Nowy katalog IPN, czyli kto donosił i kto tych donosów wysłuchiwał

Czytaj dalej
Tomasz Kubaszewski

Nowy katalog IPN, czyli kto donosił i kto tych donosów wysłuchiwał

Tomasz Kubaszewski

Peerelowska przeszłość znowu wylazła. Przynajmniej trzech związanych z Suwałkami księży regularnie spotykało się z funkcjonariuszami SB. Z kolei jeden z radnych, współrządzącego miastem ugrupowania, to były esbek. Jego kolega z resortu wspierał natomiast posłankę Bożeną Kamińską. Następny - został całkiem dobrze prosperującym biznesmenem, choć w życiu publicznym się nie pojawia. TW okazał się nawet dyrektor suwalskiej szkoły.

IPN zmodyfikował swój internetowy katalog o nazwie Inwentarz. Teraz każdy może tam wejść, wpisać imię oraz nazwisko i sprawdzić, czy dana osoba miała jakieś związki ze służbami specjalnymi PRL. Chodzi zarówno o tych, którzy byli pracownikami, jak i tajnymi agentami. Na stronie IPN wyświetlają się jednak tylko podstawowe dane. Nie można z nich wyciągać zbyt pochopnych danych. Szczególnie w odniesieniu do tajnych współpracowników. W ich przypadku trzeba już zajrzeć do teczek. A ich zawartość w internecie nie jest udostępniona.

Jako TW figuruje m.in. wspomniany dyrektor suwalskiej szkoły. Miał donosić w latach 1986-88. Jednak w jego teczce donosów nie ma, są za to informacje, że ciągle próbuje się od współpracy wykręcić. I tak przez dwa lata.

Jeden z obecnych suwalskich przedsiębiorców i działaczy Akcji Katolickiej został z kolei zarejestrowany w 1983 r. jako TW „Andrzej”. Podpisał zobowiązanie do współpracy kontrwywiadowczej. Chodziło o planowany przez suwalczanina wyjazd do rodziny mieszkającej w Stanach Zjednoczonych. Kiedy jednak otrzymał paszport, czmychnął na dobre. Za oceanem przebywał prawie 3 lata. A niedługo po powrocie, w 1987 r., odmówił dalszych spotkań z esbekami. Raportowali, że wprawdzie „Andrzej” udzielił informacji o 10 osobach, lecz wartość operacyjna tych danych była niewielka.

Agent w sutannie

Niczego nie podpisywali natomiast dwaj znani wiele lat temu księża - D. oraz B. Choć esbecy traktowali ich jako tajnych agentów i nadali im pseudonimy, pierwszemu - „Pośrednik”, drugiemu - „Neron”, nie próbowali nawet podsuwać zobowiązania o współpracy. Nie brali także pokwitowań za wręczane prezenty. Chodziło o to, by żadnego z nich nie odstraszyć.

Nieżyjący już dziś ksiądz D. był proboszczem w jednej z podsuwalskich miejscowości. SB najpierw prowadziła przeciwko niemu działania operacyjne, podejrzewając o kontakty z nacjonalistycznymi litewskimi środowiskami na Zachodzie i przekazywanie im różnego rodzaju materiałów. W 1983 r. to postępowanie zostało zakończone. Podejrzenia okazały się bezpodstawne. Od tego czasu funkcjonariusze zaczęli jednak księdza regularnie odwiedzać. Jak piszą, w latach 1983-1989 doszło do 66 spotkań. Ustalono nawet specjalne hasła, gdyby pojawiła się potrzeba pilnego spotkania. Esbek miał zatelefonować na plebanię i powiedzieć np., że „istnieje możliwość kupna akumulatora do malucha”, albo: „załatwiłem nowe wydanie, kiedy mogę przywieźć?”. Z esbeckich raportów wynika, że proboszcze spotykał się raz chętniej, raz z mniejszym entuzjazmem, ale przekazywał ważne informacje. SB wykorzystało je przynajmniej w dwóch postępowaniach.

Funkcjonariusze regularnie pojawiali się na imieninach księdza. Zawsze z cennymi prezentami. W znajdujących się w IPN aktach można znaleźć specjalne zestawienie. Np. medal z wizerunkiem Jana Pawła II za 3050 zł, „Teologia Starego Testamentu” za 2200 zł, dwa albumy za 3900 zł, owocarka kryształowa za 7000 zł. A do tego, obowiązkowo, kwiaty.

Proboszcz prosił też SB o pomoc przy organizacji pielgrzymki do Wilna. Odmówić dalszych spotkań miał dopiero w drugiej połowie czerwca 1989 r., czyli już po pierwszych w miarę wolnych wyborach.

Przez dwa lata z kolei esbecy mieli odwiedzać suwalskiego księdza B. i wyciągać od niego informacje dotyczące miejscowych kapłanów oraz powstającego w 1980 r. Instytutu Wyższej Kultury Religijnej. Z tego źródła pochodziła też wiadomość, że jeden z proboszczów dostał zgodę na remont drewnianego budynku, a faktycznie chce go rozbudować i urządzić tam sale katechetyczne.

„Prosi, żeby o każdorazowym przybyciu powiadamiać go korespondencyjnie, bo na wszystkich wikarych jest tylko jeden numer telefonu i mogłoby to prowadzić do dekonspiracji” - można przeczytać w aktach TW „Neron”.

W 1980 r. esbek pojawił się w dniu imieniu księdza. I wręczył mu paczkę delikatesową, czyli pełną różnego rodzaju trudno dostępnych na rynku smakołyków. Z akt wynika też, że SB pomagała księżom, w tym B., w zorganizowaniu pielgrzymki do Ziemi Świętej. Dalszych spotkań suwalski duchowny odmówił jesienią 1982 r.

Znacznie dłużej z esbekami miał się zadawać inny z księży - G. Zasłynął w latach 80. z wygłaszania płomiennych kazań, nawołujących do oporu przeciwko władzom PRL. Stał się symbolem tego oporu i to nie tylko w Suwałkach i na terenie ówczesnej diecezji łomżyńskiej. Według zachowanych materiałów, SB miało go zwerbować w 1968 r. i zarejestrować jako TW „Jakub”. Ale pisemnego zobowiązania do współpracy w aktach nie ma. Tyle, że nie są one kompletne. Wielu kart w nich brakuje. Dlaczego, nie wiadomo.

Brakuje także pokwitowań przyjmowanych pieniędzy. Esbecy pisali, że były one księdzu wręczane, jednak on kwitować nie chciał. Raz nawet stwierdził, że jeśli spowoduje to jakieś problemy, z pieniędzy w ogóle zrezygnuje. SB miało też tuszować wpadki księdza na jeździe samochodem po pijanemu. Np. w 1977 r. w Łomży.

W aktach nie ma jednak ani jednego donosu TW „Jakub”. Ale w swoich raportach esbecy oceniali go jako „bardzo dobrego tajnego współpracownika”. Pisali: „W miarę możliwości chętnie udziela ustnych informacji o osobach i sytuacji wśród kleru dekanalnego. Realizuje zadania ofensywne w ramach akcji specjalnych. Przestrzega zasady dyscypliny współpracy i konspiracji”.

Stopniowe zrywanie kontaktów nastąpiło po 1980 r. i powstaniu Solidarności. SB narzekała, że ksiądz „związał się z solidarnościową ekstremą i wygłasza antysocjalistyczne kazania”. W 1983 TW „Jakub” miał zażądać zerwania współpracy. Formalnie wyrejestrowano go trzy lata później.

- Nie mam pojęcia, co oni na mój temat wypisywali - mówi ksiądz G., który od paru lat jest na emeryturze. - Każdy duchowny był przez SB inwigilowany. Spotykałem się z nimi od czasu do czasu za wiedzą ówczesnego biskupa łomżyńskiego Mikołaja Sasinowskiego. Ale żadnych istotnych informacji nie przekazywałem, nie brałem też pieniędzy, bo ich nie potrzebowałem. Radzę nie wierzyć w ich opowieści, bo oni z każdego księdza robili kobieciarza i alkoholika.

Esbek przy posłance

Po tych, którzy namawiali do współpracy, śladu w życiu publicznym Suwałk już niemal nie ma. Jedyny znany obecnie przypadek to radny Wiesław Murawko. Do związków ze służbami PRL przyznał się kandydując do rady miejskiej w 2014 r. Szczegóły nie były jednak znane. Światło dzienne ujrzały dopiero teraz, dzięki katalogowi IPN. Murawko pracował w SB w latach 1986-90. Co tam konkretnie robił, nie wiadomo. On sam odmawia odpowiedzi na to pytanie, zasłaniając się... tajemnicą służbową. Mówi jedynie, że po 1990 r. jego pion został automatycznie przeniesiony do policji.

Kiedy z nią się rozstał, został zatrudniony w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej, gdzie pracuje do dziś. Blok Samorządowy, czyli ugrupowanie, z którego jest radnym, to nieformalny koalicjant prezydenta Suwałk.

W 2014 r. do rady, ale nieskutecznie, kandydował także Lech D. To kapitan SB. W resorcie pracował w latach 1981-1990. D. pojawił się na liście ugrupowania będącego przybudówką PO. Wcześniej zresztą widywano go w towarzystwie posłanki tej partii Bożeny Kamińskiej. Stał obok na scenie podczas wiecu wyborczego kandydatki PO. Dzisiaj Kamińska twierdzi, że nie wiedziała, iż był on esbekiem.

Katalog IPN odkryje zapewne jeszcze wiele podobnych historii. Bo zamieszczone tam dane wciąż nie są kompletne, tzn. nie wprowadzono jeszcze wszystkich nazwisk.

Tomasz Kubaszewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.