Podstawowym problemem jest tutaj fakt, że przez ponad 40 lat PRL o Zagładzie praktycznie w Polsce nie uczono. Podręczniki historii kwitowały go kilkoma zdaniami, kultura masowa też nie adresowała.
Po transformacji zamiast najpierw te wiedzę wypełnić, wrzucono temat udziału w niej Polaków, od razu w kategorycznym, oskarżycielskim tonie. Większość odbiorców, to byli ludzie urodzeni po wojnie, niemający żadnego osobistego doświadczenia i żywo zajęci historycznymi wydarzeniami wychodzenia z systemu komunistycznego.
Te same środowiska, które Polakom deus ex machina zafundowały rozliczenia ich grzechów z okresu dla nich już tylko historycznego, jednocześnie żarliwie zajęły były obroną ludzi, którzy wprowadzali i utrwalali komunizm. Ludzie, których postępowanie, wykroczenia na nawet zbrodnie ci odbiorcy widzieli, przeżyli na własnej skórze i byli , w mniej lub bardziej drastycznym wymiarze, ich ofiarami mieli pozostać nie tylko nierozliczeni, bezkarni, ale nawet podziwiani z tego powodu, że w końcowej fazie, kiedy i tak nie mieli już szans na kontynuowanie systemu, nie użyli krwawego terroru ale łaskawie przystali na jego ostateczną likwidację. Zadbano tez o ich prominentną pozycje w nowej rzeczywistości.
Wcześnej z komunizmem walczących podzielono na tych "właściwych" i "niewłaściwych", tym drugim praktycznie odbierając głos, szydząc z nich i wysuwając pod ich adresem całą paletę oskarżeń.
To zdecydowanie NIE były warunki do rozliczania charakteru i zakresu kolaboracji Polaków z Niemcami w czasie IIWW.
Zmaltretowanych latami PRL ludziom, poddawanym brutalnej transformacji ustrojowej, wraz z bratniem się z ich doniedawnymi ciemiężcami, którzy w tej transformacji lądowali lekko, przyjemnie na pozycjach uprzywilejowanych, poddano agresywnej polityce wstydu. Najpierw za oczekiwanie jakiejkolwiek sprawiedliwości za okres komunizmu, potem za szeroko ujmowane winy polskie w okresie Zagłady, o której, powtórzę i przypomnę, w sumie bardzo niewiele wiedzieli.
W Polakach, którym "się nie udało" albo udało znacznie mniej niż doniedawnym komunistom, rosło poczucie krzywdy i kompleks ofiary.
Ostrej krytyce poddano kategorię patriotyzmu, zrównywanego z agresywnym nacjonalizmem. Zdewastowane cywilizacyjnie, kulturowo i materialnie latami okupacji niemieckiej i totalitaryzmu komunistycznego społeczeństwo poddane zostałe masowej, nieprzejednanej krytyce i domagano się, aby bez dyskusji i sprzeciwu poddało się polityce historycznej, podporządkowanej politycznym interesom pewnej, coraz bardziej od niego izolującej się grupie samozwańczych "elit", które, do tego wszystkiego, polemikę i dialog zastąpiły postawą skrajnego, nieomylnego belfra, walącego linijką po łapach za byle niesubordynacje.
Taka rzeczywistość k u l t u r o w a mogła tylko pogłębić straszliwe szkody braku zdolności do rzeczowych polemik, jakich przez 45 lat odmawiała opinii publicznej władza komunistyczna, zamiast z tych zaniedbań wyprowadzać. Dziś nadal zmagamy się z konsekwencjami tych błędów zaniedbań, ale także wyrachowanych zabiegów socjologicznych, nieustająco, w dodatku podporządkowanych bieżącej walce politycznej.