To była niesamowita bitwa! KSSSE AZS PWSZ Gorzów pokonał po walce MUKS Poznań

Czytaj dalej
Fot. Karol Korniak
Paweł Tracz

To była niesamowita bitwa! KSSSE AZS PWSZ Gorzów pokonał po walce MUKS Poznań

Paweł Tracz

Akademiczki pokonały beniaminka z Poznania i zachowały szansę na awans do play offu. O sukcesie naszych zadecydowała dopiero ostatnia kwarta.

KSSSE AZS PWSZ Gorzów - JTC Pomarańczarnia MUKS Poznań 58:47 (16:17, 13:18, 13:7, 16:5)

Sobotnie spotkanie miało kolosalne znaczenie dla obu zespołów, walczących w rundzie zasadniczej o czołową ósemkę ekstraklasy. Przed nim miały one taki sam bilans (tylko trzy zwycięstwa), więc był to pojedynek z gatunku tych „za cztery punkty”. Tylko zwycięzca zachowywał jeszcze szansę na fazę pucharową, przegrany w zasadzie mógł przygotowywać się już tylko do walki o utrzymanie. Jesienią podopieczne trenera Dariusza Maciejewskiego przegrały w stolicy Wielkopolski sześcioma punktami i odrobienie tej straty było dodatkowym zadaniem dla gorzowianek.

Jednak po pierwszej, dość wyrównanej przez długi czas połowie nastroje wśród miejscowych kibiców nie były najlepsze. Nie dość, że gospodynie przegrywały 29:35, to ich gra nie nastrajała optymistycznie. „Katem” KSSSE AZS PWSZ była do przerwy nasza była zawodniczka Agnieszka Skobel, która była bardzo skuteczna. Jej indywidualne akcje były pierwszorzędnej jakości, na poziomie reprezentacji. Swoje robiła także „jedynka” Renee Taylor. To dzięki nim beniaminek prowadził pod koniec pierwszej kwarty już 16:10. Na szczęście akademiczkom udało się zmniejszyć dystans do punktu.

Druga kwarta także była ze wskazaniem na rywalki. U nas wciąż brakowało osoby, która w trudnym momencie pociągnęłaby zespół, choć od początku mocno starała się rozgrywająca Angel Goodrich. I to właśnie ona została po przerwie bohaterką meczu. Jeszcze w trzeciej kwarcie MUKS kontrolował wynik, ale im bliżej końca tej części meczu, tym akademiczki radziły coraz lepiej. W końcu korzyść zaczęła przynosić nasza bardzo agresywna obrona, a wysokie Magdalena Szajtauer i Kelley Cain zaczęły zbierać z tablic coraz więcej piłek (w całym pojedynku razem miały aż 33 zbiórki, przy 31 wszystkich poznanianek).

Kosz po koszu, akcja po akcji, mozolnie odrabialiśmy stratę, aż w końcu dopięliśmy swego. Gdy zaczęła się ostatnia odsłona był remis 42:42. To wtedy walka na całym boisku , dosłownie do upadłego, rozgorzała na dobre. Emocje sięgnęły zenitu, gdy KSSSE AZS PWSZ zyskał 3-4 pkt. przewagi - pojawiła się szansa nie tylko na pokonanie gości, ale także odrobienie straty z wyjazdu do Poznania. Stało się jasne, że dotychczasowa bitwa przerodzi się za chwilę w wojnę.

- W pewnym momencie wygrana była tylko marzeniem, bo poznanianki grały bardzo dobrze i agresywnie. Ale potem znacznie lepiej radziliśmy sobie w obronie, po przerwie straciliśmy tylko dwanaście punktów. To było rewelacyjne! - mówił później Maciejewski.

Beniaminek jeszcze próbował zbliżyć się do nas, kilka razy kontrowersyjne decyzje wydali sędziowie, czym podgrzali i tak gorącą atmosferę (po jednej z ich błędnych decyzji nie wytrzymał nasz trener, który z nerwów kopnął butelkę, za co został ukarany „dachem”), ale nasze nie pozwoliły już beniaminkowi wrócić do gry.

W 39 min, po jedynym udanym rzucie za trzy (wykonawczynią była Goodrich), gospodynie odrobiły stratę z Poznania (było 54:47). To był kluczowy moment, po którym przyjezdne już się nie pozbierały. Po chwili czwarte zwycięstwo stało się faktem, a dodatkowo porażka Widzewa Łódź sprawiła, że od ósmej lokaty dzieli nas już tylko punkt. Brawo!

Paweł Tracz

Dziennikarz sportowy "Gazety Lubuskiej". Moją pasją jest turystyka, nie tylko związana z obecnością na imprezach sportowych:)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.