie zadania z poprzednich poziomów. Na macie spędziłam 7,5 godziny. To było wyczerpujące fizycznie, psychicznie, a w końcowej fazie mieliśmy jeszcze bardzo wymagającą pracę z nożem. Miałam taki moment, kiedy pomyślałam: „po co mi to?”, czy nie lepiej byłoby poleżeć, obejrzeć jakiś serial, poczytać książkę? Pokonywanie własnych słabości, tego „wewnętrznego lenia”, to też trening mentalny. I coś fantastycznego.
Dla kogo jest defendo?
Nie widzę żadnego klucza. W naszej sekcji są zarówno osoby pracujące w służbach mundurowych, ale też między innymi inżynier, budowlaniec, informatyk, ekonomista, ginekolog. Znam osoby, które przychodzą na treningi dlatego, że miały złe doświadczenia i stwierdziły, że chcą się nauczyć samoobrony. Ja takich doświadczeń nigdy nie miałam. To też nas różni. Z tego powodu jest mi może trochę trudniej, bo nie znam swoich reakcji, a z drugiej strony przede wszystkim chodzi mi o samorozwój, wzmocnienie ciała - żeby być w formie, dobrze się bawić, i - jakkolwiek by to nie zabrzmiało - miło spędzać czas.
Czy łatwo pogodzić pracę z treningami?
Na pewno wymaga to ogromnej samodyscypliny. My, poloniści, dużo pracy przynosimy do domu. Dodatkowo mam trzy treningi w tygodniu. Pogodzenie obowiązków zawodowych i ćwiczeń bywa oczywiście męczące, ale nie wyobrażam sobie, żeby moje życie wyglądało inaczej.
Dziękuję za rozmowę.

Izabela Krzewska

Komentarze

1
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

marek.podsiadlo

44 lata, czyli daliście jej zdjęcie gdy będzie miała co najmniej 60.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.