Tomasz Pruchnicki

Do wulkanizatora, częściej niż samochodem zajeżdżano wozem konnym albo rowerem

Zakład wulkanizacyjny Wacławskich (na zdjęciu) mieścił się przy Dworzysku, drugi - Ruttara - działał przy ul. Garbarskiej Fot. archiwum Andrzeja Jaklińskiego Zakład wulkanizacyjny Wacławskich (na zdjęciu) mieścił się przy Dworzysku, drugi - Ruttara - działał przy ul. Garbarskiej
Tomasz Pruchnicki

W latach 60. i 70. minionego wieku dwa duże zakłady wulkanizacyjne Wacławskich przy Dworzysku i Ruttara przy Garbarskiej w Gorlicach były punktami charakterystycznymi na mapie miasta. Tutaj zajeżdżały samochody i rowery, ale firmy odwiedzali również rolnicy, których wozy miały koła na przykład z... żuka.

Mariusz z ulicy Kopernika jeździł na kolarzówce z wąskimi oponami i zakręconą do dołu kierownicą. Wzbudzał tym pojazdem powszechną zazdrość rówieśników. To cudo techniki nazywało się Huragan i miało tylną przerzutkę z sześcioma zębatkami. Nowość i konkurencja do popularnych rowerów o nazwie Ukraina.

Jak wyglądało życie wulkanizatorów w dawnych czasach, kto był "mistrzem fachu", jakie auta były najbardziej pechowe? O tym w dalszej części tekstu.

Pozostało jeszcze 92% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Tomasz Pruchnicki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.