"PSL bardzo zaniedbało chłopów"

Czytaj dalej
Fot. archiwum
Łukasz Winczura

"PSL bardzo zaniedbało chłopów"

Łukasz Winczura

Władysław Żabiński nie widzi niczego złego w tym, że PiS przejmuje elektorat wiejski z rąk PSL. Jego zdaniem dzisiejsza polityka zeszła na psy. Drażni go chamstwo, panoszące się coraz częściej.

Wincenty Witos wcale nie jest własnością PSL, które zupełnie zaniedbało chłopów

Kto dziś bardziej kocha polskich rolników - Polskie Stronnictwo Ludowe czy Prawo i Sprawiedliwość?
To oceniają wyborcy. Na pewno można się cieszyć, że dwie partie upominają się o losy chłopów i rolnictwa.

PSL uważa, że PiS uprawia jego kosztem kłusownictwo polityczne, zawłaszczając sobie choćby pamięć Wincentego Witosa.
Ale Witos nie jest własnością PSL! Stwierdzenia o jakimś zawłaszczaniu to dla mnie czysta hipokryzja. Witos to był wielki patriota, wielki Polak. Witos jest zatem własnością całego narodu.

Jednak ludowcy mają pretensje, że w czasie obecnych rządów nie doczekał się rehabilitacji za proces brzeski i wygnanie z kraju.
Na wszystko, wierzę, przyjdzie czas. Jestem przekonany, że niedługo dojdzie do rehabilitacji Wincentego Witosa.

Jak to się dzieje, że jedyna partia, która wprost odwołuje się do elektoratu chłopskiego, ledwie wchodzi do Sejmu?
Odpowiedź jest krótka i prosta: PSL bardzo zaniedbało chłopów, czyli swój główny i właściwie jedyny elektorat. Bo kto głosuje na ludowców w mieście?!

W jakim sensie dokonali tych zaniedbań?
Ano w takim, że zbyt mocno przytulili się do Platformy i zapomnieli o własnym środowisku. Koalicjant ich przytłoczył i teraz PSL ponosi karę.

Ale, jak pan pamięta ze swoich poselskich lat, PSL zawsze wchodził w jakieś koalicje. Czy to było SLD, czy to była Platforma. Przylgnął nawet do partii przydomek „tapicerów”.
Tak, pamiętam, choć to określenie „tapicerów” było mocno złośliwe. Jednak wówczas to był inny PSL. Śmiem twierdzić, że wtedy miał rozsądny program.

Teraz go nie ma?
Nie dostrzegam tego. Zresztą mówiłem to i Waldemarowi Pawlakowi, i Januszowi Piechocińskiemu, a ostatnio Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi, że trzeba stworzyć nowy program, jakąś nową propozycję, bo inaczej wszystko zakończy się polityczną katastrofą. Boli mnie to, bo sam tworzyłem Polskie Stronnictwo Ludowe, byłem przewodniczącym Kongresu Jedności Ruchu Ludowego w 1991 roku, byłem posłem z tej partii. Wiele lat mojego politycznego życia było związanych z ludowcami. Nie sposób patrzeć na to wszystko obojętnie.

Prawo i Sprawiedliwość przejmie elektorat PSL?
Na razie PiS hołubi wieś i powoli rzeczywiście przejmuje tam wyborców. To normalna rzecz w polityce. Ale, jak mówię, w odpływie wyborców jest dużo winy samego PSL.

Czyli co, mamy do czynienia z taktyką salami, czyli odcinania po kawałku, tudzież z przetestowanym już przez PiS na Samoobronie i Lidze Polskich Rodzin wchłanianiu przystawek?
Coś jest na rzeczy. Stronnictwo w tej formie może mieć problemy z utrzymaniem się na powierzchni.

„Sztandar wyprowadzić”?

Tylko, wie pan, z dzisiejszych mieszkańców wsi ledwie co piąty utrzymuje się z rolnictwa. Wielu ze wsi wyemigrowało do miast, a na wsi budują się miastowi.
To prawda, ale to wcale nie znaczy, że trzeba wywiesić od razu białą flagę. Tych, co żyją z rolnictwa oceniam jako elektorat dający 10-procentowe poparcie. Dużo, patrząc na to, jakie sondaże ma obecnie PSL. Ale rzeczywiście, na wsi bardzo dużo się zmieniło i wśród polityków PSL także. Pamiętam, że kiedy zostałem posłem X kadencji w latach 1989-1991, to w naszym klubie było aż 45 procent parlamentarzystów-rolników. A teraz, jak trafi się jeden czy dwóch to wszystko.

Władysław Kosiniak-Kamysz jest dobrym prezesem?
Władka znam od dziecka. Tak, to dobry przywódca i generalnie fajny chłop. Tylko proszę pamiętać, że decydujący głos w partii ma rada naczelna. Jeśli Kosiniak-Kamysz nie będzie miał tam swoich ludzi, to niewiele ugra. Musi sobie zbudować własne, silne zaplecze polityczne i jeszcze mocniej wziąć się do roboty. Bez tego ani rusz.

Zostanie ponownie prezesem?
Sadzę, że tak, bo nie widzę jakiegoś entuzjazmu u innych działaczy, żeby ciągnąć ten wózek. Ale niespodzianki zawsze mogą się zdarzyć. Pamięta pan zaskoczoną minę Janusza Piechocińskiego, gdy okazało się, że w wyborach ograł Waldemara Pawlaka, który miał być pewniakiem.

Co by mu pan doradził?
Żeby postarał się o to, aby do partii wrócili ci, którzy z niej kiedyś odeszli. I zatrzymać ucieczkę kolejnych działaczy. Powtórzę raz jeszcze - PSL ma jeden atut, a mianowicie ten, że jest naprawdę jedyną partią, która wprost i przede wszystkim odwołuje się do chłopów. Trzeba to zaplecze odbudować.

Podobno wrócił były wicepremier Roman Jagieliński i były wicemarszałek sejmu z ramienia Ligi Polskich Rodzin Janusz Dobrosz. Uciekł natomiast jeden senator PSL, oczywiście do PiS-u.
O Boże... O Romanie Jagielińskim możemy kiedyś porozmawiać. Ale w cztery oczy.

Powiedział pan, że Prawo i Sprawiedliwość hołubi wieś...
Tak.

Podwyższeniem wieku emerytalnego dla rolników?
Z tym podwyższeniem wieku emerytalnego nie jest tak do końca. Kiedy się dokładnie wczytać w ten projekt, łatwo znaleźć wiele sposobów, by przechodzić na wcześniejszą emeryturę.

Hołubieniem jest też ustawa o sprzedaży ziemi?
Tu rzeczywiście można mieć trochę pretensji do ministra Krzysztofa Jurgiela, którego pracę oceniam generalnie dobrze. Kij ma jednak dwa końce. Jechałem kiedyś do znajomego na drugi koniec Polski i tam, gdzie kiedyś były PGR czy duże zakłady rolno-przetwórcze, widziałem tabliczki: „Halt. Privat”. Po prostu podstawiano „słupy”, na których kupowano ziemię, a ta potem szła w zagraniczne ręce. Dostawali za to jakiś ochłap pieniężny, a ziemia przepadła bezpowrotnie. Wincenty Witos, o którym już rozmawialiśmy, mówił: „Jest tyle Polski, ile jest ziemi w rękach polskich chłopów”.

Miały być dwukrotnie zwiększone dopłaty, a skończyło się na tym, że ledwie dwa razy były wypłacone.
To kwestie techniczne. Ale nie słyszałem, żeby ktoś dopłat nie dostał.

Przeszedł pan na polityczną emeryturę?
Jestem metrykalnym emerytem. Natomiast z polityki nie do końca odszedłem. Interesuję się nią cały czas.

I jak pan ocenia to, co dziś się wyrabia na Wiejskiej, porównując do czasów, kiedy sam pan zasiadał w parlamencie?
Szczerze? Ręce mi opadają do samej ziemi. W czasach, kiedy byłem posłem, naprawdę uprawiało się politykę. Teraz to tanie politykierstwo. Prosty przykład, kiedy przychodziło do ważnych głosowań, wszyscy patrzyli najpierw na interes kraju a nie na to, jakie będą nazajutrz sondaże. Znowu zacytuję Witosa: „Tam, gdzie zaczyna się interes kraju, kończy się interes partyjny”. I tak było za moich czasów.

A co pana bardziej drażni u dzisiejszych posłów? Ignorancja czy przekraczanie kolejnych słownych granic chamstwa z mównicy sejmowej?
Zdecydowanie to drugie. To jest momentami naprawdę porażające. A tak w ogóle to panu powiem, że ta nasza dzisiejsza polityka jest jakaś pokręcona. Kiedy słyszę o takiej partii, jak Nowoczesna, to zastanawiam się, co siedzi w głowach ludzi, którzy na nich głosują. Przecież to twór gorszy niż Platforma.

A pan na kogo pan głosuje?
Na partię, która dba o interes Polski i rolników.

To na PiS czy PSL?
Powtórzę. Na partię, która dba o interes Polski i rolników.

Łukasz Winczura

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.