Gniew, agresja, drogowa furia. Klakson to za mało, niektórym na drodze odbiera rozum i używają pięści, noża, a nawet broni

Czytaj dalej
Fot. Jarosław Sołomacha
Magdalena Kuźmiuk, Marcin Stadnicki

Gniew, agresja, drogowa furia. Klakson to za mało, niektórym na drodze odbiera rozum i używają pięści, noża, a nawet broni

Magdalena Kuźmiuk, Marcin Stadnicki

Kierowcom często puszczają nerwy, gdy ktoś ich zdaniem porusza się samochodem zbyt wolno, czy wykonuje niebezpieczne manewry. Jeden użyje klaksonu, inny wulgaryzmów, ale nie brakuje i takich, którzy użyją pięści i nóg. Ale też noża czy pistoletu. Tak jak w ostatni poniedziałek w Białymstoku.

- Nie zrobiłem tego celowo. Nie chciałem go zastrzelić. Broń wystrzeliła mi, nie celowałem w niego - powiedział dziennikarzom 20-letni Radosław C., który na z pozoru spokojnej osiedlowej uliczce na Wygodzie postrzelił w głowę 59-letniego kierowcę opla.

Do tego szokującego zajścia na drodze doszło w miniony poniedziałek około godziny 14.30 na ulicy Wincentego Pola. Śledczy ustalili, że Radosław C. ze znajomymi robili zakupy w pobliskim sklepie. Wyjeżdżając z parkingu, 20-latek w volkswagenie zrobił gwałtowny manewr, który zmusił kierowcę w oplu do nagłego hamowania i wjazdu na chodnik. Kiedy auta się zrównały, między kierowcami doszło do ostrzejszej wymiany zdań. Wtedy Radosław C. wyjął pistolet i nachylając się przez okno pasażera, strzelił w stronę pokrzywdzonego. Potem odjechał. Świadkowie szybko wezwali pomoc. Ranny 59-latek został karetką przewieziony do szpitala.

Na szczęście obrażenia okazały się powierzchowne i jeszcze tego samego dnia 59-latek opuścił szpital. Mimo to w ostatnią środę prokuratura postawiła 20-latkowi zarzut dotyczący narażenia 59-latka na bezpośrednie niebezpieczeństwo spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Decyzją sądu 20-latek, który prowadził volkswagena mimo, że nie miał prawa jazdy, najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie śledczym.

Przypadek z Wygody nie jest odosobniony. W marcu tego roku 40-letni mężczyzna zaatakował nożem 47-letnią kobietę i jej 16-letnią córkę. To stało się przy komendzie policji na ul. Bema. Pokrzywdzona zwróciła mu tylko uwagę, że nieprawidłowo zaparkował samochód. To jednak rozwścieczyło 40-latka. Gdy 47-latka z córką zaczęły się oddalać, agresywny mężczyzna ruszył za nimi. Wyciągnął nóż i zaczął zadawać ciosy. Widząc szarpaninę, na pomoc kobietom ruszył jeden z przechodniów. Uderzył napastnika w twarz. Na miejsce dobiegł też policjant i powalił agresora na ziemię.

Mężczyzna jest podejrzany o usiłowanie zabójstwa. Starszej z kobiet zadał nożem trzy rany kłute w okolice szyi, piersi oraz lewego ramienia. Nastolatka otrzymała dwa ciosy m.in. w szyję. Śledztwo w tej sprawie wciąż trwa. Mężczyzna nadal przebywa w areszcie.

Pobić choćby na śmierć

Użycie pistoletu czy noża to ekstremalne przykłady wyładowania agresji na drodze. Większość kierowców wciśnie klakson, inni rzucą wulgaryzmami, ale nie brakuje i takich, którzy użyją pięści i nóg.

Do takiej sytuacji doszło w listopadzie 2010 roku w Gdańsku. 38-letni mężczyzna jechał volkswagenem passatem. W pewnej chwili drogę zajechał mu prowadzący skodę 65-latek. Kilkadziesiąt metrów dalej oba samochody zatrzymały się na czerwonym świetle. 38-latek wyszedł z pojazdu i najpierw obrzucił kierowcę skody obelgami, po czym kilka razy uderzył go w twarz. Kierowca passata wrócił do swojego samochodu, po czym ponownie wysiadł i jeszcze raz pobił 65-latka. „Kara” najwyraźniej nadal była jednak zbyt niska. Mężczyzna zaparkował volkswagena kilkaset metrów dalej i na piechotę wrócił, by jeszcze raz „dać nauczkę” kierowcy skody. Tym razem na miejscu już czekała na niego policja.

Niekiedy wyrównywanie rachunków kończy się tragicznie dla obu stron. Tak jak na podlaskim odcinku ósemki w lutym ubiegłego roku. Niedaleko miejscowości Stare Krzewo agresja drogowa doprowadziła do śmierci dwóch kierowców: 29-letni krakowianina i 40-letniego mieszkańca Zambrowa.

Na drodze ekspresowej obaj mężczyźni wysiedli ze swoich aut i zaczęli się kłócić. Awantura szybko przerodziła się w bójkę. Powodem miało być to, że jeden kierowca zajechał drugiemu drogę. Mężczyźni zajęci biciem się, nie widzieli zbliżającego się w ich kierunku białoruskiego tira. Ciężarówka dosłownie ich staranowała.

Więcej szczęścia mieli bohaterowie lipcowego incydentu na wielkopolskim odcinku S-8. Prowadzący peugeota mężczyzna widzi w lusterku wstecznym czarne porsche na angielskich tablicach rejestracyjnych, które zaczyna mrugać światłami. Kierowca musi jednak dokończyć manewr i nie chce podejmować żadnych ryzykownych działań na drodze. Tym bardziej, że nie jedzie sam. Porsche nie przestaje mrugać światłami. Kierowca peugeota domyśla się dlaczego. Chodzi o prędkość, z jaką wyprzedza poruszające się prawym pasem samochody.

– Chyba robiłem to za wolno, bo mężczyzna z porsche nadal mrugał światłami. Nie mogłem jednak zrobić tego szybciej, bo jechałem z rodziną, a wjeżdżanie między dwa tiry nie jest bezpieczne – relacjonował później pod zamieszczonym w internecie filmikiem ze zdarzenia.

Manewr wyprzedzania udaje się zakończyć. Kłopoty jednak dopiero mają się zacząć. Porsche wyprzedza peugeota, wjeżdża przed niego i zaczyna zwalniać. Wracający z wakacji kierowca nie może wyminąć pojazdu. Osoba, która go prowadzi, zajeżdża mu drogę. W końcu porsche zatrzymuje się na prawym pasie ekspresówki. Za nim, z braku wyboru, zatrzymuje się też peugeot. Z porsche wychodzi rozjuszony mężczyzna. Jest agresywny. Kopie w peugeota, próbuje dostać się do kierowcy.

Wieruszowska policja robiła, co mogła, by ustalić sprawców zdarzenia, do którego doszło na S8. W końcu sami sprawcy zdarzenia skontaktowali się z policją. Czarnym porsche podróżowała para na co dzień mieszkająca w Glasgow. Oboje mają po 32 lata. Samochód prowadziła kobieta. Para przyjechała do Polski, by odwiedzić rodzinę. Zgłaszając się na policję, sprawcy zdarzenia próbowali wyjaśnić przyczyny swojego zachowania.

– Twierdzą, że kierowca peugeota nieprawidłowo zmienił pas ruchu, czym stworzył zagrożenie. Oczywiście, nawet jeśli tak było, to nie uprawnia nikogo do zatrzymywania się na S8, tamowania ruchu i przechadzania się po tej drodze – wyjaśniał asp. sztab. Damian Pawlak, rzecznik prasowy wieruszowskiej policji. Para została przesłuchana. 32-letnia kierująca usłyszała zarzuty tarasowania i utrudniania ruchu, w tym uszkodzenia osobowego peugeota oraz zatrzymania pojazdu w miejscu niedozwolonym. 32-letni kompan kobiety usłyszał zarzut chodzenia pieszo po trasie S 8, przeznaczonej tylko do ruchu pojazdów.

Agresją wykazują się nie tylko kierowcy, ale i piesi. W styczniu bieżącego roku w gminie Krasnystaw 38-letni kierowca został dotkliwie pobity pałkami przez dwóch napastników. Wcześniej, prowadząc samochód, 38-latek ochlapał błotem jednego z nich i jego koleżankę. W odwecie mężczyzna wraz ze swoim kolegą udali się pod dom 38-latka, gdzie w biały dzień przy świadkach pobili go pałkami. Kierowca trafił do szpitala, gdzie po kilku dniach zmarł.

Gniew, agresja, furia

Jak wyjaśnia psycholog transportu Monika Ucińska, agresja na drogach przejawia się trzema rodzajami zachowań. Pierwszym z nich jest agresywna jazda, czyli lekceważenie przepisów ruchu drogowego, nie zważanie na innych jego uczestników i stwarzanie zagrożenia.

Drugim z nich, i z tym właśnie mamy do czynienia w wyżej opisanych przypadkach, jest tzw. furia drogowa, czyli fizyczny atak na innego uczestnika ruchu. Furię i agresywną jazdę poprzedza zwykle inny rodzaj zachowania określany mianem gniewu za kierownicą. Objawia się on nad używaniem klaksonu, krzyczeniem na innych kierowców czy błyskaniem światłami.

– Jednym z głównych czynników mogących powodować zachowania agresywne jest anonimowość i odseparowanie od innych kierowców. Samochód daje kierowcy poczucie bezpieczeństwa, przez co jest on bardziej skłonny do niekontrolowania swoich emocji. Przez to, że człowiek ma naturalną skłonność do określania swojej osobistej przestrzeni i tendencję do traktowania samochodu jako elementu tej przestrzeni, czasem czuje się zagrożony przez inne pojazdy i reaguje agresywnie – wyjaśnia Monika Ucińska.

Czynnikiem sprzyjającym agresywnemu zachowaniu na drogach mogą być też wrodzone skłonności do podejmowania ryzyka czy rywalizacji.

– Część kierowców, w momencie gdy ktoś ich wyprzedza, traktuje to jak wyzwanie, co z kolei może prowadzić do chęci lepszego zaprezentowania się na drodze, brawury i podejmowania niebezpiecznych manewrów.

Wszystkie te zachowania są wzmacniane przez stres i presję czasu. A dodatkowo czynniki, takie jak m. in. zatłoczenie dróg, objazdy związane np. z remontami ulic, powolnie jadący kierowcy czy zbyt wolno zmieniająca się sygnalizacja świetlna, wywołują poczucie frustracji i prowadzą do agresywnego zachowania za kierownicą oraz braku szacunku dla innych kierowców. Dla wielu prowadzenie pojazdu, szczególnie „lepszego”, może również wiązać się ze wzrostem poczucia władzy, którego nie odczuwają w domu czy w pracy. Zjawisko to może się często ujawniać w postaci zmiany zachowań, gdy zwykle uprzejma i grzeczna osoba staje się bardzo agresywna za kierownicą – mówi Ucińska.

Mimo że agresja u kierujących występuje wszędzie, to jednak w Polsce przyznaje się do niej więcej kierowców, niż w innych krajach UE. „Europejski barometr odpowiedzialnej jazdy”, czyli wyniki prowadzonych przez francuską fundację Vinci Autoroutes w 11 krajach unii ankiet pokazują, że 29 proc. polskich kierowców przyznaje się, że zdarza im się wysiąść z samochodów, by rozmówić się z innymi kierowcami. W Europie zdarza się to tylko 17 proc. kierowców. Polacy jednak, jak wynika z ankiety, przyczyny takiego postępowania upatrują w zachowaniu innych kierowców. Aż 99 proc. badanych w Polsce kierowców uważa, że posiada za kierownicą choć jedną pozytywną cechę. 70 proc. postrzega się jako uważnych, 68 proc. jako spokojnych i 30 proc. jako uprzejmych. Tylko 1 proc. kierowców w Polsce uważa się za nieodpowiedzialnych za kierownicą.

Akcję zwalczania agresji drogowej prowadzi policja w całym kraju. Na specjalny adres mailowy można przesyłać zdjęcia i nagrania agresywnego zachowania kierowców. W województwie podlaskim zgłoszeń tego typu można dokonywać, wysyłając wiadomość na adres: [email protected]. Policjanci mówią, że zgłoszeń wpływa dużo.

Magdalena Kuźmiuk, Marcin Stadnicki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.