Glony i śmieci. Takie są teraz stawy na Marczuku

Czytaj dalej
Fot. Anatol Chomicz
Tomasz Mikulicz

Glony i śmieci. Takie są teraz stawy na Marczuku

Tomasz Mikulicz

W odnowionym niedawno stawie są glony. Na nich unoszą się śmieci. - To przez ostatnią ulewę - uważa dr Dan Wołkowycki z politechniki.

Jeszcze niedawno piękne i zadbane, teraz zarośnięte, nieskoszone, woda pokryta glonami. Czy ktoś zadba o inwestycję na Marczukowskiej i zrobi tam porządek? Takiego maila dostaliśmy od Czytelnika. I zdjęcia zielonej, pokrytej glonami tafli wody.

Pojechaliśmy sprawdzić ten sygnał w towarzystwie dr. Dana Wołkowyckiego z katedry ochrony i kształtowania środowiska Politechniki Białostockiej. - Faktycznie, nie wygląda to dobrze - przyznał na miejscu doktor.

W rogu największego stawu wyrosły glony, a w nich pływały śmieci: papierki, torebki, nawet butelka. - Miasto powinno to jak najszybciej to posprzątać. Jak to wygląda? - oburza się Jarosław Bohojło, którego spotkaliśmy spacerującego wokół stawów.

O problemie poinformowaliśmy departament gospodarki komunalnej. Urzędnicy obiecali, że go rozwiążą.

- Moim zdaniem przyczyną tej sytuacji była ostatnia ulewa - mówi dr Wołkowycki.

I tłumaczy, że deszczówki było tak dużo, że spływała do stawów z okolicznych terenów. - A z nią wszelkie nieczystości z ulic i chodników. Dlatego wśród glonów są śmieci - wyjaśnia.

Z deszczówką spłynęły też minerały i związki organiczne. Wiatr zwiał je akurat w róg stawu. Tak powstały idealne warunki do tego, by wyrosły tam glony. - Oczywiście staw powinien być jak najszybciej oczyszczony. Glony zabierają z wody tlen - mówi dr Wołkowycki.

Zapytaliśmy też o opinię radnego SLD Wojciecha Koronkiewicza, który zasłynął ostatnio ratowaniem przed niechybną śmiercią ryb, które - również w wyniku ulewy - przepłynęły z kanału przy Pałacu Branickich do nieczynnej niecki. - Pojadę rowerem na Marczuk i zobaczę. Jeśli dam radę to postaram się te glony powyciągać. Jeśli nie - napiszę interpelację do władz miasta - mówi radny.

Czytelnik, który wysłał nam maila miał też pretensję o zarastanie stawów. Na jednym z mniejszych faktycznie pojawiły się żółte kwiaty. - To rzepicha wodna. Poziom wody jest tu niski, więc mamy do czynienia z roślinnością szuwarową. Ale nic złego się nie dzieje - komentuje dr Wołkowycki.

Natomiast Piotr Kempisty z Instytutu Działań Miejskich uważa, że takie dzikie zarastanie stawu powoduje, że staje się on urokliwy. - Oczywiście urząd miasta powinien pilnować, by to „zdziczenie” nie poszło za daleko - przestrzega.

Podkreśla też, że teren wokół stawów powinien być bardziej zadrzewiony. - Liczy na nowe nasadzenia w tym miejscu - dodaje Kempisty.

Tomasz Mikulicz

Zajmuję się sprawami miejskimi, czyli m.in.: białostocką i podlaską polityką samorządową, architekturą, urbanistyką i ochroną zabytków. Opisuję też obrady rady miasta oraz zajmuję się też różnego rodzaju interwencjami zgłaszanymi przez mieszkańców. Zajmuje mnie również pisanie też o historii Białegostoku i najbliższych okolic. Zdarza mi się też zajmować działką kulturalną. Lubię wszak rozmowy z ciekawymi i inspirującymi ludźmi. W swojej pracy zwracam uwagę na szczegóły. Bo jak wiadomo diabeł tkwi właśnie w szczegółach.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.