Prof. Andrzej Januszajtis: Nie zdajemy sobie sprawy, że żyjemy w Gdańsku w dużej mierze stworzonym przez Stanisława Michela

Czytaj dalej
Fot. Przemysław Świderski
Rafał Mrowicki

Prof. Andrzej Januszajtis: Nie zdajemy sobie sprawy, że żyjemy w Gdańsku w dużej mierze stworzonym przez Stanisława Michela

Rafał Mrowicki

- Znałem Stanisława Michela i obserwowałem jego pracę. Nie zdajemy sobie sprawy, że żyjemy w mieście w dużej mierze stworzonym przez Michela i jemu podobnych architektów. Jego pasja i bezpardonowość jeśli chodzi o walkę o piękno Gdańska przysparzała mu także wrogów, ale trzeba przyznać, że go szanowano. Był po prostu utalentowanym architektem. Był moim przyjacielem. Tę przyjaźń okazał we wzruszający sposób - mówi w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" prof. Andrzej Januszajtis wspomina zmarłego 1 lipca architekta Stanisława Michela.

Pamięta pan jak poznał Stanisława Michela?
Mogłem go poznać w roku 1943 lub 1944 w Lublinie, czyli jeszcze w czasie wojny. Byliśmy w jednej szkole budowlanej, ale on był klasę wyżej, więc mógł nie zwracać na mnie uwagi, a ja go z tych czasów nie pamiętam. Działaliśmy też w Szarych Szeregach, ale w innych oddziałach.
Na pewno pamiętam rok 1965, kiedy przy PTTK powstała Gdańska Komisja Ochrony Zabytków. On był młodym architektem, ja pracownikiem Politechniki Gdańskiej. Zaczęliśmy działać w obronie zabytków. Urządzaliśmy wystawy poświęcone obiektom, które nie były odbudowane, bo odbudowa jeszcze trwała. W 1967 walczyliśmy w obronie Wartowni numer 1 na Westerplatte, która w związku z poszerzaniem kanału portowego była skazana na wysadzenie w powietrze. On był w to bardzo zaangażowany, podobnie jak ja. Największą pracę wykonał tu architekt Aleksander Ślusarz. Walczyliśmy o uratowanie bocznej nawy kościoła św. Barbary, niestety z niepowodzeniem, ale paradoksalnie przyspieszyło to odbudowę kościoła. Znałem Stanisława Michela i obserwowałem jego pracę. Nie zdajemy sobie sprawę, że żyjemy w mieście w dużej mierze stworzonym przez Michela i jemu podobnych architektów. Domek młynarzy na Starym Mieście jest wzorowo zrekonstruowany. Nieco dalej na Podwalu Staromiejskim widać budynek Narodowego Funduszu Zdrowia na rogu Olejarnej. To nowy budynek, fantazyjny. Prawdziwa ozdoba miasta w tym miejscu.

W jakich warunkach walczyli panowie o zabytki w latach 60?
Czuliśmy bardzo duże poparcie społeczeństwa, ale też – w przypadku Westerplatte – niektórych dostojników. Warszawa się z nami zgadzała, opór stawiał tutejszy wojewoda, a nawet jeden z twórców pompatycznego Pomnika Obrońców Westerplatte. A Wartownia to jedyny budynek w całości zachowany z września 1939. Wracając do tego co zbudował. Jak przejdziemy się w stronę Długich Ogrodów, na prawo od Mostu Stągiewnego widać ulicę Szopy. Jego dziełem jest 5 kamieniczek, które przypominają, że ta ulica była piękną ulicą nadbrzeżną. Prowadzącą na most ulicę Stągiewną uważam za przykład wzorowy. Sama pierzeja to odtworzone fasady spichlerzy przerobionych niegdyś na kamieniczki. To samo zrobiono od strony ulicy Żydowskiej, z woli hitlerowców nazwaną Spichrzową, co niestety zostało po wojnie. Z zewnątrz są zabytkowe fasady, a jeżeli wejdziemy do środka i wejdziemy na drugie piętro, to jest tam patio, urocze, na którym kwitną rododendrony, obok jest sadzawka z rybkami, są godła dawnych spichlerzy, mieszkania rozbudowane w pionie. W podziemiu są garaże, a na zewnątrz skopiowana piękna tkanka historyczna.

Stanisław Michel był też autorem nowoczesnych obiektów. Do dziś można podziwiać tzw. "Dolarowiec" we Wrzeszczu na rogu Partyzantów i Grunwaldzkiej, który jest estetyczny i o wiele piękniejszy niż te wieżowce, które powstały niedaleko w stronę lasku. Jest niedokończony dom kultury na Oruni, który z szacunku dla Michela należałoby dokończyć. Przy kościele mariackim jest stara renesansowa brama, od strony ulicy Piwnej. Po wojnie została przyklejona do odbudowanych domów, brakuje domku po drugiej stronie, który również zaprojektował. Ileż on stworzył makiet miejsc, w których należałoby coś zrobić! Zabudowa Targu Węglowego, ale szczególnie od strony Wałów Jagiellońskich, hotel Gdański Dwór (Danziger Hof) z końca XIX wieku. Otoczenie naszej Bramy Wyżynnej wciąż jest skrzywione. Z jednej strony bank, też nie jest odbudowany do końca, a z drugiej strony mógłby być najelegantszy w Gdańsku hotel Danziger Hof, w którym swojego czasu zatrzymał się Ignacy Paderewski, w którym przed wojną działały polskie towarzystwa i zespoły, był tam polsko-brytyjski bank, który wspierał polskie rzemiosło w Wolnym Mieście Gdańsku. Uważam, jak Stanisław Michel, że dla przywrócenia równowagi urbanistycznej powinien być ten hotel odbudowany, obojętnie co w nim będzie. Jak przywróci się symetrię wokół Bramy Wyżynnej, podkreśli się jej piękno.

Stanisław Michel był zwolennikiem odbudowy Danziger Hofu?
Oczywiście! On był w to niezwykle zaangażowany! Jego pasja i bezpardonowość jeśli chodzi o walkę o piękno Gdańska przysparzała mu także wrogów, ale trzeba przyznać, że go szanowano. Był po prostu utalentowanym architektem. Był moim przyjacielem. Tę przyjaźń okazał we wzruszający sposób.

Może pan powiedzieć coś więcej o panów przyjaźni?
Gdy na Orlej Perci zginęła moja młodsza córka, uznaliśmy, że trzeba tam postawić ostrzeżenie dla innych. On sam postarał się o płytę kamienną, opłacił kamieniarza w Zakopanem i na własnych plecach wnieśli tę tablicę na wysokość 2100 metrów i umieścili za milczącą zgodą parku narodowego. To było wzruszające i nigdy tego nie zapomnę. Chodzimy po Gdańsku Stanisława Michela. Wciąż miał wiele projektów. Miał przygotowany projekt rozbudowy Urzędu Miejskiego przy Nowych Ogrodach, wzdłuż odcinka przy ulicy 3 Maja. Przewidywał duży gmach z kopułą, który byłby dominantą osi Królewskiej Drogi.

Mówi pan, że był aktywny również w ostatnich latach życia. Działał też w Radzie Dzielnicy Śródmieście.
Był w niej przez długi czas. Był też członkiem stowarzyszenia Nasz Gdańsk. W ostatnich latach przychodził rzadziej, bo miał problemy z chodzeniem, ale zawsze gdy przychodził, z zapałem opowiadał o swoich pomysłach, do których nie musiał nas przekonywać.

Stanisław Michel zajmował się też innymi rodzajami sztuki.
Był malarzem. Jest sporo jego obrazów. Uprawiał różne techniki, akwafortę, grafikę, malował olejem i akwarelą. Warto zrobić kiedyś wystawę jego spuścizny. Warto by jego projekty i makiety, między innymi otoczenia kościołów św. Mikołaja i Mariackiego, nie zostały zmarnowane. Może warto pokazać je w Muzeum Gdańska. Spacer, który proponuję, to obcowanie z jego dziełami i z nim samym, z tym co zostawił. Przygotowuję spacer śladami Stanisława Michela. Ileż tu kamieniczek! Na przykład na Mariackiej numery 1, 2 i 3. Numer 1 to ta gotycka, najstarsza w Gdańsku częściowo zachowana kamienica, obok dwa domy renesansowe. To wszystko należało kiedyś do kościoła Mariackiego. Z jaką pieczołowitością każdy szczegół jest dopracowany! Tam gdzie nie było podkładek, było przedproże do jego własnej inwencji. Albo Długi Targ 29. To jest dom rokokowy. Michel robił to w roku chyba 1953, z niezwykłą starannością odtworzył go na podstawie zdjęć, a na dole zaprojektował kawiarenkę rokokową. Kto dziś wie o tym, że skrzydło i oficynę Domu Uphagena zaprojektował Stanisław Michel? Sztukaterie trzeba było odtworzyć. Nie tylko to. Jak pójdziemy na Długie Pobrzeże i spojrzymy na odbudowane obiekty to widać fasady spichlerzy między Mostem Zielonym a Krowim. One są wiernie odtworzone. Od strony Chmielnej są biura, z zachowaniem stylu, a w nich komputery!

Jaką trasę spaceru szlakiem Michela pan planuje?
Zacząłbym od domku młynarzy, przeszedłbym do budynku NFZ-u, a potem na Główne Miasto, do przybudówki kościoła dominikanów. Dalej byłby dawny bank rzemiosła. Na Szerokiej jest jego jedna kamieniczka, na Św. Ducha cztery, na Piwnej jest chyba najwięcej jego dzieł. Potem Długi Targ, Wyspa Spichrzów i na Stągiewnej zakończyć spacer. Przy okazji można wspomnieć o dziełach poza Śródmieściem. Na Oruni był dwór dziadka Artura Schopenhauera, który został zniszczony w czasie wojny. Teraz tam jest zaprojektowany przez Staszka dom kultury, obecnie nazywa się Stacja Orunia. Odbudował tam też osiedle mieszkaniowe, dość gustowne. Najbardziej cenię go za twórcze rekonstrukcje.

Mówił pan, że tworzył rekonstrukcje opierając się m.in. na zdjęciach. Z czego jeszcze korzystał?
Są akta policji budowlanej. Przez cały XIX wiek, jeżeli ktoś chciał coś przebudować, to musiał zgłaszać to do policji budowlanej, która musiała to zatwierdzić. W jej aktach jest mnóstwo rysunków, z których korzystano przy odbudowie Gdańska, nie tylko Stanisław Michel, ale też Jan Kroman, który był mistrzem rekonstrukcji. Jest też mnóstwo zdjęć, to daje dokumentację nieprawdopodobnie bogatą. O tym jaka pasja nimi kierowała, świadczy, że czasem na zdjęciach było widać jedynie cień fasady na bruku czy chodniku i to pozwalało ustalić jak wyglądała. Nie zawsze to wystarczyło. Pogląd władzy był taki, że architektura z XIX wieku, gdy rządzili tu Niemcy, było to niczego. Co jest absurdem, nie ma znaczenia kto rządził, tylko kto projektował w danym miejscu. Stan zabytków w XIX nie zawsze był dobry. W czasach hitlerowskich, gdy było dużo pieniędzy na odbudowę tego „niemieckiego” Gdańska, architekci wprowadzali nieraz bardzo drastyczne zmiany. Już wtedy usuwano XIX wiek na rzecz nowej architektury. Myślenie, że rekonstrukcja uważana za coś zdrożnego nie zaczęło się dziś. Wtedy było mnóstwo autentyku. Dzisiaj jest mniej, bo nie szanujemy tych budowli i często je rozbieramy, np. przy Rybakach Górnych była piękna kamieniczka z fasadą secesyjną, na bocznej ścianie miała ślad dawnej siedziby gildii rybaków z XVI wieku. Dom opustoszał i wkrótce go rozebrano. Teraz bardzo się boję o domy przy ulicach Mniszki 1 i Brygidki 13. To bardzo cenne 2 domy, nie arcydzieła, ale malowniczy zespół. Była tam swojego czasu w XIX wieku wytwórnia pieców. Tuż obok jest hostel, który mógłby to zagospodarować, a konserwator zadbałby o to by nie było drastycznych zmian w wyglądzie. Te budynki stoją puste od jakichś trzech lat i ja się o nie boję, bo jak głosi fizyka, natura nie znosi próżni

Zarówno rekonstruował kamienice jak i budował bardziej nowoczesne budowle jak Dolarowiec we Wrzeszczu. Co to mówi o jego stylu?
Był uniwersalny, z pewnością. Można spojrzeć na ulicę Grobla I. Tam z jednej strony inni odbudowali fasady dawnych kamieniczek, a jemu powierzono odbudowę drugiej strony w sposób bardziej nowoczesny. Chodziło o to, żeby już z daleka było widać piękną Królewską Kaplicę. Jak on to rozwiązał? Dał fasady niby ryglowe, ale urozmaicone i oryginalne, ale dwie fasady dokładnie zrekonstruował. One są prawdziwą ozdobą tej pierzei, przypominają, że jesteśmy w Gdańsku, pod władzą wspaniałej historii, ale też, że można tworzyć coś nowego. Dziś pewnie współcześni architekci powiedzieliby, że nie jest to nowoczesne, ale dla mnie nowoczesność nie polega na kształtach czy na formie, ale to wygoda, rozwiązania ułatwiające życie człowiekowi. Uważam, że dobre rekonstrukcje zabytków, przywracanie piękna, po to by w nich wykorzystać zdobycze techniki, też jest nowoczesnym podejściem. Proszę porównać jego spichlerze na Wyspie Spichrzów, z tym co obecnie zrobiono. Te współczesne fasady są o wiele za wysokie. Jest kontrast między nimi, a delikatnym Długim Pobrzeżem odbudowanym z drugiej strony. Co gorsza szczyty tych fasad są widoczne z ulic Głównego Miasta, np. z Chlebnickiej. Widać też coś niepasującego nad bramą ulicy Mariackiej, z jej wnętrza, z naszej najpiękniejszej odbudowanej ulicy. Po co psuć pracę poprzedników? Gdyby tych kilka fasad było niższych o 3 metry, to nie byłoby ich widać z ulic Głównego Miasta. W tej sprawie zgadzaliśmy się ze Stanisławem. Czasem nazywam to być może trochę krzywdząco pomnikiem chciwości, bo inwestor chce mieć jak największą kubaturę. Potrzeba czasem pewnego utemperowania, kompromisu. Dobrze by było gdyby te nowe fasady otrzymały nazwy spichlerzy, które tu były.

Za co Gdańsk powinien być wdzięczny Stanisławowi Michelowi?
Za kamieniczki, które stworzył, za umiłowanie piękna. Za jego spuściznę – projekty, makiety, obrazy. Należy je należy uchronić przed zniszczeniem.

Rafał Mrowicki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.