Rozmowę z Metropolitą Archidiecezji Białostockiej Józefem Guzdkiem przeprowadziła Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska.
Jeszcze w tym miesiącu wręczony zostanie paliusz 44 biskupom z całego świata. Ksiądz Arcybiskup znalazł się w tym gronie. Jak przyjmuje Wasza Ekscelencja to wyróżnienie? Czy w ogóle jest to wyróżnienie?
- Przekazanie paliusza przez papieża nowym metropolitom dokonuje się raz w roku, 29 czerwca w Bazylice św. Piotra na Watykanie. Połączone jest ze złożeniem przysięgi wierności papieżowi i Stolicy Apostolskiej. Jest to nie tyle wyróżnienie, co zobowiązanie do jeszcze wierniejszej i gorliwszej służby Bogu i Kościołowi w jedności z Następcą św. Piotra. A więc paliusz to nie wyróżnienie, ale większa odpowiedzialność.
Co się wiąże z otrzymaniem paliusza? Nowe obowiązki?
- Zadaniem metropolity względem biskupów diecezjalnych należących do metropolii, zgodnie z kanonem 436 Kodeksu Prawa Kanonicznego, jest „czuwać nad właściwym zachowaniem wiary oraz dyscypliny kościelnej”. Ponadto papież – gdyby zaszła taka potrzeba – może zlecić metropolicie dodatkowe zadania.
Czy można powiedzieć, że wręczenie tego paliusza to forma docenienia posługi w archidiecezji białostockiej?
- Nie należy tego ujmować w kategoriach nagrody za zasługi. Wręczenie paliusza jest związane z wyznaczeniem biskupa na stolicę metropolitalną.
Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia rok posługi w archidiecezji białostockiej?
- Był to czas intensywnej pracy duszpasterskiej, wielu spotkań i rozmów z kapłanami, osobami konsekrowanymi oraz wiernymi świeckimi. W tym czasie odwiedziłem najważniejsze białostockie sanktuaria oraz wszystkie 116 parafii, zapoznałem się ze stanem kościołów i kaplic oraz zapleczem duszpasterskim (salki katechetyczne, kaplice pogrzebowe, plebanie).
Źródłem wielkiej satysfakcji i poczucia spełnienia są dla mnie różne posługi w parafiach naszej archidiecezji. Dotyczy to przewidzianych prawem wizytacji kanonicznych, jak również odwiedzin parafii przy innych okazjach. Czasem są one spontaniczne. Kilka tygodni temu, gdy jeden z księży proboszczów podzielił się troską, że na tak dużej parafii jest tylko dwóch wikariuszy (miał rację!), w niedzielne przedpołudnie postanowiłem mu pomóc. Odprawiłem dwie Msze św., wygłosiłem homilie i ochrzciłem dziecko. Wzbudziło to zdziwienie i jednocześnie wielką sympatię wiernych tej parafii. Zapewne długo będą pamiętać dodatkowego „wikariusza” i jego niezapowiedzianą posługę.
W tym miejscu pragnę podziękować kapłanom i wiernym świeckim zaangażowanym w dzieło ewangelizacji. Wspomnę tylko, że w wakacyjne miesiące, oprócz regularnej posługi w parafiach, 143 księży towarzyszyło ponad 13 tysiącom wiernych w czasie pielgrzymek, rekolekcji dla ministrantów, grup młodzieżowych i rodzin. Uważam, że należy to podkreślić dla pełnego obrazu kondycji duchowieństwa i Kościoła białostockiego!
Niestety, ze smutkiem muszę wyznać, że zdarzyły się zachowania kapłanów, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Osobiście bardzo to przeżyłem, ale też podjąłem szybkie i zdecydowane działania. Jestem przekonany, że nawet najtrudniejsze problemy należy konsekwentnie rozwiązywać w duchu odpowiedzialności za wspólnotę Kościoła. Nie można nie reagować! Jestem zdeterminowany, aby konsekwentnie, zgodnie z normami prawa kościelnego i państwowego, wyjaśniać wszelkie wątpliwości oraz sytuacje, które budzą zgorszenie.
Ważne z pewnością były kontakty z żołnierzami i funkcjonariuszami pełniącymi służbę na granicy polsko - białoruskiej. Czy ci ludzie potrzebowali pomocy lub wsparcia duchowego?
- Potrzebowali nie tylko oni, ale także ich rodziny mieszkające na terenie naszej przygranicznej archidiecezji. Gdy mundurowi wypełniali rotę ślubowania lub złożonej przysięgi wojskowej, często spotykali się z niewybrednymi atakami i hejtem. Czy mogło to być obojętne dla ich najbliższych, a szczególnie dzieci? Dlatego bardzo sobie cenili moją obecność w miejscu ich trudnej i odpowiedzialnej służby, kiedy pełniłem obowiązki biskupa polowego, a później także metropolity białostockiego. Byli także wdzięczni, że w wielu wywiadach podkreślałem, że rozum jest ważniejszy od emocji. Do takiej postawy i działania zachęca nas Jezus mówiąc: „A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu” (Mt 24,43).
Wiem, że Ksiądz Arcybiskup miał takie spotkania przy granicy wiele razy. Czy była też okazja do spotkań i rozmów z wiernymi mieszkającymi w parafiach przygranicznych?
- Kilka razy spotkałem się z wiernymi oraz z duszpasterzami parafii przygranicznych i byłem zbudowany ich postawą. Księża tłumaczyli wiernym, że w świątyniach tak wiele mówi się o miłości bliźniego, a teraz nadszedł czas weryfikacji naszego chrześcijaństwa. Pomimo świadomości, że przybysze zza wschodniej granicy złamali prawo, ten egzamin został pozytywnie zdany zarówno przez księży, jak i ich parafian. Drugi człowiek będący w potrzebie, bez względu na pochodzenie, rasę i wyznawaną religię, nie był pozostawiony bez pomocy, wbrew temu, co mówiły i mówią niektóre media.
Co mówią o kryzysie granicznym księża i wierni w tych miejscowościach?
- Odniosę się do wypowiedzi jednego z rolników, który wyraził wdzięczność wszystkim strzegącym polskiej granicy. Powiedział, że ma żonę, trójkę dzieci, duże gospodarstwo i buduje dom kilkaset metrów od granicy. Po prostu boi się o swoich bliskich i nie chce, aby ktoś zakłócił jego rodzinne życie i zniweczył plany na przyszłość.
Mieszkańcy przygranicznych miejscowości są bardzo wdzięczni żołnierzom, Straży Granicznej i policjantom, za to, że w tej trudnej sytuacji są razem z nimi. Podkreślali, że troska o bezpieczeństwo terenów przygranicznych ojczystego domu świadczy o tym, że nasze państwo o nich nie zapomniało.
Wraz z nasileniem się agresji chcących nielegalnie przekroczyć granicę naszego kraju, która jest jednocześnie zewnętrzną granicą Unii Europejskiej, pojawiał się sceptycyzm wobec przybyszów.
Gdy jednak po zbrojnej agresji granicę polsko-ukraińską przekroczyło tak wiele dzieci, kobiet i osób starszych szukając schronienia w naszej Ojczyźnie, serca, portfele i drzwi domów zostały otwarte dla uchodźców wojennych. Ponownie księża i parafianie zdali egzamin z przykazania miłości bliźniego. Szczególna wdzięczność należy się pracownikom i wolontariuszom Caritas Archidiecezji Białostockiej, która za pośrednictwem Centrum Pomocy Migrantom i Uchodźcom z siedzibą w pomieszczeniach przy archikatedrze białostockiej, koordynuje i wspiera ponad 2 tysiące uchodźców z Ukrainy. Dotychczas wysłała na Ukrainę ponad 20 ton darów i przygotowuje kolejne.
W Archidiecezji Białostockiej pojawiły się też nagle nowe wyzwania. Mam na myśli wojnę na Ukrainie i przyjazd wielu uchodźców wojennych. Wiadomo, że większość z nich to osoby prawosławne. Czy Kościół katolicki współpracuje w opiece duchowej i materialnej nad uchodźcami z Cerkwią prawosławną?
- Duchowni i wierni świeccy archidiecezji białostockiej nie pytali o wyznanie, ale w każdym, który z powodu działań wojennych szukał schronienia w naszej Ojczyźnie, dostrzegali siostrę i brata, i spieszyli im z pomocą. Pomoc i gościnę uchodźcom wojennym z Ukrainy świadczy także bratni Kościół prawosławny. Z okazji świąt Zmartwychwstania Pańskiego razem z arcybiskupem Jakubem spotkaliśmy się podczas wielkanocnego śniadania z uchodźcami z Ukrainy. Była wspólna modlitwa, życzenia, a także wstrząsające świadectwa ofiar wojny.
Jakie są najważniejsze wyzwania na przyszły rok w naszej Archidiecezji?
- Program jest jeden. To ten zapisany na kartach Ewangelii. Trzeba go jednak wciąż na nowo odczytywać w kontekście zmieniających się okoliczności i sytuacji oraz z miłością realizować. Wszystko jest ważne, ale najważniejsza jest służba Bogu i Ojczyźnie. Najważniejszy jest drugi człowiek, w którym dostrzegamy naszego bliźniego i wzajemnie dzielimy się Bożym miłosierdziem – do czego zachęcał nas bł. ks. Michał Sopoćko – patron Białegostoku.