Jolanta Ambrożewicz: Warto być dobrym. To uszczęśliwia

Czytaj dalej
Fot. Izabela Guzowska
Agata Sawczenko

Jolanta Ambrożewicz: Warto być dobrym. To uszczęśliwia

Agata Sawczenko

Czasami kryzysy i trudne sytuacje też potrafią wykrzesać potencjał dobra, które – wierzę w to – każdy z nas ma – mówi Jolanta Ambrożewicz, pedagożka, doktorantka Szkoly Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu w Białymstoku, przedsiębiorczyni, trenerka biznesu i komunikacji marki, masterka narzędzia do badania wewnętrznej motywacji Reiss Motivation Profile.

Umiesz rozpoznać dobrego człowieka?

Myślę, że w dużej mierze wyczuwam takich ludzi. Intuicja gra tu ważną rolę. Nie bez powodu też mówi się, że pierwsze wrażenie jest tak ważne.

Co to znaczy dla ciebie: dobry człowiek?

To taki, który ma w sobie dużą życzliwość, akceptację, empatię wobec innych ludzi, szanuje ich odmienność oraz granice. Potrafi wykorzystywać swoje zasoby, swój potencjał oraz dzielić się nimi z innymi i wspiera tych, którzy z jakichś względów nie mogą czegoś mieć w życiu, czegoś osiągnąć, z czymś sobie poradzić.

Czy trudno jest znaleźć tu, w Białymstoku, dobre osoby? Pytam o to Ciebie, bo wiem, że ostatnio starasz się właśnie z takimi osobami rozmawiać.

Ja ciągle widzę takie osoby, ciągle doświadczam ich działalności, obserwuję. Jest coś w każdym z nas takiego, że chcemy, lubimy przebywać z takimi osobami, przyciągamy takie osoby, otaczamy się nimi. Myślę, że warto zauważać i doceniać ich wkład w nasze życie.

Dlaczego Ty postanowiłaś się skoncentrować właśnie na tym?

Moja koncentracja na tym, co pozytywne, wynika z mojej osobowości, wewnętrznych potrzeb i doświadczeń życiowych. Zawsze interesowało mnie to, co motywuje ludzi do tego, co robią. Ciekawiły mnie ich historie. A w związku ze swoimi predyspozycjami i z moją aktywnością społeczną na studiach, właśnie wśród takich społeczników najczęściej się obracałam. A po latach, po moim powrocie na uczelnię wróciła do mnie ta chęć dowiedzenia się, co ludzi motywuje do czynienia dobra. Co takiego zadziało się w ich życiach, że dziś są tak bardzo zaangażowani w działania na rzecz innych, że poświęcają tak dużo energii, czasu, funduszy, prywatnego życia na rzecz innych. Ostatnie lata szczególnie pokazują, jak bardzo potrzebujemy takiego społecznego wsparcia. Co ważne, widzę też, że te osoby w pomaganiu się realizują. I że to je uszczęśliwia. A mnie tematyka szczęścia interesuje i inspiruje od wielu lat. Dostrzegam, że u wielu osób spełnienie życiowe wynika w dużej mierze z zaangażowania w to, co robią z radością i z miłością.

Często rozmawiasz z dobrymi ludźmi, bo na tym polegają twoje badania naukowe.

Piszę doktorat, którego tematem są uwarunkowania biograficzne zachowań prospołecznych osób działających na rzecz innych. Będę się koncentrować na osobach, które wyróżniają się tego typu działalnością. Chcę zbadać, co takiego wydarzyło się w ich biografiach, że dziś angażują się w tego typu aktywności. Czy były jakieś znaczące osoby, które je zachęciły do tego pomagania? Czy były jakieś wydarzenia losowe? Czy to sprawiły okoliczności szkolne, czy rodzinne? To bardzo interesujące, ale i inspirujące dla nas wychowawców, dla nas członków społeczeństwa. Bo przecież wspierający się szczęśliwi ludzie to szczęśliwe społeczeństwo. Ważne jest rozwijanie kapitału społecznego, rozwijanie kompetencji, budowanie relacji, więzi.

Jesteś już po pierwszych spotkaniach?

Jestem już po mniejszym projekcie badawczym, gdzie koncentrowałam się na wzajemnym wsparciu przedsiębiorców w dobie kryzysu podczas pandemii COVID-19. Sprawdzałam, jak to wsparcie społeczne, bycie w grupie, angażowanie się w pomoc, pomaga im ten kryzys przezwyciężyć, a nawet wyjść z niego obronną ręką.

I co?

Moc interakcji ma moc! Wspieranie się dodaje nam skrzydeł i pomaga wyjść z wielu opresji. Absolutnie dobrze jest mieć grupę wsparcia, nie być osamotnionym. To wzmacnia. Z drugiej strony ważne jest też pomaganie innym. Pozytywna postawa wobec aktywności prospołecznej, wobec zaangażowania w działalność na rzecz innych to jest coś, co dobrze by było mieć na uwadze będąc wychowawcą, współpracownikiem, pracownikiem, pracodawcą, ale i rodzicem. I tu posłużę się definicją. Na postawę składają się trzy komponenty. To, co widzimy, co obserwujemy, czyli nasze zachowanie, to czubek takiej góry lodowej. To tzw. komponent behawioralny. Natomiast niżej, pod spodem, jest komponent afektywny, czyli emocjonalny. To emocje, jakie wzbudza w nas obiekt postawy. A gdzieś tam jeszcze, pod spodem, jest komponent kognitywny, czyli poznawczy, a zatem to, jaką mamy wiedzę, przekonania i poglądy na temat danego obszaru.

Teraz już mówisz o wychowaniu?

O wychowaniu, ale też o posiadaniu świadomości, że to nasze postawy są tym elementem przejawiającym się poprzez zachowanie. I że warto o tych trzech komponentach, które wymieniłam przed chwilą myśleć w kontekście tego, czy oby na pewno dobrze nam służą.

Ale po co?

Ponieważ różne postawy towarzyszą nam codziennie, a refleksja i praca nad nimi może nam polepszyć jakość życia.

Wytłumaczysz?

Pewnie. Gdy byłam dzieckiem, o przedsiębiorcach w moim otoczeniu mówiło się jako o wyzyskiwaczach - osobach, które wykorzystują ludzi. Mój tata pracował u przedsiębiorcy i zdarzyło się, że nie dostał wypłaty. We mnie więc rosło przekonanie, że faktycznie przedsiębiorcy są nieuczciwi. Wzbudzało to emocje: smutku, żalu, ale i złości na te osoby. To prowadziło do generalizacji: wszyscy przedsiębiorcy są tacy. A taka kombinacja może powodować jakieś zachowania: na przykład, że będę unikać przedsiębiorców, że będę do nich negatywnie nastawiona, że nie będę chciała z nimi współpracować. Na szczęście jednak jestem człowiekiem świadomym i wiem, że można zmieniać ukształtowane kiedyś ograniczające przekonania. Często to właśnie one powodują, że w życiu czujemy się niekomfortowo, że robimy coś, co nam nie służy, bądź biomy się zrobić coś, co wzbudza nieprzyjemne emocje i myśli - np. występować publicznie. Jednak da się to przepracować. I dzięki temu, mimo takich trudnych początków jestem dziś również przedsiębiorcą. I tym bardziej doceniam tych, którzy wykazują postawy prospołeczne, czyli łączą biznes z robieniem wielu pięknych rzeczy.

Podobno dobrze się uczyć poprzez dobry przykład, poprzez obserwację rodziców, poprzez zaangażowanie się z nimi w wolontariackie akcje. A Ty mówisz o trzech komponentach. I z tego wynika, że równie ważne jest to, czego nie widać. To, co jest pod tą górą lodową. Czy jest więc sposób, by wychować dziecko na dobrego człowieka?

Teoria społecznego uczenia się mówi właśnie, że dzieci uczą się przez modelowanie – obserwując i naśladując zachowania innych. A ten spód naszej góry – te przekonania i emocje kształtują się cały czas. Wyobraźmy sobie na przykład, że opowiadamy dziecku o akcji PSAcer, organizowanej przez białostockie schronisko. Opowiadamy, że można wziąć na spacer bezdomne pieski, że to wspaniałe, że możemy im pomóc. Samo mówienie o tym wzbudza przekonanie, że warto pomagać. Wzbudza też przyjemne emocje: będzie radość, przywitamy się z pieskami. Czyli tu też, przy samym opowiadaniu, kształtowane jest doświadczenie emocjonalne w umyśle dziecka. Sam spacer też wzbudzi wiele przeżyć. Te komponenty kształtują się w tle, warto więc wciąż mieć na uwadze, w jaki sposób się komunikujemy, co pokazujemy, co robimy. Dziecko nas naśladuje. Dziecko odczuwa też nasze emocje.

No dobrze: to się wydaje proste. Chcemy nauczyć dziecko dobroci, opowiadamy mu o fajnych akcjach, zabieramy na wolontariat. Ale dobrzy ludzie wyrastają przecież też ze złych domów...

Czasami kryzysy i trudne sytuacje też potrafią wykrzesać potencjał dobra, które – wierzę w to – każdy z nas ma. A pewne okoliczności w życiu albo rozwijają ten potencjał, albo nie. Dlatego cały czas trzeba dostrzegać to światło w dziecku i stwarzać mu warunki do wzrostu, do rozwoju i wspierać, zachęcając także swoim zaangażowaniem. A trudy... czasem po prostu nas wzmacniają. I często udaje się je przekuć na coś dobrego.

A czasem się nie udaje.

Jednak mamy dużo przykładów osób, które faktycznie zbłądziły, dotknęły dna, ale dziś te doświadczenia wykorzystują na plus i są żywą inspiracją.

Wróćmy jeszcze na koniec do twojego doktoratu. Czy myślisz, że wnioski z badań, które przeprowadzisz, uda się wykorzystać w praktyce, w wychowywaniu dzieci?

Ja zwykle na wszystko patrzę praktycznie. Podczas pisania pracy magisterskiej od razu projektowałam scenariusze zajęć, które mają na celu promowanie zachowań prospołecznych wśród dzieci i młodzieży. I tu również, przy pracy doktorskiej, mam nadzieję, że te wnioski, które będą płynąć z wyników badań, staną się pewną wskazówką dla edukacji: na co zwrócić uwagę, gdzie otwierać te furtki do uczenia i pokazywania dobra, jak dawać możliwości do zaangażowania dzieci i rodziców w działania prospołeczne. Bo wierzę, że im więcej możliwości, im więcej impulsów, tym lepiej.

Pomaganie daje szczęście?

Wierzę, że tak. I doświadczam tego. I słyszę, że tak dzieje się u innych. Jednak warto przetestować to na sobie. Czasem przy doświadczeniach przestrzega się: nie róbcie tego w domu. A ja powiem odwrotnie: róbcie dobro! W domu, poza domem, wszędzie. Warto!

Agata Sawczenko

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.