Magdalena Kuźmiuk

Blady strach nad wsiami. Pod osłoną nocy szajka okrada gospodarzy

Blady strach nad wsiami. Pod osłoną nocy szajka okrada gospodarzy Fot. Martyna Grygoruk
Magdalena Kuźmiuk

Przychodzą w środku nocy. Pogrążona w ciemnościach wieś jeszcze śpi. Złodzieje przeszukują garaże, stodoły. Zabierają piły, kosiarki, myjki ciśnieniowe. Taki sprzęt ma we wsi każdy gospodarz. I do tej pory nikt nie trzymał go pod kluczem. Szajka potrafi jednej nocy okraść kilkanaście gospodarstw.

To było gdzieś o trzeciej w nocy. Weszli na podwórko i od razu do garażu. Były pootwierane. Myśmy nigdy ich nie zamykali. Bo nikt tam nocami nie chodził. Zabrali dwie piły i wykaszarkę. Sprzęt warty 5000 złotych. Dobry, nowy. U mnie nic więcej nie wzięli. Przecież leżała kątówka mała i duża, wiertarka, sprężarka, dwie kosiarki! - opowiada pan Wojciech.

- Ten quad też tu wtedy stał? Pewnie za duży, żeby ukraść? Poza tym pewnie pan kluczyków w stacyjce nie zostawił? - pytam.

- No jak nie! No jak nie! Stał jak stoi, z kluczykami. Oni za dużo mieli, żeby jeszcze quada buchnąć - podejrzewa gospodarz.

Siedzimy u niego na podwórku pod wiatą. Przy garażach stoi kilka ciągników. U pana Wojciecha szajka była dwa razy. W odstępie zaledwie tygodnia. Za drugim razem nic nie zabrali, bo gospodarze pochowali wartościowe sprzęty. Po tym drugim razie założyli reflektor nad wejściem do garaży.

- Pali się calutką noc - wtrąca ojciec pana Wojciecha.

- Z początku to myśmy nic nie wiedzieli. Syn pojechał do Białegostoku. Przyszedł listonosz z listami poleconymi. I mówi do mnie: Siedzicie tak w domu, a policji tyle! Z psami chodzą. To zapytałam, gdzie? No, w Dolistowie. Piły pokradli sąsiadowi. Pomyślałam, może komuś ukradli, co mi tam do tego! - wspomina matka gospodarza.

Ale wyszła wtedy z domu, mąż był w oborze. Poszli do garażu. Pił nie było.

- Syn dopiero na drugi dzień zajrzał do drugiego garażu. Podkaszarka też zniknęła - dodaje.

Tamtej marcowej nocy tylko w jednej wsi - w Dolistowie, okradzionych zostało kilkanaście gospodarstw. Szajka nadal krąży po okolicy. Zabiele, Jaświły, Bobrówka, Jatwieź. Tam już złodzieje byli. W strachu cała gmina.

- U nas w Moniuszach nie było kradzieży, ale dwa czy trzy tygodnie temu w Mikicinie była. Choć tam tylko dwie czy trzy posesje okradli. Tylko, bo w Dolistowie przecież jednej nocy pół wioski potrafili zrobić - potwierdza kobieta w średnim wieku, która akurat przyjechała na zakupy do sklepu w Jaświłach.

Kradną tylko firmowe

Dolistowo Stare i Nowe to dwie wsie położone obok siebie na skraju Biebrzańskiego Parku Narodowego, niecałą godzinę jazdy od Białegostoku. Skręcając w prawo na skrzyżowaniu w centrum wsi, dojeżdża się do Dolistowa Starego. Nowe jest w przeciwnym kierunku. Domy stoją przy drodze. Jedne nowe, inne starsze. Przy większości gospodarstwo.

- Jakoś tę naszą część złodzieje oszczędzili! - żartują czterej mężczyźni stojący przed jedną z posesji w Dolistowie Starym.

Wczesne popołudnie, żar leje się z nieba. Termometr w samochodzie pokazuje 30 stopni.

O kradzieżach mieszkańcy rozmawiają chętnie. Trochę się śmieją, wspominając, bo cóż im pozostaje. - Kradną tylko firmowe piły, chińszczyzny nie biorą - śmieje się mężczyzna siedzący na murku bez koszulki.

- U nas nie kradli, bo myśmy wszystko na zimę pochowali. Ale widać, że coś szperali, bo drzwiczki były otwarte - dodaje drugi, trzymający rower.

- Naszemu wójtowi wynieśli z sieni proszek do prania. Taki w kartonie. Wynieśli i - pełna kultura - postawili przed bramką. A mogli po złości rozsypać - opowiada kolejny mieszkaniec stojący w tej grupie.

O kradzieżach w każdej wsi krążą opowieści. Ludzie przekazują je sobie z ust do ust.

- W Jatwiezi akurat na tych złodziei wyszedł gospodarz. To tak mu dali... Pobili człowieka, a i tak okradli. Pod kościołem mówili. Zbyszek mówił - opowiada starszy mężczyzna, sąsiad pana Wojciecha.

- W takim opuszczonym domu niedaleko ponoć pozdejmowali wszystkie kaloryfery. Światło zapalili i wynosili. To się właściciele zdziwią, jak przyjadą z Białegostoku - prycha młody blondyn, który akurat zaszedł na podwórko do sołtysa.

Innemu gospodarzowi rzekomo wynieśli piłę i myjkę z garażu, jak on w domu oglądał telewizję. Jeszcze inny okradziony miał spać pijany w piwnicy, a jemu sprzed nosa ukradli piłę.

- Przed złodziejem się nie ustrzeżesz. U jednego to podobnież pies martwy leżał na podwórku. Ale to może i ze starości zdechł - rozmyśla ojciec sołtysa Dolistowa Nowego.

O tym psie mówią też inni mieszkańcy okolicy. A że go otruli. Inni twierdzą, że leżał czymś przebity.

Sołtys Krzysztof Szczepura wie o kradzieżach. Każdy we wsi wie. Mieszka w ładnym murowanym domu na samym końcu wsi. Biegnąca przez całą miejscowość asfaltowa droga kończy się u sołtysa na podwórku.

- Na terenie naszej gminy byli we wszystkich wsiach. U mnie nie. U mnie to pies zwykle leży na schodach, to może on odstraszył złodziei - pokazuje na wielkiego wilczura sołtys.

W taki upadł psisko śpi jednak przy swojej budzie.

- Teraz ludzie tak się nie żalą. Wieś milczy. Kiedyś, jak nie było internetu, to się rozmawiało cały czas. A teraz jest internet i telewizja, to rozmowy ucichły - przyznaje sołtys.

Zaraz wspomina ubiegłoroczną wichurę, która przeszła przez okolicę. 20 domów przez dwa dni nie miało prądu.

- Wieś momentalnie odżyła - uśmiecha się sołtys.

Heca we wsi była, jak policjanci z Moniek nieoznakowanym fiatem wjechali do bagna. Gonili złodziei. Wczesna wiosna była. Roztopy. A droga nagle się mundurowym skończyła.

- Się wkopali chłopaki - śmieje się pan Wojciech na to wspomnienie.

To on wyciągał funkcjonariuszy z błota. Opowiada, że pokazywał policjantom ślady kół na piasku. A ci nie dowierzali.

- Ta szajka to dobrze drogi we wsi znała, wiedzieli, gdzie skręcić. Odczekali i pojechali. Zrobili policjantów w balona, bo tamci niby za nimi prosto pojechali, a tam bagno - śmieje się ojciec sołtysa Szczepury.

Pod kluczem albo przy wódce

- W naszej wiosce byli dwa razy, u mnie raz. Zabrali piłę spalinową Sthil, druga była obok i nie wzięli. Jedna na jednej beczce od paliwa leżała, druga na drugiej. W środku była jeszcze wykaszarka, ale wzięli tylko piłę. Nie wiem czemu. Czy im się nie podobało? - zastanawia się pan Mirosław, z którym rozmawiam w jego domu. Siedzimy przy stole w dużym pokoju.

On też przyznaje, że dotąd nigdy garażu nie zamykał. A i brama na oścież otwarta.

- Nigdy nikomu nic nie zginęło. Teraz zamykamy, ale może już i niepotrzebnie, choć mówią, że znowu chodzą - dodaje.

Jego zeznania spisywało ze trzech policjantów. - Wykłócali się o wartość tej piły. Ja mówiłem, że ponad 1000 złotych, policjantka, że 500 złotych. W sumie co to za różnica, skoro po miesiącu przysłali pismo, że sprawa umorzona, bo nie ma sprawców - rozkłada ręce pan Mirosław.

Kradzieże zbiegły się w czasie z pojawieniem się we wsi białoruskich robotników, którzy montowali ludziom solary na dachach. Część mieszkańców i Dolistowa, i Jaświł to właśnie ich wskazała jako złodziei.

- Policja ich wzięła. Sprawdzali tych Białorusinów. Przeszukali ich domy i w Trzciannem byli. Nigdzie nic nie było. Żadnego sprzętu. Gdzie to wszystko się zutylizowało? Tyle sprzętu! - zastanawia się pan Wojciech.

Choć mieszkańcy zarzekają się, że nikt nic nie widział, to są pogłoski o podejrzanym citroënie berlingo. Był czerwony i na sokólskich numerach rejestracyjnych.

- Ach, ci młodzi to jeżdżą i nad ranem, i w nocy. Nie każdy przejeżdżający samochód podejrzany jest - macha z kolei ręką pan Mirosław.

O godzinie 23 we wsi gasną latarnie. Zalewa ją fala mroku. Dlatego złodzieje byli dobrze kryci. Mieszkańcy twierdzą, że nikogo nie widzieli, nic nie słyszeli.

- Mam zwierzęta po drugiej stronie ulicy. Nieraz i o pierwszej do krowy trzeba iść. Z początku człowiek, tak nieswojo się czuł, jak gdzieś coś zaszeleściło. Ale człowiek już zapomniał i tak nie przeżywa - kiwa głową pan Mirosław.

Gospodarz kupił nową piłę. Bo to - jak mówi - podstawowy sprzęt na wsi. Trzyma ją pod kluczem. Opowiada, że jego sąsiad żartuje, że od teraz piłę będzie trzymał w szafce obok wódki.

- Człowiek nie może się aż tak tym przejmować, bo by w ogóle nie spał. Kawę, herbatę wypić i uspokoić się - radzi sołtys.

Mieszkańcy są zawiedzeni, że policjantom nie udało się namierzyć złodziei. Sami również próbowali szukać skradzionego sprzętu. Pan Wojciech przeglądał w internecie ogłoszenia. Raz natrafił na takie, gdzie na południu Polski sprzedawano kilkanaście pił. Żadna nie była tą, którą mu ukradli.

- Policja sporządziła protokół, piła miała numery i przepadła jak kamień w wodę. I nie można znaleźć? Żeby tyle miejscowości okradli i żadnego nie złapali! - oburza się ojciec pana Wojciecha.

Cała nadzieja w policji

Ze statystyki Komendy Powiatowej Policji w Mońkach wynika, że od początku roku dochodzeń dotyczących - jak to mundurowi określają - drobnych kradzieży na terenie gminy było sześć. Ale w każdej z tych spraw występuje po kilku pokrzywdzonych.

- Wciąż prowadzimy jedno postępowanie, w którym jest dwóch pokrzywdzonych. Poprzednie sprawy - owszem - były zakończone umorzeniem z powodu niewykrycia sprawców, ale to nie znaczy, że policja się tym tematem nie interesuje. Nadal trwają czynności, chcemy ustalić sprawców i odzyskać mienie - zapewnia mł. asp. Sylwia Świerzbińska z monieckiej komendy.

Kiedy tylko pojawią się nowe dowody, policja podejmie śledztwo. Tymczasem - jak wyjaśnia mł. asp. Świerzbińska - mundurowi prowadzą szeroko zakrojoną akcję informacyjną skierowaną właśnie do gospodarzy w gminie.

- Okazja czyni złodzieja. Dzielnicowi apelują do gospodarzy, by nie kusili złodziei niezabezpieczonym garażem. Niech to będzie zamek, kłódka. Trzeba dbać o swoje mienie - radzi policjantka.

Mimo że na razie szajka zuchwałych złodziei pozostaje bezkarna, jest nadzieja. Bo przestępczość - mimo wszystko - w monieckiej gminie spada, a rośnie wykrywalność sprawców. Bo - jak wynika ze statystyk - w ubiegłym roku ten wynik plasował się na poziomie 11 procent, tak teraz skuteczność policjantów z Moniek wzrosła do 75 procent.

Co pozostaje mieszkańcom Dolistowa i okolicznych miejscowości? Czekać cierpliwie, ale spać czujnie.

Imiona niektórych bohaterów zmieniliśmy

Magdalena Kuźmiuk

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.