Sudan Południowy woła o pomoc

Czytaj dalej
Katarzyna Kachel

Sudan Południowy woła o pomoc

Katarzyna Kachel

Ludzie stracili tutaj nadzieję. Powodzie, wojny, epidemie doświadczają Sudan Południowy niczym Hioba. Kiedy tylko pojawia się światło w tunelu, szybko gasi je kolejna katastrofa. I gasną tu także ludzie, z głodu, z wyczerpania i z beznadziei. Polska Akcja Humanitarna apeluje o pomoc.

To miejsce, w którym ludzie umierają, bo nie mają co jeść. W tamtym roku aż pięć hrabstw było na granicy klęski, w tym głód może dotknąć hrabstw jedenaście. Liczby nie mówią o konkretnych rodzinach, nie podają ich imion ani wieku. Ale robią wstrząsające wrażenie. Aż 8,5 mln mieszkańców Sudanu Południowego może cierpieć w tym roku głód i niedożywienie.

Świat taki nie jest

Przyjeżdżając tutaj, każdy ma jakieś wyobrażenie. Z filmów, z literatury, z opowieści. Ale to przecież zawsze jest tak, jakby w domu na sucho uczyć się pływać. Opanowywać technikę, trzymać dobrze głowę i kontrolować oddechy. Potem w zderzeniu z wodą przeżywa się zwykle szok, czasami mniejszy, czasami większy, ale jest.

Magdalena Kuśka z Polskiej Akcji Humanitarnej na początku pracowała nad projektami dotyczącymi Sudanu Południowego z Warszawy, a potem wylądowała po raz pierwszy w Dżubie. - Do Polski wracałam przez Dubaj - opowiada, bo właśnie to zapamiętała najbardziej, najostrzej. - Miałam kilka godzin, chyba trzy, by zobaczyć miasto. I to było dla mnie naprawdę mocne uderzenie, szokujące doznanie. Siedziałam pod wieżowcem Burdż Chalifa, widziałam dookoła ten dobrobyt, a jednocześnie wiedziałam, że prawdziwy świat tak przecież nie wygląda. Miałam silne poczucie niesprawiedliwości.
Wracała z najmłodszego państwa świata, gdzie ludzie nie mają gdzie mieszkać i czego jeść. Z kraju, w którym tych niepamiętających wojny jest jak na lekarstwo. Sudanu Południowego, który jak Hiob jest doświadczany albo przez konflikty, choroby bądź kataklizmy. - Jakby wyższa sprawiedliwość nie istniała - mówi Magdalena, która mieszka w Sudanie Południowym od lipca 2021 roku. - Potrzeby są ogromne i prawdą też jest, że nie pojawiły się teraz, wczoraj. Organizacje humanitarne działają tu od dekad.

Nadzieja

Kiedy państwo Sudan Południowy powstało w 2011 roku, w kraju zapanowała euforia; nadzieja i radość z niepodległości. Dwa lata później kryzys polityczny znów podciął ludziom skrzydła. Kiedy cztery lata temu skończyła się wojna, a porozumienia pokojowe zostały podpisane, to przyszedł głód i powodzie. - Po tym, jak wojna domowa się zakończyła, wszyscy myśleli, że będzie lepiej, ale tak się nie stało. To alarmujące i trudne do przyjęcia. Powodzie - jak mówią mieszkańcy - są największe od 60 lat. Nil Biały wylewa i niszczy pola uprawne, zabija zwierzęta, zabiera domy - opisuje Magdalena.

Ocieplenie klimatu, rozregulowany cykl następujących po sobie pór deszczowych i suchych sprawiły, że sytuacja stała się dramatyczna. W całym kraju ucierpiał blisko milion ludzi, a fala powodziowa zniszczyła 65 tysięcy hektarów pól uprawnych, zabiła 800 tysięcy sztuk bydła i innych zwierząt hodowlanych. W wielu miejscach zalało studnie, a to sprawia, że woda już nie jest zdatna do picia. Woda stojąca jest skażona, zarówno przez odchody, jak i przez rozkładające się w niej zwierzęta. To jest przyczyną wielu chorób, także tych, które kończą się śmiercią.
To prawdziwa katastrofa dla ogromnej części ludności. - Ziemia nie ma szans wyschnąć w porze suchej. W wielu miejscach stoi od półtora roku. Dziesiątki rodzin musiały uciekać ze swoich domów i nie wróciły. Bo nie mają do czego - mówi Magdalena Kuśka.

Część z nich przemieszcza się do hrabstw położonych wyżej. Ci, którzy mają tam krewnych, mogą się gdzieś zatrzymać. Ci, którzy nie mają nikogo, śpią pod gołym niebem, pod drzewami, na otwartej przestrzeni. Magdalena: - Staramy się organizować im plastikowe płachty, z których można stworzyć schronienie, przy pomocy bambusów i sznurków. Nie ma tam oczywiście poczucia bezpieczeństwa, nie mówiąc o poczuciu intymności.

Brakuje żywności

Jeśli spojrzeć na liczby i prognozy, to na 11 stanów aż 8 jest dotkniętych powodzią. W tym roku nawet 8,5 mln osób może cierpieć na głód i niedożywienie.

Do tego dochodzi COVID-19, który dziesiątkuje ludzi. Pandemia na dodatek zatrzymała, a potem ograniczyła transport żywności z krajów ościennych, co sprawiło, że jej ceny rosną dramatycznie, na czym najbardziej cierpią osoby, które powódź i przemoc zmusiła do ucieczki.
Magdalena: - Sytuacja jest skomplikowana i wymaga wielu różnych interwencji, działań na różnych polach humanitarnych. Bo jest potrzebna pomoc natychmiastowa dla tych, którzy stracili wszystko, ale także wiemy, że niezbędny jest na tym terenie innowacyjny, długoterminowy plan działania.
- W ramach właśnie takiego działania PAH zaprojektowała platformy, które nawet wówczas, gdy teren zaleje woda, chronią ujęcie wody przed zanieczyszczeniami. Jest ono zawsze umiejscowione wyżej, na dodatek otacza się je betonową osłoną. Chcemy, żeby takich studni było coraz więcej - mówi Magdalena.

Oswajanie traum

PAH otwiera także świetlice środowiskowe, bezpieczne przestrzenie, gdzie dzieci mogą przyjść pobawić się zabawkami, grać, pobyć w grupie. - Trauma wojny, przemieszczenia, straty domu zostawiły po sobie ślady. Jeśli te dzieci mają odbudować w przyszłości swój kraj, nie mogą być przeszyte lękiem. Potrzebują wsparcia psychologicznego - podkreśla Magdalena.
I to właśnie potrzeby najmłodszych są najpilniejsze, bo liczba dzieci, które przyjmowane są do szpitali w stanie skrajnego niedożywienia, szybko rośnie. Sytuację pogarsza kolejna fala zachorowań na COVID-19, uderzająca w całą Afrykę Wschodnią. - W kraju, w którym w pełni zaszczepiono jedynie 1,5 procent ludności, pandemia może zebrać ogromne żniwo - ostrzega Helena Krajewska z PAH. - Mówimy o ludziach, którzy już teraz są osłabieni przez głód, choroby przenoszone przez brudną wodę, brak bezpiecznego schronienia.

Trudny rok

Skutki pandemii, zmian klimatu i konfliktów zbrojnych widać na całym świecie. W tym roku pomocy humanitarnej będzie potrzebować aż 274 mln osób, czyli ponaddwukrotnie więcej niż 4 lata temu. Organizacje pomocowe szykują się na bardzo trudny rok, jednocześnie mierząc się ze zmniejszonym finansowaniem.
- Jako organizacja humanitarna jesteśmy gotowi, by wesprzeć tak dużą liczbę osób, jak to tylko możliwe - mówi Rafał Grzelewski z PAH. - W krajach, w których działamy, mamy wiedzę, infrastrukturę i pracowników, a są to miejsca największych kryzysów, jak Sudan Południowy, Jemen czy Somalia. To, czego nam brakuje do zwiększenia skali działań na świecie, to pieniądze.

POMAGAMY

PAH apeluje o wsparcie

* Wpłać poprzez stronę PAH: www.pah.org.pl/wplac
* Przelewem na konto nr: 02 2490 0005 0000 4600 8316 8772 z dopiskiem „Pomagam z PAH”

Katarzyna Kachel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.