Tomasz Maleta: Bielszy odcień Białegostoku

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Tomasz Maleta

Tomasz Maleta: Bielszy odcień Białegostoku

Tomasz Maleta

Na lodzie pokrytym zdradziecko śniegiem można wywinąć - używając terminologii łyżwiarskiej - axela, rittbergera albo lutza. I to podwójnego. Zarówno idąc z buta, jak i kierując samochodem. Czasami jednak poślizgnięcie ma zabarwienie polityczne.

Zwłaszcza wtedy, gdy atak zimy zbiega się z nadciągającymi nieubłaganie wyborami samorządowymi. Tak było w pierwszą niedzielę listopada 2006 roku. Żyliśmy wówczas naprawdę w BIAŁYMstoku. Nic dziwnego, skoro żadna firma odśnieżająca miasto nie wysłała na jego ulice ani jednego pługu. Dlaczego? Bo magistrat nie podpisał z nimi umów na odśnieżanie. Szybko też znaleziono winnego - ówczesnego wiceprezydenta Krzysztofa Sawickiego.

A ponieważ ta pamiętna zawieja wydarzyła się tydzień przed pierwszą turą wyborów samorządowych, startujący w nich ów wiceprezydent przegrał z kretesem walkę o najważniejszy fotel w magistracie przy ul. Słonimskiej. Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak dodać, że i tak nie miał szans, bo parcie na zmiany było onegdaj w Białymstoku ogromne. Takie, że każdy kandydat kojarzony ze starą schedą dostałby baty.

W ogóle przez lata odśnieżanie w Białymstoku urastało do problemu, jakim w PRL-u był sznurek do snopowiązałki. Bo nawet po zmianie, która dokonała się po drugiej turze wyborów w 2006 roku, nowa opcja rządząca miastem też nie za bardzo radziła sobie z nadmiarem białych płatków. Do tej pory nie sposób zapomnieć beletrystycznych, a czasami batalistycznych, porównań kolejnego wiceprezydenta Aleksandra Sosny. Niektóre z nich były wręcz na wagę Srebrnych Ust (nagrody radiowej Trójki) („Przegraliśmy bitwę, ale wygramy wojnę”). Plus dobre rady, którymi raczył wtedy białostoczan jako remedium na pługi jeżdżące po ulicach z podniesionymi lemieszami („Zapisujcie ich numery”).

Od tamtej pory wiele w logistyce odśnieżania się zmieniło. Zarówno w kontekście służb miejskich, spółdzielni mieszkaniowych, jak i wspólnot. Zresztą w ostatnich latach zimy były już bardziej łaskawe. No bo gdzie te czasy, gdy ciężarówkami wywożono śnieg z centrum miasta? Dlatego ostatni opad połączony z 12- stopniowym mrozem przeszedłby zapewnie niezauważony, gdyby nie porywisty, złowrogi wiatr wiejący ze wschodu. To, co napadało, od razu było zawiewane na chodniki i ulice. W tej nierównej walce pieszy, zwłaszcza w okularach od razu był przegrany. Co złapie oddech, to od razu szkła zaparowane. I zaraz potem salto w zaspie. Na ulicach pługi jeździły od rana z opuszczonymi lemieszami, tak jak przed godziną szóstą na obwodówce. Choć zastanawia dlaczego pas do zawracania był odśnieżony, a sama nawrotka już nie.

Jedna z ogólnopolskich stacji telewizji pokazała rajd po białostockich ulicach i zestawiła z tym, co dzieje się w Rzeszowie. Wyszło na to, że stolica Podkarpacia znowu wyprzedza stolicę Podlaskiego. Bo tam drogi miejskie były przejezdne, a u nas już nie za bardzo. Choć w tym bezpośrednim pojedynku nota Białegostoku powinna być wsparta bonifikatą za wiatr, bo ten u nas był znacznie silniejszy.

W gruncie rzeczy nie było tak źle (6 stycznia to dopiero przymroziło: do minus 20!). W tym kontekście dziwi wpis, który pojawił się na profilu twitterowym miasta: „W związku z intens. opadami śniegu w #Białystok uruchomiono procedurę koord. działań między Urzędem Miej., Policją, Strażą Poż. i Strażą Miej”. Wydaje się, że taka koordynacja powinna być od początku sezonu zimowego. Ponadto w swej treści twitt przypomina wybielające komunikaty z czasów słusznie minionych. Zupełnie niepotrzebnie. Bo i powodów do wybielania w tym roku żadnych. Wybory dopiero za rok i ponoć w okrojonym składzie. Mieszkańcom wystarczy gdy widzą, że miasto jest odśnieżane. Zresztą, czy może być coś bardziej bielszego od Białegostoku zimą?

Tomasz Maleta

Zainteresowania: Region, samorząd, niepokorne spojrzenie na świat najbliższy i ten całkiem odległy. Obserwator białostockiej, podlaskiej, krajowej i międzynarodowej sceny politycznej chodzący z boku od głównego nurtu niezależnie od tego, kto w nim mąci co jakiś czas. Sympatyk białostockiej Kopyści i innych dźwięków, także z innej szerokości geograficznej. A także otuliny Puszczy Augustowskiej od Wigier do Serw. Z każdym rokiem bliżej emerytury, choć i tak jawi się odległa. Pod warunkiem, że się jej doczeka.

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.