Józefowo. Sąsiedzki zatarg o szambo

Czytaj dalej
Fot. Anatol Chomicz

Józefowo. Sąsiedzki zatarg o szambo

Wnuk z wysypką na skórze i dwie wymarłe rodziny pszczół. A wszystko przez to, że Stanisław Wrona nie może się doprosić sąsiada o uszczelnienie szamba, które zalewa mu studnię

Farfocle i woda śmierdząca szambem. Tylko tego mogę się spodziewać, kiedy wyciągnę wiadro ze studni - żali się Stanisław Wrona, mieszkaniec Białegostoku. Bo we wsi Józefowo, niedaleko Gródka białostoczanin ma rodzinny dom. Problem tkwi w tym, że studnia jest tam jedynym źródłem wody.

- Nie będę przecież przywoził tu wody w pięciolitrowych baniakach. Na ile mi to wystarczy? - pyta Stanisław Wrona.

Bo z wodą wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że sąsiedzi obok mają nieszczelne szambo, które zanieczyszcza studnię. - Wiedziałem o tym już od pięciu lat, ale dopiero tego lata zaczęło mi to naprawdę przeszkadzać - mówi Stanisław Wrona.

I szczególnie wspomina dwa incydenty.

- Latem ubiegłego roku przyjechała do mnie córka, która na co dzień mieszka za granicą i przywiozła ze sobą wnuka. Tak się cieszyłem - opowiada.

Ale krótko. Bo kiedy cała rodzina zdecydowała się na wspólny wypad na wieś mały szybko zachorował.

- Córka wykąpała go właśnie w wodzie z tej studni i na skórze zaraz pojawiła się jakaś okropna wysypka - opowiada białostoczanin.

I dodaje, że lekarze za źródło choroby uznali właśnie wodę z bakteriami. Pan Stanisław już wtedy wiedział, że musi jakoś porozumieć się z sąsiadami. A następna taka przykra sytuacja tylko go w tym utwierdziła.

- Na wsi hoduję pszczoły. Żeby mieć miód muszę najpierw nakarmić owady - mówi Stanisław Wrona.

I tłumaczy, że robi to cukrem rozpuszczonym w wodzie. Na jego nieszczęście tym razem skorzystał z wody ze studni.

- Efekt był taki, że dwie najsłabsze rodziny wymarły. Lekarz weterynarii powiedział, że to może być właśnie zanieczyszczona woda. Same straty - denerwuje się Stanisław Wrona.

Dlatego najpierw chciał porozumieć się z sąsiadami.

- Prosiłem, chodziłem, rozmawiałem. Chciałem, żeby uszczelnili szambo na własną rękę. Ale niestety bezskutecznie - opowiada.

My również byliśmy na miejscu i próbowaliśmy się skontaktować z sąsiadami. I chociaż wszystko wskazywała na to, że ktoś jest w domu, to nikt nie zdecydował się otworzyć nam drzwi.

Pan Stanisław też kilka razy pocałował klamkę i postanowił zainterweniować urzędników.

- Dlatego wysłałem pismo do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Białymstoku - opowiada Stanisław Wrona.

- A my zgodnie z procedurą przekazaliśmy je do urzędu gminy. Bo to nie leży w naszych kompetencjach - mówi Marcin Dziedzic WIOŚ.

I tłumaczy, że to wójt odpowiada za utrzymanie czystości i porządku w gminie. A tym samym za gospodarkę odpadami i gospodarkę ściekową.

- Dlatego po otrzymaniu pisma wszczęliśmy postępowanie - wyjaśnia Wiesław Kulesza, wójt gminy Gródek.

W październiku pracownicy urzędu przeprowadzili kontrolę.

- Moim zdaniem niekoniecznie prawidłową. Bo sprawdzali szczelność na pełnym szambie. To przecież nic nie wykaże - mówi Stanisław Wrona.

Faktycznie, kontrola wykazała, że umiejscowienie szamba jest zgodne z przepisami. Co innego, jeśli chodzi o przestrzeganie przez sąsiadów obowiązku wywożenia nieczystości.

- To przecież podstawowy warunek szczelności. A okazało się, że sąsiedzi nie mają wszystkich faktur na wywóz - opowiada Stanisław Wrona. I dodaje, że w dokumentacji przyznają się do wywożenia szamba na swoje nieużytki.

- To niezgodne z prawem. Ustawa o nawozach i nawożeniu mówi, że pola można nawozić tylko obornikiem w okresie od marca do końca października - tłumaczy Marcin Dziedzic.

Dlatego koniec końców sporem sąsiadów zajęła się policja.

- Sprawa została zbadana i trafiła do sądu okręgowego z wnioskiem o ukaranie sąsiadów. I zakończyła się wyrokiem grzywny - mówi Wiesław Kulesza, wójt gminy Gródek.

Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego nakazał sąsiadom uszczelnić szambo.

- Jestem przekonany, że tego nie zrobią, skoro już tyle czasu proszę - mówi Stanisław Wrona. I dodaje, że najlepiej by było, gdyby inspektorat nakazał sąsiadom zasypać szambo.- Tam są stare rury, które nie nadają się już nawet do wymiany - twierdzi.

Pan Stanisław z bezsilności złożył już nawet skargę na wójta gminy Gródek. Bo uważa, że nie wywiązał się ze swoich obowiązków. - Rada gminy uznała ją za bezzasadną - mówi Wiesław Kulesza. - A sam zainteresowany nie uczestniczył w sesji.

Stanisław Wrona tłumaczy, że radni spotkali się w mało dogodnym terminie - tuż przed sylwestrem. I dlatego nie przyjechał.

- A poza tym przestałem już wierzyć, że cała sprawa zakończy się dla mnie pomyślnie - dodaje.

Dlatego zacisnął zęby i rozpoczął kopanie studni głębinowej. W innym miejscu. Z dala od sąsiadów.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.