Jarek Słota wydał "Debiuty". Opisuje, jak zaczynały gwiazdy muzyki pop
Jak debiutowały największe gwiazdy popkultury? Rozmowa z Jarkiem Słotą, autorem „Debiutów”.
Każda sławna dziś gwiazda musiała jakoś zacząć, a stawianie pierwszych kroków w show-biznesie nie jest łatwe. Jak wyglądała droga do sławy znanych polskich i zagranicznych gwiazd? Kto zaczynał w „Klubie Myszki Miki”, a kto musiał zarabiać na życie, pracując w restauracji? Jakie były początki kariery Dody, Britney Spears czy Gwen Stefani? Jarek Słota stworzył subiektywne zestawienie znanych i lubianych gwiazd muzyki, w którym opisuje ich debiuty. Zastanawia się, co pozwoliło im wejść na szczyt i stać się rozpoznawalnymi gwiazdami polskiego i zagranicznego świata muzycznego.
Dominik Sołowiej: Skąd pomysł na książkę? Dlaczego zainteresował się Pan postaciami, które znamy z telewizji i pierwszych stron gazet?
Jarek Słota: - W wieku 24 lat założyłem facebookowy magazyn Iconic. Po 6 latach, kiedy zbliżałem się do 30-tki, stwierdziłem, że potrzebuję nowego impulsu, nowego celu, bo - najnormalniej w życiu - zaczynam się wypalać. Jechałem autobusem, w radiu zagrano numer "Believe" Cher, a ja zacząłem się zastanawiać, czy inni słuchacze znają długą i skomplikowaną historię jej życia. Wtedy narodził się pomysł napisania książki. Dzięki osobom, które polubiły "Iconic", dowiedziałem się, że moje posty są ciekawe, oryginalne, niebanalne, zacząłem więc pisać.
Dziś mnóstwo informacji o gwiazdach popkultury możemy zdobyć za sprawą mediów społecznościowych. Czy udało się Panu znaleźć jakieś interesujące fakty, które nie są znane użytkownikom internetu?
- Chyba mi się udało, bo czytelnicy wciąż piszą do mnie, że dowiedzieli się wielu ciekawych wiadomości o swoich ulubionych gwiazdach popkultury. Najbardziej właśnie cieszą mnie komentarze, w których ludzie oznajmiają mi, że książka zabrała ich do przeszłości. Bo „Debiuty” to bardzo konkretna opowieść. Taka pigułka informacyjna, niczym nieistniejący już magazyn „Bravo”, który jako dziecko uwielbiałem. W pracy pomogły mi Doda, Anita Lipnicka i Beata z De Su. Więc był moc. A pracując nad książką, dowiedziałem się m. in., że Debbie Harry z zespołu „Blondie” mogła zginąć z rąk seryjnego mordercy, „De Su” po wydaniu hitu "Życie cudem jest" pracował non stop, a wytwórnia płaciła wokalistkom grosze. Z kolei manager Anity Lipnickiej chciał zrobić z niej drugą Edytę Górniak. W książce jest wiele takich smaczków.
Czyj życiorys zafascynował Pana najbardziej?
- Historie gwiazd znam od tak dawna, że ciężko jest wybrać coś fascynującego. Traktuję je jako normę. Na pewno Madonna zasługuje na największe oklaski. Jest maszyną do produkcji hitów i wciąż, od 3 dekad, odnosi sukcesy. Mimo, że krytycy i branża muzyczna próbowali ją ośmieszyć, kiedy stawiała swoje pierwsze kroki na scenie. Dziś obok Michaela Jacksona jest największą gwiazdą w historii muzyki pop.
Czy dziś, po napisaniu książki, mógłby Pan udzielić kilku porad utalentowanym muzycznie osobom, które chciałyby zaistnieć na rynku, ale nie wiedzą, jak się za to zabrać?
- Najważniejsze to mieć pomysł na siebie. Rewelacyjnych talentów wokalnych jest mnóstwo, co widać po ilościach telewizyjnych talent show. Po zakończeniu emisji, uczestnicy przepadają, bo są nudni lub stają się kopią kopii. Godząc się na nagranie utworu podobnego do wszystkiego, co jest obecnie "na czasie", nie wyrabiają sobie nazwiska, tylko zwiększają zawartość portfela, który i tak będzie pusty w kolejnym sezonie, a sam wykonawca przepadnie w szumie informacyjnym.
Czy słucha Pan na co dzień muzyki którejś z bohaterek swojej książki?
- Wszystkich. Najczęściej Britney Spears, której wróżono krótkie pięć minut sławy, a dziś, od 30 lat, wciąż jest ikoną numer jeden w USA. Utwory Dody często ładują mnie pozytywną energią. Mają konkretny przekaz: życie bywa do bani, ale dasz radę. I ja te słowa biorę sobie do serca.
Dziękuję za rozmowę.