Trzecią nową propozycją trwającego sezonu w Teatrze im. Wilama Horzycy są „Aktorzy prowincjonalni”

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Olkowski
Mirosława Kruczkiewicz

Trzecią nową propozycją trwającego sezonu w Teatrze im. Wilama Horzycy są „Aktorzy prowincjonalni”

Mirosława Kruczkiewicz

Toruńscy „Aktorzy prowincjonalni” to przedstawienie, które pozostaje z widzem na dłużej, odkrywając przed nim swoje kolejne warstwy.

„Aktorzy prowincjonalni”, jeden z najlepszych filmów Agnieszki Holland, premierę miał ponad 40 lat temu. Od tego czasu zmieniło się pojęcie kulturalnej „prowincji”. Dla wielu aktorów pozastołeczny teatr wcale nie jest już zsyłką. Reżyserskie gwiazdy nie omijają Tarnowa czy Torunia. Bywa, że do Legnicy lub Wałbrzycha ściągają teatromani z kraju, a tamtejsze spektakle stają się wydarzeniami ponadlokalnymi. To nie znaczy, że scenariusz filmu (autorstwa Agnieszki Holland i Witolda Zator-skiego) się zdezaktualizował. Poczucie niespełnienia zdarza się nie tylko „prowincjuszom”.

Ten scenariusz stał się punktem wyjścia najnowszego przedstawienia w Teatrze Horzycy, wyreżyserowanego przez Damiana Josefa Necia.

Dwa wątki

Sala prób. Czworo młodych aktorów czeka, z nieukrywaną ekscytacją, na pierwsze spotkanie ze znanym reżyserem, który ma przygotować z nimi „Wyzwolenie” Wyspiańskiego. Dołącza do nich na ostatnią chwilę jeszcze jeden, najstarszy w tym gronie, aktor - Krzysztof.

Czekając na reżysera aktorzy bawią się w casting do głównej roli - Konrada. Jeszcze nie wiedzą, kto go zagra, a Reżyser może zaskoczyć wyborem. To eksperymentator, więc nie da się wykluczyć, że w roli Konrada obsadzi jedyną w tym gronie kobietę. No, ale Reżyser to gwiazda. W dodatku przygotuje z nimi inscenizację wielkiego dzieła, dramatu narodowego. Stąd ekscytacja.

Spektakl Damiana Necia skonstruowany został bardzo precyzyjnie. Sceny z prób „Wyzwolenia” płynnie przenikają się z pokazywanym głównie na ekranie (relacja na żywo z urządzonego we foyer mieszkania) wątkiem rozpadu małżeństwa aktora Krzysztofa i jego żony Ani, aktorki lalkarki z kompleksem grania w „niepoważnym” teatrze „fiku-miku na patyku”. Ale przecież i jej mąż pracujący „w dramacie” jest sfrustrowany - reżyserska wizja wymarzonej roli Konrada, którą to Krzysztof ma zagrać, daleko odbiega od jego wyobrażeń.

Jego młodsi koledzy łatwiej godzą się z rozczarowaniem pracą z Reżyserem, a właściwie bardziej potrafią się zdystansować, choć też niekiedy ponoszą ich emocje. Oglądamy np. coming out aktora geja, który czuje, że Reżyser traktuje go lekceważąco z uwagi na orientację.

Koszulki z orłem

Toruńskie przedstawienie podzielono na dwie części. Na przerwę między częściami wychodzi się z uśmiechem: sceny z teatralnej „kuchni” w pierwszej połowie okraszone są humorem i autoironią (czworo młodszych aktorów występuje pod własnymi nazwiskami). W drugiej części humor ustąpi narastającemu niepokojowi.

Pozostało jeszcze 39% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Mirosława Kruczkiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.