W cieniu mitu Lecha Wałęsy

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Robert Burzyński

W cieniu mitu Lecha Wałęsy

Robert Burzyński

Dziś łatwo nam osądzać. Pewnie teraz większość z nas zastanowiło się nad własnymi grzeszkami i nie zawsze chlubnymi momentami w życiorysie. Z drugiej strony nie można zamieść tematu pod dywan na zasadzie myśli naszego bohatera: zbij Pan termometr, nie będziesz miał Pan temperatury

Mierzenie się z legendą prezydenta Lecha Wałęsy jest trudne i ryzykowne ponieważ trzeba bazować na materiałach prasowych, doniesieniach świadków jak i osobistych wyznaniach lidera Solidarności, które często są ze sobą sprzeczne. Władysław Frasyniuk potwierdza to mówiąc, że największym problemem jest sam Wałęsa ponieważ jeszcze żyje. Bo jak wiadomo w naszej tradycji o zmarłym nie wypowiada się źle albo wcale. Jak zawsze w takim momencie pojawia się wiele wątpliwości i pytań, na które trudno odpowiedzieć. Są to dylematy natury historycznej, jak i etycznej, gdzie nie zawsze możemy czuć się ekspertami. Osobiście doświadczam rozterek ponieważ pamiętam entuzjazm społeczny 1990 roku, kiedy w wyborach powszechnych wybrano Lecha Wałęsę na najwyższy urząd w kraju. Zdarzało mi się uczestniczyć w spotkaniach z prezydentem, gdzie zawsze byłem pod wrażeniem drogi politycznej, przemiany osobistej i intelektualnej oraz oryginalności języka jakim wypowiada się dzisiejszy bohater. Podobnie czuje wielu innych, którzy znają go osobiście czy mając nawet zdjęcia z nim, które teraz albo zniknęły z widoku albo są często daleko ukryte.

Czytaj też: Lech Wałęsa nie był agentem. Akta SB są sfabrykowane

Dzisiaj Lech Wałęsa przyjął linię obrony jedyną możliwą w takiej sytuacji: zaprzeczanie wszystkiemu. Słyszymy jego stwierdzenia: to zemsta Kiszczaka zza grobu; mam tego dość; potwierdzam podpisałem w dobrej wierze, coś mi podsunęli ale nie byłem świadomy; sprzymierzyłem się, rozmawiałem, ale nie na zasadzie współpracy. Środowiska Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i KOD-u stanęły murem za prezydentem tłumacząc, że SB wiele osób w tamtym czasie szantażowało, a jeszcze więcej coś podpisywała. Stawiają pytanie: jak miał się zachować ówczesny prosty, niewykształcony robotnik, mający wielodzietną rodzinę i perspektywę aresztu. Grzegorz Schetyna dodaje: ci co są beneficjentami polskiej wolności niszczą bohatera; bronić będziemy twardo legendy; decyzja IPN to niszczenie obywatela na zlecenie PiS-u. Radosław Sikorski dodaje: trzeba się przyznać do epizodu słabości, ale to Pan będzie miał pomniki; niszczycie pomniki, wykuwając własne; to był tylko epizod w życiu bohatera i przez ten pryzmat nie można patrzeć na całe jego życie; staracie stworzyć bohaterów z Kaczyńskich, a oni nie dość, że wiedzieli o donoszeniu Wałęsy przez tyle lat, to milczeli a nawet współpracowali z nim w kancelarii prezydenckiej.

W tym miejscu należy obiektywnie stwierdzić, że tylko Lech Wałęsa jako jedyny z Polaków otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Choć pojawia się pytanie dlaczego wtedy komuniści mając haka na niego, pozwolili mu zaistnieć społecznie. Z odwagi, zimnego wyrachowania (jeszcze bardziej potwierdzi swoją pozycję) a może z głupoty (wszak mógł stać się iskrą zapalną dla całego obozu komunistycznego). To on pierwszy z Polaków powiedział w 1989 roku „My, naród” w kongresie amerykańskim. Notabene na świecie kojarzą Polskę tylko z: Papieżem Janem Pawłem II, Fryderykiem Chopinem oraz Lechem Wałęsą.

Z kolei przeciwnicy Lecha Wałęsy odkreślają: podpisał lojalkę, odbierał pieniądze, gubi się w zeznaniach - zaprzecza sam sobie; cały czas wspierał „lewą nogę”; Bolek wygrał z Wałęsą; układał się z komunistami; w czasie internowania w Arłamowie w 1982 roku żył jak król w „złotej klatce”, jak to się stało, że wygrał w totolotka- niebywały szczęściarz; był na pasku układu, dostał od SB 11 tys. złotych a jego koledzy około 40 osób, na które donosił byli wyrzucani z pracy. Można się tylko domyślać - jak oni dzisiaj się czują. Część zapewne wybaczyła, ale druga połowa na pewno zadaje pytania, w imię czego pogrążył siebie ale i zmarnował życie innym, choć Wałęsa dodaje, że ludzie, na których donosił nic nie znaczyli. Z drugiej strony, czy w naszym życiu osobistym czy zawodowym nikt nigdy nas nie zdradził. Czy przyjaciel czy grupa osób, na którą liczyłeś nie wsadziła ci symbolicznie „noża w plecy”? Przeciwny Lech Wałęsy podkreślają ponadto, że zabezpieczył miękkie lądowanie komunistów w kapitalizmie a spotkania w Magdalence stały się mitem założycielskim III RP .

Nocna zmiana i obalenie rządu Olszewskiego nie była przypadkiem tylko zabezpieczeniem układu- aby prawda nigdy nie wypłynęła na wierzch. Ludzie SB, gdyby nie Lech Wałęsa, nigdy nie odegraliby takiej roli w mediach, polityce czy biznesie. Z kolei Paweł Kukiz mówi, że dzięki kłamstwu powstała gruba kreska, która pozwoliła komunistom uwłaszczyć się. Wałęsa stał się przykrywką dla postkomunistów. PiS podkreśla, że gdyby zachował się uczciwie to wszyscy bylibyśmy bogatsi, a tak wiadomo, kto ma banki i przemysł. Na dodatek gdy był prezydentem sam zniszczył część dokumentów. Rządzący podkreślają też egoistyczną postawę prezydenta: że sam obalił komunizm, że osobiście załatwił wyprowadzenie wojsk radzieckich z Polski, a reszta kolegów z opozycji komunistycznej do pięt mu nie dorasta. Dodają, że nastał czas ponoszenia konsekwencji za takie zachowanie w postaci obniżenia emerytury prezydenckiej czy zabrania nazwy lotniska Wałęsy w Gdańsku.

Życie to dobry nauczyciel tylko dużo bierze za lekcję. Dlatego rodzi się pytanie: Czy Lech Wałęsa w 1989 roku powinien wyrazić skruchę i powiedzieć przepraszam i proszę o wybaczenie?. Czy stałby się jednym z nas, ponieważ myśląc biblijnie, kto jest w stanie pierwszy rzucić kamień?. Część na pewno by to zrozumiała w imię myśli, że nie nam jest sądzić, część wybaczyłaby w imię zasady, że każdy ma coś na sumieniu i nie ma ludzi świętych, jeszcze inni szukaliby tylko potwierdzenia złego zachowania.

Dziś łatwo nam osądzać. Pewnie teraz większość z nas zastanowiło się nad własnymi grzeszkami i nie zawsze chlubnymi momentami w życiorysie. Trzeba wczuć się w tamten klimat. Z drugiej strony nie można zamieść tematu pod dywan na zasadzie myśli naszego bohatera: zbij Pan termometr, nie będziesz miał Pan temperatury. Upaść można, ale trzeba umieć powstać, ponieważ największym grzechem jest trwanie w nim. Z jednej strony mamy w pamięci obraz Żołnierzy Wyklętych, którzy w chwili śmierci zawsze mówili, aby powiedzieć światu, że zachowali się jak trzeba. Mamy sylwetkę pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, który zdradził przysięgę żołnierską i jaka by nie była, tamtejszą Polskę ale w imię jej bezpieczeństwa. Przywoływana jest historia Marszałka Józefa Piłsudskiego, który współpracował przez jakiś czas z wywiadem austriackim. Wszystkie te przytoczone przykłady dla jednych będą zawsze zdradą i nieważne jakimi intencjami kierowali się bohaterowie, dla drugich jest to tylko wytłumaczenie i usprawiedliwienie dzisiejszej niełatwej sytuacji Wałęsy, dla jeszcze innych jest to kolejna ofiara, która jest wykorzystana do wojny politycznej oraz podkreślenia podziału społecznego. Powstaje pytanie: jak mają zachować się dzisiejsi związkowcy wobec przedstawianego obrazu ich historycznego przywódcy?. Czy rozpocznie się dyskusja, a może ciche trwanie i udawanie, że nie ma problemu czego skutkiem będzie kac moralny w postaci przemyślenia kogo ja kiedyś podziwiałem? Co mają myśleć o Wałęsie i jego postawie składający kwiaty w rocznicę śmierci księży: Stanisława Suchowolca czy Jerzego Popiełuszki?

Sytuacja polityczna nie pozwala żyć nam w szarościach. Musimy jak twierdzą politycy albo opowiedzieć się po stronie zdrajcy, albo po stronie człowieka błądzącego z trudnym epizodem. Mam świadomość, że nie wszyscy jesteśmy święci, ale trzeba w końcu przyjąć jakiś parytet. Problem jest taki, że z jednej strony mamy fakty historyczne potwierdzone przez historyków i grafologów, a z drugiej dylematy moralne i usprawiedliwienia na miarę własnego sumienia. Każdy powinien odpowiedzieć na pytanie jak sam by się zachował w takiej sytuacji i czy własny życiorys pozwala nam ocenić czyjeś życie.

Słowa byłego prezydenta

Przysięgam, że nigdy nie przysięgałem po tamtej stronie, ale miałem swoje metody walki – wyjaśniał 7 lutego w Gdańsku były prezydent Lech Wałęsa. Tydzień wcześniej biegli powołani przez Instytut Pamięci Narodowej stwierdzili, że tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa „Bolek” to Wałęsa.

Jak przekonywał prezydent Wałęsa, chciano go „pokonać, fałszując dokumenty”. - Mogę przedstawić 100 grafologów, którzy przedstawią inną opinię – mówił.

- Chciałbym, abyście wystawili mi kogoś z was, kto by poszedł za prawdą - mówił były prezydent.

Robert Burzyński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.