Andrzej Lechowski - dyrektor Muzeum Podlaskiego

Pokój - najpiękniejsze kino w Polsce

Afisz z 1961 roku. Informacja, że alkohol metylowy to groźna trucizna, dobrze korespondowała z filmem, który dotyczył zbiorowego zatrucia pochodzącym Afisz z 1961 roku. Informacja, że alkohol metylowy to groźna trucizna, dobrze korespondowała z filmem, który dotyczył zbiorowego zatrucia pochodzącym z kradzieży metanolem.
Andrzej Lechowski - dyrektor Muzeum Podlaskiego

Pokój był oczkiem w głowie władz. Wracam do opowieści o białostockich kinach, skoro sondaż Kuriera Porannego wskazuje, że to właśnie X Muza cieszy się wśród białostoczan największym powodzeniem.

Od pokoleń wiadomo, że w Białymstoku, na rogu Lipowej i Nowego Świata musi być kino. Od 1912 roku było w tym miejscu kino Modern, a po jego plajcie w 1937 roku wybudowano najnowocześniejsze w mieście kino Pan przemianowane w latach okupacji na Capitol.

Po zakończeniu wojny o dawnych seansach z gwiazdami światowej kinematografii przypominały tylko ruiny. Gdy przystąpiono do projektowania i budowy nowej wersji ulicy Lipowej, to uszanowano tradycję. W miejscu gdzie zaczynała się historia białostockich kin zaprojektowano oczywiście kino. Otwarcie nowego przybytku X Muzy zapowiedziano na 22 lipca 1952 roku. W przeddzień lipcowego święta poinformowano, że otrzyma ono ustaloną urzędowo nazwę Pokój. Z obowiązującą wówczas pompatycznością pisano, że „wypisanie tego napisu na froncie kina przypadło w udziale brygadzie sztukatorskiej Antoniego Leonowicza”. Nazwa kina kojarzyć się miała z walką (!) o pokój. Pomysłodawcy mówili wprost o podżegaczach wojennych, o „zwyrodniałych mordercach spokojnej ludności koreańskiej” i co najważniejsze dodawano, że „słowo pokój wyryte na budynku kina, które powstało z pracy robotników budowlanych, będzie zawsze przyświecało masom pracującym Białegostoku”.

22 lipca wszystko było gotowe. Pierwszym pokazanym w nim filmem był radziecki Wielki Koncert, a na inauguracyjnym seansie zjawili się „najwybitniejsi robotnicy białostockich zakładów pracy, przodownicy, racjonalizatorzy, nowatorzy i inni”. Prasa z nieukrywanym zachwytem opisywała to drugie po Tonie kino w mieście. Pisano, że „widz przybywający do kina znajduje wygodny odpoczynek w jasnej i pięknie udekorowanej czytelni obficie zaopatrzonej w książki współczesnych pisarzy polskich i zagranicznych”.

Dalej opisywano już salę projekcyjną mogącą pomieścić 800 widzów. „Ściany obite ternitem falistym - cienkimi płytami z cementu co w dużym stopniu wpływa na podniesienie akustyki, gdyż dźwięk rozchodzi się równomiernie po całej sali, odbijając się od tylnej ściany obciągniętej ceratą. Należy podkreślić, że pomysł ten wyszedł od projektanta kina inż. architekta Zygmunta Rogulskiego”. To jemu również Pokój zawdzięczało zamontowanie skutecznej wentylacji określonej jako „urządzenie klimatyzacyjne”. Zauważano też, że nowatorskim rozwiązaniem jest podłoga widowni, która „wyłożona jest specjalnym materiałem posadzkowym zwanym ksylolitem. Ksylolit jest twardy i trwały, a jednocześnie elastyczny”. Ogólnie podzielana była opinia, że „wspaniałe urządzenie kina stawia go w rzędzie najpiękniejszych kin w Polsce”.

Gdy obchodzono kolejną rocznicę rewolucji październikowej, a na dokładkę trwał jeszcze Miesiąc Pogłębiania Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, to przy okazji różnych akademii, opisano też kinową czytelnię. Panowała opinia, że jest „ładnie udekorowana”, choć głównym i jedynym elementem dekoracyjnym był ukwiecony portret Józefa Stalina. Pod jego marsowym obliczem można było zagłębić się w lekturze kompletów radzieckiej prasy i w szerokim wyborze literatury z bratniego kraju.

Ale z tymi wszystkimi zachwytami szła też ostra krytyka. Dotyczyła otoczenia kina. Minęły 4 miesiące od jego otwarcia, a wyglądało ono jak pobojowisko. Wszędzie walały się połamane deski, rusztowania, piętrzyły się zwały gruzu „i widz wychodząc z seansu rwie ubranie, przewraca się, wpada w glinę lub wapno”. Wkrótce okazało się też, że i czytelnia, czy jak ją również zwano świetlica w kinie, pomimo fascynującej oferty nie przypadła do gustu białostockim kinomanom. Szczęśliwie się złożyło, że w marcu 1953 roku zakończył swój żywot jej patron - towarzysz Stalin. Wraz z nim odeszła też czytelnia.

Lokal stał pusty i czekano na nowe pomysły. Taki narodził się wśród pracowników Białostockich Zakładów Gastronomicznych, którzy w 1955 roku wystąpili z pierwszomajowym zobowiązaniem, którym było uruchomienie w kinie Pokój cukierni. Pierwsi goście zjawili się w niej 1 maja. Gazeta Białostocka informowała, że „nowy lokal czynny będzie codziennie od godziny 10 do 22 i rozporządzać będzie asortymentem takim, jak Podlasianka. Warto dodać, że cukiernia Kinowa, bo taką nazwę ma nowy lokal, jest filią popularnej już w Białymstoku Podlasianki”. Tu zaś warto dodać, że to nie było jedyne majowe zobowiązanie białostockich gastronomików i chyba też elektryków. Otóż wieczorem 1 maja 1955 roku nad Podlasianką po raz pierwszy zapalił się neon.

Ale wracajmy do kina. Pokój był oczkiem w głowie Okręgowego Zarządu Kin. W nim miały pojawiać się wszelkie nowinki. Pod koniec 1955 roku wspominany już przy okazji perypetii z kinem Ton, dyrektor OZK Ireneusz Krcal wystąpił z pomysłem, aby przy kinie uruchomić „przechowalnię dzieci”. Szybko jednak z tego pomysłu się wycofał, tłumacząc, że przechowalni dzieci „nie będzie z powodu groźby rozszerzania się chorób. Przychodziłyby bowiem różne dzieci, m. in. chore na koklusz, świerzb czy odrę. Ryzykowne jest mieszanie na 2 godziny różnych dzieci”. Ta prognoza „epidemiologa” Krcala spotkała się z ostrą krytyką Gazety Białostockiej, która odpowiadała pechowemu pomysłodawcy, że „tego rodzaju stanowisko jest wykrętne”. Podawano, że w innych miastach organizowane są przy kinach specjalne sale, w których dzieci przebywają pod opieką wykwalifikowanych opiekunów, podczas gdy rodzice w sali obok oglądają film. Zauważono też, że „gdyby przyjąć wyjaśnienia dyrektora OZK, to trzeba by zlikwidować szkoły i przedszkola, co jest oczywiście absurdem”. Nieżyciowa postawa Krcala zdaniem redakcji powodowała, że „wiele matek nie może chodzić obecnie do kina”.

Tymczasem Pokój kusiło nowoczesnością. To co nie powiodło się w kinie Ton, w kwietniu 1956 roku udało się w Pokoju. Triumfalnie ogłoszono - „Panoramiczna przyszłość kina Pokój w Białymstoku”. Główny technolog OZK Michał Pietkiewicz w tajniki techniczne wprowadzał czytelników Gazety Białostockiej. Mówił o „trzech sprzężonych ze sobą aparatach projekcyjnych”, o specjalnych obiektywach i nowym panoramicznym ekranie. Relacjonował, że „prowadzi się prace przy obudowie ekranu i przy konstrukcji jego z rur stalowych. Wysokość ekranu nie zmieni się, będzie nadal wynosiła 4,1 metra, ale zmieni się jego szerokość z 5,6 na 10,45 m.” Gaszono jednak optymizm dodając, że „przebudowane kino Pokój nie będzie idealnym kinem panoramicznym. Głośniki nie będą rozmieszczone na całej sali, ale tylko za ekranem”.

Ale i na stereofonię przyszedł czas. W kwietniu 1957 roku z Niemiec Zachodnich sprowadzono specjalistyczny sprzęt. Przy okazji tak tłumaczono stereofonię. „Polega to na tym, że dźwięki dochodzić będą nie tylko z ekranu, ale ze wszystkich stron i widz będzie sobie wyobrażał, że uczestniczy w rozgrywającej się na ekranie akcji”. Dziś trudno sobie wyobrazić, że kino Pokój było niegdyś w awangardzie postępu technicznego.

Andrzej Lechowski - dyrektor Muzeum Podlaskiego

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.