EuroCup: Dramat trzeciej kwarty

Czytaj dalej
Fot. Piotr Jędzura
Andrzej Flügel

EuroCup: Dramat trzeciej kwarty

Andrzej Flügel

Stelmet BC Zielona Góra rozegrał drugi mecz w Pucharze Europy. Mieliśmy wielką szansę przybliżyć się do awansu. Niestety, po fatalnej trzeciej kwarcie Włosi nas ograli.

To był bardzo ważny mecz dla obu drużyn. Zakładając, że w naszej grupie L raczej poza zasięgiem jest Zenit Sankt Petersburg, choć ktoś mu może punkty urwać, zwycięzca tego spotkania mógł chwycić wiatr w żagle i być bliżej awansu do Top-16. Dodajmy, że Włosi przegrali pojedynek z Rosjanami praktycznie w ostatniej akcji tocząc nimi do końca zaciętą walkę. Bardzo chcieli odrobić to w Zielonej Górze. Stelmet też znał stawkę tego spotkania.

Miało być więc ciekawie, gorąco i emocjonująco. Było do 23 minuty, bo do tego momentu nasz zespół grał zupełnie dobrze. Pierwsze punkty zdobył Dejan Borovnjak, szybko wyrównał Benjamin Ortner. Potem trwała zażarta walka. Stelmet po rzucie Dee Bosta odskoczył na odległość pięciu punktów - 10:5, ale rywale szybciutko nas dogonili. Potem graliśmy "kosz za kosz". W zespole włoskim świetnie punktował Mike Green. Prowadzenie zmieniało się kilkakrotnie.

O piłkę walczą Dejan Borovnjak (z tyłu) i doświadczony Włoch Tomas Ress. 36-latek wyróżniał się nie tylko wzrostem (211 cm), ale także... siwymi wło
Piotr Jędzura O piłkę walczą Dejan Borovnjak (z tyłu) i doświadczony Włoch Tomas Ress. 36-latek wyróżniał się nie tylko wzrostem (211 cm), ale także... siwymi włosami.

Druga kwarta pokazała, że Umana Reyer jest dobrą ekipą, ale do pokonania. Walczyliśmy bardzo dzielnie. W 14 min Łukasz Koszarek trafił za trzy i było 33:29 dla nas. Potem rywale kilka razy gubili piłkę i aż się prosiło żeby wykorzystać to ich gapiostwo trafiać i wyraźnie odskoczyć. Niestety, my też popełnialiśmy błędy, dzięki czemu Włosi odrabiali. W samej końcówce, po osobistych Greena (w pierwszej kwarcie zdobył 11 punktów, w drugiej trafił tylko z wolnych) było zaledwie 43:39. Na szczęście trójka Przemysława Zamojskiego niemal równo z syreną poprawiła nam humory przed przerwą.

Potem zupełnie było dobrze do 23 minuty, kiedy po rzucie Vlada Moldoveanu wygrywaliśmy 52:44. Wówczas nastąpił straszliwy dół zielonogórzan. Przestaliśmy bronić, nie trafialiśmy, popełnialiśmy koszmarne błędy. To było straszne, zaskakujące i niespodziewane. Włosi widząc co dzieje się z rywalem spokojnie nam uciekali. Nasi poruszali się na parkiecie jak w zwolnionym filmie. W 26 min po rzucie Michaela Bramosa było 59:66 dla gości, a więc bilans tych kilku minut to 7:22. Coś strasznego. Trzecia kwarta, chyba najgorsza w wykonaniu Stelmetu przyniosła nam wstydliwy wynik 15:31.

Zielonogórski zespół złożył protest w związku z błędami sędziów

Mimo tego i prowadzenia rywala 70:61 wszyscy liczyli że nasza ekipa się obudzi, odzyska energię i pokaże klasę. Nic z tego. Tylko przez chwilę po rzucie Mateusza Ponitki było 68:72 i jeszcze jakaś nadzieja. Nic z tego szybka seria fatalnych błędów, pudeł, pomyłek sprawiła że dosłownie po minucie z dziecinną łatwością rywale się oddalili. Na ostatnie minuty spuśćmy zasłonę milczenia. Błędy, wypadająca piłka z rąk, nietrafione rzuty z idealnych pozycji. Zielonogórski zespół złożył po meczu protest w związku z błędami arbitrów, ale jak się zdaje nie sędziowie są sprawcami porażki.

Andrzej Flügel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.