Małgorzata Więcek-Cebula

Uwodzicielka. Staruszka polowała na facetów i ich kasę. Usypiała i rabowała

77-letni pan Józef sam się sobie dziwi, że dał się tak łatwo omotać oszustce Fot. Małgorzata Więcek-Cebula, policja 77-letni pan Józef sam się sobie dziwi, że dał się tak łatwo omotać oszustce
Małgorzata Więcek-Cebula

80-letnia Janina M. robiła dobre wrażenie na wszystkich. Nic więc dziwnego, że uległ jej urokowi 77-letni mężczyzna spod Bochni

Na ogłoszenie 77-letniego Józefa, zamieszczone w gazecie „Kontakty”, odpowiedziało wiele pań, ale Janina M. wzbudziła jego największą sympatię. - Zadzwoniła, przedstawiła się, chciała przyjechać – wspomina mieszkaniec niewielkiej wioski pod małopolską Bochnią. Przez chwilę pomyślał nawet, że to może być „ta jedyna”, z którą spędzi resztę życia. Bo on nie chciał żyć samotnie jak ten palec.

- Na nogi szwankuję, na ubaw nie pójdę, chciałem znaleźć fajną kobietę przez ogłoszenie – mówi starszy pan, po rozwodzie. Szukał osoby o podobnych zainteresowaniach jak on: lubiącej kwiaty, zwierzęta i las. - Chciałem trochę spokoju, przez wiele lat żyłem u boku alkoholiczki, nie było łatwo – zwierza się.

Po 25 latach małżeństwa postanowił się rozwieść. Gdy znalazł mały, parterowy domek pod lasem, przeprowadził się bez wahania. Odnalazł spokój i ciszę. Brakowało mu tylko towarzyszki życia, która jak on pokocha proste życie. Wydawało mu się, że może być nią Janina. - Chciała przyjechać, nawet bardzo. Miała tylko mały problem. Zwierzyła się, że nie ma na podróż. Tłumaczyła, że niedawno zmarła jej kuzynka, zostawiając gromadkę dzieci bez pieniędzy. Zapewniała, że oddała im wszystko, co miała – mówi pan Józef. To zrobiło na nim wrażenie. Pomyślał: sympatyczna, a na dodatek ma takie dobre serce. Przelał jej 200 złotych.

Elegancka pani z prezentem

Następnego dnia Janina M. pojawiła się w Brzesku. Odebrał ją z przystanku autobusowego, twierdziła, że przyjechała z Nowego Targu, gdzie ma dość duże mieszkanie. - Zobaczyłem elegancką panią, ładnie ubraną, starannie uczesaną – mówi. Na dzień dobry przywiozła mu prezent: ciasto, które sama upiekła, dobre wędliny i owoce. Okazała się osobą inteligentną, z poczuciem humoru, ale wyważoną. Jednym słowem chodzący ideał. - Dobrze się nam rozmawiało, mieliśmy dużo wspólnych tematów – wspomina pan Józef.

Rozmawiali, chodzili na spacery. Znajomość coraz bardziej się zacieśniała. Następnego dnia podczas śniadania Janina poprosiła pana Józefa o pożyczkę 500 złotych. - Nie bój się. Oddam zaraz, jak tylko dostanę emeryturę – mówiła do niego. Jako zastaw zaproponowała piękny, męski sygnet. - Nie wzbudziło to moich podejrzeń, bo i dlaczego. Sympatyczna kobieta chce ode mnie kilkaset złotych zaledwie na kilka dni, w zamian proponuje konkretny zastaw. Co w tym złego? – pyta 77-latek.
Zgodził się bez problemu. Pieniądze wyciągnął z kieszeni garnituru, który wisiał w szafie, i wręczył kobiecie. Sygnet schował do szkatułki z rodzinną biżuterią. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że widzi te swoje skarby po raz ostatni.

Obiad z dodatkiem

Obiad tego dnia gotowali razem. Były ziemniaki, mięso i ulubiona potrawa pana Józefa, czyli kapusta zasmażana. To do niej Janina musiała wsypać sporą dawkę Lorazepamu, leku psychotropowego, który uspokaja, ale też powoduje senność.
Po obiedzie mieli iść na spacer. Janina jednak prosiła, by pozostali w domu, przekonywała, że nie najlepiej się czuje. Usiedli na wersalce i rozmawiali. Tyle pan Józef pamięta.

Gdy się obudził, było ciemno. Chciał wstać, ale nie mógł utrzymać się na nogach. Wtedy przewrócił się po raz pierwszy. Później wywracał się jeszcze wiele razy. - Całą twarz miałem we krwi, bo spadałem gdzie popadnie, zupełnie bezwładnie. Nogi miałem jak z waty, nic nie mogłem utrzymać w ręku – mówi.

Wołał Janinę, ale ta nie odpowiadała. Kobiety już dawno nie było. Gdy tylko zorientowała się, że jej znajomy śpi, wyciągnęła pieniądze z kieszeni garnituru. Do reklamówki wrzuciła też całą zawartość szkatułki z biżuterią. Spakowała się i wybiegła z domu. Po drodze spotkała sąsiadkę pana Józefa. - Potrzebuję dostać się do Brzeska, Józef ma uszkodzony akumulator w samochodzie, a mi bardzo się spieszy – tłumaczyła. Zapytała, czy ktoś może ją zawieść do Brzeska, za transport oczywiście zapłaci. Nic niepodejrzewający sąsiad odwiózł 80-latkę na dworzec.

Końska dawka psychotropu

Pan Józef potrzebował całego następnego dnia, by dojść do siebie. Do nikogo nie mógł zadzwonić, bo Janina zabrała mu oba telefony. Szybko zorientował się, że zniknęły także pieniądze i rodzinne kosztowności. Straty oszacowano na ponad 8 tysięcy złotych. - Kiedy poczułem się lepiej, wsiadłem w samochód i pojechałem na policję. Opowiedziałem, co mi się przytrafiło, poprosiłem też o zbadanie krwi – mówi.

Wynik go nie zaskoczył. Odpowiedział za to na pytanie, skąd dziwne zawroty głowy. Po kilkudziesięciu godzinach nadal miał w organizmie sporą dawkę leku psychotropowego. - Przecież to mogło mnie zabić. Tego nigdy nie wybaczę tej kobiecie – mówi.

Przecież to mogło mnie zabić. Tego nigdy nie wybaczę tej kobiecie

Zniknęła na kilka miesięcy

Policjanci z komisariatu, którzy przyjęli zawiadomienie o oszustwie, Janiny M. szukali przez kilka miesięcy. Nie było to łatwe, bo jak się okazało, 80-latka nie ma stałego meldunku. Była za to bohaterką kilku podobnych historii jak ta, która przytrafiła się 77-latkowi spod Bochni. - Wobec niej zostało orzeczone już dziewięć wyroków za oszustwa, których dopuściła się wobec innych mężczyzn na terenie całego kraju – mówi Bożena Waresiak z Sądu Rejonowego w Brzesku.

80-letnia uwodzicielka nie próżnowała. Po tym, jak 9 grudnia ubiegłego roku wyjechała od pana Józefa, zainteresowała się starszym mieszkańcem Kozienic w województwie mazowieckim. Potraktowała go w podobny sposób jak 77-latka, zabierając mu tydzień później ponad 4 tysiące złotych oszczędności.

Notes z namiarami ofiar?

W tym przypadku w pośpiechu zgubiła notes z adresami i numerami telefonów, najprawdopodobniej do swoich ofiar. - Są tam namiary na mężczyzn z całej Polski, także księży – mówi pan Józef. O notesie dowiedział się od mieszkańca Kozienic, którego przypadek został włączony do jednego postępowania prowadzonego przez prokuraturę w Brzesku. Wszczęto je po ustaleniu miejsca pobytu 80-latki.

Po siedmiu miesiącach została ona ujęta w Krakowie i osadzona w areszcie śledczym. Sprawa 80-letniej uwodzicielki ma charakter rozwojowy, nie wiadomo, czy oprócz dwóch oszukanych w grudniu ubiegłego roku mężczyzn nie znajdą się inni pokrzywdzeni. Sporo do sprawy może wnieść analiza notesu z zapiskami Janiny M. Prokuratura na razie jednak nie chce nic mówić na temat tego dowodu. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że prowadzimy postępowanie w sprawie dwóch rozbojów i oszustwa. W tej chwili akta są u biegłych – wyjaśnia Arkadiusz Bara z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.

Robiła wrażenie

Pan Józef nie liczy, że uda mu się odzyskać pieniądze i kosztowności. Ma jednak nadzieję, że kobieta trafi do więzienia i już nigdy nikogo nie oszuka. - Sam się sobie dziwię, że dałem się tak omotać, nie wyczułem żadnego podstępu – ubolewa. Nie ma się mu co dziwić. Janina M. zrobiła wrażenie nie tylko na starszych mężczyznach. - Myślałam, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, ale myliłam się bardzo – mówi sędzia Bożena Waresiak.

Pod wrażeniem 80-latki był także Andrzej Leśniak, zastępca prokuratora rejonowego w Brzesku. - Nigdy bym nie pomyślał, że jest zdolna do takich rzeczy, ale też, że ma 80 lat. Nie wygląda na ten wiek – mówi. Janinie M., która czyny popełniła w recydywie, grozi 20 lat więzienia. Kobieta nie przyznaje się do winy.

Autor: Małgorzata Więcek-Cebula

Małgorzata Więcek-Cebula

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.