Rebelianci wyszli na ulice Bydgoszczy, Torunia i innych miast. Byli nawet na Giewoncie. Trwa strajk klimatyczny

Czytaj dalej
Fot. Fot. Marek Krupiecki
Dorota Witt

Rebelianci wyszli na ulice Bydgoszczy, Torunia i innych miast. Byli nawet na Giewoncie. Trwa strajk klimatyczny

Dorota Witt

Są zbuntowani. Zdeterminowani. Są w całym kraju. Dali rządowi ultimatum, a gdy zostali zlekceważeni – zaczęli świadomie (pokojowo!) łamać prawo: blokowali ulice, przykuwali się do bram, przyklejali do drzwi.

24 listopada grupa Extinction Rebellion Polska dała rządzącym ultimatum: albo zorganizują ogólnopolski obywatelski panel klimatyczny, albo aktywiści rozpoczną akcję obywatelskiego nieposłuszeństwa. Do 24 lutego politycy nie podjęli żadnych działań. Działać zaczęli więc rebelianci. W nocy z 24 na 25 lutego w całym kraju pojawiły się plakaty z hasłem: „Planeta ziemia umiera. Czas na bunt”. Transparent z takim samym hasłem wkrótce wniesiono na Giewont.

25 lutego o 8. rano odbyła się pierwsza, samotna blokada – aktywista tamował ruch, stojąc na Moście Poniatowskiego w Warszawie. Na miejsce szybko przyjechało dziewięć policyjnych radiowozów. Mundurowi znieśli aktywistę z jezdni. Tak zaczęły się dwudniowe protesty w 11 miastach Polski.

Protest pod siedzibą Radia Maryja w Toruniu

Aktywiści pojawili się w Toruniu, przed siedzibą Radia Maryja. 10 osób przykuło się łańcuchami do bramy.
- Rozgłośnia o tak szerokim zasięgu powinna mówić prawdę o zmianach klimatu - mówiła Kasia, aktywistka Extinction Rebellion w Toruniu. - Zmiany klimatyczne są faktem. Tymczasem ośrodek w Toruniu nazywa to ideologią ekologizmu.
- Jestem tutaj dla mojej babci, która jest wielką fanką Radia Maryja i Telewizji Trwam. To są główne źródła, z których czerpie informacje. Niestety nie dowie się z nich o nadchodzącej katastrofie klimatycznej - mówiła Ewelina, która również była przykuta do bramy stacji.

Rebelianci wyszli na ulice Bydgoszczy, Torunia i innych miast. Byli nawet na Giewoncie. Trwa strajk klimatyczny
Fot. Marek Krupiecki W czwartek, 25 lutego aktywiści pojawili się w Toruniu, przed siedzibą Radia Maryja. 10 osób przykuło się łańcuchami do bramy. Policjanci wezwali strażaków, by przecięli łańcuchy, w ten sposób przerwano protest.

- Protestowaliśmy pod siedzibą Radia Maryja, które zamiast rzetelnie informować o stanie klimatu, lobbuje na rzecz własnych, partykularnych interesów. Nie z powodu poglądów czy polityki. Podczas wcześniejszych akcji w 2020 roku aktywiści byli pod siedzibami telewizji Polsat, TVN czy TVP. Nawołujemy: mówcie prawdę o stanie klimatu – tłumaczy Maciej, aktywista z Bydgoszczy.

Blokada ulicy Jagiellońskiej w Bydgoszczy

Na jednej z głównych ulic Bydgoszczy protest rozpoczął się w piątek w porze popołudniowego szczytu.

Tak opowiadają o akcji jej uczestnicy: - Jedenaście osób usiadło na środku ulicy wpinając się razem w rury. Po chwili na miejscu pojawiła się policja. Funkcjonariusze nie próbowali z nikim rozmawiać. Po otrzymaniu informacji, że osoby są ze sobą spięte i nie mogą się rozdzielić, padło stwierdzenie „udają”. Policjanci zaczęli rozrywać pokojowo protestujących aktywistów. Dla jednej z protestujących skończyło się to ostrym napadem lękowym, poobijanymi żebrami i niemal wyrwanym barkiem - relacjonują aktywiści.
Wezwano karetkę. Ratownicy medyczni udzieli protestującej pomocy na miejscu.

Tak widza to zdarzenie policjanci: - Osoby zgromadzone na ul. Jagiellońskiej nie zareagowały na prośby i polecenia policjantów. W porze szczytu komunikacyjnego przez ok. pół godziny, siedząc na jezdni i torowisku tramwajowym, blokowały ruch w centrum miasta w obu kierunkach. Policjanci zdecydowali o siłowym usunięciu tych osób z jezdni - mówi kom. Przemysław Słomski z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy.

Rebelianci wyszli na ulice Bydgoszczy, Torunia i innych miast. Byli nawet na Giewoncie. Trwa strajk klimatyczny
Fot. Extinction Rebellion Bydgoszcz/materiały prasowe W piątek. 26 lutego, jedenaście osób usiadło na środku ulicy Jagiellońskiej w Bydgoszczy wpinając się razem w rury. Blokada ulicy trwały pół godziny. Policjanci użyli siły, by zdjąć protestujących z jezdni.

Członkowie grupy Extinction Rebellion Polska mówią: Czas na bunt

Po co to wszystko? Jak blokada ulicy i utrudnianie życia mieszkańców miast ma pomóc w ochronnie planety?

W dniu, w którym powstał ten tekst, dwie na dziesięć osób na Ziemi nie miały wody na wyciągnięcie ręki, musiały pokonać nawet kilkadziesiąt kilometrów, by się napić. Ale ten dzień nie jest wyjątkowy. To reguła: dzień w dzień – wynika z raportu ONZ. Takich alarmujących danych jest znacznie więcej.

Ewa Wielewska, bydgoszczanka, studentka: - Zdecydowaliśmy się na zakłócenie codzienności bydgoszczan, zwracając uwagę na to, że kilkudziesięciominutowe utrudnienia są niczym w stosunku do konsekwencji bezczynności rządu w sprawie dziejącej się katastrofy klimatycznej. Czekają nas wojny o wodę, wojny o ziemię, wojny o przetrwanie. Naukowcy już kilkadziesiąt lat temu mówili o globalnym ociepleniu, teraz nie ma już globalnego ocieplenia - jest katastrofa klimatyczna! Przez lata petycje i legalne protesty, w których nawoływano rządy do podjęcia kroków w stronę ochrony naszej planety, nic nie dawały, dlatego dziś jesteśmy gotowi łamać prawo, aby decydenci nas zauważyli. To nie jest problem naszych wnuków, nawet nie naszych dzieci. To my będziemy za chwilę żyć w świecie, który nie będzie nadawał się do życia.

Maciej, 33 lata, społecznik, człowiek kultury, zna się na muzyce, potrafi koordynować zespoły i projekty IT. - Mam gdzie pracować, mam co robić – mówi – ale dziś czuję, że muszę skupić się na walce o przyszłość, która jest nam odbierana, o powstrzymanie katastrofy klimatycznej. - Aktywiści świadomie podejmują decyzję o dokonaniu pokojowego aktu obywatelskiego nieposłuszeństwa. Mamy do niego prawo! Tylko jasno wyrażony bunt wobec systemu przyniesie rezultaty. Kolejne rządy nie podejmowały przez dziesięciolecia wystarczających działań mogących uchronić nas przed katastrofą klimatyczną, która się dzieje. Naprawdę giniemy!

Gosia ma 22 lata. Jest geolożką i aktywistką. - Dziś przede wszystkim aktywistką – podkreśla. - Jedni z nas przykuwają się do znaków drogowych, inni siadają w kręgu na jezdni, jeszcze inni przyklejają się do przeszkolonych drzwi sejmowych biur albo w pojedynkę blokują mosty. Wszystko to ze świadomością, z wiedzą o możliwych konsekwencjach. Spodziewamy się zdecydowanych działań policji, wiemy, że reakcje ulicy nie zawsze będą pozytywne. Zdecydowaliśmy się zakłócić codzienność ludzi po to, by i politycy, i media, i mieszkańcy dostrzegli wreszcie problem, żeby nie mogli nas nie zauważyć. Ktoś spóźnił się przez protest do pracy, ktoś inny nie zdążył na pociąg do domu. Przepraszamy. Ale jeśli nadal nie będziemy robić nic, by ocalić planetę, za moment takie problemy przestaną mieć znaczenie.

- Bo będziemy zajęci wojnami o wodę albo o żywność – mówi Ewa.

Katastrofa klimatyczna już trwa

Co nam grozi?

- W skrócie? Strefy klimatyczne będą się przesuwać, w niedalekiej przyszłości znikną w Polsce cztery pory roku, zostanie lato i zima. Opady będą się zdarzać tylko zimą, latem będą susze, a jeśli deszcze, to ulewne, niszczące burze. Katastrofalne zjawiska pogodowe będą się nasilać. Na świecie – wzrost poziomu morza sprawi, że skurczy się znacznie miejsce, w którym da się żyć. To nie jest jakiś odległy czas, to przyszłość naszych dzieci. Naukowcy mówią, że w 2100 roku Półwysep Helski zostanie całkowicie zalany. Holandia? Albo wzniesie ogromny mur, albo straci całe nadbrzeżne życie. Ocieplenie klimatu wywoła niedobory żywności, także w Polsce. Bo uprawa pszenicy, kukurydzy, nawet sorgo w wysokiej temperaturze staje się utrudniona, a nawet niemożliwa. Woda słodka skończy się tak, jak kończą się złoża węgla czy złota. Już za 60 lat będziemy walczyć o wodę. Kolejna kwestia: wymieranie gatunków. Wydaje się, że tego problemu nie ma, bo go nie dostrzegamy, ale kolejne setki gatunków roślin i zwierząt nie są w stanie ewolucyjnie dostosować się do tak gwałtownych skutków globalnego ocieplenia i po prostu znikają - wyjaśnia Gosia.

Opieramy się na raporcie IPCC (międzyrządowego panelu do spraw klimatu przy ONZ), który alarmuje, że jeżeli w ciągu najbliższych lat nie powstrzymamy śmiercionośnych emisji gazów cieplarnianych, to czeka nas katastrofa klimatyczna, czyli przekroczenie punktu krytycznego, po którym czekają nas kryzys społeczny i ekologiczny.

- Nie jesteśmy ekologami, nie jesteśmy ekspertami, nie chcemy być za nich brani. Odpowiadamy na pytanie o skutki klimatyczne, bo takie pytanie padło, ale jesteśmy tylko ludźmi, którym odbiera się przyszłość i walczymy o nią w imieniu wszystkich – mówi Maciej. - Opieramy się na raporcie IPCC (międzyrządowego panelu do spraw klimatu przy ONZ), który alarmuje, że jeżeli w ciągu najbliższych lat nie powstrzymamy śmiercionośnych emisji gazów cieplarnianych, to czeka nas katastrofa klimatyczna, czyli przekroczenie punktu krytycznego, po którym czekają nas kryzys społeczny i ekologiczny.

Rebelianci żądają powstania Klimatycznego Panelu Obywatelskiego

Rebelianci chcą, by rząd zainicjował ogólnopolski Klimatyczny Panel Obywatelski. Losowo wybrana, reprezentatywna grupa obywateli, odzwierciedlająca przekrój społeczeństwa, miałaby podjąć decyzje o sposobach powstrzymania katastrofy klimatycznej, na podstawie ustaleń naukowców na temat klimatu. A te nie pozostawiają złudzeń: - Do 2025 roku rządy powinny doprowadzić do zaprzestania produkcji śmiercionośnych gazów cieplarnianych, inaczej nie zatrzymamy katastrofy – mówi Maciej.

Dorota Witt

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.