Radni głosami Koalicji Obywatelskiej przegłosowali likwidację Studium Wokalno-Aktorskiego Szkoła Talentów w Białymstoku

Czytaj dalej
Fot. UM Białystok/DAwid Gromadzki
wal

Radni głosami Koalicji Obywatelskiej przegłosowali likwidację Studium Wokalno-Aktorskiego Szkoła Talentów w Białymstoku

wal

Było o grabarzu, oszustwie, skandalu. Po niezwykle burzliwej i emocjonalnej debacie większość w białostockiej radzie miasta wyraziła wolę likwidacji Studium Wokalno-Aktorskiego, Szkoła talentów, która powstała z zamiarem tworzenia kadrowego zaplecza artystycznego podlaskiej opery, zniknie z mapy edukacyjnej miasta ostatniego dnia przyszłorocznych wakacji.

Ostatni słuchacze zakończyli naukę w roku 2021/2022. Dlatego nie ma konieczności zapewnienia słuchaczom możliwości kontynuowania nauki w szkole publicznej tego samego typu – wyjaśniała na poniedziałkowej sesji w imieniu prezydenta projekt uchwały likwidującej szkolę Mieczysława Ćwiklińska, dyrektor departamentu edukacji Urzędu Miejskiego. - Subwencja oświatowa dla szkoły artystycznej jest obecnie znacznie niższa niż w momencie, gdy studium powstawało. I właśnie względami finansowymi miasto uzasadniało zamiar zamknięcia placówki.

Zdaniem radnego PiS Zbigniewa Klimaszewskiego przypadek studium odzwierciedla konflikt dwóch interesów.

- Ten ekonomiczny ewidentnie kłóci się ze społecznym – podkreślał radny.

Jego zdaniem należy rozumieć władze Białegostoku, które wszędzie szukają oszczędności.

- Ale my, jako radni, reprezentujemy przede wszystkim interes społeczny. Nie możemy zgodzić się na likwidację szkoły, która przede wszystkim dobrze służy miastu i jego mieszkańcom nawet, jeśli jest kosztowna – tłumaczył Zbigniew Klimaszewski. - Szkoła o profilu artystycznym w mieście liczącym 300 tys. mieszkańców jest niezwykle potrzebna. Wyszukuje i kształci lokalne talenty. Znamy dorobek tej szkoły i osiągnięcia jej absolwentów. Widziałem przygotowane przez nią widowiska i koncerty, widziałem wielkie owacje. I ten sukces mamy przekreślić. Mamy zlikwidować szkołę, która jest kuźnia białostockich talentów? Nie godzi się tego czynić, nawet, jeśli nie mało kosztuje.

Radna Agnieszka Rzeszewska (PiS) podkreślała, że uczniowie studium uświetnili swoimi koncertami ok. 50 uroczystości miejskich: świątecznych czy związanych z rocznicami odzyskania niepodległości, Podkreślała, że miasto na tym sporo oszczędzało, bo za każdorazowe wynajęcie innych artystów musiałoby płacić ok. 30 tys. zł.

- Występy słuchaczy służyły promocji miasta – podkreślała radna. - Pierwszy koncert słuchaczy odbył się razem ze Zbigniewem Wodecki, a ambasadorem szkoły jest Mieczysław Szcześniak.

Przypomniała też w 2012 roku głosami Platformy Obywatelskiej zlikwidowano w Białymstoku sześć szkół i ta miała być kolejna. Ale studium walczyło, tak skutecznie, że została obronione. Wyremontowano dla niego liczne pomieszczenia w zespole szkół nr 16.

- Ile zapłacono za te wygłuszone miejsca, by odbywały się zajęcia w formule jeden uczeń – jeden nauczyciel. Czy ta baza będzie służyła dziś dzieciom ze szkoły specjalnej? – pytała. - Myślę, że jej uczniowie potrzebują czegoś innego niż specjalistycznych pomieszczeń i sprzętów zakupionych dla studium. Skoro już zainwestowano tak duże pieniądze, a studium pokazywało się z dobrej strony, realizowało potrzeby artystyczne prezydenta, by swoją ofertę wzbogacić, jakieś wydarzenie, to likwidacja szkoły, gdy jej absolwenci cieszą się na rynku powodzeniem, wydaje się nierozsądna. Dlaczego zamykać sobie drogę do czegoś, co jest przydatne/ To nie jest szkoła, która z szesnastu przychodzących słuchaczy będzie miała 16 artystów na światowym poziomie. Żadna szkoła artystyczna nie ma takiego wyniku.

Radna przypomniała też, że przez kolejne lata szkoła nie miała sygnału, że trzeba oszczędzać.

– Tymczasem z dnia na dzień prezydent zabrania naboru. To niezgodne z prawem – podkreślała. - Najpierw należało znaleźć miejsca dla uczących się w innej tego typu szkole, a dopiero potem przystąpić do jej zamknięcia. A tu wykończono szkolę zakazem naboru, chociaż uczniowie stali do niej w kolejce. Oszczędzanie na oświacie nie jest w porządku, ma ona służyć nam wszystkim.

W czasie debaty głos zabrała też była nauczycielka studium Jolanta Borowska. Zawodowo związana była z Teatrem Dramatycznym, od dwóch lat jest na emeryturze.

- Przez 10 lat pracowałem w szkole. Łatwo jest coś skreślić i podnieść dłoń do góry. Gdybyście chcieli się spotkać z młodymi ludźmi, którzy zamierzali rozwijać swoje talenty nie mając bogatego tatusia, to byście nie zastanawiali się czy warto czy nie warto skreślić szkolę – mówiła do radnych. - W porównaniu do innych rzeczy, na które wydaje się lekką ręką pieniądze, szkoła jest kroplą w morzu. Jeśli na początku waszej drogi, nie dostaliście wsparcia od chętnych, zaangażowanych ludzi, to żadne z was nie siedziałoby tutaj, na sesji rady miasta. Bo sami nic byście nie zrobili. Dajcie szansę młodemu pokoleniu, by mogło realizować swoje plany. Pieniądze to nie wszystko.

Radny Henryk Dębowski przypomniał, że marszałek województwa podjął działania, by kontynuować działanie tej szkoły.

- Byłaby szansa na wojewódzkie studium. Tyle ze na razie województwo prowadzi remont Teatru Dramatyczne i Podlaskiego Instytut Kultury. Dlatego zwrócił się do prezydenta, by miasto znalazło siedzibę dla szkoły, by mogła działać do czasu przejęcia przez województwo. Skoro dwa procent budżetu jest przeznaczanych na kulturę, to, dlaczego nie możemy zachować szkoły – mówił szef klubu PiS.

Radny Marek Tyszkiewicz (PO) przyznał, że jako aktorowi jest mu bardzo trudno wypowiadać się na temat likwidacji szkoły.

- Bo miesza się racjonalne myślenie o tym, co mamy dzisiaj, ze wspomnieniami z młodych lat- podkreślał.

Jego zdaniem z wypowiedzi radnych opozycji wynikało, że nagle kultura wmieście stała się bardzo ważna w mieście.

- Nie zauważyłem, by poprawki zgłoszone przez PiS do budżetu, przeznaczyć na utrzymanie tej szkoły. Za to jest pomysł na krytykowanie władz miasta – mówił.

Przypomniał, że negocjacje z innymi ośrodkami decyzyjnymi, trwają nie od wczoraj.

- Trochę jest to zabawa w kukułcze jajo, a wino ze nikt go nie chce, obarczane jest miasto – podkreślał.

Radny odniósł się też do kosztów kształcenia.

- 40 tys. kosztuje utrzymanie jednego słuchacza. Stypendia dla młodych twórców to maksimum 16 tys. – porównywał.
Jego zdaniem pomysł w 2009 roku powołania szkoły był znakomity, ale teraz może nie wypala.

- Likwidacja szkoły nie wynika z nonszalancji na temat działalności kulturalnej młodych ludzi w Białymstoku – tłumaczył radny KO.

Zaraz po nim głos zabrał Henryk Dębowski:

- Proszę Marku, wyjdź tu i powiedz, jak starałeś się pomoc studium. Co zrobiłeś? – dociekał szef klubu.

- Ręczę panu ze dużo i sesja nie jest miejscem, by się licytować - ripostował radny KO zaraz po wystąpieniu Agnieszki Rzeszewskiej, która przedstawiła rys karier najlepszych absolwentów szkoły.

Z kolei jej kolega klubu Piotr Jankowski wróci do wydarzeń sprzed dekady.

- Miałem to nieszczęście, jako ówczesny radny PO i szef komisji edukacji, spotkać na swojej drodze prezydenta, który zarażał nas optymizmem, że edukacja w naszym mieście jest cudowna, ale mamy za dużo placówek, za mało dzieci. Jak pracowałem nad pierwszym budżetem Tadeusz Truskolaski mówił to samo, co dzisiaj. Nie mamy pieniędzy, mamy za małe dochody, zbyt duże koszty. Tak na prawdę z perspektywy czasu jest to powtarzalność, ale teraz doszła retoryka, jako my obywatele, którzy płacimy niższe podatki, krzywdzimy samorząd. Ale tak naprawdę retoryka polega na tym, by uderzać w rząd parlament, rząd – tłumaczył radny. - Wiele lat temu dostaliśmy kilka projektów uchwał, aby zlikwidować poszczególne szkoły. Na tamtym etapie uwierzyłem w te wszystkie bajki. Mnie nie zmuszono do głosowania za ty, żebym był grabarzem tych szkół. Dopiero czas, i to bardzo szybko pokazał, że to, czym byłem karmiony, nie znalazło potwierdzenia wprawdzie. Edukacja kosztuje, kultura też. Możemy się przerzucać, co więcej. Muszę się przyznać: byłem grabarzem, ale nie świadomym. Apeluję do Państwa: nie bądźcie grabarzami, nie likwidujcie studium.

Katarzyna Kisielewska-Martyniuk (KO) podkreślał, że radnym obecnej kadencji przyszło pracować w niezwykle trudnych czasach: pandemia, wojna na Ukrainie, wysoka inflacja.

- To prawda, że prezydent założył szkołę, chociaż prowadzenie placówek artystycznych należy do kompetencji ministra kultury. Gdyby prezydent nie chciał założyć tej szkoły, to by nie powstała, a my nie mielibyśmy dziś problemu – mówiła.

Radna przypomniała także, że studium powstało przy założeniu, że będzie zapleczem dla podlaskiej opery.

- Ten cel nie został spełniony – podkreślała. - Ponadto studium zakończyło swój chlubny byt. Nisko kłaniam się wszystkim artystom, którzy wyszli z tej szkoły i ich nauczycielom. Ale tak już jest w życiu, że czasami cos, co się zaczyna, także się kończy. Młody człowiek, który chce się kształcić artystycznie w naszym mieście, może to robić w innych placówkach artystycznych. Nie może być też tak, że miasto tak dużo dokłada do jednego ucznia. Musimy realistycznie spojrzeć na sprawę i powiedzieć, dziś nie możemy prowadzić tej szkoły z powodów finansowych. A to, że, coś tam obiecuje marszałek, o niczym nie świadczy. Bo nie mamy niczego na piśmie.

W odpowiedzi Piotr Jankowski ponownie przypomniał, że Identyczna retoryka o braku pieniędzy, była kilkanaście lat temu.

- Tyle ze wtedy budżet miasta wynosił około 1,25 mld. A teraz jest o miliard większy. Decyzja o likwidacji szkoły w moim odczuciu ma podłoże polityczne – mówił radny.

Z kolei Paweł Myszkowski przypomniał jubileuszowy koncert na 10-lecie studium, który odbył się w lutym 2020 roku. On także jest zdania, że należy nadal rozmawiać z urzędem marszałkowskim.

- Tak jak było w przypadku budowy przedłużenia ulicy Sukiennej, która jest potrzebne parafii św. Rocha czy PIK. Sprawa jest na dobrej drodze. Dlatego nie powinniśmy dziś przesądzać o przyszłości szkoły – podkreślał.

Zupełnie odmienny punkt widzenia przedstawił wiceprezydent Rafał Rudnicki, który nadzoruje edukację w mieście. Jego wystąpienie było głównie adresowane do radnej Rzeszewskiej.

- Pytam się pani radnej, czy w studium są uczniowie? Nie ma ich, ani nauczycieli. Czy może pani wymienić nazwiska uczniów tej szkoły, którzy zrobili karierę ogólnopolska. Ale tak by nie sięgać do ściągawki z Internetu? Dlaczego, gdy ministrem edukacji był pani mąż na pismo urzędu miasta, odpowiedź była negatywna? Jeśli pani tu na sesji, a wcześniej na komisji, leje krokodyle łzy, to dlaczego resort kultury nie był zainteresowany tym, by wesprzeć miasto i pomóc – pytał.

Przypomniał, że w 2009 roku trzy razy głosowano w sprawie powołania szkoły, bo nie było większości w radzie.

- Mieliśmy ogromne wątpliwości, czy miasto stać i co się stanie z jej absolwentami. Dlatego po latach ja też mogę powiedzieć, że czuję się oszukany jako radny (PiS – przyp. red) przez dyrektora opery Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego, który zapowiadał, że absolwenci szkoły znajdą zatrudnienie w operze. Okazało się, że jest to nieprawda, żadna tych osób takiej pracy nie znalazła – zaznaczał wiceprezydent.

W tym momencie na sesji zawrzało. Głos chciała zabrać radna Rzeszewska, ale przewodniczący jej odmówił. Mimo to weszła na mównicę.

- Wywołuje mnie pan prezydent, obraża, a ja nie mam prawa odpowiedzi? To skandal nad skandale – podkreślała.

W tym momencie przewodniczący ogłosił przerwę. Po wznowieniu obrad Łukasz Prokorym zapowiedział, że zgodnie ze swoimi uprawnieniami, nie będzie udzielał głosu tym radnym, którzy wypowiadali się dwa razy. Głos zabrał jeszcze Jacek Chańko. Nawiązał do swojej kariery sportowej i sytuacji, gdy dostawała kolejne szanse.

- Dajmy szansę młodym ludziom – apelował do radnych.

Jednak głosami Koalicji Obywatelskiej rada miasta wyraziła intencję zamiaru likwidacji szkoły. To oznacza, że szkoła prawdopodobnie zniknie z edukacyjnej mapy miasta wraz z końcem przyszłorocznych wakacji,

wal

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.