Prezes Społem Białystok Janusz Kulesza: Klient stał się pragmatyczny. Widać trend do oszczędzania

Czytaj dalej
Fot. Społem Białystok
Adam Jakuć

Prezes Społem Białystok Janusz Kulesza: Klient stał się pragmatyczny. Widać trend do oszczędzania

Adam Jakuć

- To nie jest problem w tym, że nasi klienci będą robić zakupy bardziej rozważnie. Rzecz polega na tym, żebyśmy byli w stanie taniej produkować, a klient żeby mógł kupować więcej - mówi Janusz Kulesza, prezes PSS Społem Białystok i apeluje o regulację cen energii dla przedsiębiorców.

Panie prezesie, jak obecny kryzys przekłada się na zachowania klientów?

Klient stał się bardziej pragmatyczny, czyli robi zakupy bardzo rozważnie i w sposób przemyślany. Widać trend do oszczędzania. Problem nie jest w tym, że nasi klienci będą robić zakupy bardziej rozważnie. Rzecz polega na tym, żebyśmy byli w stanie taniej produkować, a klient żeby mógł kupować więcej. Jedynym problemem, który determinuje obecną sytuację, są ceny nośników energetycznych, które powodują to wszystko, co się wokół nas dzieje. Przedsiębiorcy nie są w stanie rozwiązać tego problemu i stąd też prośba do rządzących, żeby bezwzględnie wsparli nas w rozwiązaniu tego tematu. Bez rozwiązania tego problemu kryzys się pogłębi. To zaczyna być już problem społeczny. Jedna rzecz jest pewna - musimy to rozwiązać. Wszyscy razem musimy to rozwiązać.

Z jednej strony mamy inflację, wysokie ceny energii i wojnę za granicą, a z drugiej - Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości mówi, że przemysł spożywczy w Polsce jest silny i się rozwija. Przykład Spółdzielni Społem to potwierdza?

Rzeczywiście dzisiaj nie zredukowaliśmy mocy produkcyjnych, funkcjonujemy i na pierwszy rzut oka wydaje się, że bieżące funkcjonowanie nie jest zagrożone, jednak mamy naprawdę ciemne chmury przed sobą.

Jakie?
To niewątpliwie koszty funkcjonowania przedsiębiorstw. Myśmy skorzystali z tarczy antykryzysowej w czasie pandemii, dzięki temu paręset osób nie zostało zwolnionych i zachowało miejsca pracy. Ale to zaskutkowało tym, że mieliśmy później inflację z tym związaną i tutaj szacuję, że ten poziom 5-8 proc. inflacji to jest skutek tego, że pomoc trafiła do przedsiębiorców. Natomiast czarne chmury dzisiaj nie są spowodowane tamtym działaniem, tylko wysokimi cenami nośników energii.

Złota Setka. Kapituła zatwierdziła wyniki Podlaskiej Złotej Setki Przedsiębiorstw i wybrała Menedżera 2021


Jak zmieniły się ceny energii dla przedsiębiorców?

Wzrost cen energii określamy nie w procentach, tylko mnożnikiem. Płacimy ponad 10 razy więcej. Za miesiąc wrzesień koszt łącznej energii był o dwa miliony złotych większy niż we wrześniu 2021 r. Mamy takie branże jak piekarnictwo, ciastkarstwo i branża mięsna. Prowadzimy zakłady tu, w Białymstoku. Mieszkańcy miasta mają zatrudnienie, ale przy takich kosztach opłacalność tej produkcji już nie istnieje, czyli dzisiaj musimy dotować te branże. I oczywiście my jesteśmy przygotowani, bo przewidzieliśmy ten trudny okres. Ale to, co możemy zrobić, ma swoje granice. Te rezerwy, które mamy, wyczerpią się, a jak się to stanie, to decyzje mogą być bolesne.

Ile jesteście w stanie jeszcze wytrzymać?

Nie chcę mówić tutaj o szczegółach, ale jeszcze trochę wytrzymamy, jednak muszą się pojawić instrumenty, które pozwolą nam zmienić ten stan rzeczy.

Jakiego typu działań pomocowych oczekuje pana branża?

Nasze potrzeby są proste: żeby ceny przynajmniej dwóch nośników, czyli gazu i energii elektrycznej, były przewidywalne i dostosowane do normalnych realiów, czyli jeżeli byśmy mówili o wzroście 70-procentowym, jeżeli byśmy mówili o wzroście 80- czy 90-procentowym, to byłoby coś, co jest do uwzględnienia w kalkulacjach. Ale jeżeli mamy wzrost razy 10, nie jesteśmy w stanie tego udźwignąć, bo społeczeństwo nie przyjmie chleba baltonowskiego po osiem złotych na półce sklepowej. Dzisiaj go mamy po około pięć złotych. Dlatego to jest już czynnik, powiedziałbym, społeczny, a nie tylko biznesowy. Najważniejsze jest zahamowanie wzrostu cen energii.

Zbliża się zima. Co zrobiliście, żeby obniżyć koszty działania?

Wszystkie oszczędności, które były do zrobienia, zostały poczynione. Wydłużyliśmy ciągłość pracy urządzeń, żeby zużycie energii było mniejsze, czyli np. piec pracuje w jednym cyklu, a nie w dwóch cyklach krótszych. Ograniczyliśmy produkcję w soboty. Zostały też zrobione tak podstawowe rzeczy, jak obniżenie temperatury funkcjonowania w pomieszczeniach biurowych, produkcyjnych czy handlowych, oszczędności na oświetleniu. To wszystko zostało wykonane, tylko, niestety, trzeba mieć świadomość, że tu mówimy o niewielkich oszczędnościach. To nie rozwiąże w żaden sposób problemu.

Czy pracownicy z powodu inflacji proszą o podwyżki wynagrodzeń?

Mamy pełną świadomość tego, że jest inflacja i dotyka ona wprost naszych pracowników. Wzrosły zarówno czynsze, ceny energii i produktów spożywczych. Oczekiwania płacowe naszych pracowników są uzasadnione. Oczywiście pochylamy się nad tematem i nie unikamy go, bo wzrost płac mamy realnie w granicach między 15 a 17 procent. Chcielibyśmy jednak zaproponować poważniejsze podwyżki. Ale, niestety, nie możemy tego zrobić z prostego powodu - za miesiąc wrzesień należności za energię były wyższe o dwa miliony złotych. Gdyby opłaty nie wzrosły, bylibyśmy w stanie znacząco podnieść wynagrodzenie każdego pracownika naszej spółdzielni.

Trudno w tej sytuacji utrzymać pracownika?

W czasie pandemii nie prowadziliśmy żadnych redukcji. W tej chwili, mimo kryzysu, nie mówimy o oszczędzaniu na pracownikach, czy zwolnieniach. Mało tego, mamy realny wzrost płac na poziomie inflacji. Oczywiście, on nie zadowala pracowników. Mam nadzieję, że sytuacja gospodarcza ustabilizuje się i wrócimy do rozmów z załogą o regulacji płac.

Jak w tej sytuacji radzicie sobie z konkurowaniem na rynku z zachodnimi sieciami dyskontowymi?

Myślę, że my, jako PSS „Społem”, radzimy sobie z konkurencją. Nie mamy regresu sprzedaży i rozwijamy się, bo jak widzicie Państwo nasze placówki, to one cały czas się zmieniają, są przyjaźniejsze dla klientów. Uruchomiliśmy trzecią branżę w naszej firmie, bo główną działalnością oczywiście jest handel detaliczny, drugą - od lat znaną - jest produkcja piekarska, ciastkarska i mięsna. Ale trzecią, która jest bardzo aktywna w tej chwili, jest gastronomia. Nasze bary to miejsca bardzo chętnie odwiedzane przez naszych klientów, naszych mieszkańców i śmiem twierdzić, że potrafimy gotować, a świadczą o tym kolejki ustawiające się w naszych obiektach.

Macie dalsze plany budowy obiektów gastronomicznych?

Tak, chcemy robić to, na czym się znamy najlepiej.

Planujecie lokale gastronomiczne w Białymstoku czy może gdzieś w regionie?

Jesteśmy firmą, która lubi miasto Białystok i chcemy tu funkcjonować. Mamy sposób zarządzania oparty na własnych ludziach i na własnych pomysłach. Chcemy być mocni tu i teraz. W najbliższej przyszłości rozpoczniemy budowę kolejnego obiektu handlowo-gastronomicznego, a kolejnym etapem będzie budowa centralnego magazynu na potrzeby handlowo-gastronomiczne Spółdzielni. Na jeden i drugi cel mamy już pozyskane tereny.

Chwalicie się, że jesteście firmą z polskim kapitałem. Ale czy to jest atut czy przeszkoda w warunkach konkurencji z firmami zagranicznymi?

To, że właścicielami naszej Spółdzielni jest 1200 członków spółdzielni pochodzących z Białegostoku i okolic, jest naszym atutem. Dzięki temu jesteśmy przewidywalni i transparentni. My nie sprzedamy się i będziemy zawsze tutaj. Mamy własną tożsamość i jesteśmy trwale wpisani w nasz region. Potrzebna jest nam współpraca z władzami miejskimi, na dziś dobrze funkcjonująca. Liczymy na takie samo przyjazne spojrzenie ze strony władz wojewódzkich. Jeżeli są środki, to te środki powinny być kierowane do takich firm jak nasza, bo gwarantujemy trwałość i przewidywalność tych biznesów oraz szeroko rozumiany rozwój naszego regionu.

Ale czy ta walka jest równa? Czy prowadzi pan biznes na tych samych warunkach jak zagraniczne sieci handlowe?

Nie wypada mi źle mówić o konkurencji, ale prawda jest brutalna. Kapitał ma narodowość. Rzeczywiście, wielkość tego kapitału powoduje, że zakres i szybkość tej ekspansji jest widoczny przez wszystkich i nie da się ukryć, że przyrost sklepów dyskontowych znanych marek jest bardzo duży. My możemy pomarzyć tylko o takim zakresie ekspansji. Czy mamy się na to obrażać? Nie, po prostu większy może więcej. Pytanie: czy gospodarz powinien pozwolić sąsiadowi tak działać na swoim podwórku? To już jest pytanie bardziej polityczne niż gospodarcze. I nie do mnie należy odpowiedź.

Polscy producenci dostarczają towary także do sieci zagranicznych...

My również jesteśmy producentem. I wiele uwag mam do polskich producentów, którzy swoją polityką handlową wsparli rozwój zagranicznych sieci handlowych. Nasza Spółdzielnia odmówiła sprzedaży bułek wrocławskich takim podmiotom z uwagi na to, że ich oczekiwania cenowe spowodowałyby, że byliby bardziej konkurencyjni od naszej sieci czy sieci z nami współpracujących. Na samym końcu producenci powinni zadać sobie pytanie, czy ich rozwój powinien być oparty na takiej formule, że zagraniczne sieci będą w zasadzie rządzić polskimi zakładami produkcyjnymi?

Na wzór zagranicznych sieci wprowadziliście sprzedaż telefoniczną, internetową, przez aplikację mobilną. Sprawdzają się te kanały komunikacji?

Oczywiście, że nie zamierzamy pozostawać w tyle i chcemy nadążyć za duchem czasów, a przyszło nam żyć w czasach szybkiego rozwoju technologicznego. Bacznie obserwujemy rynek handlu i pojawiające się na nim nowości technologiczne. To, co jest w zasięgu kosztowym Spółdzielni, staramy się wdrażać i dlatego pojawił się u nas sklep internetowy z obuwiem oraz z artykułami spożywczymi, gdzie klient może złożyć zamówienie, a my dostarczymy je pod wskazany adres. Uruchomiliśmy również zamówienia na telefon, do tego przymusili nas klienci w czasie pandemii i tak zostało do dziś. Mamy już grupę stałych klientów realizujących w ten sposób zakupy. To, co jest zapewne innowacyjne, może nie w skali kraju, ale w obszarze spółdzielczości, to fakt posiadania własnej aplikacji z Białostockiej Gastronomii. Ten kanał sprzedaży szybko się rozwija i korzysta z niego klient w każdym wieku - od nastu do stu lat. A najbardziej jaskrawym przykładem innowacyjności i tego, że Spółdzielnia nie boi się, a chce iść w „nowe”, jest otwarcie przy barach okienek „drive-thru”. To rozwiązanie zostało przyjęte przez klientów i chętnie z niego korzystają, o czym świadczą kolejki.

Zmieniają się technologie, a klienci?

Technologie wymuszają zmiany w Spółdzielni, za trendami podążają również klienci, ale ważne jest, by w pogoni za nowoczesnymi rozwiązaniami nie pominąć ich potrzeb. Dzięki wykorzystaniu nowych technologii można budować trwałe relacje z klientem i utrzymywać ich lojalność. Dlatego też Spółdzielnia planuje w następnym roku wdrożyć aplikację mobilną, która pozwoli na lepszy i szybszy przepływ informacji handlowych. Aplikacja ta będzie zintegrowana z mechanizmem programu lojalnościowego „Społem znaczy razem”. Przyniesie to wymierne korzyści obu stronom. To, co zadziało się w Spółdzielni w tym roku, to pilotażowe uruchomienie kas samoobsługowych. Mieliśmy obawy, czy ta innowacyjność zafunkcjonuje. Dziś zauważamy, że nasz klient nie boi się tych urządzeń i chętnie z nich korzysta. Musimy też powiedzieć, że białostocka Spółdzielnia ma dobry zespół pracowników, którzy chcą nadążyć za nowościami technologicznymi, a to jest gwarantem sukcesu.

Kilka lat temu wprowadziliście dla klientów - wzorem konkurencji - programy lojalnościowe. Jak pan ocenia efekty?

Nowoczesny program lojalnościowy to instrument na dzisiejsze czasy. Jesteśmy w stanie zaproponować dobre oferty dedykowane dla naszych klientów. Chcę powiedzieć, że środki, które przeznaczamy na wsparcie tego programu w postaci doładowywanych elektronicznie kart stałego klienta, są liczone w milionach złotych. To jest realna wartość, za którą nasi klienci później robią zakupy. Te wartości oraz bardzo liczna grupa klientów (ponad 60 proc. wszystkich) świadczą o tym, że jest to program cieszący się uznaniem.

PSS „Społem” w Białymstoku tym roku obchodzi 125. urodziny. Czy sprawdza się działalność w formie spółdzielni?

Początki spółdzielczości sięgają czasów zaborów. Przetrwaliśmy tamten czas, okres międzywojenny, władzę socjalistyczną. Dzisiaj mamy wolny rynek, a spółdzielnia trwa i się rozwija. Wniosek jest prosty: to nie forma własności decyduje o tym, czy spółdzielnia przetrwa, tak samo jak nie forma własności spółki akcyjnej jest gwarantem sukcesu. Mieliśmy w Białymstoku prężne zakłady mięsne, które były uznaną marką. Wszyscy widzimy, co dzisiaj jest na tym terenie. My jako spółdzielnia jesteśmy i widać nas. Powtórzę, to nie forma własności, a ludzie pracujący w danym podmiocie decydują o tym, jak to funkcjonuje i czy odnosi sukcesy.

Łatwo jest prowadzić spółdzielnię?

I łatwo, i niełatwo. Łatwo dlatego, że ta forma własności jest dosyć przewidywalna. Nasi właściciele - członkowie mają jasno określoną strategię i spojrzenie na przyszłość. Natomiast trudno, bo musimy godzić interes społeczny, interes pracowniczy (większość pracowników jest właścicielami Spółdzielni )z twardymi prawami rynku, czyli z bezwzględnym kapitalizmem. Jednak nasz przykład pokazuje, że potrafimy to godzić.

Czy rozważacie ekspansję poza teren miasta Białystok?

W najbliższym okresie takich planów nie mamy z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że nasza struktura i doświadczenie organizacyjne mówią nam, że prowadzenie działalności jest bardziej efektywne, jeżeli placówki handlowe, hurtowe, produkcyjne i gastronomiczne są położone blisko siebie, czyli w naszym przypadku - w Białymstoku. Drugi, równie ważny, jest taki, że w miejscowościach ościennych są bratnie spółdzielnie stowarzyszone w ruchu spółdzielczym. Nasza ekspansja do tych miast byłaby nie w porządku wobec tych spółdzielni, dlatego też takich zamiarów nie mamy.

Martyniuk: Lotnisko to nie tylko biznes, ale i strategiczny punkt na mapie lotniczej i turystycznej regionu

Adam Jakuć

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.