Rodzi się więcej dzieci. Na porodówkach brakuje miejsc

Czytaj dalej
Fot. 123RF
Urszula Ludwiczak

Rodzi się więcej dzieci. Na porodówkach brakuje miejsc

Urszula Ludwiczak

Takiej sytuacji nie było od lat: w podlaskich szpitalach przychodzi na świat po kilkanaścioro dzieci dziennie. Wyraźny wzrost liczby narodzin był widoczny już w 2016 r., ale prognozy na ten rok są wręcz rekordowe.

- Bywają dni, gdy rodzi się u nas nawet 12 dzieci - mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. - A zwykle jest po 10-11 porodów.

Tylko w tym roku od stycznia do końca maja w USK urodziło się już 898 dzieci. Rok temu w tym samym okresie - 785, a w całym 2016 r. - ponad 1900 dzieci.

- Przewidujemy, że ten rok zakończy się 2100-2200 narodzinami. To bardzo duży wzrost - mówi Malinowska-Olczyk.

Jak wynika z danych podlaskiego NFZ, w 2015 r. w województwie urodziło się 10 829 dzieci, w 2016 r. - już 11 252, a a tylko przez trzy miesiące br. - 3001. Więcej dzieci rodzi się niemal wszędzie. Jedynie w Bielsku Podlaskim w ub.r. porodów było zdecydowanie mniej niż w 2015 r. Ale w 2016 r. oddział położniczy był przez kilka miesięcy w remoncie i szpital nie przyjmował wtedy pacjentek.

Są też placówki, które mogą mówić wręcz o baby boomie. Np. w Hajnówce w ub.r. od stycznia do 18 czerwca na świat przyszło 85 dzieci, a w tym roku w tym samym okresie - aż 170! Wczoraj na rozwiązanie czekały na hajnowskiej porodówce cztery panie.

- Nasz oddział jest ceniony przez mamy, przyjeżdżają do nas rodzić panie nie tylko z powiatu hajnowskiego, ale też z np. powiatu bielskiego - mówi Izydora Dudar, rzeczniczka szpitala w Hajnówce.

Rodzi się więcej dzieci. Na porodówkach brakuje miejsc
oprac. R. Mogilewski

Wzrost odnotowuje też białostocki szpital wojewódzki. W ub.r. urodziło się tam ponad 1,8 tys. dzieci. W tym roku (do 18 czerwca) - 889. W ostatnim czasie na świat przychodzi w placówce średnio 10-11 dzieci dziennie. Takiej sytuacji bardzo dawno nie było.

- Wzrost narodzin widać, porównując zwłaszcza miesiąc do miesiąca - mówi Grażyna Pawelec ze szpitala wojewódzkiego w Białymstoku. - Np. w marcu ub.r. urodziło się u nas 147 dzieci, w tym roku - 169, w kwietniu - odpowiednio - 143 i 155, a w maju - 160 i 179.

Rekordowy jest czerwiec. W ub.r. w całym miesiącu na świat przyszło 148 dzieci, a w tym roku (do 18 czerwca) - już 118. I zdarza się, że brakuje miejsc. Tak jak 14 czerwca, gdy do szpitala zgłosiło się wyjątkowo dużo rodzących. Lekarz dyżurny, wiedząc o chwilowym braku miejsc (przygotowywane były jednak wypisy), zdecydował o przyjęciu kolejnych pacjentek. W efekcie jeden z noworodków musiał poczekać na zakończenie procesu dezynfekcji łóżeczka w sali obserwacyjnej, gdzie został położony z innym maluchem w jednej wanience stojącej na parapecie. W kilku łóżeczkach leżało po dwoje dzieci. Dlatego zarząd województwa, któremu placówka podlega, nakazały dyrekcji przedstawić do dzisiaj rozwiązanie na prawidłowe funkcjonowanie oddziału.

Dyrekcja przeprosiła za sytuację, nazywając ją incydentem. Zaznaczono jednak, że szpital nie będzie odsyłać kobiet, u których zaczęła się akcja porodowa, gdyż stwarza to zagrożenie życia i zdrowia. A problem braku łóżeczek ma być rozwiązany w ciągu kilku tygodni. Szpital jest bowiem w trakcie przetargu na doposażenie neonatologii m.in. w sześć dodatkowych miejsc.

A skąd wynika baby boom? Niekoniecznie jest to tylko efekt programu 500+.

- W wiek rozrodczy weszły kobiety urodzone w latach 80., gdy był wyż demograficzny - wyjaśnia rzeczniczka USK w Białymstoku. - Dlatego można się spodziewać, że dzieci będzie rodzić się teraz więcej.

Urszula Ludwiczak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.