Jaki będziesz kiedyś Sosnowcze? To zależy także od nas

Czytaj dalej
Tomasz Szymczyk

Jaki będziesz kiedyś Sosnowcze? To zależy także od nas

Tomasz Szymczyk

Miasto planuje kolejny remont centrum Sosnowca. Czy nowa kostka i ławki przyciągną ludzi? A co z promocją własnej historii, kultury czy muzyki? Bez tego ani rusz.

Jaka przyszłość czeka Sosnowiec? Wielu z nas dużo dałoby za to, by posiąść tę wiedzę. Od dwóch tygodni na łamach DZ zastanawiamy się nad tym, w jaki sposób można promować stolicę Zagłębia Dąbrowskiego i jak poprawić jej wizerunek.

Mieszkanie za czytanie

Nasz pomysł na Sosnowiec zawarliśmy w trzech życzeniach, które dla miasta mogłaby spełnić występująca w bajkach złota rybka. Zaproponowaliśmy większą promocję miasta przy pomocy chociażby takich postaci jak Władysław Szpilman czy Jan Kiepura lub sosnowieckich sportowców. Zaznaczyliśmy, że ważną kwestią jest budowa tożsamości zagłębiowskiej. Postulowaliśmy także stworzenie w Sosnowcu miejsca, które mogłoby pełnić funkcję rynku.

- Zgadzam się z tymi propozycjami dla złotej rybki. To dobre pomysły - mówi prof. Zbigniew Białas, literaturoznawca i wykładowca UŚ, a także autor popularnych powieści, których akcja dzieje się w Sosnowcu. Dzięki „Korzeńcowi” promuje się nie tylko samo miasto, ale i Teatr Zagłębia. Fragmenty najnowszej książki prof. Białasa - „Tal” - czytali niedawno w Sosnowcu tacy aktorzy jak Jan Nowicki, Radosław Krzyżowski czy Krzysztof Korzeniowski. Choć okazja do promocji niewątpliwie świetna, to wydarzenie okazało się być jednak niszowym.

Czy podobnie nie jest z lokalną sceną muzyczną? W Sosnowcu i całym Zagłębiu nie brakuje świetnych grup i muzyków, tymczasem gdy dochodzi do kolejnych Dni Sosnowca, miasto promuje dyskotekowe gwiazdy znane z YouTube’a, a nie lokalnych wykonawców. O takich formacjach jak Fair Weather Friends, Animators, Konopians Horrorshow, Ziggie Piggie, Natural Mystic, Czterdzieści Jeden Dwieście czy Sexy Suicide w takiej sytuacji się nie pamięta. To w pewnym sensie również kwestia tożsamości i nie należy tego traktować jako zamykanie się na to, co przychodzi z zewnątrz, a jako promocję tego, co rodzi się wokół nas.

Piotr Krawczyk, który m.in. przez wiele lat pracował w Miejskim Klubie im. Jana Kiepury zaznacza, że on z życzeniami dla złotej rybki byłby przekorny, ale chyba racjonalny. - Cieszą mnie zmiany związane z wyglądem miasta, nowe sale koncertowe, ronda i drogi czy nowa zieleń. Natomiast, aby miasto mogło się rozwijać, aby mieszkańcy mogli korzystać z obiektów, musi mieć pieniądze. Dlatego głównym moim życzeniem jest pojawienie się w mieście pracodawcy rangi Opla w Gliwicach i nowoczesnych firm, które dadzą mieszkańcom zarobić dobre pieniądze - mówi Piotr Krawczyk. - Druga sprawa to estetyka miasta. Życzyłbym sobie, aby termomodernizacje były prowadzone wg projektu na całe osiedle czy ulice. A co z dbałością o krajobraz? Historyczny zakątek, jakim jest ul. Staszica w połączeniu ze starym kościołem na Sielcu zostaje okraszony salonem samochodowym ze szkła i aluminium. Do tego jeszcze dorzucę identyfikację przestrzenną, która jest chaotyczna lub jeszcze z czasów PRL-u i całościowe zadbanie o zieleń miejską. Coś się zmieniło, ale w porównaniu z tym, jak wyglądają parki, trawniki czy klomby w Katowicach, to tylko pozazdrościć. Ostatnie życzenie jest związane z kulturą, ale nie koncertami czy innymi wydarzeniami. Chciałbym, żeby sosnowiczanie byli dla siebie uczynni, postępowali fair i częściej się uśmiechali - dodaje Krawczyk.

Jego zdaniem, trafne są również pomysły, które wskazaliśmy na łamach DZ.
- Promocja przez kulturę to coś wspaniałego i szkoda, że Sosnowiec nie dorobił się szerzej znanego festiwalu. Może trzeba znowu spróbować. Sport to oczywiście nasze kluby. Życzę dobrze sekcji piłkarskiej Zagłębia, ale z przyjemnością oglądałbym koszykarzy, siatkarzy czy piłkarzy ręcznych w najwyższych klasach rozgrywkowych. Chciałbym, aby Stadion Ludowy zmienił funkcję na lekkoatletyczną. Jesteśmy przecież lekkoatletyczną potęgą w Europie. Rynek? Chyba już bym nie kombinował. Postawiłbym na rozwój ul. Małachowskiego i na al. Zwycięstwa jako miejsca spotkań. Co do tej pierwszej absolutnie nie nazywałbym jej skrótowo, czyli Małacha. Brzmi to jak kiełbacha, koszmarnie. Poprzez swoją architekturę i kształt może to być fajna, kameralna ulica z jakościowymi lokalami. Nie żadna „druga Mariacka”. Przestańmy w końcu kopiować, bo to obciach i się nie sprawdza, jak w przypadku kultury. Bądźmy oryginalni i kreatywni w swoich marzeniach, planach i działaniach - mówi Piotr Krawczyk.

Tomasz Szymczyk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.