Dramatyczna sytuacja gdyńskiej rodziny. Nastolatek z autyzmem unieruchomiony pasami czeka na pomoc

Czytaj dalej
Fot. archiwum prywatne
Dorota Abramowicz

Dramatyczna sytuacja gdyńskiej rodziny. Nastolatek z autyzmem unieruchomiony pasami czeka na pomoc

Dorota Abramowicz

Prezydent RP, premier, minister zdrowia, Rzecznik Praw Obywatelskich i Rzecznik Praw Pacjenta - adresaci listów wysłanych przez ojca 19-latka z autyzmem - do tej pory nie pomogli w rozwiązaniu dramatycznej sytuacji gdyńskiej rodziny.

Bezradność. Tak można opisać sytuację rodziców 19-latka z Gdyni. Dominik jest dorosłą osobą z autyzmem o nasilonych zachowaniach agresywnych i autoagresywnych. Od prawie trzech lat przebywa w szpitalu psychiatrycznym, często krępowany pasami. Nie może mieszkać w domu, szpital chce go wypisać, a żadna placówka w Polsce nie chce go przyjąć.

Zdjęcie Dominika. Szczupły chłopak na łóżku w ochraniaczach, spętany pasami zabezpieczającymi.

Dominik jest dorosłą osobą z autyzmem o nasilonych zachowaniach agresywnych i autoagresywnych. Od prawie trzech lat przebywa w szpitalu psychiatrycznym,
archiwum prywatne Dominik jest dorosłą osobą z autyzmem o nasilonych zachowaniach agresywnych i autoagresywnych. Od prawie trzech lat przebywa w szpitalu psychiatrycznym, często krępowany pasami.

Mieszkanie rodziców Dominika. Jeden pokój cały został wyłożony grubymi materacami, by chłopak nie zrobił sobie krzywdy, uderzając w ściany. Ale uderzenia były tak silne, że od strony korytarza popękały ściany.

Miał cztery lata, gdy stwierdzono u niego autyzm - zaburzenie neurorozwojowe, związane z nieprawidłową pracą mózgu. Przypadek Dominika okazał się wyjątkowo trudny. Młody mężczyzna nie komunikuje się z otoczeniem, a jego zachowanie bywa nieprzewidywalne.

Nikt nie jest bezpieczny

- Początkowo nie zdawaliśmy sobie sprawy ze skali problemu - przyznaje ojciec, Arkadiusz Krynicki. - Syn był ruchliwy, nie umiał usiedzieć w wózku. Kiedy jednak skończył 9 lat, coraz częściej występowały u niego ataki agresji i autoagresji.

Po okresie wyciszenia w każdej chwili mógł nastąpić atak. W dodatku Dominik nie chciał przebywać w domu. Przez jakiś czas uspokajała go jazda samochodem. Całym nocami wozili go po Trójmieście. Jednak po tym, jak szarpnął mocno za włosy matkę, prowadzącą auto po obwodnicy i o mało nie doszło do wypadku, zainstalowali w samochodzie specjalne pasy.

Z opinii psychologiczno-pedagogicznej wydanej przez Specjalny Ośrodek Rewalidacyjno-Wychowawczy dla Dzieci i Młodzieży z Autyzmem w Gdańsku: „Mimo podejmowanych interwencji kryzysowych (...) funkcjonowanie chłopca ulegało stopniowemu pogorszeniu.(..) Chłopiec odmawiał przebywania w domu, przebywając z rodzicami przejawiał nieustanną autoagresję oraz gwałtowne, niebezpieczne w skutkach zachowania agresywne, skierowane przeważnie na mamę. Rodzice nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa ani sobie, ani Dominikowi”.

Rodzice stają pod ścianą

Początkowo Dominik przebywał na oddziale dla dzieci i młodzieży.
- Codziennie odwiedzaliśmy syna, współpraca z lekarzami była w miarę dobra, zgodzili się na opłacanego przez nas terapeutę - mówią rodzice. - Usłyszeliśmy jednak, że po osiągnięciu pełnoletności Dominik będzie musiał opuścić oddział.

Arkadiusz Krynicki postanowił zawczasu znaleźć placówkę, w której Dominik otrzyma odpowiednią opiekę. W lutym ub. roku z Urzędu Marszałkowskiego nadeszło pismo informujące, że wprawdzie chłopak nie kwalifikuje się do umieszczenia na oddziale dla młodzieży trudnej w szpitalu w Starogardzie Gd., ale po osiągnięciu pełnoletności mógłby trafić do zakładu opiekuńczo-leczniczego o profilu psychiatrycznym. Takie usługi świadczą szpitale w Kościerzynie i Starogardzie Gd.oraz NZOZ-y w Kobylnicy i Miastku. Żadna placówka nie chciała zająć się Dominikiem.

Powody to zazwyczaj starość i choroba rodziców, albo bardzo nasilone trudne zachowania dorosłych dzieci, takie jak agresja lub autoagresja, które uniemożliwiają opiekę w warunkach domowych. W Polsce nie ma odpowiednich specjalistycznych placówek, a istniejące DPS-y odmawiają ich przyjęcia. Bardzo częstym miejscem ich pobytu są szpitale psychiatryczne, przepełnione, niedofinansowane i nieprzygotowane do leczenia takich pacjentów. To jest właśnie przypadek Dominika.Rodziny takich osób słusznie uważają, że ich problemy, a także dramatyczna sytuacja ich dzieci, zupełnie niewyobrażalne dla zwykłego śmiertelnika, są całkowicie ignorowane przez państwo.

Wielka niemoc

Chłopak został przeniesiony na oddział dla dorosłych pacjentów szpitala na Srebrzysku. Skończyły się zajęcia terapeutyczne, trafił do oddzielnego pokoju. Ze względu na brak personelu, który mógłby się nim zająć i zapewnić mu bezpieczeństwo, bardzo często i na długie okresy zapinany jest w pasy. Dzieje się tak nie tylko wtedy, kiedy wymaga tego jego stan.

Jednak i szpital na Srebrzysku nie zamierza bez końca trzymać Dominika.

Dlatego szpital powiadomił rodziców, że do końca lipca zamierza wypisać pacjenta. Dokąd? Nie wiadomo.

Tymczasem Arkadiusz Krynicki pisze listy w sprawie syna. Do prezydenta RP, ministra zdrowia, Rzecznika Praw Pacjenta i Przecznika Praw Obywatelskich. Adresaci wysyłają pisma do kolejnych instytucji z prośbą o zajęcie się sprawą.Ot, taki ping-pong urzędniczy.

- Istotą problemu brak miejsc dla osób z tak specyficzną diagnozą - uważa Marek Szymański, który z ramienia gdyńskiego MOPS zajmuje się od dawna sprawą Dominika Krynickiego. - Działające w Polsce domy pomocy społecznej skierowane są bądź na potrzeby niepełnosprawnych, bądź osób z zaburzeniami psychicznymi, Żadna z tych placówek nie może odpowiedzieć na potrzeby Dominika. Także szpitale psychiatryczne nie są odpowiednie, bo autyzm nie jest chorobą psychiczną.

W oczekiwaniu na tragedię?

- Właściwym miejscem do życia dla Dominika i wielu innych dorosłych z autyzmem i z innymi niepełnosprawnościami są małe domy stałego pobytu ze specjalistycznym, indywidualnym wsparciem, tworzone w środowisku lokalnym - wyjaśnia Małgorzata Rybicka. - Takie domy, znacznie lepiej niż duże instytucje (w Polsce DPS-y) uwzględnią ich specyficzne potrzeby i ograniczenia. Małe domy (group-home’s), nazwane przez nas „wspólnotami domowymi” są podstawowym standardem w wielu krajach Unii Europejskiej i USA; u nas ciągle istnieją tylko w postulatach rodziców i organizacji pozarządowych, które od lat bezskutecznie domagają się od rządzących wprowadzenia małych specjalistycznych domów do Ustawy o Pomocy Społecznej. Byłoby bardzo źle, gdyby impulsem do takich działań legislacyjnych stała się jakaś tragedia - dodaje Małgorzata Rybicka.

Na razie Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Gdyni, próbując pomóc rodzinie Krynickich wysłał zapytania o przyjęcie Dominika do wszystkich placówek na Pomorzu, oraz w województwach zachodniopomorskim, warmińsko-mazurskim i kujawsko-pomorskim. Przyszło 30 odpowiedzi, większość odmowna.

W kilku przypadkach poinformowano, że można ustawić Dominika w kilkuletniej nawet kolejce, przy czym z zastrzeżeniem, że jeśli znajdzie się inny, potrzebujący pacjent z danego powiatu czy województwa, to będzie miał pierwszeństwo przed mieszkańcem Gdyni.

Po ubiegłotygodniowym spotkaniu państwa Krynickich i Małgorzaty Rybickiej z wiceprezydentem Gdyni Michałem Guciem zadecydowano o rozszerzeniu poszukiwań. Pisma pójdą do wszystkich 16 województw oraz do prywatnych DPS-ów z pytaniem, czy nie ma u nich placówki odpowiedniej dla Dominika.

- Nie można mówić o przełomie, choć władze Gdyni wykazują zrozumienie i zaangażowały się w rozwiązanie problemu - uważa Małgorzata Rybicka.- Gdynia nie ma własnych placówek stałego pobytu dla osób z zaburzeniami psychicznymi, więc może się jedynie zwracać do innych samorządów, które takie placówki prowadzą, z prośbą o przyjęcie Dominika. Mamy nadzieję, że to się uda, bo przecież nie ma alternatywy. Jednocześnie miejmy świadomość, że jest to rozwiązanie doraźne. W przyszłości Dominik powinien zamieszkać w małym specjalistycznym domu. To da mu szansę na spokojne, godne życie i poprawę jego stanu.

A co, jeśli się nie uda?

Chłopiec, przywiązany pasami do łóżka, zostanie w szpitalu? Przywiozą go do domu, gdzie nikt nie jest w stanie zapewnić mu i jego rodzicom bezpieczeństwa?

Teoretycznie, gdyby matka i ojciec Dominika zrzekli się praw do syna, problem musiałoby rozwiązać państwo. To samo państwo, które nie przewidziało, istnienia osób z autyzmem, całościowymi zaburzeniami rozwojowymi oraz z nasiloną agresją i autoagresją. Jednak rodzice, choć jest to miłość trudna, kochają syna i nie wyobrażają sobie, że nie mogliby utrzymywać z nim kontaktów.

Dlatego nadal walczą, by system wreszcie zauważył ich syna.

Dominik jest dorosłą osobą z autyzmem o nasilonych zachowaniach agresywnych i autoagresywnych. Od prawie trzech lat przebywa w szpitalu psychiatrycznym,
archiwum prywatne Dominik jest dorosłą osobą z autyzmem o nasilonych zachowaniach agresywnych i autoagresywnych. Od prawie trzech lat przebywa w szpitalu psychiatrycznym, często krępowany pasami.
Dorota Abramowicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.