Dr Chocian: Robi się z nas rezerwat dla zwierząt, które w innych częściach Europy są zabijane

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Jakub Wróblewski

Dr Chocian: Robi się z nas rezerwat dla zwierząt, które w innych częściach Europy są zabijane

Jakub Wróblewski

– Ekoterroryzm jest elementem gry strategicznej, wykorzystywanej przez państwa, przedsiębiorstwa oraz organizacje – mówi dr Grzegorz Chocian z Białegostoku, prezes zarządu Fundacji Konstruktywnej Ekologii ECOPROBONO, członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody.

Często używa pan terminu ekoterroryzm. Co ma pan na myśli? Czym różnią się ekolodzy od ekoterrorystów?

Należy postawić wyraźną granicą pomiędzy wykształconymi ekologami, a tzw. ekoterrorystami. Ekologia to nauka zajmująca się relacjami zachodzącymi między organizmami a środowiskiem, w którym te organizmy żyją. Ekolodzy szukają kompromisu oraz faktycznego rozwiązania problemu. Warto chronić przyrodę. Chciałbym to podkreślić, że nie każdy protest jest działaniem ekoterrorystycznym. Wiele protestów jest uzasadnionych. Natomiast ekoterroryści pod płaszczem kwestii środowiskowych realizują cele biznesowe, polityczne czy gospodarcze. Bardzo często dysponują zapleczem ideologiczno-politycznym. Ochrona środowiska ma dla nich drugorzędne znaczenie. Ekoterroryzm jest elementem gry strategicznej, wykorzystywanej przez państwa, przedsiębiorstwa oraz organizacje. Takie działanie ma charakter i budowę „matrioszki”. Główny decydent jest najczęściej ukryty, a my widzimy tylko powierzchowne warstwy. Jedną z nich może być organizacja ekologiczna, która nas umoralnia. Definicja ekoterroryzm to nie jest mój pomysł. Ona już funkcjonuje. Dla przykładu, James F. Jarboe, szef komórki FBI do walki z terroryzmem, tak definiuje to zjawisko: „Każde działanie, które skutkuje użyciem lub grożeniem użycia przemocy o naturze przestępczej przeciwko ludziom lub własności przez zorientowaną na środowisko naturalne mniejszościową grupę z ekologiczno-politycznych powodów, lub ukierunkowane na publiczność poza celem - powinno być nazywane eko-terroryzmem”.

Może pan nam nakreślić, jak wygląda mechanizm takiego działania?

Wspomniałem o „matrioszce”. To możliwie duże oddalenie zleceniodawcy od wykonawcy, by społeczeństwo a nawet służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa zmylić co do intencji i celu działania takich „ekologów”. Przykładowo poprzez lobbing wprowadza się zapisy, które ochraniają jakiś gatunek zwierzęcia czy rośliny, a następnie osoby mające interes w zablokowaniu jakiejś inwestycji wykorzystują ten fakt. By skutecznie przeprowadzić taką akcję w Polsce, potrzebne jest rozpoznanie terenu i aktywa w ośrodkach decyzyjnych np. w ministerstwach, sejmowych komisjach czy GDOŚ. W dolinie Wisły miał powstać zbiornik zaporowy w Nieszawie. Ostatecznie nie powstał, ze względu na ochronę motyla czerwończyka nieparka. Przekonywano, że gdy ten zbiornik powstanie, to ten gatunek wyginie. Podkreślano, że te motyle występują tylko na trzech stanowiskach, a tymczasem późniejsze badania wykształconych ekologów z mojego zespołu wykazały, że jednak jest to gatunek powszechny, bo występuje na ponad 170 stanowiskach. Gdyby podczas budowy te trzy rzekomo jedyne miejsca występowania czerwończyka zostały zniszczone, Polsce by stawiano zarzut zniszczenia całego zasięgu gatunku w danym obszarze Natura 2000. To poważny zarzut z gatunku prawa ochrony przyrody, ale też prawa karnego. A to było absolutne kłamstwo, dezinformacja i jedynie zakładnik innych sporów o charakterze strategicznym, by Polsce zabronić rozwoju m.in. dróg wodnych i żeglugi śródlądowej. Podobnie podczas budowy przekopu Mierzei Wiślanej alarmowano, że zagrożone są morświny i foki. Mówiono, że wycinka tamtejszego lasu będzie katastrofą. Nie wspominano jednak, że obszar wyciętego lasu stanowił 1 proc. powierzchni całej mierzei. Natomiast świat obiegła informacja, że Mierzeję Wiślaną czeka zagłada. Z perspektywy ostatnich wydarzeń wiemy, komu na tej blokadzie zależało, że organizacje tzw. ekologiczne były tylko narzędziem w sporze, za którym stała Rosja.

Inwestycje, o których pan mówi, miały miejsce w innych regionach Polski. A jak wygląda sytuacja w naszym województwie?

Blokowanie inwestycji zdecydowanie spowolniło rozwój województwa podlaskiego. Jesteśmy jedynym regionem w Polsce i jedynym regionem w Europie, gdzie przy mieście liczącym 300 tys. mieszkańców nie ma pełnowymiarowego portu lotniczego. Widzimy jak ważną rolę odgrywa obecnie lotnisko Rzeszów-Jasionka. Port lotniczy na Podkarpaciu stanowi główny hub logistyczny do przerzutu sprzętu, żołnierzy, pomocy humanitarnej dla walczącej Ukrainy. U nas nie ma niczego. W przypadku konfliktu logistyka wojskowa będzie więc mocno ograniczona, ale i w czasie pokoju jesteśmy obezwładnieni. Nie mamy żadnego lotniczego cargo. Nie funkcjonują turystyczne czartery. Z i do naszego regionu trudno dotrzeć turystom, bo podróż z najbliższego lotniska trwa ponad dwie godziny, a do konkretnego ośrodka wypoczynkowego – nawet ponad 3 godziny. Wyobraźmy sobie, że chcemy polecieć na wakacje do np. Grecji i dowiadujemy się, że z lotniska do oferowanego hotelu musimy jeszcze jechać 3 godziny. Czy wybierzemy taki kurort? Dlaczego Grek, Anglik czy Japończyk miałby wybrać woj. podlaskie, skoro ma setki lepiej skomunikowanych miejsc w Europie i na świecie, a nawet w Polsce? Jesteśmy mniej atrakcyjni i przez to mniej konkurencyjni. Musimy walczyć ceną, dlatego zawsze będziemy biedniejsi. Kolejny przykład to infrastruktura drogowa. Droga Via Carpatia jest już zbudowana między Rzeszowem a Lublinem. Południowa część jest gotowa, a u nas dalej są problemy. Jesteśmy uwikłani w różnego rodzaju protesty. Oczywiście prawdą jest, że czasami inwestorowi zdarzy się coś źle zaprojektować i wtedy sam prowokuje protesty. I tu znowu należy podkreślić różnice między ekologią a ekoterroryzmem. Często, kiedy protestują mieszkańcy i dzieje się im krzywda, to ich głos nie jest słyszany. Wtedy jakoś ekologia nie ma znaczenia. Natomiast gdy protestują zagraniczne organizacje ekologiczne, wręcz eko-korporacje, to ich głos jest dużo ważniejszy i podejmowane są decyzje złe dla regionu i jego mieszkańców. Czynione jest to w imię świętego spokoju, by obłaskawić korpo-ekologów, czyli de facto interesy obcych wpływów. Tak było w dolinie Rospudy, gdzie w istocie wyolbrzymiono problem i zorganizowano pierwszą udaną akcję „ulica i zagranica” z powodu m.in. storczyka – miodokwiatu krzyżowego, który podobno tylko tam występował i tylko na 3 stanowiskach. Już opisałem ten mechanizm jedynie trzech ostatnich stanowisk. Potem okazało się, że storczyk jest znacznie bardziej powszechny, a i tak budowę wariantu alternatywnego przebiegu obwodnicy Augustowa przeprowadzono kosztem ludzi, których wysiedlono. Organizacje ekologiczne mają prawo włączania się do procedury administracyjnej, ale to prawo powinno służyć ochronie przyrody, a często jest wykorzystywane do innych celów. W tym zakresie Polska, a nasz region w szczególności, mają pracę domową do wykonania. Dopuszczono do sytuacji, w której organizacje zupełnie bezkarnie mogą blokować inwestycje i to kosztem mieszkańców i bezpieczeństwa państwa.

Zniechęca to również potencjalnych inwestorów.

Oczywiście. Bardzo często słyszę od inwestorów: po co mamy inwestować, skoro u was jest kraina Rospudy i cokolwiek będziemy chcieli wybudować, zostanie zablokowane? Poza tym tracimy za dużo czasu, by do województwa podlaskiego dotrzeć. Czas to pieniądz.

Sugeruje pan wprowadzenie do polskiego prawa pojęcia ekoterroryzmu. To konieczne?

Polski system prawny jest tak zbudowany, że nieuzasadnione działania blokujące rozwój inwestycji pozostają bezkarne. Dlatego uważam, że pojęcie ekoterroryzmu powinno zostać wprowadzone do kodeksu karnego. Jeżeli ktoś specjalnie, na zlecenie, z powodu nieuczciwej konkurencji, blokuje inwestycje, to powinna spotkać go sankcja karna. Uzyskanie rekompensaty na gruncie kodeksu cywilnego jest niezwykle trudne, bo trzeba udowodnić stratę, szkodę, utracone korzyści. A organizacje ekologiczne zasłaniają się tym, że działają w dobrej wierze, że nic nie mają. Dlatego poza definicją i sankcją karną należy wprowadzić obowiązkowe ubezpieczenie OC dla NGO-sów przystępujących do protestów. Jak przegrają, będzie jak wyegzekwować roszczenie, a i ubezpieczyciel będzie się włączał w badanie zleceniodawcy takich protestów, by oddalić od siebie skalę odszkodowania dla inwestora.

Może ekolodzy działają w dobrej wierze? A może ktoś wykorzystuje dobre intencje tych ludzi?

Tak się często dzieje. W organizacjach ekologicznych są oczywiście tzw. osoby ideowe, którym leży na sercu dobro środowiska, więc działają w dobrej wierze i chcą nieść pomoc. Wierzą w to, co robią, często mają rację i wiele organizowanych przez nich protestów jest uzasadnionych. Czasami jednak zdarza się tak, że takiej grupie ideowców ktoś proponuje, by sprawdzili się w kolejnych działaniach. I wtedy wkraczamy w sferę tzw. „harcowników”. Ci ludzie stają się narzędziem, bo komuś zależy, żeby w danym miejscu nie powstała jakaś inwestycja i wykorzystuje do tego ekologów.

W ostatnim czasie było głośno o protestach rolników mieszkających na terenie Bagna Wizna. Protestowali oni przeciwko zmianie retencji, co zwiększyłoby poziom wody.

No właśnie, protestowali rolnicy a spiralę konfliktu nakręciły organizacje ekologiczne we współpracy z Komisją Europejską, która chce przejąć kontrolę nad polskimi mokradłami i lasami. Dlatego nie dziwię się rolnikom, bo mają rację. Próbowano wprowadzić inny sposób retencji wody na tym bagnie, dzięki czemu magazynowalibyśmy więcej wody na okres suszy, ale rolnicy mieliby mniejszą możliwość zbierania pokosów. Trzeba pamiętać, że jesteśmy regionem rolniczym, mleczarskim i z tego jesteśmy znani w całej Europie. Ten pomysł ze zmianą retencji to próba kolejnego uderzenia w nasz obszar gospodarczy. Robi się z nas rezerwat dla zwierząt, które w innych częściach Europy są zabijane.

Zabijane? W jakim sensie?

Skoro wspomnieliśmy o bagnach biebrzańskich, to mam konkretny przykład z tamtego terenu. Ptak dubelt w Polsce jest ściśle chroniony. W wielu państwach Europy też jest chroniony, ale na przykład we Francji, Włoszech, na Malcie i Cyprze nie dość, że nie jest chroniony, to jeszcze stanowi przysmak lokalnych restauracji. Jest zabijany w momencie migracji do cieplejszych krajów po tym, jak w efekcie zakazów i nakazów uda się mu wyprowadzić lęgi w Polsce na bagnach biebrzańskich na przykład. Wspomniane kraje otrzymały wyłączenie z obowiązku ochrony, bo to danie potraktowano jako element ich kultury. Czy Polska chce być traktowana jako teren wolnowybiegowego chowu dubeltów dla potrzeb kulinarnych Europy południowej? To na tym ma polegać ta ekologia?

A wracając do blokowania przez ekologów niektórych inwestycji, to które z nich aktualnie budzą najwięcej emocji?

W tej chwili największe zagrożenie widzę w tym, że zablokowana zostanie żegluga śródlądowa. Do tego doszła obiektywna katastrofa na Odrze, co jeszcze przyśpieszyło proces blokowania inwestycji. Zapadają wyroki, które są bardzo zagadkowe – ostatnio trwa walka o zablokowanie prac na ostrogach Odry. A przecież miały one zapewnić bezpieczeństwo przed zimowymi powodziami. Co ciekawe, po polskiej stronie zakazano prac, natomiast takie same są prowadzone po stronie niemieckiej. Kolejnym poważnym problemem będzie realizacja programu Centralnego Portu Komunikacyjnego...

A w województwie podlaskim?

Rozbudowa tras S8 oraz S16. Dodatkowo odtwarzanie jednostek wojskowych, które wprawdzie z procedury środowiskowej są wyłączone, ale nie z procedury strategicznej oceny oddziaływania na środowisko. Ktoś zadbał o to, żeby organizacje ekologiczne mogły wchodzić w posiadanie informacji strategicznych dotyczących wojskowości oraz innych inwestycji podwójnego zastosowania.
Przez celowo stworzoną lukę w prawie, której od Polski nie wymaga dyrektywa Unii Europejskiej SEA, organizacje te będą mogły otrzymywać informacje np. na temat poligonów, jednostek wojskowych, infrastruktury krytycznej. To żadna ekologia. To klasyczne narzędzie stworzone dla obcego wywiadu wojskowego, robione w białych rękawiczkach za pośrednictwem użytecznych idiotów uważających się za ekologów. Uważam, że rodzi to liczne niebezpieczeństwa.

Jakub Wróblewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.