Katarzyna Warzocha, siatkarka Developresu: Zawodzimy. Trzeba wziąć się do roboty

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Kapica
Łukasz Pado

Katarzyna Warzocha, siatkarka Developresu: Zawodzimy. Trzeba wziąć się do roboty

Łukasz Pado

- W drodze powrotnej z Sopotu w naszym autobusie było bardzo smutno – mówi Katarzyna Warzocha, siatkarka Developresu SkyRes Rzeszów po porażce 1:3 w Sopocie z Atomem Trefl.

Porażka w Sopocie musiała was zaboleć. Byłyście murowanym faworytem tego meczu...
Zabolała. Planowałyśmy przywieźć komplet punktów z wyjazdu do Legionowa i Sopotu. Chciałyśmy dwa razy wygrać za trzy punkty, udało się tylko raz. Nawet trener mocno się zdenerwował, takiego złego po meczu to go chyba jeszcze nie widziałam. Gdy wracałyśmy do domu było bardzo smutno w autobusie. Nikt nie chciał już nic mówić, trochę byłyśmy podłamane.

Wiecie co zawiodło?
Nie wiem. Rozmawialiśmy o tym tylko na gorąco po meczu. Na pewno popełniłyśmy za dużo własnych błędów. Te wszystkie przestoje, które nam się przytrafiają to jest już jakaś masakra. To nie pierwszy raz się nam zdarza. Co z tego, że niemal w każdym secie miałyśmy dużą przewagę, nagle one zaczynają grać i wygrywają, a my nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Wychodzi na to, że jak Adela nie zagra to nikt nie zagra. Ale nawet ona może mieć słabszy moment. Nie da się wykonać tylu skoków i na takiej skuteczności. Grałyśmy dwa mecze w trzy dni, ma prawo być zmęczona. Darzę pełnym szacunkiem nasze rywalki, ale trochę wstyd przegrać taki mecz. Niektóre z nich miały po 17 lat, a zagrały bez kompleksów, pewne siebie, z fantazją. My znów byłyśmy pospinane. To przez moment nie było przyjęcia, innym razem dobrej wystawy, to znów atak zawodzi. Zabrakło kogoś kto w słabszym momencie nami wstrząśnie, przerwie złą serię.

Ty sama chyba też nie możesz być z siebie zadowolona...
W bloku zagrałyśmy słabo, one zdobyły 11, a my 6 punktów, a to przecież my mamy większy potencjał w tym elemencie. Brakowało też komunikacji blok-obrona. W ogóle to brakuje mi tej komunikacji między nami. Atmosfera poza boiskiem jest świetna, ale meczowej komunikacji jakoś nie ma. Mam wrażenie też, że nie realizujemy przedmeczowych założeń, a przynajmniej nie zawsze.

Z Chemikiem Police potrafiłyście wygrać dwa sety, a z o wiele słabszymi zespołami idzie wam trudniej...
To dowodzi tylko, że mamy umiejętności na dobrym poziomie. Świadczy o tym też to, że komentatorzy stawiają nas w roli faworyta z większością zespołów w lidze. A okazuje się, że nie mamy się czym się pochwalić. Na turniejach i sparingach wygrywałyśmy, nie było ciśnienia, oczekiwań, wszystko szło świetnie. Z mocnymi zespołami, gramy jak równy z równym. Przychodzi słabszy zespól i przegrywamy. Taka jest ta liga, szalona. U bukmacherów trudno cokolwiek trafić (śmiech). Praktycznie w każdej kolejce są jakieś niespodzianki.

A może na Developresie wisi jakieś fatum. Co rok lepszy zespół, co rok nowe nadzieje, a wynik bez zmian...
Nie sądzę, żeby to było fatum. Może dlatego tak się dzieje, że za dużo jest tych zmian. Nie ma co zwalać na los, tylko trzeba się wziąć do roboty,

Jesteś jedyną zawodniczką w Developresie, która jest od początku istnienia klubu. Jak ty odbierasz tą ciągłą rotację w składzie?
Fajnie było jak awansowałyśmy do pierwszej ligi, a potem w niemal niezmienionym składzie do Orlen Ligi. Ja, Olszówka, Szeremeta i inne dziewczyny, była fantazja w grze. Szłyśmy za ciosem, ale już w pierwszym sezonie w Orlen Lidze się nam wszystko posypało. Ja i „Jadzia” miałyśmy operację, dwie dziewczyny zaszły w ciążę. Rotacje w składzie były konieczne. Potem się to nakręcało i nakręcało. Fajnie byłoby mieć ten sam skład, co roku, zgrywać się, tak jak to ma miejsce w Bydgoszczy. Nie mają mocnego składu, a są wysoko. Ich zespół od tego sprzed roku różni się tylko tym, że doszła do nich Magda Jagodzińska. U nas wymieniono prawie cały zespół. Te zmiany były jednak konieczne.

Wasz sponsor z roku na rok wydaje coraz większe pieniądze, a wyniki są przeciętne. Nie boisz się, że któregoś dnia rzuci tym wszystkim?
Pewnie, że się boję. Mam nadzieję, że to jednak nie nastąpi. Chcę grać w Rzeszowie i chcę żeby ten klub istniał. Jestem z Rzeszowa, gdzie mam grać jak nie u siebie.

W niedzielę czeka was spotkanie z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Dobra okazja żeby się odkuć...
Fajnie by było. Na to liczymy. Z takimi zespołami nie powinnyśmy tracić punktów. Nie spodziewam się jednak, że będzie łatwo. Trzeba będzie mocno powalczyć żeby wygrać.

Przed sezonem były duże nadzieje. Mówiło się nawet o najlepsze czwórce. Może trzeba te plany zweryfikować?
Zobaczymy, przed nami jeszcze dużo grania, a ja wierzę, że nasza gra się poprawi i wyciągniemy wnioski z porażek.

Łukasz Pado

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.