Codziennie jeżdżę do i z pracy sporym kawałkiem starej Trasy Generalskiej (Andersa + kawałek Maczka) i faktycznie jadąc przepisowo około 75 km/h (na liczniku samochodowym, a wiadomo, że on zawsze zawyża o około 4 - 5 km/h) od zawsze tylko kilka razy w miesiącu ktoś jedzie grzecznie za mną nie wyprzedzając mnie. Reszta jedzie szybciej, znacznie szybciej, ostatnio nawet kilka razy wyprzedziła mnie policja nie na sygnale. Nie zgodzę się w związku z tym z bezpiecznym podniesieniem dopuszczalnej szybkości do aż 100 km/h, ewentualnie do 80, ale to jednak niewiele by zmieniło, poprawiło. Jestem pewien, że zagrożenie wypadkami znacznie by wzrosło, ponieważ "co chwila" są zjazdy i wjazdy, tak zwane "łącznice" poprzecznych ulic przebiegających pod Trasą, a dodatkowo, jak napisano w artykule oraz wynika z moich wieloletnich obserwacji - kierowcy NIGDY nie jadą przepisowo i ZAWSZE szybciej, czasami znacznie szybciej. Jest niestety także wielu kierowców "wcinających się" z tych łącznic na siłę z szybkością znacznie mniejszą niż normalna przelotowa, co powoduje konieczność zwalniania, czasami nawet bardzo gwałtownego, co już powoduje spore zagrożenie. Wielokrotnie byłem także świadkiem zjeżdżania z trasy głównej na łącznicę w ostatniej chwili, często jeszcze dodatkowo ze środkowego pasa (głównie przy Wasilkowskiej, przed mini-tunelem koło Tesco), już przez linię ciągłą, przez co także musiałem gwałtownie hamować, żeby nie otrzeć się o niego. A jak szybkość przelotowa byłaby jeszcze wyższa, to i zagrożenie wzrosłoby zdecydowanie jeszcze bardziej. Gdyby nasi kierowcy jeździli przepisowo, to być może miałoby to sens i nie zwiększyłoby znacznie niebezpieczeństwa, ale jeżeli najczęściej stosują zasadę "Daj kurze grzędę, a ja wyżej siędę", to czarno widzę taką zmianę, która zdaje mi się, że więcej pogorszy, niż polepszy.