Od Krakowa do Brukseli. Schadenfreude

Czytaj dalej
Paweł Kowal

Od Krakowa do Brukseli. Schadenfreude

Paweł Kowal

Jest takie niemieckie słówko schadenfreude. Warto je znać, bo jak żadne inne opisuje ciemną stronę naszej natury.

Schadenfreude zachodzi wtedy, gdy komuś, kto naszym zdaniem „zasłużył” na kłopoty, coś się nie powiedzie, ale bez naszego udziału. Ot, dowiadujemy się o czyjejś szkodzie, najczęściej na szczęście dotyczącej nie zdrowia, ale biznesu lub polityki i myślimy: „należało mu się”.

Jest chyba nawet coś takiego, jak polityczne schadenfreude. Chodzi o sytuację, gdy pewny siebie polityk tak nam zaszkodzi, że życzymy mu, żeby go jego własni obywatele na kolejną kadencję nie wybrali. Przykład? Wielu Polaków życzyło po cichutku Benjaminowi „Bibi” Netanyahu, żeby mu za dobrze nie poszło w wyborach za to, że tolerował antypolskie wypowiedzi swego ministra spraw zagranicznych Katza.

Tak czy owak odchodzi, z punktu widzenia strategicznego myślenia, bardzo dobry dla Polski prezydent Ukrainy

Wielu polskich polityków, a nawet ekspertów, utożsamiało linię polityki historycznej Ukrainy w ostatnich latach (szczególnie „kult Bandery”) z polityką Petra Poroszenki. I, co tu dużo mówić, pojawiło się trochę schadenfreude w polskich mediach po przegranej dotychczasowego prezydenta Ukrainy.

Na szczęście w magię nie wierzymy i od życzenia „nauczki wyborczej” nikt wyborów nie przegrywa. Tak czy owak odchodzi, z punktu widzenia strategicznego myślenia, bardzo dobry dla Polski prezydent Ukrainy. A w niespokojnych znów czasach to właśnie kwestie bezpieczeństwa są dla Polski najważniejsze. Czy zatem chociaż stosunki polsko-ukraińskie w dziedzinie polityki historycznej zmienią się na lepsze? Może nastąpi jeden czy drugi gest - tym bardziej,że polityka historyczna ukraińskiego IPN jeszcze bardziej od licznych Polaków irytowała duże grupy polityków ukraińskich. Nowy prezydent W. Zełenski chociażby ze względu na te grupy elektoratu, które dały mu wielkie zwycięstwo na wschodzie i południu Ukrainy, chętnie stępi ostrze historycznej polityki gloryfikowania UPA.

Zełenski ze względu na grupy elektoratu, które dały mu zwycięstwo, stępi ostrze historycznej polityki gloryfikowania UPA

Oczekiwania polskich i ukraińskich wyborców są akurat bardzo podobne. Tylko, czy to da polsko--ukraińskim kontaktom nowy impet? Czy ta akurat sprawa jest dla nas najważniejsza strategicznie? Amerykanie i Niemcy, Izraelczycy i Francuzi - prawie każdy znalazłby w obecnej polityce kulturalnej Ukrainy coś, co go irytuje, a jednak oni więcej uwagi koncentrują na inwestowaniu w energetykę, rolnictwo, przetwórstwo. Czy Polska ma dzisiaj nieograniczony do celebracji historii (co samo w sobie jest ważne) plan współpracy z Ukrainą - obojętne bardziej „poroszenkowską” czy bardziej „zełenską”? Jeśli takiego planu chcemy, to nie wystarczy czekać na nowego prezydenta Ukrainy…

Paweł Kowal

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.