Bomba przeleżała w ziemi ponad 70 lat. Straszyła przez cały weekend

Czytaj dalej
Fot. Fly Away Plus
Andrzej Matys

Bomba przeleżała w ziemi ponad 70 lat. Straszyła przez cały weekend

Andrzej Matys

Prawie 10 tysięcy mieszkańców Białegostoku i gminy Supraśl musiało opuścić swoje domy. Powodem była półtonowa bomba znaleziona w czwartek na budowie. Usunęli ją saperzy.

Niemiecka bomba leżała prawie pod torami trasy Białystok - Zubki Białostockie, niedaleko przejazdu kolejowego przy ulicy Ciołkowskiego. Pierwsza informacje o niewybuchu podała policja. Miasto w piątkowe południe zorganizowało konferencję prasową. Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski i burmistrz Supraśla Radosław Dobrowolski poinformowali m.in. że trzeba ewakuować niemal 10 tys. osób, by bezpiecznie przeczekały aż niewybuch zostanie wywieziony. Prezydent dodał, że bomba waży około 500 kg, a prawie połowa (220 kg) jej masy to materiał wybuchowy.

- Bombę podniesiemy przy pomocy dźwigu i załadujemy na tzw. bombowóz. Potem zostanie wywieziona na poligon w Orzyszu i zdetonowana. Akcja potrwa do dwóch godzin - tłumaczył kierujący akcją chor. Mariusz Kujawa z białostockiego patrolu saperów.

Jak zapowiedział szef białostockiej policji insp. Wojciech Macutkiewicz, mundurowi zajmą się m.in. zabezpieczaniem terenu. Prosił, by mieszkańcy opuszczając domy, zabrali dokumenty i to, co najpotrzebniejsze. - Trzeba zamknąć okna, drzwi i zabezpieczyć pozostałe mienie - przypominał.

Krótko po konferencji pojechaliśmy w okolice placu budowy. Robotnik, którego spotkaliśmy przyznał, że o bombie słyszał. - Tam gdzie zakaz jest policja stała. Już pojechała, bo chyba wszystko już zabrane - dodał.

W jednej z firm o bombie wiedzieli: - Gdy jechaliśmy do pracy, koło Chemii policja blokadę postawiła. Była informacja, że coś się dzieje, nic więcej. Potem w internecie przeczytałem, że to bomba, że leży bliżej obwodówki i w niedzielę ją wyciągną. Ale my wtedy nie pracujemy - mówili pracownicy.

- Czytałam o bombie w internecie. Ma być ewakuacja, więc wcześniej zaczniemy wakacje. Mamy dom na Mazurach to wyjeddziemy - tłumaczyła pani Grażyna.

Ostatecznie domy opuścili mieszkańcy prawie 2 tys. posesji znajdujących się w promieniu 1400 m od niebezpiecznego miejsca. Ewakuacja objęła niemal 60 ulic w Białymstoku i 45 w sąsiednich Zaściankach i Grabówce. W niedzielę zamknęła je dla ruchu policja.

- Na tym terenie mieszka ponad siedem tysięcy ludzi. Wszyscy muszą wyjść z mieszkań w niedzielę do godz. 12. Wrócą, gdy saperzy wywiozą niewybuch, czyli około 16 - informowała Anna Kowalska z magistratu.

Wśród ewakuowanych byli też podopieczni Domu Pomocy Społecznej w Zaściankach. W niedzielę rano służby wywiozły 250 mieszkańców i 80 pracowników placówki w bezpieczne miejsca. Ewakuowanych przyjmowały szkoły, np. podstawówka przy ul. Warmińskiej.

- Jesteśmy z Majowej w Zaściankach. Zabraliśmy dokumenty, jedzenie i czekamy. Na pewno będzie dobrze, jakoś się tą bombą nie przejęłam - mówiła pani Irena, która opiekuje się chorym partnerem.

Ewakuacja zakończyła się o 12.30. Półtorej godziny później saperzy wywieźli bombę.

Fakty

Według specjalistów, wykopana przy ulicy Ciołkowskiego w Białymstoku bomba to sc-500. To - według serwisu infolotnicze.pl - bomba burząca przeznaczona do niszczenia instalacji lotniskowych, hal fabrycznych, instalacji kolejowych, mostów kamiennych, wysokich budynków.

Co ciekawe bomby o symbolu zaczynającym się od „sc” były w połowie wypełnione ładunkiem wybuchowym. Oznacza to, że półtonowy niewybuch w Białymstoku miał nawet 250 kilogramów ładunku. Niemcy mieli jeszcze większą tego typu bombę - o numerze 1000.

Taka bomba mogłaby zniszczyć wielopoziomowy budynek mieszkalny. Według specjalistów, zasięg odłamków wyniósłby 190 metrów, średnica krateru u góry miałaby ponad 12 metrów (i ponad 7 metrów głębokości), a bomba podczas eksplozji wyrzuciłaby w górę około 470 metrów sześciennych ziemi.

Ewakuacja w Białymstoku

Białostocka Komunikacja Miejska uruchomiła 45 dodatkowych autobusów niskopodłogowych. To nimi mieszkańcy byli wywożeni poza teren zagrożenia. Busami przewożono osoby niepełnosprawne. W akcję ewakuowania mieszkańców zaangażowano w sumie 300 osób, 150 pojazdów i 5 karetek.

Taka bomba to ewenement

Ważącą pół tonę bombę znaleziono przy ul. Ciołkowskiego w Białymstoku. Jakim cudem?

Prof. Adam Czesław Dobroński, historyk: Białystok był najczęściej bombardowany przez roszjskie samoloty, zwłaszcza w 1944 roku. Dochodziło do tego głównie nocą. Te samoloty były na tyle lekkie, że można było wyłączać silnik, jak się nadlatywało nad miasto. Między innymi taka bomba trafiła w teatr, częściowo go niszcząc. Nocą rzucano, więc bomba mogła trafić przed Białystok i szczęśliwie nie wyrządziła szkód. We wrześniu 1939 roku Białystok był bombardowany przez Niemców, ale głównie stacja kolejowa. Ale nie były to silne bombardowania. Potem zdarzało się, że Niemcy bombardowali miasto po jego opuszczeniu, czyli po 27 lipca 1944 roku.

Takich niewybuchów w mieście i okolicach mamy więcej?

Miasto po wojnie było rozminowywane. Mogą być jednak takie bomby, które tkwią głęboko w ziemi. Nie powinniśmy się bać, proszę nie straszyć. Ale tak myślę, że jak samoloty niemieckie latały na front wschodni, to może jakąś bombę zgubiły. Nie róbmy paniki, wybuchło, co miało. Taki tonaż, o którym pani mówi, to ewenement. Bo tu nie było silnych fortyfikacji, więc nie powinno być takich ciężkich bomb.

Jak się zachować, gdy natrafimy na niewybuchy?

Dzwonić na policję, a ta wezwie saperów, bo oni mają kwalifikacje. Zaufajmy im. Nie bawmy się w żadne rozbrajanie. Po wojnie było bardzo dużo niewybuchów. Prawie każdy białostocki chłopak znajdywał takie niewypały, próbował się nimi bawić. I niestety, dochodziło do śmiertelnych wypadków, zranień. To były małe pociski, ale wszędzie je można było znaleźć.

Andrzej Matys

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.