Aleksandra Gajewska-Ruc

Dzieci do szkoły jadą mokre i zmarznięte

- Dzieci zasługują na godne warunki, a przede wszystkim bezpieczeństwo. Nie mamy chodnika, niech postawią chociaż wiatę na przystanku - mówią rodzice Fot. Aleksandra Gajewska-Ruc - Dzieci zasługują na godne warunki, a przede wszystkim bezpieczeństwo. Nie mamy chodnika, niech postawią chociaż wiatę na przystanku - mówią rodzice maluchów, którzy poskarżyli się „GL”
Aleksandra Gajewska-Ruc

Przystanek jest, ale bez wiaty i ławki. - Dzieci codziennie czekają na autobus, stojąc przy ruchliwej ulicy - oburzają się mieszkańcy.

- Nie dość, że tu na blokach jesteśmy jak odcięci od reszty wsi, bo nie ma chodnika, to jeszcze nasze dzieci muszą codziennie stać, marznąć i jeśli pada, to moknąć czekając na autobus! - oburzają się mieszkańcy Kalska. Konkretnie: wielorodzinnych bloków położonych zaraz przy wjeździe do wsi od strony Międzyrzecza.

Jest niebezpiecznie

Do międzyrzeckich szkół oddalonych o kilka kilometrów dojeżdżają dzieci. - Autobus szkolny nie chodzi jak w zegarku, zdarza się, że dzieciaki czekają dłużej. I co?! Ani gdzie usiąść, ani się schować przed wiatrem, deszczem czy śniegiem. W dodatku gdy jest mokro, to ochlapują je auta przejeżdżające drogą - mówi nam Natalia Pasternak.

Faktycznie, o tym, że tu zatrzymuje się autobus, świadczy jedynie znak i... polbrukowy kwadrat. No i dzieci stojące przy drodze w kapturach i czapkach. A każda przejeżdżająca obok ciężarówka wyrzuca w powietrze istną fontannę wody, przed którą nie ma gdzie uciec.

- Ja rozumiem, że to kosztuje, tu jednak chodzi nie tylko o wygodę, ale i o bezpieczeństwo naszych dzieci. Do przystanku za skrzyżowaniem jeszcze większy strach było je puszczać, bo nie ma chodnika. Musiały iść poboczem, a droga jest ruchliwa - mówi Kamila Sarzyńska. - Chcieliśmy nawet sami przenieść nieużywany przystanek z boiska sportowego i odnowić na własny koszt, ale sołtys nam nie pozwolił, bo to gminne. Szkoda, że się nie interesuje naszym problemem - złoszczą się kobiety.

- Przecież niedługo mogą zacząć się śnieżyce. Czas najwyższy coś z tym zrobić - dodaje Marta Węcławik.
Sołtys Mariusz Sieratowski w rozmowie z „GL” przyznaje, że przystanek w tym miejscu to konieczność. - Jak już mówiłem mieszkańcom, zajmuję się tą sprawą, jednak są pewne procedury, których muszę przestrzegać. Wniosek o porządny przystanek został już złożony do projektu budżetu gminy na następny rok, a czy zostanie w nim ujęty, okaże się pod koniec miesiąca. Jeżeli nie, będziemy musieli przeznaczyć na przystanek pieniądze z budżetu sołeckiego, ale to też dopiero w nowym roku - mówi. I deklaruje, że przystanek stanie przy blokach w styczniu.

Samochody pędzą

Na uchwalenie gminnego budżetu czekają też mieszkańcy drugiej strony Kalska. O ich problemie pisaliśmy w „GL”. - Nie ma tu chodnika, ani nawet pobocza. Samochody pędzą jak szalone. Codziennie boimy się, że coś się stanie - mówili.

Chodnik będzie, ale... po drugiej stronie wsi, bo - jak zaznacza burmistrz - tam czeka na niego więcej mieszkańców niż przy wjeździe od strony Rokitna. - Zabezpieczyliśmy pieniądze na budowę chodnika od bloków do skrzyżowania - mówi Remigiusz Lorenz. - Przy okazji znajdą się fundusze na przystankową wiatę przy blokach.

Aleksandra Gajewska-Ruc

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.