Jerzy Doroszkiewicz

O swojej admiracji do twórczości Bułata Okudżawy mówi Anatol Borowik

Bułat był filozofem. Adresował swoje wiersze do studentów i szeroko pojętej inteligencji - mówi Anatol Borowik Fot. archiwum artysty Bułat był filozofem. Adresował swoje wiersze do studentów i szeroko pojętej inteligencji - mówi Anatol Borowik
Jerzy Doroszkiewicz

Tworzymy taki wędrujący tabor poezji - mówi Anatol Borowik, organizator festiwalu piosenki poetyckiej im. Bułata Okudżawy

Bułat Okudżawa to Pana wielka artystyczna miłość.

Od lat 60. XX wieku zawładnął moja duszą.

Po polsku czy po rosyjsku?

Najpierw po rosyjsku. Usłyszałem go podczas pierwszego przyjazdu do Polski, kiedy zaprosili go Wojciech Młynarski i Agnieszka Osiecka. Wtedy był praktycznie nieznany. Szybko powstały cudowne przekłady, choćby Andrzeja Mandaliana, Agnieszki Osieckiej, Wojciecha Młynarskiego. Dostaliśmy w prezencie coś wspaniałego. Piosenki radzieckie nie były kochane w Polsce, bo były raczej koturnowe, a Okudżawa śpiewał z perspektywy zwykłego człowieka. Śpiewał o jego duszy, o miłości, o wierze, nadziei. Pojawił się w szarych, smutnych czasach, śpiewał o walizce wystawionej za drzwi i to były nasze tematy.

Kiedy Pan po raz pierwszy sam zagrał je na gitarze? Nie są chyba skomplikowane?

Wszyscy graliśmy na gitarach. Nie było rajdu studenckiego, rejsu żeglarskiego, ogniska, łazęgi po górach, żeby ludzie nie śpiewali piosenki o trzech miłościach, o papierowym żołnierzyku.

To Pan z tym Okudżawą jest już pół wieku?

Wtedy wygrałem nawet kilka lokalnych przeglądów muzyki radzieckiej. Śpiewałem Okudżawę i… wygrywałem. Po studiach we Wrocławiu pracowałem w Akademickim Ośrodku Teatralnym Kalambur i tam już graliśmy i Okudżawę, i Wysockiego. Byliśmy zachwyceni muzyką tych rosyjskich bardów i kilku innych, u nas niemal nieznanych. Rosjanie za największych bardów uznają Jurija Wizbora i Aleksandra Galicza, nie Okudżawę. Oni byli sumieniem Rosji, a Bułat był filozofem. Adresował swoją twórczość do studentów i szeroko pojmowanej inteligencji. Podejrzewam, że osiągnął on większą popularność w Polsce i ówczesnych krajach tzw. demokracji ludowej, niż u siebie.

Jak Pan trafił do Rosji ze swoimi interpretacjami Okudżawy?

Zaczęło się od koncertu dla białostockiego WOAK-u, który wymyślił cykl „Umarli poeci”. Zaśpiewałem Okudżawę, koncerty były powtarzane, wpuściłem nagrania do internetu. Zobaczyli mnie Rosjanie i zaprosili na festiwal pieśni Okudżawy do Moskwy. Zostałem laureatem i przy okazji poznałem Olgę Okudżawową, wdowę po bardzie, i kilku współczesnych rosyjskich bardów. Potem przyjeżdżałem kilka razy, wreszcie zasiadłem nawet w jury. To Olga nieśmiało zaproponowała, żeby zorganizować podobny festiwal w Polsce. Przyjąłem to z przymrużeniem oka, bo nie wiedziałem, czy impreza w ogóle wypali. Urodziłem się w Hajnówce i tam często grywałem piosenki Okudżawy. Byli ludzie w domu kultury i we władzach miasta, których znałem i mogłem się na nich oprzeć przy organizacji festiwalu. Miał to być maleńki, lokalny festiwal, a okazało się, że na te koncerty jest zapotrzebowanie. Podczas drugiej edycji piosenkarze występowali choćby w Toruniu, w Ciechocinku, Inowrocławiu, Lublinie. Ostatnio doszły też koncerty w Warszawie. Te występy w różnych miastach tworzą taki „wędrujący tabor poezji”. W tym roku doszły prośby, żeby zorganizować koncerty we Lwowie i w Wilnie.

To także pomaga w utrwalaniu pamięci o poecie.

Jest ogromna liczba wierszy, które w czasach ZSRR nie mogły się ukazać. To poezje dotyczące tragedii jego rodziny. Polacy wiedzą, że rozstrzelano jego ojca, że mama była w łagrach, ale nie wiedzą, że to było polowanie na jego rodzinę. Rozstrzelano siedmiu stryjów, dwie stryjenki. Cała rodzina została wymordowana z rozkazu Berii i Stalina. Nawet mężowie i żony byli rozstrzeliwani. Bułat przetrwał, bo miał 12 lat. Dekretem Jeżowa wolno było rozstrzeliwać 13-letnich chłopców.

Od kilku lat Międzynarodowy Festiwal Piosenki Poetyckiej im. Bułata Okudżawy „Wiara, Nadzieja , Miłość” odwiedza też białostocki amfiteatr opery.

To będzie koncert 7 lipca, w piątek, o godz. 18. 8 lipca rozpoczną się przesłuchania solistów i duetów oraz zespołów wokalnych w Hajnowskim Domu Kultury, a koncert finałowy zacznie się 9 lipca, o godz. 18, w hajnowskim amfiteatrze. Co ciekawe, na tę okazję został on przykryty dachem. Jak na takie małe miasteczko, przychodzi bardzo dużo widzów, dodatkowo zjeżdżają się słuchacze z całej Polski. W programie zaśpiewają też laureaci konkursu. Iza Szafrańska (ubiegłoroczna laureatka) w tym roku wygrała krakowski konkurs piosenki studenckiej.

Na wszystkie koncerty wstęp jest wolny?

To nasza idea. Piszemy projekty i wspierają nas samorządy, na koncertach będziemy prosić o datki na hospicja onkologiczne.

Jerzy Doroszkiewicz

Szeroko pojęta kultura - to temat rzeka, który można eksplorować w nieskończoność. A że w Białymstoku dzieje się wbrew pozorom sporo - warto o tym pisać. A kiedy jest czas - skonfrontować z tym, co dzieje się w Polsce i świecie i podzielić się przemyśleniami z Czytelnikami i Internautami. Stale zaglądamy do Opery i Filharmonii Podlaskiej, śledzimy poczynania Teatru Dramatycznego, ale nie zaniedbujemy Białostockiego Teatru Lalek i teatru szkolnego Wydziału Sztuki Lalkarskiej. A zatem - do zobaczenia na imprezach i do poczytania

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.