Psychoterapia to jest inwestycja w siebie - Rozmowa z Anetą Lempart-Ostrysz

Czytaj dalej
Fot. Urszula Łobaczewska
Urszula Śleszyńska

Psychoterapia to jest inwestycja w siebie - Rozmowa z Anetą Lempart-Ostrysz

Urszula Śleszyńska

Rozmowa z Anetą Lempart-Ostrysz terapeutką uzależnień w procesie certyfikacji i psychoterapeutką oraz instruktorką orientacji przestrzennej, pracującą z osobami niewidomymi i słabowidzącymi, które uczy samodzielności.

Spotykamy się w sierpniu, który jest miesiącem trzeźwości. Ale nie tylko od alkoholu można się uzależnić. Ostatnio ludzie, szczególnie młodzi, coraz częściej uzależniają się od social mediów, elektroniki, ekranów... Co łączy te uzależnienia?

- Mechanizm jest ten sam - chęć oderwania się od świata, który nas otacza, ale i od własnych problemów, relacji z najbliższymi. Sposób spędzania wolnego czasu. Często ludzie okłamują samych siebie, że nawet spędzając mnóstwo czasu na grach czy w social mediach, mogą jednocześnie budować relacje, bo przecież ze sobą rozmawiają czy też... piszą. Niestety, w taki sposób buduje się nie relacje, a dystans. Smutne jest to, że młode osoby obserwują np. swoich rodziców czy innych ludzi od początku uczą się właśnie budowania relacji na dystans.

Nie pomogła w tym też pandemia, prawda?

- Zdecydowanie wzmocniła te schematy. Najbardziej ucierpiały te dzieciaki, które miały trudności społeczne np. z powodu nieśmiałości. I w momencie, kiedy takie osoby zostają zamknięte w domach, nie mogły wychodzić, to tym bardziej ich poczucie odosobnienia się spotęgowało. W czasie pandemii częściej zaczęli się do mnie zgłaszać rodzice z pytaniami, co zrobić ze swoim dzieckiem? Dzieckiem, które teraz już całkiem jest zamknięte w swoim pokoju i nie chce z niego wychodzić. Taka osoba, taki nastolatek, może nam powiedzieć, że przecież on ma dużo znajomych, dużo przyjaciół. Ale to wszystko są osoby, z którymi w rzeczywistości nigdy się nie spotkał. I tak naprawdę nie wiadomo, kto siedzi po tej drugiej stronie ekranu. To jest zawsze wyobrażenie danej osoby. Są oczywiście sytuacje, że ludzie się spotykają później na żywo, ale, niestety, wiele z tych znajomości pozostaje w obrębie sieci.

Z jakimi uzależnieniami spotykasz się najczęściej?

- Z uzależnieniem od narkotyków. Ale też coraz częściej zgłaszają się do mnie osoby z uzależnieniem od seksu, czy pornografii. To nie jest tak, że tego wcześniej nie było. To bardziej kwestia śmiałości, aby zacząć o tym rozmawiać. Osób uzależnionych od komputera trafia do mnie nieco mniej, ale nie dlatego, że ludzi zmagających się z takim uzależnieniem jest mniej, tylko dlatego, że ono jest społecznie bardziej akceptowane. No bo ktoś uzależniony od komputera nic takiego przecież nie robi... Nie pije, nie szlaja się nie wiadomo gdzie. Siedzi grzecznie w domu i nikomu nie wadzi. Takie osoby rzadziej przychodzą po pomoc.

A uzależnienie od alkoholu? Odchodzi trochę do lamusa czy też może staje się społecznie akceptowalnym uzależnieniem?

- Jeżeli chodzi o alkohol, częściej zgłaszają się osoby starsze. Nastolatkowie bardziej „gustują” w używkach w formie dopalaczy. Sama mam nastoletniego syna. Często rozmawiam z nim o używkach, narkotykach czy alkoholu, o nadużywaniu ich i tego nadużywania skutkach. Pamiętam, że kiedy był w 7 czy 8 klasie, zapytałam, czy w szkołach są narkotyki. Powiedział, że tak. Że dwóch chłopaków je sprzedaje, a jeden ma kuratora. Przypomnę, że mówimy tutaj o szkole podstawowej! W liceum jest tego bardzo dużo i nie ma rozróżnienia, czy są to szkoły prywatne czy państwowe.

Wydaje mi się, że w prywatnej może być tych używek nawet więcej, bo i dzieci mają więcej pieniędzy.

- Tak. Ale są też inne powody, np. przekonanie, że dziecko w szkole prywatnej jest bezpieczniejsze, a zarazem nacisk rodziców na to, że mają być efekty tej płatnej nauki.
Pamiętam, jak mój syn był w pierwszej klasie liceum i chłopak z rówieśniczej klasy przyszedł do szkoły pod wpływem alkoholu. Przewracał się, a przed lekcją w-f wyciągnął wino z plecaka, napił się i po prostu upadł i zasnął. Napisałam wtedy do szkoły i pani wychowawczyni dopiero z mojego maila dowiedziała się o tej sytuacji. Odpowiedziała mi, że nic takiego się nie stało, że sytuacja jest opanowana. Sprawa została zamieciona pod dywan i to jest przerażające. W moim odczuciu, jeśli chłopak pije do tego stopnia, że przychodzi do szkoły z alkoholem, to ewidentnie woła o pomoc. To jest krzyk i nikt tego krzyku nie słyszy.

Sama ostatnio czytałam o ośmiolatku, który pił po cztery piwa dziennie. Uzależnienia dotykają coraz młodszych osób. Z czego wynika fakt przesuwania się tej granicy wieku?

- Z trudności emocjonalnych, poczucia samotności, niskiej samooceny, brak poczucia bezpieczeństwa. Jeśli dziecko w tak młodym wieku sięga po alkohol czy jakiekolwiek substancje odurzające, odpowiedź jest prosta – ona ucieka od otaczającego go świata. Dzieci mają też większy dostęp do używek. Teraz przecież można sobie zamówić narkotyki pocztą do domu. To powszechnieje, a przy okazji nasza uważność jest coraz mniejsza. Również dlatego, że nas też wiele rzeczy odciąga od normalnego, rodzinnego życia. Chociażby elektronika. Coraz częściej mówimy, że to dzieci są uzależnione od elektroniki, a wystarczy przyjechać się autobusem, żeby zobaczyć dorosłych siedzących ze wzrokiem w telefonie. Dzieci uczą się od nas, przykład często biorą z rodziców. Musimy się zastanowić, jak wygląda nasz spędzany wspólnie czas. Czy rozmawiamy z dziećmi, czy wiemy w co grają, co w tych grach jest? Za dużo jest mediów i elektroniki w naszym życiu. Ile razy zdarza się, że nagrywamy niemowlę, robimy mu zdjęcia i skupiamy się tylko na tym, czy ładnie wyszło, a nie na tym, czego w danej chwili od nas potrzebuje. Często na wakacjach można zauważyć, jak rodzina ustawia się do zdjęcia, są uśmiechnięci, wyglądają na szczęśliwych, a kiedy zdjęcie zostaje zrobione - rozchodzą się każdy w swój kąt, każdy patrzy w swój telefon. To jest ten świat, który my dorośli budujemy dla naszych dzieci.

Albo kiedy jesteśmy na koncercie, to zamiast słuchać muzyki, chłonąć atmosferę, oglądać - stoimy i kręcimy filmiki.

- Dokładnie! I na tym się skupiamy. Trzeba pamiętać, że to my jesteśmy przewodnikami naszych dzieci. Że to my pokazujemy im świat. Mówi się, że ryba psuje się od głowy. Tak samo w rodzinie - skądś ten przykład młodzi ludzie czerpią. Dlatego naprawdę powinniśmy wykazywać się dużą uważnością w kontaktach z naszymi dziećmi.

Rozmawiałam ostatnio z pewnym artystą, który stwierdził, że żyjemy w czasach nałogów. I że uzależnić się można nawet od rzeczy pozornie nieszkodliwych, uważanych za zdrowe, jak bieganie czy chodzenie po górach...

- Zgadzam się. Jest nawet coś takiego jak kompulsywny sport. Działa wtedy mechanizm, że jak mam problem, to idę pobiegać. Jest we mnie tyle napięcia, a kiedy biegam, to ono znika. Pojawiają się endorfiny. I nic z tym nie robię, tylko funkcjonuję tak dalej. Ale problem nie znika, bo nie konfrontuję się z nim, nie załatwiam go. Po prostu sobie pobiegałam i wróciłam. I to jest dokładnie to samo, co robi osoba, która pije. Ma problem, pokłóciła się z kimś i sięga po alkohol. Pije i zapomina. Kiedy trzeźwieje, udaje, że problemu nie było. Albo znowu pije, żeby o nim nie myśleć. Religia też może tak działać. Też może stać się uzależnieniem.

A jak to wyłapać? Jak wyłapać te pierwsze niepokojące objawy, coś, co mogłoby nas skłonić do podejrzeń, że to może być jakiś nałóg?

- Jeżeli się nad tym zastanawiamy, to już jest dla nas pierwszy sygnał, że coś może być nie tak. Kiedy myślę, czy nie robię czegoś za dużo, za bardzo, to zatrzymałabym się przy tym zagadnieniu dłużej, a może i wybrałabym się na konsultację do specjalisty od uzależnień.

Czy można pokusić się o stwierdzenie, że coraz mniej się wstydzimy prosić o pomoc?

- Tak. Ludzie powoli odchodzą już od myślenia, że do psychoterapeuty czy psychiatry idą jedynie osoby nienormalne. Im więcej się o tym mówi, tym więcej osób zdaje sobie sprawę, że można udać się do specjalisty i to nie oznacza, że to jest katastrofa. Kiedy idziemy do psychoterapeuty, to znaczy, że jakaś struktura, sfera w naszym życiu działa nieprawidłowo. I bardzo doceniłabym tutaj to, że to widzimy. Sam fakt, że ktoś zauważył jakąś nieprawidłowość i ma gotowość powiedzenia o tym głośno, jest pewnym poziomem dojrzałości. Żeby była jasność, każdy z nas ma takie nieprawidłowości bo nie ma ludzi doskonałych, ale na ile to co się dzieje w naszym życiu stwarza nam dyskomfort, uniemożliwia odczuwanie szczęścia.

Niewiele osób wie, że sami psychoterapeuci też korzystają z pomocy tak zwanych superwizorów.

- Tak, zresztą nie tylko korzystają z superwizji, ale też sami korzystają z psychoterapii. Ja sama mam za sobą lata swojej własnej psychoterapii i jestem za to sobie wdzięczna, bo wiem, jak wygląda mój system pracy. Warto też sprawdzać, czy psychoterapeuta się superwizuje.

Wspomniałaś o swojej psychoterapii, czy możesz powiedzieć, dlaczego na nią trafiłaś?

- Będąc nastolatką, wchodząc w dorosłość, poszłam na swoją własną terapię, bo nie radziłam sobie z emocjami i nie rozumiałam co się ze mną dzieje. To był dla mnie trudny okres w życiu, dlatego dzisiaj jestem wdzięczna sobie za ten cały proces. I terapeutce, że ze mną wytrzymała (śmiech). Gratuluję nam!

Ludzie często szukają powodów, żeby na psychoterapię nie iść. Wmawiają sobie, że jest za droga, albo że długo się czeka...

- Co do czasu oczekiwania, to faktycznie jest to problem. Przy terapii na NFZ w kolejce czeka się nawet kilka lat. Zresztą prywatnie też są obecnie duże kolejki. Jeśli zaś chodzi o pieniądze, to często płacąc za terapię osoba ma takie założenie, że żal jest płacić i tracić tyle pieniędzy w ciągu miesiąca. Ale z drugiej strony przyjrzyjmy się, zastanówmy, czy nasz komfort własny nie jest tego wart. Ile pieniędzy wydajemy na rzeczy, z których nie korzystamy...

Albo na używki.

- Dokładnie. Ale też na sprzęty, ubrania, w których nie chodzimy, na jedzenie, które wyrzucamy do kosza. Psychoterapia to jest inwestycja w siebie. A zdarzają się terapeuci pracujący pro bono.

A czy od psychoterapii też można się uzależnić?

Pozostało jeszcze 12% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Urszula Śleszyńska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.