Muzeum pełne emocji. Ludzie mają łzy w oczach

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Urszula Kropiewnicka

Muzeum pełne emocji. Ludzie mają łzy w oczach

Urszula Kropiewnicka

Już w sobotę 17 września, Muzeum Pamięci Sybiru będzie obchodziło pierwszą rocznicę istnienia. Tego dnia w rolę przewodników wcielą się Sybiracy. Z okazji jubileuszu, rozmawiamy z prof. Wojciechem Śleszyńskim, dyrektorem MPS.

Dokładnie rok temu, 17 września, zostało otwarte Muzeum Pamięci Sybiru. Jak podsumowałby pan pierwszy rok działalności?

To był bardzo dobry rok, choć niezwykle trudny. Mieliśmy kolejną falę pandemii, a pod koniec lutego wybuchła wojna w Ukrainie, która też, tak jak pandemia, przyczyniła się do spadku frekwencji. Mimo to przez ten rok sprzedaliśmy ponad 40 tys. biletów. Uważam, że – jak na pierwszy rok funkcjonowania instytucji w dobie pandemii – jest to bardzo dobry wynik.

Kto odwiedza muzeum? Białostoczanie, turyści z regionu, Europy?

Odwiedzają nas tłumy. Zaczynając od najmłodszych należy wspomnieć, że przyjeżdża tu wielu uczniów ze szkół w całym kraju. Przychodzą też osoby indywidualne, zarówno białostoczanie, jak i liczni goście z całego świata. Bardzo nas cieszą odwiedziny wielopokoleniowe. Jakiś czas temu odwiedził nas Sybirak z Kanady, któremu towarzyszyła cała rodzina. Jedna z ekspozycji na wystawie stałej pt. „Drogi bez wyjścia” wzbudziła w nim bardzo silne emocje. Powiedział, że dokładnie tak zatytułował swoje wspomnienia. I to są te elementy, które nas łączą. Wspólne emocje.

Ale muzeum to nie tylko zwiedzanie ekspozycji. Działaliście przecież też na innych frontach, chociażby edukacyjnym.

Tak, uruchomiliśmy warsztaty i ścieżki edukacyjne. Na tego typu zajęcia sprzedaliśmy ponad 1500 biletów. Zorganizowaliśmy też warsztaty skierowane specjalnie do najmłodszych uchodźców z Ukrainy. Poprzez tematykę historyczną chcieliśmy oswoić współczesną traumę uchodźców. Zajęcia składały się z czterech spotkań prowadzonych przez wykwalifikowaną psycholożkę z Ukrainy. Pierwsze trzy skierowane były tylko do młodzieży ukraińskiej. Z kolei czwarte miało zintegrować młodzież ukraińską i polską. Prowadziliśmy też lekcje online, na przykład dla społeczności polskiej w Wielkiej Brytanii. Rozpoczęliśmy cykl „Eksponat miesiąca”, cieszący się wielkim zainteresowaniem, zarówno zwiedzających, jak i sybirackich rodzin, które przekazują nam swoje najcenniejsze pamiątki.

Czy będziecie jakoś hucznie świętować pierwszą rocznicę funkcjonowania?

Tak, już w sobotę, 17 września, zapraszamy na godz. 11 wszystkich mieszkańców Białegostoku. W tym wyjątkowym dniu rolę przewodników po muzeum będą pełnić Sybiracy. Usłyszymy ich opowieści o poszczególnych eksponatach. Zapraszamy do zapisywania się na zwiedzanie, bo liczba miejsc jest ograniczona. Poza tym, każdy Sybirak, który przyjdzie do nas 17 i 18 września ze swoją rodziną czy chociażby ze znajomymi, może liczyć na to, że wszyscy jego goście wejdą do muzeum za symboliczną złotówkę.

No właśnie, a propos eksponatów. Ostatnio w Muzeum Pamięci Sybiru gościła prof. Irena Maryniak, która przekazała wam pamiątki rodzinne i świadectwa z kazachskiej szkoły podstawowej. Te przedmioty możemy zobaczyć już w gablotach. Czy często się zdarza, że ludzie przynoszą do muzeum swoje pamiątki?

Tak. Praktycznie codziennie spływają do nas nowe eksponaty. Zawsze podkreślam, że 90 proc. naszych zbiorów to darowizny – eksponaty przynoszone przez samych Sybiraków. Przedmioty te mają wyjątkową wartość. Z każdym wiąże się jakaś historia, opowieść. Darczyńcy bardzo często rozstają się ze swoimi pamiątkami, które mają olbrzymią wartość emocjonalną, więc jest to dla nich naprawdę trudny moment. Jednak robią to, bo zdają sobie sprawę, że Muzeum Pamięci Sybiru jest najlepszym miejscem na te rzeczy. Tym sposobem naszą ekspozycję tworzą przedmioty, za którymi kryją się najbardziej osobiste, dramatyczne emocje. Można u nas posłuchać autentycznych głosów Sybiraków, zobaczyć filmy z tamtej epoki, można dotknąć, ale też można poczuć. Co poczuć? Chociażby zimno Syberii. Dlatego, że kiedy wychodzimy z pierwszego piętra na drugie, zaczynamy opowieść związaną z pobytem na Syberii, wtedy zmienia się np. całkowicie kolor ścian. Stają się białe. Możemy usłyszeć dźwięk przeraźliwego wiatru i poczuć lodowaty chłód. Oczywiście jest to chłód umowny, bo temperaturę obniżamy tylko o dwa stopnie, ale to już daje wyraźnie odczuwalny efekt.

Dzięki temu zwiedzający mogą choć trochę poczuć emocje Sybiraków.

Nazwa Muzeum Pamięci Sybiru składa się z trzech wyrazów. I ta część związana z pamięcią jest najważniejsza, bo naszym zadaniem jest przekazanie kolejnym pokoleniom tego, co działo się na nieludzkiej, syberyjskiej ziemi. I staramy się to robić różnymi metodami.

Muzeum powstało w nieprzypadkowym miejscu, bo dokładnie stąd odchodziły pociągi na wschód. Ta informacja też robi na zwiedzających wrażenie. Jakimi jeszcze refleksjami, emocjami dzielą się ci, którzy odwiedzają muzeum?

Trzeba pamiętać, że tak naprawdę prawie każdy z nas ma w bliższej lub dalszej rodzinie kogoś, kto był zesłany na Syberię. W związku z tym, często ta opowieść - tutaj w Muzeum Pamięci Sybiru – jest opowieścią indywidualną, o losach dziadka, pradziadka albo na przykład sąsiada, który opowiadał, co wydarzyło się w jego życiu. Dla odwiedzających nas Sybiraków pobyt w muzeum to podróż w czasie. Zresztą nie tylko dla nich. Wystawa jest bowiem zrobiona w ten sposób, że my nie tyle słuchamy wykładu, ile mamy możliwość wczuć się w to, jak było na tej nieludzkiej ziemi i z czym zmagali się Sybiracy, z ich perspektywy. Jest to niezwykły przekaz emocjonalny. Poprzez odpowiednią budowę wystawy, dobór narracji, my tak naprawdę razem z tymi deportowanymi jedziemy na Syberię.

W przyszłym roku planujecie otworzyć – obok funkcjonującej już wystawy stałej – pierwszą wystawę czasową.

Tak, w 2023 roku otworzymy pierwszą wystawę czasową, do której obecnie powstaje profesjonalne zaplecze. Planujemy też wiele wydarzeń i eventów.

Zdradzi pan szczegóły?

Chcemy zrobić ukłon w stronę środowisk sybirackich rozrzuconych po całym świecie. Jeżeli to się uda, to proszę mi wierzyć, że będzie to wydarzenie wyjątkowe w skali nie tylko ogólnopolskiej.

Muzeum to nie tylko ekspozycje, ale również działalność naukowa.  

Nasze muzeum jest placówką o zasięgu międzynarodowym. W przededniu otwarcia muzeum został powołany Instytut badawczy imienia prezydenta Nowakowskiego, który nawiązuje szerokie kontakty z potomkami Sybiraków rozrzuconymi po całym świecie i prowadzi badania naukowe w skali międzynarodowej. Warto wspomnieć, że w czerwcu w naszej instytucji została powołana pierwsza w historii Polsko-Kazachstańska. Komisja Historyczna. Jest to olbrzymi sukces, który – mam nadzieję – w najbliższym czasie zaowocuje dostępem do niezbadanych do tej pory archiwów. Muzeum Pamięci Sybiru to też miejsce kontaktu ze środowiskiem Sybiraków i miejsce dialogu, dziś niezwykle ważnego, biorąc pod uwagę sytuację, która się dzieje za naszą wschodnią granicą.

No właśnie, jest pan autorem raportu dotyczącego wojny w Ukrainie. Skąd pomysł na taki projekt?

Rozpoczęliśmy cykl spotkań Wspólne Dziedzictwo Wolności Razem dla Ukrainy. Prowadziliśmy zajęcia edukacyjne, spotkania, wykłady. Chciałem przygotować raport, który będzie wyjaśniał podłoże historyczne agresji rosyjskiej.

I się udało. Raport o ruskim mirze i jego roli w polityce rosyjskiej, zostanie opublikowany jeszcze w tym miesiącu.

Tak, przygotowałem go, bo uważam, że muzeum, które opowiada o wydarzeniach sprzed 80 lat, nie może pomijać milczeniem tego, co aktualnie dzieje się za naszą wschodnią granicą. Tym bardziej, że analogie cisną się same. W 1939 roku Armia Czerwona „nie zaatakowała państwa polskiego”. Przyszła „wyzwalać” mniejszości narodowe, niosła wolność. Tak to przedstawiano. Dzisiejsza armia rosyjska też nie atakuje. To jest, zdaniem Rosjan, tylko operacja specjalna. Również w 1939 roku wojska Armii Czerwonej nie okupowały wschodnich terenów Polski. Przeprowadzono skomplikowany proces wyborczy, w wyniku którego formalnie wyłączono tę ziemię w skład Związku Sowieckiego. Czy w 2014 roku nie zastosowano identycznego scenariusza w przypadku Krymu? Za chwilę ten sam scenariusz będzie zastosowany w przypadku innych obwodów Ukrainy. Wydarzenia sprzed 80 lat, które wydają się tak dalekie, tak odległe, dzisiaj są powtarzane w nowej scenografii.

Zagrożone są też, pana zdaniem, inne państwa, które sąsiadują z Rosją?

Bez wątpienia w bliższej czy dalszej perspektywie – tak! I wynika to z charakteru imperialnego Rosji. To jest naturalny proces rozwoju każdego imperium. W związku z tym zdajemy sobie sprawę, my Polacy, że jeżeli nie zatrzymamy dzisiaj imperialnych zapędów Rosji na wschodniej Ukrainie, będziemy musieli się zmierzyć z tymi planami w innych częściach Europy Środkowo-Wschodniej.

Urszula Kropiewnicka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.