Izabela Krzewska

Na dachu wieżowca został tylko dziecięcy wózek, telefon i skarpetka

Na dachu wieżowca został tylko dziecięcy wózek, telefon i skarpetka Fot. archiwum
Izabela Krzewska

Makabryczne odkrycie w Białymstoku. Obok jednego z bloków znaleziono zwłoki 31-latki i niemowlęcia. Dotychczasowe ustalenia śledczych wskazują, że kobieta zabiła swego 8-miesięcznego synka, a potem siebie. Skoczyła z 9. piętra. To mogło być tzw. rozszerzone samobójstwo

Był mroźny poniedziałkowy poranek, 5 grudnia. Ciało chłopca leżało na skrawku trawnika tuż obok bloku przy ul. Wiadukt, kobiety – parę metrów dalej, na brukowanej osiedlowej uliczce. Gdy około godziny 10 zaalarmowane służby przybyły na miejsce, oboje już nie żyli. Na tarasie widokowym pobliskiego budynku znaleziono wózek dziecięcy, telefon komórkowy i skarpetkę. Rzeczy należały prawdopodobnie do zmarłej 31-latki, mieszkanki tego bloku. Gdy doszło do tragedii, jej mąż był w pracy.

Oględziny, ale też przesłuchania świadków i pomiary, potwierdzone wstępnymi wynikami sekcji, doprowadziły prokuraturę do przekonania, że matka zrzuciła chłopca z dachu ośmiopiętrowca, a potem skoczyła sama popełniając samobójstwo. Przyczyną zgonu obu osób były obrażenia ciała doznane na skutek upadku z wysokości.

Białostocka prokuratura prowadzi śledztwo w kierunku zabójstwa niemowlęcia przez matkę oraz nakłaniania jej do targnięcia się na własne życie.

Sprawą zajął się prokurator

– Jestem przerażona. Z pewnością musiało się wydarzyć coś złego, skoro kobieta zdecydowała się na tak desperacki krok. Może to choroba, może jakiś rodzinny dramat? – zastanawiała się tego tragicznego dnia sąsiadka ofiary.

Co pchnęło kobietę do zabicia siebie i synka? Czy chłopczyk na pewno nie żył w chwili upadku z dachu? To będą wyjaśniać śledczy. Postępowanie przejęła z rejonowej Prokuratura Okręgowa w Białymstoku.

Przyczyny desperackiego kroku

W woj. podlaskim w 2021 r. odnotowano 147 samobójstw. Liczba ta od pięciu lat utrzymuje się na podobnym poziomie, jedynie w 2018 i 2019 roku wzrosła do około 170.

W całej Polsce każdego roku dochodzi do około 5 tysięcy skutecznych zamachów samobójczych. Według policyjnych danych w 2021 roku było ich 5.201, a 85 proc. z nich dokonali mężczyźni.

W większości przypadków (57 proc.) nie udaje się ustalić motywów. Wśród tych znanych dominują zaś choroby i zaburzenia psychiczne (1.068 przypadków). Dużo rzadziej, ale nadal na czele listy, pojawiają się nieporozumienia rodzinne lub przemoc w rodzinie (241 przypadków samobójstw), zawód miłosny (191), złe warunki ekonomiczne i długi (145), pogorszenie lub nagła utrata zdrowia (144) oraz choroba fizyczna (144).

Policyjne statystyki nie rozróżniają samobójstw i tzw. samobójstw rozszerzonych. Eksperci wskazują, że ich podłoże jest takie samo.

– To mogą być czynniki biopsychologiczne związane na przykład z depresjami, ale także przyczyny społeczne, czyli oddziaływanie, presja środowiska, osób z najbliższego otoczenia. Osoba, która podejmuje decyzję o samobójstwie, wyobraża sobie, że będzie ono najlepszym z możliwych sposobów rozwiązania jej problemu – tłumaczy dr hab. Wojciech Filipkowski, prof. UwB, dyrektor Międzynarodowego Centrum Badań i Ekspertyz Kryminologicznych (MCBiEK), działającego na Wydziale Prawa Uniwersytetu w Białymstoku. – Według fachowej literatury, przy ciężkiej depresji psychotycznej zwiększa się ryzyko zachowań, w których to samobójstwo zostaje rozszerzone na osoby najbliższe względem osoby z depresją. Samobójca uroił sobie, że dopuszczając się zabicia tych osób chroni je przed cierpieniem.

Jako przykład historyczny prof. Filipkowski podaje falę zbiorowych samobójstw w czasie wielkiego kryzysu ekonomicznego w latach 20-30. XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Rodzice bez środków do życia popełniali samobójstwa, a wcześniej truli swoje dzieci nie chcąc, by te cierpiały z biedy czy też trafiły do przytułków.

- Motywacje bywają różne i są nadal aktualne. Nie tylko ubóstwo, ale na przykład nieuleczalna choroba. Opiekunowie osób niepełnosprawnych albo chorych uważają, że są jedyną osobą, która jest w stanie zapewnić im bezpieczeństwo, a po ich śmierci podopieczni sobie nie poradzą. Dlatego odbierają im życie, a później popełniają samobójstwo – mówi prof. Wojciech Filipkowski.

Prócz ciężkich depresji, przyczyną może też być depresja poporodowa, niechciane dziecko, brak wsparcia rodziny, partnera.

– Czynników powodujących myśli samobójcze jest wiele. Czasami decyzja o odebraniu sobie życia jest przemyślana, ale zdarza się, że podejmowana jest bardzo szybko, pod wpływem impulsu, jednego zdarzenia, które jest tym mechanizmem spustowym – podkreśla nasz ekspert.

Jak było w przypadku 31-latki z ul. Wiadukt, to wykaże śledztwo. Na razie wciąż jest więcej pytań niż odpowiedzi. Prokuratura nie udziela informacji na temat historii chorobowej białostoczanki. Czy kobieta szukała pomocy? Jeśli tak, dlaczego jej nie znalazła? Czy ktoś, a może instytucje pomocowe nie przegapiły oznak przyszłych tragicznych wydarzeń? Czy w ogóle można było to przewidzieć?

Duże emocje i determinacja

Zapytaliśmy białostockiego kryminologa, czy wybór sposobu samobójstwa coś mówi o 31-latce.

– Rzucenie się z wysokości nie jest rozwiązaniem szybkim i bezbolesnym. To może świadczyć o dużych emocjach i determinacji osoby, która wybiera ten sposób popełnienia samobójstwa – uważa dr hab. Wojciech Filipkowski. – Skok z dużej wysokości, bo mówimy o 9. piętrze, na twarde podłoże raczej nie daje szans na przeżycie. To zapewnia skuteczność odebrania sobie życia. Natomiast jest to dramatyczne, związane z tym, że widzi się zbliżającą się śmierć.

Według statystyk, skok z wysokości to druga najczęściej wybierana metoda samobójstwa. W 2021 r. w ten sposób odebrało sobie życie 376 osób. Najwięcej samobójców decyduje się na śmierć przez powieszenie (4.077). Trzecią wybieraną metodą jest rzucenie się pod pojazd w ruchu (153).

Najczęściej ludzie odchodzą „po cichu”. Na 5.201 samobójstw odnotowanych przez policję w 2021 r. prawie połowa (2.259) została popełniona w domu, 673 w garażu, piwnicy lub na strychu, 640 w zabudowaniach gospodarczych, 554 w parku lub lesie.

Nie chcą, by jego śmierć pozostała niezauważona

– Jeżeli ktoś popełnił publicznie samobójstwo, to może, choć nie musi, mieć charakter pewnego rodzaju manifestacji. Nie chce, by jego śmierć pozostała niezauważona – komentuje prof. Filipkowski.

Najczęściej takim przypadkiem jest samopodpalenie. Przypomnijmy, że w lipcu tego roku przed komendą policji w Kolnie podpalił się 35-letni mieszkaniec tego miasta. W stanie krytycznym trafił do szpitala, gdzie zmarł po trzech dniach. Motyw działania mężczyzny nie jest znany. Nie posiadał on przy sobie żadnych transparentów, z nikim tuż przed zdarzeniem nie rozmawiał. Wiadomo za to, że w przeszłości miał liczne konflikty z prawem wynikające ze stosowania przemocy domowej i nadużywaniem alkoholu. Mógł też mieć problemy psychiczne.

W maju 2020 r. z kolei, nieoficjalnie po kłótni z matką o zabranie telefonu komórkowego, benzyną oblała się 14-latka z Tykocina. Do tragedii doszło na posesji, za budynkiem gospodarczym. Poparzone miała ponad 90 proc. ciała. Lekarzom nie udało jej się uratować.

Ofiarami samobójstw rozszerzonych są najczęściej dzieci

Pojęcie samobójstwa rozszerzonego istnieje od 1908 r. Jak opisują Jarosław Stukan (psycholog, biegły sądowy) i dr Alfred Staszak (karnista z Uniwersytetu Zielonogórskiego) w kwartalniku „Problemy kryminalistyki” z 2018 r., zjawisko zabójstwa-samobójstwa jest niezwykle rzadkie. W ostatnich latach odnotowano w Polsce kilkanaście takich przypadków. Brakuje jednak rzetelnych danych, które pozwalałyby na właściwe oszacowanie skali zjawiska.

W woj. podlaskim w ciągu ostatnich pięciu lat głośne były dwa przypadki. W 2017 r. w jednym z mieszkań w Łapach znaleziono ciała 36-latka i jego 10-letniego syna. Przyczyną ich śmierci były rany postrzałowe. Śledczy wykluczyli udział osób trzecich, uznając, że głównym sprawcą był ojciec, który po zabiciu syna popełnił samobójstwo.

Z kolei w sierpniu 2020 r. zginęła czteroosobowa rodzina z Białegostoku: 10-letnia dziewczynka, jej 40-letnia matka, 72-letnia babcia i 47-letni ojciec. Ich ciała znaleziono w domu przy ul Kasztanowej, w którym doszło do eksplozji gazu. Z pierwszych informacji wynikało, że zmarli na skutek wybuchu. Sekcja zwłok wykazał jednak, że kobiety miały rany zadane ostrym narzędziem i ślady obrony. Mężczyzna miał na szyi pętlę.

W śledztwie jednoznacznie stwierdzono, że to 47-latek zadał swoim bliskim śmiertelne obrażenia po czym się powiesił. To on także doprowadził do wybuchu gazu w domu.

Gdy doszło do tragedii, źródła policyjne i prokuratorskie informowały, że od maja 2020 r. rodzina miała założoną tzw. niebieską kartę, a mężczyzna dostał czasowy nakaz opuszczenia domu w związku z zarzutami gróźb i znęcania się nad bliskimi. Czekał na proces. Do 1 września miał m.in. zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi i zbliżania się do nich. Do eksplozji doszło 31 sierpnia.

Oba śledztwa (dotyczące tragedii w Łapach oraz w Białymstoku) zostały umorzone z powodu śmierci sprawców. Nie dopatrzono się też zaniechań ze strony np. pracowników socjalnych czy innych służb, ani też nakłaniania do targnięcia się na swoje życie.

Mimowolnymi ofiarami samobójstw rozszerzonych są najczęściej dzieci, rzadziej współmałżonkowie, partnerzy – generalnie osoby, wobec których zabójca-samobójca żywi pozytywne uczucia.

Według kryminologów szerszym pojęciem jest samobójstwo poagresyjne. W skrócie: odebranie sobie życia po dokonaniu aktu agresji. Na przykład ktoś w afekcie zabija pod wpływem emocji, a potem z wyrzutów sumienia dokonuje samobójstwa. Motywem może też być zazdrość (zespół Otella), ale też zemsta za odrzucenie, chęć powstrzymania partnera przed odejściem. Tej motywacji towarzyszą czasem również zabójstwa dzieci, które odchodząca, najczęściej partnerka, chce zabrać ze sobą.

Z badań cytowanych przez Jarosława Stukana i dr Alfreda Staszaka wynika, iż matki pozbawiające życia swoje dzieci – w przeciwieństwie do większości mężczyzn – nigdy nie zabijają innych członków rodziny ani osób przypadkowych.

Przyjmując, że główną motywacją matek jest chęć uchronienia bliskich przed nieszczęściem czy cierpieniem (realnym lub wyimaginowanym), matki zabijają tylko swoje dzieci, gdyż uznają je za część siebie.

Izabela Krzewska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.