Lech Majewski

Lech Majewski: Droga Lusiu... List otwarty do Łucji Ginko

Łucja Ginko 1947-2019 Fot. Mat. prywatne Łucja Ginko 1947-2019
Lech Majewski

Kilka dni temu otrzymaliśmy niezwykły list. List od Agnieszki Ginko-Humphries, córki nieodżałowanej Łucji Ginko, zmarłej w grudniu zeszłego roku wieloletniej dyrektorki Wydziału Kultury Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego. Postaci niezwykle cenionej przez świat twórców, zarówno lokalnych, jak i tych ze światowymi sukcesami na koncie. List zawierał wspomnienie, jakie o Łucji Ginko napisał znany na całym świecie, a pochodzący z Katowic, wybitny reżyser Lech Majewski. Majewski sugerował, by list wydrukować w „Dzienniku Zachodnim”, co oczywiście czynimy z wielkim wzruszeniem. I wdzięcznością, że tak piękne słowa wielkiego artysty o wielkiej postaci kultury możemy przekazać wprost naszym Czytelnikom. (Redakcja DZ)

Droga Lusiu.
Tak się nie robi. Nie odchodzi się tak nagle, bez pożegnania. Wiem - bałaś się cierpienia, wieloletniej niesprawności, uwięzienia w łóżku, bycia ciężarem dla bliskich, ale odejść tak nagle?

Piszę do Ciebie podczas koncertu w Filharmonii Śląskiej. Właśnie skończyła się Fantazja na fortepian, chór i orkiestrę Beethovena oraz koncert skrzypcowy A-dur Mozarta. Jest przerwa. Słuchacze wstają, aby rozprostować nogi, a ja rozglądam się, podświadomie szukając Cię spojrzeniem. Tyle razy byłaś obecna w podobnych sytuacjach i nawet czuję, że teraz też jesteś gdzieś tu, między nami. Niematerialna, ale przecież odczuwalnie obecna. I nie tylko w moich myślach. Kochałaś Sztukę pod każdą postacią. Starałaś się nigdy nie stracić koncertu, przedstawienia, premiery, wernisażu. Twoja elan vital gnała Cię z dalekich Zbrosławic bez względu na pogodę, tę na zewnątrz i ducha.

Tuż przed śmiercią rozmawialiśmy na premierze „Traviaty” w Operze Śląskiej. Trochę pokłóciliśmy się, jak zwykle. Ja nie mogłem strawić scenografii tej inscenizacji, Ty zaś jej broniłaś. Zawsze broniłaś artystów - nawet wtedy, gdy błądzili na manowcach złego gustu.

I nie tylko dzięki funkcji Dyrektora Wydziału Kultury Urzędu Marszałkowskiego (nawet nie jestem pewien, czy tak brzmi tytulatura, ale jakie to ma znaczenie), ale przede wszystkim dzięki swej nieposkromionej pasji, byłaś prawdziwym Mecenasem w owym renesansowym wydaniu Medicich z Florencji. Nie mogę nie wspomnieć, że to dzięki Tobie powstała opera „Pokój Saren”, którą stworzyłem wspólnie z Józkiem Skrzekiem, a która w wersji filmowej objechała cały świat, wystawiana m.in. w Museum of Modern Art w Nowym Jorku i na Biennale w Wenecji.

To dzięki Tobie wielu z nas, artystów związanych ze Śląskiem, mogło tworzyć, wydawać, publikować i wystawiać swoje prace. Zostawiłaś za sobą legion - osoby i instytucje kultury, o które walczyłaś do upadłego. Lista jest zbyt długa, żeby ją tu przytaczać, tylu nam pomogłaś, a teraz Ty, która w bryczesach, konno jechałaś do ślubu, zostawiłaś Wojtka, Agnieszkę, Kubę i nas wszystkich za plecami. Ale my Cię dogonimy, bo przecież wciąż musisz nam pomagać.

Lech Majewski

Lech Majewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.