Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Ciemna strona słońca - czerniak, najgroźniejszy nowotwór skóry. Jaką winę ponosimy my? Tłumaczy prof. dr hab. n. med. Piotr Rutkowski

Ciemna strona słońca - czerniak, najgroźniejszy nowotwór skóry. Jaką winę ponosimy my? Tłumaczy prof. dr hab. n. med. Piotr Rutkowski Fot. fot. mat. prasowe
Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Z roku na rok coraz więcej ludzi choruje na nowotwory złośliwe skóry. Po części to efekt zmian klimatycznych, po części sami sobie jesteśmy winni. Na czym polega nasza wina? - Nie stosujemy odpowiedniej profilaktyki i bagatelizujemy zmiany, które pojawiają się na skórze - tłumaczy prof. dr hab. n. med. Piotr Rutkowski, kierownik Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie.

Kilka lat temu, w jednym z wywiadów stwierdził Pan Profesorze, że promienie ultrafioletowe są groźniejsze od dymu tytoniowego. Tymczasem to palenie papierosów uważane jest za grzech główny palaczy, za który płacą rakiem płuca...
I wcale się z tego stwierdzenia nie wycofuję, ponieważ dane, które przedstawiono około miesiąca temu na Amerykańskim Towarzystwie Onkologii Klinicznej potwierdzają, że wśród populacji ludzi o białym kolorze skóry czerniak będzie drugim co do częstości występowania nowotworem złośliwym do 2040 roku. Raki skóry w ogóle są najczęstszymi nowotworami, szkoda tylko, że nie są one tak dobrze liczone, jak inne nowotwory złośliwe, bo odpowiadają one za znaczną chorobowość i uciążliwość życia, jaką powodują. Nie ulega natomiast kwestii, że czerniak jest najgroźniejszym nowotworem skóry. Co roku w Polsce zapada na niego ok. 4000 osób, a ok. 1300-1400 umiera, mimo że poprawiliśmy wyniki przeżyć pięcioletnich o około 15-20 proc. w przeciągu ostatnich pięciu-siedmiu lat. Wciąż jednak jest to za mało, ponieważ dla przykładu - w Niemczech czy w Stanach Zjednoczonych przeżycia 5-letnie, jak i wyleczenia sięgają 90 proc. chorych.

Czy te lepsze wyniki leczenia czerniaka to efekt lepszego dostępu do nowoczesnych leków?
Ależ nie. Stosujemy w Polsce dokładnie te same leki, które mają do dyspozycji lekarze niemieccy i amerykańscy. Tam po prostu te nowotwory są wykrywane dużo wcześniej niż u nas. I ta kilkunastoprocentowa poprawa wyników leczenia czerniaka, którą udało się nam osiągnąć, to efekt większej świadomości, że to zagrożenie istnieje i tego, że część Polaków uwierzyła, że warto zgłosić się wcześniej do lekarza, dzięki czemu jesteśmy w stanie uchwycić groźną zmianę chorobową we wcześniejszym stadium. Wcześnie wykryta zmiana jest prosta w leczeniu.

Większej świadomości pacjentów czy lekarzy też? Jeden ze znajomych opowiadał mi ostatnio, że lekarz, który go prowadzi, już trzeci raz wypalał mu rankę w okolicy nosa, która nie chce się zagoić… Czy można tak leczyć „na ślepo”?
Generalnie leczenie „na ślepo” nie jest dobrym pomysłem. Zdecydowanie lepiej najpierw pobrać wycinek lub w całości wyciąć taką zmianę. W przypadku podejrzenia nowotworu skóry jest to postępowanie z wyboru. Druga rzecz, która zdecydowała o tej poprawie wyników leczenia, to jest dostęp do nowych terapii. My mamy w Polsce super sytuację, ponieważ wszystkie leki, które mają najwyższą kategorię według Amerykańskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej, są w Polsce dostępne, i to w każdym województwie.

I lekarze potrafią z nich korzystać?
Mamy na terenie kraju 31 ośrodków, staramy się, by - po pierwsze - wszyscy lekarze specjaliści w tych ośrodkach byli dobrze wyedukowani, po drugie w każdym regionie są zespoły różnych specjalistów, którzy ze sobą współpracują i znają się na tym nowotworze, czy to w Gdańsku, czy w Warszawie, a nawet w mniejszych miejscowościach, np. w Tarnowie. Również w naszej klinice, która funkcjonuje w ramach Narodowego Instytutu Onkologii i którą mam przyjemność kierować, organizujemy krótkie staże dla lekarzy z terenu, którzy pracują u nas przez pewien czas, by nauczyć się stosowania tych terapii i nie mieć żadnych wątpliwości, że jest to coś normalnego, a także wiedzieć, jak sobie poradzić, jeżeli pacjent będzie miał jakieś objawy uboczne. To nie jest proste leczenie, takie jak w przypadku wczesnej postaci raka, gdzie wystarczy usunąć zmianę z marginesem tkanek zdrowych. Czasem trzeba wykonać jeszcze biopsję węzła wartowniczego u chorych na czerniaka, by sprawdzić, czy nie ma w nim zmian nowotworowych. I z tym jednak nie ma problemu, bo w każdym regionie jest jeden, dwa, a nawet trzy ośrodki, które dobrze to wykonują. A jeżeli nawet okazałoby się, że w węźle wartowniczym są komórki nowotworowe, to pacjent ma jeszcze dostęp do leczenia uzupełniającego. Kiedy zaczynałem pracę, a był to rok 1997, leczenie zaawansowanego czerniaka było wręcz „rozpaczliwe”, a od 2011, 2012 roku, czyli w przeciągu ostatnich dziesięciu lat, udało się nam nawet w tych zaawansowanych przypadkach wydłużyć o tyle przeżycie, że tych pięciu lat dożywa nie 2 proc., a 40 proc. chorych. Oczywiście, chciałbym więcej, ale i ten wynik jest fantastyczny. Część z tych chorych jest prawdopodobnie całkowicie wyleczona. W sytuacji, gdy rośnie zachorowalność na raka skóry i to nie tylko czerniaka, ale i na inne jego rodzaje, to nam zależy przede wszystkim, by były to wczesne przypadki. Jak będzie poniżej 10 proc. postaci zaawansowanych, to sobie poradzimy - wszystko jest w naszych rękach. W rękach każdego Polaka.

Jednak słońce jest nam potrzebne, choćby do produkcji witaminy D…
Dla zsyntetyzowania w skórze odpowiedniej ilości witaminy D w sezonie wiosenno-letnim wystarczy 10-15 minut ekspozycji słońca na odsłoniętą skórę twarzy, dłoni i przedramion. Dłuższe przebywanie na słońcu wcale nie zwiększa jej produkcji, a może jedynie przyczynić się do uszkodzenia skóry. Bez odpowiedniej profilaktyki słońce może być dla nas naprawdę niebezpieczne.

Znajomi, którym mówiłam, że będę rozmawiać o nowotworach skóry z Panem Profesorem, prosili, bym przesłała im zdjęcie takiej groźnej zmiany na skórze. O ile czerniaka większość z nas potrafi sobie wyobrazić, to jak wyglądają nowotwory niebarwnikowe, nie mamy bladego pojęcia. Jak więc zachować czujność?
Jak w przypadku każdego raka skóry, trzeba zwrócić uwagę na jedno: czy coś na naszej skórze długo się utrzymuje i nie znika. Jeżeli - dla przykładu - mamy niegojącą się rankę przez 4-6 tygodni , która się nie wygoiła, to nie ma co czekać, trzeba ją pokazać lekarzowi. Tymczasem trafiają do naszej kliniki pacjenci, którzy czekali pięć, dziesięć lat, nim zdecydowali się na wizytę u lekarza. Ich leczenie jest wówczas bardzo trudne. Trzeba zdawać sobie sprawę, że raków skóry jest kilkadziesiąt tysięcy, a tych zaawansowanych jest sto - sto pięćdziesiąt. Ich leczenie jest bardzo skomplikowane, bardzo drogie i bardzo uciążliwe dla pacjentów. A przecież można tego uniknąć pod warunkiem, że dostatecznie wcześnie skonsultujemy się ze specjalistą - chirurgiem onkologiem lub dermatologiem.

Wiedza o czerniaku - również dzięki takim kampaniom edukacyjnym jak RAK UV - już się upowszechniła. Jej tegoroczna edycja poświęcona jest niebarwnikowym nowotworom skóry: rakowi kolczystokomórkowemu i rakowi podstawnokomórkowemu. Po co nam ta specjalistyczna wiedza?
Raki skóry stanowią 30 proc. wszystkich rozpoznawanych nowotworów złośliwych. Najczęstszymi z nich są niebarwnikowe nowotwory skóry, które stanowią 98 proc. zachorowań. Rak podstawnokómorkowy jest najczęstszym nowotworem skóry w Polsce (80 proc. przypadków), więc o nim również trzeba mówić, tym bardziej że równie często jest on bagatelizowany. Generalnie człowiek powinien wiedzieć cokolwiek o swoim zdrowiu, tym bardziej że nie jest to superspecjalistyczna wiedza. Obraz kliniczny raka podstawnokomórkowego, tak samo jak w przypadku raka kolczystokomórkowego, jest zróżnicowany i zależy od umiejscowienia zmiany. Rozwija się on przede wszystkim na odkrytych częściach ciała, tj. głowie i szyi, które są najbardziej narażone na oddziaływanie promieni UV, ale może również występować na tułowiu, kończynach czy genitaliach. Typowy wygląd BCC to blaszka, grudka lub guzek różowej barwy z uniesionym, perełkowatym wałem lub opalizującą, przezroczystą powierzchnią w przypadku guzka. Z czasem powierzchnia raka pokrywa się drobnymi nadżerkami, strupami lub ulega owrzodzeniu. Mimo że rak podstawnokomórkowy rozwija się powoli, to zaniedbany może zacząć naciekać na sąsiadujące elementy kostne, chrzęstne, naczyniowe, nerwowe albo gałkę oczną. Co w konsekwencji, po szerokim wycięciu, powoduje zniekształcenia anatomiczne. Zdarzają się także przypadki z agresywnym przebiegiem, głębokim naciekaniem na sąsiednie struktury, dającym wznowy i przerzuty do narządów odległych, najczęściej do węzłów chłonnych, płuc, kości i wątroby.

Czy możemy w jakiś sposób uniknąć zachorowania na raka skóry?
Ależ oczywiście, że możemy. Wszystkie te rodzaje raka skóry spowodowane są nadmierną ekspozycją na promieniowanie ultrafioletowe. Mówimy o tym częściej latem, bo w tym okresie częściej o tym narażeniu myślimy. Szkodliwe jest nie tylko „smażenie się” na słońcu bez zabezpieczenia kremami z wysokimi filtrami na plaży podczas wakacji, ale również codzienny kontakt ze słońcem, gdy wychodzimy z domu, stoimy pół godziny na przystanku z odsłoniętymi częściami ciała bez odpowiedniego zabezpieczenia. O ile czerniak częściej powstaje w wyniku krótkich, intensywnych ekspozycji na promieniowanie ultrafioletowe, to raki skóry częściej rozwijają się w wyniku długich, przewlekłych ekspozycji na promieniowanie ultrafioletowe. Pacjenci z zaawansowanymi rakami niebarwnikowymi skóry to głównie osoby starsze, które cierpią na inne schorzenia towarzyszące. Z tego powodu większość z nich nie może przyjmować chemioterapii stosowanej w praktyce klinicznej. Takie osoby leczone są paliatywnie, czyli objawowo. Rak skóry może być również związany z rodzajem wykonywanej pracy. Osoby pracujące na świeżym powietrzu, w sektorach takich jak rolnictwo, sadownictwo, budownictwo, należą do grupy wysokiego ryzyka zachorowania na niebarwnikowe nowotwory skóry. Do tej grupy zaliczyłbym również sportowców, którzy trenują na świeżym powietrzu. Nawet ostatnio, gdy grałem na zewnętrznym korcie w tenisa, rozmawiałem z innymi osobami, które w ogóle nie pomyślały o tym, by się zabezpieczyć, a słońce było bardzo intensywne. A potem dziwiły się, dlaczego są takie czerwone. Myślę, że Amerykanie nie przesadzają, gdy alarmują, że tak bardzo wzrosła zachorowalność na raka skóry. Odpowiedź jest prosta - nasze słońce operuje coraz mocniej.

Czy kremy z filtrem 30-50 w pełni chronią nas przed zachorowaniem na raka skóry?
Dane z Australii pokazują, że przy prawidłowym stosowaniu kremów z wysokimi filtrami ryzyko zachorowania można obniżyć mniej więcej o połowę. Kremy z filtrami trzeba po pierwsze - nakładać z odpowiednią częstotliwością, nawet gdy jest on wodoodporny. Po drugie - trzeba go użyć w odpowiedniej ilości. Aby dobrze zabezpieczyć całą odkrytą skórę, potrzeba ok. 20-30 ml preparatu. Na samą twarz i przedramiona ok. 5 ml. A to oznacza, że jak mamy butelkę o pojemności 250 ml, to tak naprawdę powinna ona wrócić z krótkich wakacji pusta.

W praktyce nikt chyba się tak nie smaruje…
A właśnie, że takie osoby są. Mam ich w swoim zespole kilka. Ale rzeczywiście większość ludzi stosuje kremy z wysokimi filtrami, by mieć czyste sumienie - „posmarowałem się, to jestem bezpieczny”. Osobiście wolę zabezpieczyć się przed promieniami UV za pomocą odzieży. Wychodząc na słońce, jestem bardziej ubrany niż rozebrany.

Kiedyś panie nosiły kostiumy kąpielowe, które miały nogawki do kolan. Ale wtedy kobiety marzyły o bladej, alabastrowej skórze.
Teraz też pojawiają się takie stroje z napisem skin protection 50, które służą turystom do pływania w ciepłych krajach. Można je kupić w sklepach sportowych.

Jednak opalenizna od lat jest modna. Opalona kobieta wygląda ładniej niż blada.
Opalenizna szybko jednak schodzi, a potem trafiają do mnie pacjentki, których skóra jest starsza od ich wieku metrykalnego o dziesięć lat, które dodatkowo w tym czasie „wyhodowały” sobie raka tego narządu. O wiele bezpieczniejsze dla zdrowia są samoopalacze…

Powinniśmy się oglądać?
W przypadku profilaktyki, oprócz ochrony skóry przed działaniem promieni UV, bardzo istotnym elementem jest samoobserwacja, która powinna odbywać się przynajmniej raz w miesiącu. Ważne jest, aby obserwować zmiany już istniejące oraz sprawdzać skórę pod kątem nowych. Raz w roku, szczególnie po okresie wakacyjnym, warto także udać się do dermatologa.

Kampania RAK UV

Jej celem jest edukacja i budowanie świadomości społecznej na temat niebarwnikowych nowotworów skóry, czynników ryzyka oraz możliwych form profilaktyki, szczególnie w grupach wysokiego ryzyka zachorowania na ten typ nowotworu, a więc rolników, sadowników, leśników, ogrodników, rybaków, pracowników budowlanych, ale również działkowców, seniorów z gmin wiejskich i miejsko-wiejskich.
Szczegółowe informacje znaleźć można na internetowej kampanii rakuv.pl.
Inicjatorami kampanii są organizacje pacjenckie działające od wielu lat na rzecz poprawy sytuacji pacjentów onkologicznych w Polsce: Polskie Amazonki Ruch Społeczny, Fundacja Gwiazda Nadziei, Fundacja Onkologiczna Nadzieja, Fundacja Życie z Rakiem, Stowarzyszenie Pomocy Chorym na Mięsaki i Czerniaki Sarcoma i Stowarzyszenie MANKO.
Przedsięwzięcie zostało objęte honorowym patronatem Ministra Zdrowia oraz Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Patronat nad kampanią objęli m.in.: Rzecznik Praw Pacjenta, Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, Polskie Towarzystwo Onkologiczne, Polskie Towarzystwo Chirurgii Onkologicznej, Związek Gmin Wiejskich RP, Związek Zawodowy Rolnictwa i Obszarów Wiejskich „Regiony”.

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.