Mec. Budzowska (z prawej): Operacja kręgosłupa mogła zapobiec tragedii pacjenta
Pieniądze. Krakowska kancelaria wygrała przed sądem rekordowo wysokie zadośćuczynienie dla swojego klienta z Warszawy. Sparaliżowana ofiara wypadku ma otrzymać 2 mln zł.
Proces toczył się od dwunastu lat, a dotyczył leczenia pacjenta po wypadku, do którego doszło blisko dwadzieścia lat temu w Warszawie. Sprawę rekordowego zadośćuczynienia prowadził i wygrał przed stołecznym sądem zespół dwóch radców prawnych z Krakowa: mec. Karoliny Kolary i mec. Jolanty Budzowskiej. Poszkodowany nie chce ujawniać ani swoich danych, ani nazwy warszawskiego szpitala, w którym poddany był badaniom i operacji. Wyrok sądu nie jest prawomocny.
- To rzeczywiście jedna z najwyższych kwot zadośćuczynienia, jakie do tej pory zasądzono. Niemniej krzywda powoda jest tak ogromna, że mimo stosunkowo wysokiego zadośćuczynienia nawet w tym wypadku trudno mówić o realnej i całkowitej rekompensacie - komentuje mecenas Karolina Kolary.
Z pozwem przeciwko lecznicy wystąpił pacjent, który trafił do niej po wypadku. Wymagał dokładnych badań w celu oceny rozmiaru doznanego urazu kręgosłupa.
- Ograniczono się jednak do wykonania nieczytelnych zdjęć RTG. Po bardziej zaawansowane badania wysłano poszkodowanego do szpitala specjalistycznego, poproszono jednak wyłącznie o wykonanie tomografii komputerowej głowy, nie zlecając szczegółowej oceny kręgosłupa piersiowego - mówi mecenas Jolanta Budzowska.
W efekcie niewystarczających badań lekarze nie rozpoznali urazu i nie zoperowali pacjenta, u którego ostatecznie doszło do nieodwracalnego uszkodzenia rdzenia kręgowego. Skutkiem tego był paraliż od klatki piersiowej w dół.
Potem okazało się, że paraliż dolnej połowy ciała to tylko część kłopotów zdrowotnych mężczyzny. W związku z unieruchomieniem ciała doszło do komplikacji zdrowotnych, w wyniku których konieczne było przeprowadzenie operacji usunięcia skostnień. Próba chirurgicznego zaradzenia groźnej sytuacji zakończyła się, niestety, zakażeniem i powstaniem rozległej, nieuleczalnej przetoki, z której od wielu lat sączy się ropa. To dodatkowo utrudnia codzienne funkcjonowanie poszkodowanemu. Bardziej nawet niż konieczność poruszania się na wózku inwalidzkim. Przetoka stwarza ponadto stałe zagrożenie dla jego życia.
Biegli sądowi, którzy badali tę sprawę, orzekli, że gdyby w pierwszej dobie po wypadku wykonano u poszkodowanego operację kręgosłupa, byłaby szansa uniknięcia uszkodzenia rdzenia kręgowego i porażenia kończyn.
- A co za tym idzie, uniknięcia wszystkich dalszych problemów, w tym skostnień, zakażenia i przetoki. Do zakażenia, poza samą operacją, przyczynił się - według biegłych - brak dbałości o zastosowanie u pacjenta właściwej profilaktyki antybiotykowej - dodaje mecenas Budzowska.
Dwa miliony złotych zadośćuczynienia to nie pierwsza tak wysoka kwota, jaką udało się wywalczyć przed sądem krakowskiej kancelarii specjalizującej się w sprawach błędów medycznych.
Na koncie mecenas Budzowskiej jest też orzeczenie przyznające milion 200 tys. zł zadośćuczynienia małemu pacjentowi z mózgowym porażeniem dziecięcym. Co bardzo istotne, w tej sprawie sąd dostrzegł także fakt, iż nastąpiło naruszenie dóbr osobistych rodziców dziecka, którzy swoje życie muszą teraz podporządkować potrzebom niepełnosprawnego potomka. Sąd uznał, że wypływa stąd prawo do rekompensaty i w konsekwencji mama dziecka otrzymała 300 tys. zł, a ojciec 200 tys.