Ponad połowa Podlasian wierzy w UFO. Jakie są ich doświadczenia?

Czytaj dalej
Fot. pixabay.com/pl
Izabela Krzewska

Ponad połowa Podlasian wierzy w UFO. Jakie są ich doświadczenia?

Izabela Krzewska

Czy i dlaczego rządy ukrywają przed ludnością fakt istnienia istot pozaziemskich? Jakie są doświadczenia Polaków w kontaktach z UFO? Opowiada Janusz Zagórski, ufolog, badacz zjawisk niewyjaśnionych, dziennikarz, założyciel i prezenter Niezależnej Telewizji NTV

Pretekstem do naszej rozmowy są opublikowane niedawno badania Kantar Public, przeprowadzone na zlecenie National Geographic. Wynika z nich, że 47 proc. Polaków, w tym 52 proc. przepytanych mieszkańców woj. podlaskiego, uważa, że UFO istnieje. 45 proc. Podlasian sądzi, że są dowody na istnienie pozaziemskich cywilizacji. W sumie uważa tak 54 proc. Polaków. 7 proc. twierdzi, że widziało UFO na własne oczy lub miało kontakt z istotami pozaziemskimi. Czy wyniki są dla pana zaskakujące?

Te dane są bardzo wymowne. Co innego próbować epatować faktem, że gdzieś tam istnieje życie w kosmosie, czy struktury biologiczne. Ale już mówić o cywilizacjach pozaziemskich, i że nas odwiedzają, to naprawdę bardzo poważny poziom zaawansowania i świadomości.

Roswell, Strefa 51, polski Emilcin na Lubelszczyźnie, czy tajemnicze piktogramy w zbożu w Wylatowie koło Gniezna - domniemanych spotkań ludzi z obcą cywilizacją było do tej pory wiele, jednak wszystkie relacje były raczej traktowane z rezerwą. Skąd się bierze tak duży poziom akceptacji tego zjawiska w naszym kraju?

Czynników jest kilka. Po pierwsze właśnie dlatego, że ludzie sami zetknęli się z fenomenem UFO, słusznie interpretowanym jako niezidentyfikowany obiekt latający. Uważam, że w rzeczywistości takich osób jest więcej, niż 7 proc. wykazanych w badaniu dla National Geographic. Po prostu nie wszyscy chcą się do tego przyznać. No i są też różne kategorie spotkania: I, II, III i IV stopnia - według najbardziej znanej klasyfikacji Hyneka. Kto nie widział, ale słyszał od wiarygodnego świadka, też zmienia sposób myślenia o UFO.

Kolejna sprawa to praca ruchu ufologicznego. Powstało mnóstwo książek, filmów w internecie o tematyce zjawisk niewyjaśnionych. Z badań Kantar Public wynika, że 37 proc. ankietowanych szukało w różnych źródłach - głównie w internecie - informacji o UFO. Wiedza się szerzy.

Od kiedy?

Służby wojskowe tematem UFO interesują się od dawna - mam na myśli słynny amerykański projekt „Blue Book” (ang. „Błękitna Księga”), zakończony oficjalnie w 1969 roku. Mamy niesamowite filmy dokumentalne publikowane pod koniec lat 70. Brytyjczycy zaczęli upubliczniać swoje archiwa, które wskazują, że zjawisko UFO badają od dziesiątek lat. Najdziwniejsze jest to, że nie doszli do takich konkluzji, do jakich - jak się okazuje - dochodzi połowa społeczeństwa. Szokuje mnie, że przy takiej akceptacji zjawiska UFO na poziomie mainstreamowego życia i mediów jest ono tak wyparte, ośmieszane, przedstawiane w krzywym zwierciadle. Ale ludzie wiedzą swoje. W końcu musi nastąpić jakiś przełom.

Co ma pan na myśli?

Chodzi o oficjalne przyznanie się władzy, że przez dziesiątki lat, od czasów zaraz po wojnie, kiedy „wypłynęła” sprawa UFO, okłamywała ludzi. Nie da się dłużej utrzymać tego kłamstwa w tajemnicy.

Dlaczego rządy miałyby ukrywać fakt istnienia pozaziemskich cywilizacji?

Boją się paniki, resetu właściwie całego systemu. Skoro odkryto już kilka tysięcy egzoplanet, to nie żadna odwaga przyznać, że ONI są gdzieś tam. Ale, jak wyjdzie na jaw, że istoty pozaziemskie bywają na naszej planecie, to zmieni to wszystko - od kwestii religijnych, po gospodarkę, technologię. Kręgi władzy w Stanach Zjednoczonych wiedzą, że coś z tym trzeba w końcu zrobić. Stąd chociażby oświadczenie amerykańskiego Pentagonu.

Domyślam się, że chodzi panu o pierwsze od 50 lat publiczne przesłuchanie w Kongresie Stanów Zjednoczonych dotyczące UFO. W trakcie posiedzenia w maju 2022 r. przedstawiciele Pentagonu zaprezentowali nieznane dotąd zdjęcia i nagrania, na których widać UFO. Mówiono nawet o 400 przypadkach... Służby wykluczyły jednak, że są to obiekty pochodzenia pozaziemskiego. Według Pentagonu to najprawdopodobniej testowane przez Rosję lub Chiny zaawansowane i nowoczesne technologie. Wierzy pan w to?

W najbardziej tajnych rządowych kręgach dużych mocarstw jest pewien rodzaj kontaktu z tymi grupami obcych, o czym w literaturze pisze się nie od dzisiaj. Są osoby - byli uczestnicy tajnych programów - które mówiły o tym pod nazwiskiem. O transferach technologii pochodzących z rozbitych pojazdów, a także o handlu i kontraktach z „obcymi”. Ich skutkiem był olbrzymi transfer technologii dla świata. Szczególnym przykładem są Stany Zjednoczone. W ostatnich kilkudziesięciu latach nastąpiło niesamowite tempo rozwoju technologii. Doszło do momentu, w którym mamy sztuczną inteligencję, która wygrywa w szachy z najlepszym szachistą, która zaczyna pracować na komórkach biologicznych. Neurony są łączone z techniką. To jest niewyobrażalny postęp, który - w mojej ocenie - nie nastąpił w sposób naturalny.

Ale chyba oboje dopuszczamy takie prawdopodobieństwo, że ludzie, którzy deklarują, że widzieli UFO, mogli widzieć po prostu - jak sama nazwa wskazuje - niezidentyfikowany obiekt latający.

Część zgłoszeń pochodziła z błędnej interpretacji normalnych zjawiska astronomicznych, na przykład ktoś pomylił Wenus z UFO. Potem przyszły nowe technologie dyskotekowe. Kolejna fala fałszywych alarmów pojawiła się, kiedy Starlink latał po niebie (telekomunikacyjny system satelitarny budowany przez amerykańską firmę SpaceX, która należy do Elona Muska - przyp. red.). Już nawet nie mówię o naprawdę zaawansowanych technologiach wojskowych. Wiemy, że w tajnych bazach są pojazdy, które nazywane są „ufo”, ale są pilotowane przez ziemskich pilotów. Takich przykładów może być wiele: domniemany szpiegowski balon z Chin lub Białorusi czy rakieta rosyjska, która przeleciała na Polską i nikt jej nie widział. Ale statystyka potrafi rozmyć temat. Nawet jeśli na tysiąc przypadków tylko 10 to faktycznie obiekty pozaziemskie, których nie da się wyjaśnić, to powinny postawić na nogi pół armii.

Od kiedy pana zdaniem kosmici - tak ich nazwijmy - nas odwiedzają?

Jestem w gronie osób, które uważają, że obce cywilizacje od początku ingerują w historię ludzkości. W jakimś stopniu jesteśmy produktem ich manipulacji genetycznych na istniejącym materiale genetycznym. Dowodem na to mogą być tablice sumeryjskie (najstarsze znane teksty spisane około 3400 roku p.n.e. - przyp. red.). Według niektórych interpretatorów, jest tam opisany proces genesis, eksperymenty, sposób, w jaki inne istoty zaingerowały w istniejące już hominidy, to była quasi-ewolucja. Dzisiejszy człowiek jest efektem tych eksperymentów.

Pół ludzie - pół zwierzęta: minotaury, centaury, syreny, znane ze starożytnej mitologii greckiej lub rzymskiej bóstwa, herosi - to dowody na nieudane eksperymenty, a może baśnie?

Uważam, że mitologia jest fabularnym produktem bardzo konkretnych zdarzeń historycznych. Tak jak historia wedyjska (starożytnych Indii), ale też prymitywnych kultur, które - zanim nasi badacze do tego dotarli - wiedziały, że Syriusza jest potrójną gwiazdą. To tylko przykład. Kolejny - piramidy egipskie, czy słynne kamienne bloki w Baalbek w Libanie ważące 1200 ton wyciosane i czekający na przeniesienie. Nie twierdzę, że postawili je kosmici, ale niedługo nie sposób będzie zaprzeczyć, że w tych starożytnych czasach ludzie z nimi obcowali.

We wszystkich mitologiach i religiach mowa o tym, że bogowie zadawali się z córkami ziemskimi. Ówcześni ludzie nie potrafili tych istot opisać tak, jak my to dzisiaj potrafimy. Bogami nazywali tych, którzy posiadają boskie zdolności: przenoszenia, latania.
Co by pani nie wzięła ze starożytności, to jest w tym jakiś „palec boży”. Musimy mieć świadomość, że starożytne cywilizacje dysponowały pewnymi technologiami, by podnieść ciężkie kamienie. Może był to jakiś „super-kosmiczny” dźwig, a może stwarzanie lewitacji poprzez wibracje dźwiękowe. Dzisiaj nauka pokazuje, że pewne częstotliwości pozwalają podnosić przedmioty. A co było tysiące lat temu? To jest bardziej złożony problem, ale uważam, że historia ludzkości nie istnieje bez istot pozaziemskich.

Czy wyznanie wiary w UFO to dziś pretekst do rzeczowej dyskusji, czy może wstyd?

To był i nadal jest wstyd. Wiele lat spędziłem w Wylatowie koło Gniezna, gdzie w 2000 r. pojawiły się dziwne znaki w zbożu, tzw. piktogramy. Wspólnie z grupą innych ludzi przeprowadzałem tam badania. Na początku, kiedy sprawa stała się powszechna, mieszkańcy okolicznych wsi spokojnie opowiadali swoje historie o zjawiskach związanych z UFO, towarzyszących pojawieniu się znaków w zbożu, ale też tych sprzed 5, 10, 20 lat. Dotyczyły obserwacji obiektów, a nawet istot. Byliśmy poruszeni, jak wiele osób przeżyło coś podobnego. Gdy sprawa Wylatowa trochę przycichła, nagle ludzie pozapominali te historie, zaczęli się wycofywać. Badałem też mnóstwo porwanych. Zbierałem materiały, kręciłem filmy. Potem ci ludzie zastrzegali, że nie chcą się pokazywać, bo z czasem przychodziło to ośmieszenie. Po dziś dzień się tego boją.

Czy zna pan historię UFO z terenu dzisiejszego woj. podlaskiego?

Niestety nie odnotowałem takiego zdarzenia.

A czy są jakieś rejony w Polsce, gdzie występuje szczególna aktywność UFO?

W Polsce nie powiedziałbym, że są jakieś miejsca, szczególnie „naznaczone” UFO. Uważam, że są one praktycznie wszędzie, ale wszystko zależy od tego, kto o tym „doniósł” i czy wieść się rozniosła. W latach 2000-2007 najwięcej działo się we wspomnianym Wylatowie. Ale osobiście badałem też wiele historii porwań III i IV stopnia. Mamy sprawę nieżyjącej już Zofii Namilik ze Świebodzic, która w 1999 r. wystąpiła w programie Telewizji Polsat. Pokazała zdjęcia - mam ich kopie i opis lekarski - dużego implantu w mózgu, który trudno, by znalazł się tam sam z siebie. Kobieta mówiła o porwaniu, spotkaniu z obcymi. Trudno ocenić wiarygodność jej relacji, ale był to fenomen. Była też głośna sprawa z góry św. Anny z 1997 r., gdzie grupa młodych ludzi przez kilka dni doświadczała bardzo dziwnych rzeczy. Na niebie pojawiło się potężne światło. Główny ze świadków, Grzegorz Nowak, twierdził - i spotkany przeze mnie po latach wciąż potwierdzał - że zobaczył wokół siebie jakieś istoty, jakby w kapturach, potem stracił świadomość. Inny z rozmówców opowiadał, że nagle został podniesiony i wciągnięty do dziwnego pomieszczenia. Były przypadki ingerowania w ludzkie ciało, unieruchomienia ludzi. Jest też parę historii, gdzie pojawia się wątek poddania eksperymentom. Ciekawe, że wszystko, co można było wyciągnąć od ludzi poddanych regresji hipnotycznej, napotyka na jakiś rodzaj posthipnotycznej sugestii. Polega to na tym, że w pewnym momencie badani wybudzają się z regresji i nie są w stanie dokończyć relacji. Przynajmniej działo się tak, kiedy my robiliśmy regresje hipnotyczną z Grzegorzem Nowakiem.

Co łączy historie, które badał pan osobiście?

Bardzo dużo opisów obfituje w fizjonomie grupy, która zajmowała się porwaniami. Mówi się o tzw. szarakach - duże głowy, czarne oczy, istoty o wiotkiej budowie. W literaturze o UFO można też spotkać się z określeniem bioroboty, rasa wykonawcza. Nie jest to teoria absurdalna. Daleko nie trzeba szukać. Ludzie też mają grupy bojowe, które jeżdżą do Afryki pomagać, ale też napadać i rabować mając wyższą technologię.

Zakładając to, o czym pan mówił wcześniej - że obce cywilizacje odwiedzały Ziemię od początku istnienia ludzkości - zastanawiam się, po co te porwania i inicjowanie kontaktu. Czego jeszcze „kosmici” nie dowiedzieli się o człowieku przez te 200-300 tysięcy lat, bo wtedy - według naukowców - pojawiły się na Ziemi pierwsze populacje wczesnych hominidów, człowiekowatych.

To bardzo ciekawe pytanie Ale to tak samo jak z rodzicami. To, że nas spłodzili, nie znaczy, że wiedzą o nas wszystko. Zwłaszcza jak są daleko.

To, co istotne, to rywalizacja, spory „w rodach pozaziemskich”, to też wynika z legend i mitów. Jedne chciały dać ludziom wiedzę, inne - absolutnie nie. Dlatego nadal przylatują i odwiedzają - tym bardziej, że Ziemia jest bardzo zaludniona.

Wracając na chwilę do badań Kantar Public... 61 proc. Polaków i 62 proc. mieszkańców Podlaskiego myśli, że rządy powinny zbierać i upubliczniać informacje na temat UFO.

Zgadzam się. Wszystkie większe mocarstwa - np. Francuzi i Rosjanie - mają wiedzę o UFO i ją chowają. Pamiętam nagranie kuluarowej wypowiedzi Dmitrija Miedwiediewa w czasach, gdy był prezydentem. Powiedział dziennikarce, że w Rosji prezydent dostaje dwie teczki: jedna atomowa, a druga na temat aktualnego stanu wiedzy o UFO.

Czy myśli pan, że Polska też ma swoją „tajną księgę” UFO?

Jest grupa, która zajmuje się zbieraniem informacji o UFO, ale ona podlega pod komórki NATO. Uważam, że Polska chętnie pozbyła się tego „gorącego kartofla”. W przeszłości rozmawiałem jednak ze wszystkimi trzema znanymi oficerami polskiej armii, którzy zetknęli się z problemem UFO. Apoloniusz Czernów, generał brygady, pilot Sił Zbrojnych PRL i RP, który latając migami w latach 1958-60 trzykrotnie obserwował z bliska dziwne obiekty, po latach, gdy był na emeryturze, opowiadała nie tylko o swoich doświadczeniach, ale też o rozmowach z radzieckimi kosmonautami. Wywiadu udzielił mi też pułkownik Ryszard Grundman, który pisał raporty na temat UFO w Wojsku Polskim - kiedy był szefem bezpieczeństwa lotów w polskiej armii w latach 1981-84. Z kolei major Jerzy Makieła dostarczył nam bardzo ciekawych materiałów zdjęciowych i relacji pilotów. Ci ludzie już nie żyją, ale dali rękojmię temu, że spotykamy się z czymś bardzo poważnym. Dziś o UFO nikt oficjalnie nie mówi, bo to grozi złamaniem kariery. Sprawy te zamiatane są pod dywan.

Pewnie byłoby naiwnością sądzić, że jesteśmy sami we wszechświecie. Jeśli przyjąć, że przedstawiciele pozaziemskich cywilizacji lądują na naszej planecie, to jakie mają wobec ludzi intencje - dobre czy złe?

Takie i takie. Część jest nastawiona przyjaźnie, na kontakt, ale znamy też przykłady porwań i eksperymentów wbrew woli. Nie wiemy do końca, z kim mamy do czynienia, i czy takie spotkanie nie będzie traumatyczne.

Czy pan osobiście miał kontakt lub obserwował UFO?

W Wylatowie w 2002 r. widziałem bardzo dziwną rzecz. Staliśmy na miedzy, przy świeżo zrobionym kręgu w zbożu. Około 2 kilometrów od nas zobaczyliśmy wyłaniającą się zza drzew potężną białą kulę światła. „Wypłynęła” znikąd, rozbiła się na kilka części, a potem znów się szczepiła i schowała. Razem ze mną widziało to około 10 osób. To było niesamowite.

Skąd u pana zainteresowanie tematyką UFO?

Badaniem zjawisk niewyjaśnionych zajmuję się od ponad 30 lat. Zaczęło się w 1990 r. Studiowałem filozofię, skończyłem studia politologiczne na Uniwersytecie Wrocławskim, byłem asystentem na uczelni. W pewnym momencie poznałem ludzi, którzy otwarcie i na poważnie rozmawiali o UFO. Sam zacząłem zgłębiać temat: książki, filmy, rozmawiać z wojskowymi, z ludźmi. To były setki rozmów, także z osobami z zagranicy. Dziś to, co kiedyś uważałem za oszustwo, jest dla mnie oczywiste: UFO istnieje. Za dużo słyszałem i widziałem. Nic nie jest w stanie zmienić mojego przekonania.

Czy ta wiedza o istnieniu cywilizacji pozaziemskich pozwala panu spać spokojnie?

Śpię bardzo spokojnie. Bardzo bym chciał dożyć czasów, w których dojdzie do oficjalnego spotkania, nawiązania oficjalnie kontaktu, przyjęcia do wiadomości przez ludzkość, że ONI już tu są.

Oczywiście życzę panu długiego życia w zdrowiu, ale myśli pan, że to jest możliwe?

Uważam, że w najbliższych kilkunastu latach powinno to się bardzo posunąć do przodu.

Dziękuję za rozmowę.

Izabela Krzewska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.