Ciężkie słowa między PiS a Pałacem Prezydenckim. Dlaczego minister uderza w prezydenta?

Czytaj dalej
Fot. Adam Guz
Włodzimierz Knap

Ciężkie słowa między PiS a Pałacem Prezydenckim. Dlaczego minister uderza w prezydenta?

Włodzimierz Knap

Polityka. Zbigniew Ziobro formalnie jest jednym z 22 konstytucyjnych ministrów. Zdaniem wielu znawców jest w praktyce drugą co do ważności osobą w państwie. - Co jego ambicji z pewnością nie zadowala. Ma ambicje zostać liderem obozu prawicowego - mówi prof. Tomasz Gąsowski, historyk z UJ.

Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny, w wy-wiadach udzielonych „W Sieci Prawdy” i „Gazecie Polskiej” ostro skrytykował prezydenta Andrzeja Dudę. Wy-tknął mu m.in. niedostatek doświadczenia politycznego, słabość charakteru. Straszył, że PiS znajdzie nowego kandydata w wyborach prezydenckich w 2020 r.

Na wypowiedzi Ziobry zareagowali prezydenccy ministrowie, zresztą krakusi. Wojciech Kolarski ripostuje: - Minister, który w taki sposób wypowiada się o prezydencie, nie może być uznany za polityka dojrzałego. I sugeruje, że atak Ziobry może być częścią jego walki o schedę po Jarosławie Kaczyńskim i kontrolę nad prawicą.

Krzysztof Szczerski w portalu wPolityce.pl stwierdził, że atak ministra na prezydenta jest wynikiem walki między PiS a Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry. Prezydencki minister chciał, by w tej kwestii stanowisko zajęła premier Beata Szydło. Ta milczy. Odpowiedziała za to Beata Mazurek, rzeczniczka PiS. Zapewniła, że nie toczy się żaden bój między PiS a SP.

Ale numerem „jeden” w bliskiej przyszłości nie będzie. Tak uważa nie tylko prof. Gąsowski, ale także np. dr Łukasz Stach, politolog z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Obecnie Jarosław Kaczyński może jeszcze Ziobrę z dnia na dzień wtrącić w polityczny niebyt. Lider Solidarnej Polski zdaje sobie sprawę z tego faktu. Ale prezes PiS wie też, że minister chce zająć jego miejsce. Jest stosunkowo młody, może poczekać.

Ziobro dla najtwardszych

Dziś już, by ten cel osiągnąć, Ziobro buduje w PiS swój obóz. - O wiele ważniejsze dla niego są jednak zabiegi zmierzające do przejęcia żelaznego elektoratu tej partii - twierdzi dr Stach. - Z tego powodu Ziobro poszedł teraz na starcie z prezydentem Andrzejem Dudą. Chce pokazać się twardym wyborcom PiS jako ten, na którego mogą zawsze i bezwzględnie liczyć.

Trzeba przyznać, że pozycję ministra sprawiedliwości osłabił prezydent, wetując dwie z trzech ustaw dotyczących sądownictwa. Gdyby weszły w życie, Ziobro przejąłby niemal już teraz pełną władzę nad wszystkimi sądami. Być może po wakacjach tak się stanie, ale weta na razie osłabiły ministra. Stał się bowiem symbolem przegranej, bo tak skutki prezydenckiego weta są odbierane zarówno w samym obozie władzy, jak i przez szeroko rozumianą antypisowską opozycję.

Oczko w głowie prezesa

- Minister poszedł na wojnę z prezydentem i jego obozem. Postawił im ultimatum. Powiedział ostro, że mają przygotować takie projekty zmian w wymiarze sprawiedliwości, jakich chce absolutna większość PiS i jego wyborcy - podkreśla prof. Gąsowski.

Według krakowskiego eksperta, minister Ziobro nie przebiera w słowach pod adresem prezydenta Dudy, bo wie, że głębokie zmiany w sądownictwie są sztandarowym projektem obozu prawicy, a przede wszystkim oczkiem w głowie prezesa Kaczyńskiego. Porf. Gąsowski nie sądzi jednak, by minister sprawiedliwości dostał zgodę od prezesa PiS na bezpardonowy atak na prezydenta, jaki teraz przypuścił w mediach.

Ludwik Dorn, wieloletni sojusznik polityczny Jarosława Kaczyńskiego, dodaje: - Minister Ziobro wykorzystał fakt, że dla prezesa PiS prezydent jest dziś zdrajcą. Wie, że może posunąć się wobec niego bardzo daleko, bez obaw o konsekwencje.

Prof. Antoni Dudek, politolog i historyk, uważa natomiast, że to Ziobro, a nie Duda powinien się przede wszystkim obawiać Kaczyńskiego: - Prezes kieruje się kalkulacją polityczną, a ona musi mu podpowiadać, że prezydent może zablokować wszelkie plany, gdyż PiS nie ma szans na utrącenie weta.

Prof. Dudek przekonuje, że jeżeli prezes Kaczyński nie chce przedterminowych wyborów, będzie musiał przełknąć żaby, które zafundował mu już prezydent (wetując ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa), a w przyszłości może to nieraz powtórzyć. Na dłuższą metę, w ocenie politologa, prezes PiS o wiele bardziej potrzebuje Andrzeja Dudy niż Zbigniewa Ziobry.

Kto kogo?

Ziobro nie musi się jednak obecnie obawiać o utratę zajmowanych foteli. - Ale tylko do czasu, gdy dokona zmian w sądownictwie, jakich od niego oczekuje prezes PiS - mówi Wiesław Gałązka, specjalista marketingu politycznego z Uniwersytetu Wrocławskiego. Jest on przekonany, że Ziobro ma świadomość tego, z jakich powodów jest dziś potrzebny Kaczyńskiemu. Dlatego, zdaniem Gałązki, robi i zrobi wszystko, by do swojej politycznej śmierci nie dopuścić.

A potencjał ma duży. Tym, którzy go bagatelizują, ekspert radzi pamiętać, że może przez pewien czas skutecznie współdziałać z Mariuszem Kamińskim, szefem specsłużb i Antonim Macierewiczem. - Tajemnicą poliszynela jest, że ten triumwirat trzyma się dziś mocno - mówi Gałązka.

Dr Stach przypomina jednak, że w PiS nie brakuje wpływowych polityków, którzy niczym ognia lękają się ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego i zrobią wszystko, by zapobiec przejęciu władzy w PiS przez Ziobrę. Do nich zaliczyć można m.in. najbliższych współpracowników prezesa Kaczyńskiego, m.in. Joachima Brudzińskiego, Mariusza Błaszczaka, Adama Lipińskiego czy posłów Polski Razem Jarosława Gowina, z wicepremierem i ministrem nauki i szkolnictwa wyższego na czele.

Tak, jak część środowiska prawicowego do dziś uważa Zbigniewa Ziobrę za zdrajcę, tak minister sprawiedliwości za zdrajcę ma prezydenta Andrzeja Dudę.

„Jeżeli ktoś kogoś zdradził, to on się zachował jak taki Judasz. Poszedł za srebrniki do prezesa Kaczyńskiego, choć dzięki nam znalazł się w polityce” - tak Ziobro oceniał karierę polityczną obecnego prezydenta w maju 2014 r. na antenie Polsat News. Ziobro podkreślał, że Duda miał zawdzięczać karierę polityczną jemu i Arkadiuszowi Mularczykowi. Według obecnego ministra, dziessiejszy prezydent zdobył mandat w europarlamencie tylko dlatego, że wielu wyborców było przekonanych, iż jest jego człowiekiem.

Lider Solidarnej Polski nie ukrywał, że liczył na to, iż kiedy w 2011 r. wystąpił z PiS i budował Solidarną Polskę, to po jego stronie stanie Andrzej Duda. Tak się nie stało.

Z pewnością prezydent musi pamiętać o ostrzeżeniu, jakie w 2014 roku pod jego adresem skierował w telewizji Zbigniew Ziobro, powiedział: - Jak będzie trzeba, przypomnę mu pewne fakty, które były dla niego niemiłe.

Teraz mamy dalszy ciąg rywalizacji między obu politykami. Zbigniew Ziobro chce przejąć władzę nad sądami. Prezydent Andrzej Duda nie chce być marionetką w rękach ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego. Dla głowy państwa istnieje jednak ogromna różnica między Jarosławem Kaczyńskim a Zbigniewem Ziobrą. Temu pierwszemu dotychczas podporządkowywał się niemal całkowicie. Wyjątkiem, choć ważnym, były prezydenckie „nie” dla dwóch ustaw sądowych. Prezydent wie też, że o ile prezes może mu dać pole manewru, to minister nigdy nie zapomni mu tego, że nie wsparł go przy budowaniu Solidarnej Polski.

Warto wiedzieć również, że najbliższymi prezydenckimi wspópracownikami są ludzie, którym nie jest „pod rękę” ze Zbigniewem Ziobrą. Szczególnie dotyczy to krakowian prof. Szczerskiego i Wojciecha Kolarskiego. Oni, a zwłaszcza Szczerski, mają spore ambicje i nie w smak im podporządkowywanie się Ziobrze. - Prof. Szczerski to nieformalny wiceprezydent. Człowiek z dużymi ambicjami politycznymi - tak określa go prof. Antoni Dudek.

Źródło: TVN24

Włodzimierz Knap

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.