Marta Dudka

Flaki, futro, krew na śniegu. Ktoś patroszył zwierzynę na szlaku turystycznym w Zielonej Górze...

Marta Dudka

Wypatroszone zwierzę na szlaku turystycznym? - To pewnie kłusownicy. Ale zaraz wyślę strażnika, by uprzątnął truchło - mówi prezes koła Dąb Zielona Góra.

- Wybraliśmy się z żoną na popołudniowy spacer szlakiem Natura 2000 w stronę rzeki i... natknęliśmy się na prawdziwy horror! Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem! Myśliwi urządzili sobie w tym miejscu patroszenie zwierzyny! Przy głównej ścieżce leżały skóry i flaki. Na śniegu było pełno krwi. Nie mogę zapomnieć tego widoku. A co gdyby tędy przechodziły dzieci?! Przecież to ścieżka turystyczno-rekreacyjna! - opowiada nam mieszkaniec Zielonej Góry Krępy, nie kryjąc swojego oburzenia. I wspomina, że na śniegu obok truchła zostały ślady opon. Stąd też podejrzewa myśliwych.

Takie zdarzenie trzeba od razu zgłosić

Zielonogórski okręg Polskiego Związku Łowieckiego nic nie wie na ten temat. Nikt do tej pory nie zgłosił im, że natknął się na ten widok w Krępie.
- To małżeństwo powinno od razu napisać do nas. Przedstawić dokładną lokalizację i opisać, co widzieli. Dopiero wtedy możemy wszcząć jakieś dochodzenie. Ustalić, które koło w tym czasie urządziło sobie polowania i kto jest za to odpowiedzialny. Ale podejrzewam, że to byli nielegalni myśliwi, czyli kłusownicy- tłumaczyła Bożena Tomiak. Dopytujemy, kto powinien w takim razie uprzątnąć zwierzęce zwłoki: - Ten który je tam zostawił - urwała B. Tomiak.

Myśliwi robią to z dala od uczęszczanych dróg

- Tak zupełnie nie powinno być! My, myśliwi, mamy inne praktyki. Jeśli już patroszymy zwierzynę w lesie, wybieramy miejsce w głębi. Robimy to z umiarem i dyskretnie. Nikt z nas na pewno nie zrobiłby tego przy głównej ścieżce. Przecież wiemy, że ludzie nie chcą oglądać wypatroszonego zwierzęcia. Ale przecież najłatwiej jest zrzucić winę na myśliwego... - komentuje sprawę Feliks Sokołowski, prezes koła łowieckiego Dąb Zielona Góra, które działa na tym terenie. I sugeruje, że to byli kłusownicy.

- Coraz częściej znajdujemy zwierzynę, która padła łupem nielegalnego łowczego. Ostatnimi czasy to prawdziwa plaga, kłusownicy atakują nasze zwierzęta w lasach. Ale takiego bardzo ciężko złapać na gorącym uczynku, to są bardzo dobrze zorganizowane grupy - mówi F. Sokołowski. Zapowiada, że od razu wyśle strażnika w to miejsce, by uprzątnął truchło oraz sprawdzi, czy na pewno tego dnia na polowanie nie wybrał się któryś z członków koła łowieckiego. Wtedy będzie to odnotowane w zeszycie.

Marta Dudka

Opiekuję się terenem gminy Świdnica, Nowogród Bobrz. i Czerwieńsk oraz terenem byłej gminy Zielona Góra.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.