Na aptekę też trzeba mieć pomysł

Czytaj dalej
Fot. Adrian Wykrota
Magdalena Baranowska-Szczepańska

Na aptekę też trzeba mieć pomysł

Magdalena Baranowska-Szczepańska

Inspiracją jest dla mnie zawsze człowiek, jego wnętrze i otoczenie - mówi Hanna Cytryńska, poznanianka, która ciągu 20 lat w całej Polsce zaprojektowała ponad 200 aptek.

Pierwszą aptekę o nazwie „Pod sasanką” zaprojektowała w Poznaniu w 1996 roku. Odtworzyła w jej wnętrzu dawne tradycje. Były stare sprzęty aptekarskie, orzechowe meble i specyficzny, bo butelkowy odcień zieleni na ścianach. Apteka działa do dziś, ale podczas odświeżania zmieniony został kolor ścian.

Apteka stanowi zamknięty świat, do którego pacjent wchodzi na kilka minut i przebywa w tzw. izbie ekspedycyjnej. To tam realizuje recepty. Pozostałe pomieszczenia są dla niego niedostępne. Dziś mało jest aptek, w których robione są leki na zamówienie. Przed laty na tyłach aptek były laboratoria, w których nie tylko robiono leki, ale przeprowadzano też badania, pobierano krew, mierzono ciśnienie, udzielano pomocy.

- W moich założeniach, w aptece najważniejszy jest pacjent. To dla niego projektuję. Pacjent we wnętrzu, do którego przychodzi, czyli do izby ekspedycyjnej musi zastać ją prawidłowo zaaranżowaną, ma się tu czuć komfortowo

- uważa Hanna Cytryńska i dodaje, że dziś aptekarze narzucają program maksymalnego wyeksponowania towaru, który można kupić bez recepty.

Chcą wystawić jak najwięcej kremów, balsamów, szamponów i innych środków upiększających w kolorowych opakowaniach. Wszystko po to, by pacjent kupił nie tylko to, co musi, ale także to, co przyciągnęło jego uwagę. Dziś pierwszoplanową rolę odgrywają kosmetyki oraz rozmaite suplementy diety. Producenci kosmetyków organizują szkolenia dla aptekarzy i przekonują, gdzie i jak wyeksponowana powinna być gablota z produktami. Wnętrza aptek zasypywane są więc gadżetami, które przykrywają lady, zasłaniają ściany i kłują w oczy wielkimi napisami: promocje, obniżki. Pacjent czuje się jak w markecie.

- Projektując aptekę używam różnych środków technicznych jak światło naturalne i sztuczne. Przyglądam się pracownikom i znajomość pracy aptekarza, ruchów, które wykonuje podczas obsługiwania pacjenta, drogi po lek do magazynów pozwala na zaprojektowanie pozostałych pomieszczeń

- dodaje projektantka.

W swoim dorobku Hanna Cytryńska ma około 200 projektów aptek na terenie całego kraju, w tym projekt apteki wzorcowej zaakceptowanej przez Akademię Medyczną w Poznaniu oraz Państwowy Inspektorat Farmaceutyczny. Jako przykład prawidłowego rozwiązania funkcjonalnego wnętrza aptecznego, mebla, oświetlenia młodzi projektanci podają Aptekę Rosę II w Poznaniu autorstwa H. Cytryńskiej.

- Przestrzeń zawsze traktuję umownie jako bryłę. Zanurzanie się w niej, wycinanie fragmentów, dodawanie form daje niezwykłe możliwości kreacji twórczej. Mogę powiedzieć, że przestrzeń jest medium moich poszukiwań twórczych.

Stanowi materiał, w którym pracuję. Poprzez swoją ulotność i nieograniczoność pozwala na maksymalną kreację oraz stwarza warunki do abstrakcyjnego myślenia. Najciekawszym momentem w projektowaniu jest początek. Początek, czyli impuls! Zadanie sobie pytania, co będzie się działo w przestrzeni „zastanej” w momencie ingerencji architekta. Co dzieje się na styku tych relacji, które są przecież ze sobą nierozerwalnie związane, co więcej są dla siebie konstytutywne - mówi projektantka i dodaje, że w przestrzeni pojawia się architektura jako forma stworzona przez człowieka, jako filozofia, jako proces i przestrzenny scenariusz.

Wzorcem takiego myślenia był Robert Venturii, który opublikował swoje dzieło w 1966 r. pt. „Złożoność i sprzeczność w architekturze”.

- Jego głos w teoretycznej refleksji nad architekturą ukształtował moją dalszą drogę twórczych poszukiwań. To Venturii wykazał, że projektowanie odbywa się dwukierunkowo. Zewnętrzna forma architektoniczna musi korespondować z jego wnętrzem, a sam budynek musi współgrać ze swoim własnym zewnętrzem, czyli miastem, otoczeniem

- tłumaczy Cytryńska. - Drugim istotnym twórcą był dla mnie Colin Rowe. W swojej książce pt. „Collage City” autor wręcz żąda pamiętania, kultywowania miejskiej przeszłości, przeszłości miejsca, ponieważ bez pamięci nie ma komunikacji.

Apteki były przed laty takim pamiętnikiem miasta, nie tylko ludzi, ich pasji, zainteresowań, ale także historii. Starsi poznaniacy na pewno pamiętają apteki, w których wisiały portrety sławnych osób, pisarzy, patriotów. Była w Poznaniu apteka „Mickiewicza”, „Kościuszki”, „Pod Opatrznością Bożą”, „Pod Białym Orłem” [to najstarsza poznańska apteka przy ul. Rynek 41, funkcjonowała od 1493 roku; w 1999 roku aptekę przeniesiono pod numer 42/43, a jej wnętrze zaprojektowała Hanna Cytryńska i Zbyszko Antczak - przyp. red.].

W XX wieku apteki lokowano w prestiżowych budynkach znajdujących się w centrum miasta. W „Bazarze” funkcjonowała „Apteka im. Dra K. Marcinkowskiego”, w kamienicach Teatru Polskiego apteka „27 Grudnia”. W reprezentacyjnych kamienicach powstały apteka „Św. Marcina”, „Przy Grobli”.

- Wybór lokalizacji i oznaczenia miejsca funkcjonowania apteki był niezwykle ważny. Symbol lwa czy orła umieszczony w widocznym miejscu na elewacji stanowił koordynat i przyczyniał się do prawidłowej i szybkiej lokalizacji

- opowiada projektantka. - Godło wyróżniało aptekę. Stosowano także różne formy graficzne i przestrzenne. Początkowo były to wizerunki zwierząt i obrazy świętych umieszczane przed wejściem do apteki i spełniały rolę dzisiejszych piktogramów.

Nazwa apteki często komunikowała o usytuowaniu jej w przestrzeni miejskiej, np. apteka „Św. Piotra” obok kościoła św. Piotra, apteka „Przy Parku Wilsona” na wprost wejścia do parku Wilsona. Apteki lokowały się przy głównych arteriach miejskich, które poprzez skomunikowanie liniami tramwajowymi mogły szybko obsłużyć pacjentów.

- W tę przestrzeń komunikacyjną wpisały się apteka „Pod Gwiazdą” przy ulicy Kraszewskiego, „Przy Grobli” na ulicy Garbary, „Fortuna” na Górnej Wildzie czy „Apteka Plucińskiego” przy ulicy Głogowskiej

- opowiada H. Cytryńska.

Na przestrzeni lat zmieniły się jednak sposoby kultywowania pamięci i podejście do tego, jak mają wyglądać apteki. Pierwotnie były to portrety, artefakty, fotografie, naczynia z poprzednich aptek wystawiane w kontekście nowoczesnej linii mebla.

- Człowiek nie może się odwrócić od swojej historii, ponieważ tak naprawdę jest jej kontynuacją czy chce, czy nie chce. Możemy co najwyżej odciąć się definitywnie od zastanego porządku, wnosząc swój, który i tak jest ukonstytuowany w relacji historycznej. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo ulegania modzie

- mówi Hanna Cytryńska.

Styl aptek kuchennych charakterystyczny dla lat 80. i 90. mocno wrył się w świadomość poznaniaków. Każda z aptek wyglądała prawie tak samo. Różniła się tylko kolorem ścian, a pastelowe szafki wiszące przypominały wyposażenie domowej kuchni w M3.

Zdaniem projektantki, dziś należy używając współcześnie dostępnych materiałów, tworzyć wnętrza z odrobiną klasyki, ponieważ nie można człowieka pozbawiać przeszłości zapisanej w jego świadomości. Środkami wyrazu artystycznego, które odgrywają dla niej szczególną rolą wciąż jest światło i kolor.

- Istotna jest także akustyka miejsca pracy, którą staram się kreować przy pomocy materiałów wykończeniowych. W swoich projektach jestem minimalistką

- mówi H. Cytryńska.

Magdalena Baranowska-Szczepańska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.